Vorbis Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 13 Doświadczenie : 3 LOVE : 1 Liczba postów : 192 Join date : 10/05/2017 Age : 23 Skąd : Zadupie Dolne
| Temat: Humorystyczne Abominacje i Opowiastki Vorbisa Czw Lip 20, 2017 11:57 pm | |
| Uwaga! Warning! Achtung! Oprez! चेतावनी! Внимание! Cautus esto! Ten temat zawiera: wulgaryzmy, niepoprawny format tekstu, niepoprawny humor na poziomie IQ serka homogenizowanego, elementy powiązane z erotyką, oraz WSZYSTKO CO ZUE! Jeżeli jesteś niepełnoletni/niepełnoletnia*, lub nie jesteś spaczony/spaczona* internetem, zmów pacierz i zostaw ten temat na pastwę losu i szatana!* niepotrzebne skreślićW tym temacie będę publikował moje chore teksty na temat Undertale, oraz świata w tej grze przedstawionego. Miłego czytania, a zainteresowanych zapraszam do publikowania swoich wymysłów spaczonej fantazji właśnie pod tym postem! Jednostrzałowe opowiastki - Bo to zuy czuowiek był:
Na początku tak: nie jestem jakiś popierdolony, nigdy nie piłem ani nie paliłem, ale od czasu kiedy spotkało mnie to co wam zaraz opiszę normalnie nie mogę wytrzymać minuty beż sztachnięcia. To działo się parę dni temu. Pracowałem u swojego kuzyna, który znalazł sobie super prace która polegała na wrzucaniu lodu do rzeki XDD serio, stał kurwa przez cały dzień u wrzucał lód do rzeki XDDD mówił że to jest ważne i za to mu płacą spore pieniądze. Ale wracając: rozmawialiśmy o tym nowym czymś które przywędrowało do Podziemi. Mówili że to człowiek-zabójca który chodzi tylko i zabija. Jebani idioci, pewnie ci na straży znów przedawkowali psie chrupki i teraz gadają jakieś głupstwa o człowieku. Ostatnio tak się narąbali że ich szyje tak się wydłużyły że musieliśmy dzwonić po Doktor Alphys żeby ich poskładała do kupy. Osobiście jej nie lubię, ale kiedy patrzyłem jak zwinnie posługuje się swoimi palcami to poczułem pewien szacunek. Jednak później to minęło bo się kurwa domyśliłem jak ona ćwiczy te palce. No wracając do tematu bo zbaczyłem motzno: no to gadaliśmy, a tu nagle w oddali usłyszałem czyjś krzyk. I to nie taki jak z filmów dla dorosłych, o nie. To kurfa był krzyk obdzierania ze skóry, wsadzanie ręki do wrzącej wody i posypywania solą. Jako że zaczynałem staż w Straży Królewskiej to pobiegłem na miejsce zbrodni. Ja pierdole! O święta makrelo! Jakiego miałem farta że podbiegłem od strony lasu i ukryłem się w krzakach. TAM BYŁ RZECZYWIŚCIE CZŁOWIEK! To co on odpierdalał tego słowami nie jestem stanie objąć, ale spróbuje dla dobra sprawy! No to był ten człowiek, co nie? No i on dosłownie kurwa, DOSŁOWNIE klepał jakiegoś dziwnego renifera po pysiu. Tylko nie klepał tak żeby go pogłaskać, JEBANA JUCHA BYŁA WSZĘDZIE! Jak to zobaczyłem to zachciało mi się rzygać tak, że prawie zwróciłem jedzenie które dał mi mój kuzyn, jebany lód z solą. Później jak to coś rozprawiło się z biednym potworkiem to zaczęło turlać się w tym pyle i go zlizywać ze śniegu! ZLIZYWAĆ! To tak jakby potwór rzucił małym pieskiem o podłogę i zlizywał to co wylatuje na zewnątrz. Nie wytrzymałem i puściłem srogiego pawia. Niestety ten szoton mnie usłyszał. Nie wiem jakiej to było płci, jakby co będę to coś opisywać jako Bezpłyciowe Dziecko. No to pobiegło do mnie i nagle wszystko było takie czarno-białe i one stało się jakimś sercem czy coś XDD serio? Lepszej transformacji nie było! To już przyzywanie megazordów w Power Rangersach było bardziej odlotowe niż to co było mi dane uświadczyć XD Kurdę, ale trzeba przyznać że to Bezpłyciowe coś było mocne. Jak na to naszczekałem to nawet się nie ruszyło. A jak mnie pierdolnęło swoimi rękawicami po pysiu to prawie przywitałem się z aniołkami. Na szczęście miałem tajną broń. Nasikałę .-. Dziecko było zajęte płakaniem więc zacząłem spierdalać. Wreszcie dotarłem do mojego kuzyna i mu wszystko opowiedziałem. Wyśmiał mnie skurwiel jeden i kazał mi iść bo musi wrzucać lód do rzeki. Myślałem trochę nad tym. Zacząłem pić i palić. Te debile z Straży poczęstowały mnie psim chrupkiem. Cholera, nie wiedziałem że to takie dobre. Tylko szkoda kurwa że po tym kazali mi siedzieć ciągle w budce bo mojego poprzednika ten jepany obojniak zajebał! No i po tych chrupkach zacząłem widzieć tylko to co się rusza ;-;
- Drogi pamiętniczku...:
Drogi pamiętniczku Dziś zajebałem czteroletnie dziecko. To było tak: Szedłem sobie spokojnie swoimi ulicami, bo jak już wiesz mój drogi pamiętniczku jestem królem. Jakbym chciał to mógłbym rozkazać moje rybiej niewolnicy wziąć i zajebać wszystkich dookoła. Oni myślą że jestem łagodny i niegroźny, ale tylko ja i moja rybia niewolnica wiemy o ukrytych lochach, gdzie trzymam swoje łańcuchy, skóry i świerszczyki. Tylko na razie stoi się to i kurzy bo od kiedy moja żona odeszła to nie mam z kim praktykować Zakazanych Technik Uciech Markiza Baguette. Ale szedłem sobie swoimi ulicami i natrafiłem na człowieka! Kurwa, jak dobrze że zawsze trzymam w kieszeni swój 2-metrowy trójząb. Chciałem już ryknąć i rzucić się na dziada jak podniecona walkiria, lecz ta czterolatka powiedziała: - Przepraszam, jestem Patience, gdzie znajdę... I tutaj nagle drogi pamiętniczku, w tej dość dramatycznej scenie, bo na tle dzikiego śmietniska, między nami dwojga wylądowała śliwka. A jak dobrze wiesz zajebałbym za taką śliwkę. Nie dość że akurat ta była perfekcyjnie dojrzała, to jeszcze była wyjątkowo duża! Już chciałem ją nadziać na swój przerośnięty widelec i skonsumować, ale ta dziewczynka mnie ubiegła! Zanim się obejrzałem już zdążyła opierdolić całą śliwkę. Całą! Przez chwilę dumałem nad tym jaka ta mała ma spust, ale gniew wziął górę. Wydałem swój okrzyk bojowy po czym zrobiłem masę imponujących piruetów. Później moja rybia niewolnica mówiła mi że wyglądałem jakbym dostał padaczki, ale ja wiem że wyglądało to zarąbiście. Tak jak miałem nadziać tą śliwkę, nadziałem tą czterolatkę. Niby kolejna dusza do kolekcji, ale teraz drogi pamiętniczku jak to piszę mam mieszane uczucia. Tak naprawdę to trochę jest mi wstyd. Powinienem coś chyba powiedzieć... albo może coś zrobić. W końcu to też miało emocje, też miało uczucia. Tak naprawdę to nie chciałem aby się wszystko tak skończyło. Cała moja egzystencja została zatracona, a jej sens został anulowany w mgnieniu oka. Gdybym jednak zrobił to, co teraz zrobiłbym na pewno, może nie czułbym się taki pusty w środku. Ostatnio czułem się tak, kiedy Toriel zostawiła mnie samego w tym zamku i musiałem zatrudniać śmieszne karły aby wypełniały te chwile goryczy radością. Przed wyjęciem duszy powinienem wyjąc najpierw tą śliwkę.
- O jebanej stokrotce czy innym tulipanie:
To wcale nie jest tak że mam ADHD. Po prostu jak widzę takiego kwiatka to kurwa mam ochotę wziąć swój pistolet i poczęstować go ołowiem. A wiecie dlaczego? To przez tego jebanego Flowey'ego! Tak, własnie ten chuj zrujnował mi życie. Pewnie jesteście ciekawi jak. Pewnie jesteście ciekawi co z nim zrobię jak go znów spotkam. Już opisuję. No na początku przyznam się że celowo wpadłem do tej dziury co była wejściem do Podziemia. Nosz kurwa, przecież ile można doić kury i zbierać jajka po krowach? Upadek nawet nie bolał bo wylądowałem na czymś miękkim. Patrzę, staję, a tak kurwa gadający kwiatek. No i zaczął do mnie coś pierdolić. Coś o zniszczeniu wrogów, o tym że jestem duszą sprawiedliwości. No w sumie coś w tym jest bo zawszę jak miałem wydoić kury to doiłem je równo. Powiedział mi że jak da mi siebie spenetrować to odzyskam mój pistolet który podpierdoliłem Tacie, oraz kapelusz który wcześniej służył za nosidło do ziarna. Ale byłem niepewny, no to się spytałem czy to bezpieczne. - No jasne. Wcale nie jestem pojebanym kwiatkiem mordercą który chce Ciebie wykorzystać aby zajebać więcej istnień. Naprawdę. Tutaj to już mnie przekonał. Ja odzyskałem broń, on moje dziewictwo spenetrował moje oko i wszystko. I tak się żyło w tym Podziemiu. Później się zorientowałem że robimy zue rzeczy. Zabijanie potworów to nic, ale ten jebany zwyrol kazał mi sprofanować święty wizerunek Pani Jadzi która sprzedawała mi hehe alko. Tak się wkurwiłem że wyjebałem tego skurwysyna z mojego otworu ocznego i zacząłem go napierdalać kamieniami niczym muslimy kozę która zdradziła swojego pana. Niestety chujek uciekł. Po prostu wziął i zapadł się pod ziemie jak najzwyklejszy tchórz. Wyzwiska skierowane w stronę jego matki nic nie dały. Teraz jak go spotkam to go wyrwę z tej ziemi i kurwa sam mu wejdę do oka. Ciekawe jak on się poczuje kiedy będę go penetrował. . .
- Trening Straży Królewskiej:
Straż Królewska to tępe chuje i kanalia tego świata. Czemu tak uważam? No bo dowodzę tymi tępymi chujami. Wyobraź sobie że ostatnio miałam z nimi trening. Z całym psim oddziałem, oraz kawałkiem z Hotland. Ja pierdole, co się tam odasgorzyło XDDD To zaczęło się rankiem. Już wiedziałam że ten dzień będzie chujowy bo obudziło mnie pukanie do mojego domu. Ubrałam się na szybko w moją zbroje i otworzyłam. Przed drzwiami kurwa stał cały jebany oddział. -Dlaczego stoicie pod moim domem skoro mieliście być na placu treningowym? -No bo pomyśleliśmy że zrobimy pani niespodziankę... przynieśliśmy prezent - powiedział jeden co bardziej bystrzejszych strażników i wręczył mi kurwa różową kość! Ja pierdole, ciekawe jaki zjeb rozpowiada wszędzie że lubię takie rzeczy. Już nie nadążam za wypierdalaniem tego. -No dobrze – tutaj ulitowałam się nad Bystrym – chodźmy już. No i niestety szliśmy. Jebane psy przez cały czas szczekały na wszystko i wszystkich. Chyba znów narąbały się tymi chrupkami przed pracą, a nawet widziałam jednego który palił podczas naszej drogi. Już przestałam na to reagować bo to jest jak z takim menelem. Chuj że jebnie się go parę razy po tym głupim łbie, i tak będzie wracać srać mi pod dom. W końcu dotarliśmy na plac. W tle było się słychać dźwięk parzenia się dwóch psów. Prawdopodobnie to te dwa co ciągle się miziają końcówkami toporów. -No dobra tępe chuje, jakieś pytania czy możemy rozpocząć trening? - zapytałam się tych debili -Dlaczego Pani nas nazywa tępymi chujami? - zapytał się ten mały z ryjem jakby za dużo razy przywalił o sufit. - No bo jesteście tępymi chujami. Do roboty! - rzekłam z entuzjazmem, kurwa, jakbym wiedziała co mnie czeka to bym wzięła każdego i sprzedałabym po energetycznej włócznie prosto w ich psie mordy. Teraz zaczyna się najlepsze. Na początku nie było tak źle, rozgrzewka polegała na bieganiu za piłką i na staraniu się aby nikt nie zginął. To pierwsze się udało. Później było gorzej. Każdemu kazałam pokazać co potrafi. Jeden z psiego oddziału wziął rozebrał się do naga, zaczął skakać, a później znów ubrał swoją zbroje i powiedział że teraz mogę go bić XDDDD serio, jaki imbecyl by się na to nabrał? Drugi pokazał mi jak groźnie szczeka na piłkę, a trzeci z podniecenia wydłużył swoją szyje do takiego rozmiaru, że prawie jebnął o sklepienie jaskini. Użyliśmy go jako ławki. W końcu nadszedł czas na ostatniego rekruta. - Jak się nazywasz? - zapytałam się. Kurwa, jak już miałam dość. - HOI, JA TEM JA PIER DOLE - No dobra Tem, co potrafisz? Nagle wszystko pociemniało, pioruny siarczyste napierdalały jakby jutro miało nie nastać. Nagle temu piesko-kotku wyrosły tęczowe skrzydła, a on zaczął napierdalać małymi pieskami. -CO SIĘ TU ODPIERDALA?! - zapytałam, no bo co kurwa się tam odpierdalało. - Ja Tem. Ja antropomorficzna personifikacja Temmietowatości. Ja Bóg Tem. Tego już było za wiele, nie dość że te małe gówno zjebało mi dzień, to jeszcze tępe chuje myślą że ten pedalski kotek jest lepszy odemnie. Wzięłam włócznie i zrobiłam NYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH, a następnie przyjebałam temu czemuś prosto w pysio. Tem padł jak rażony i zniknął. Serio, w jednej chwili był, a w następnej go nie było. Ale chociaż tępe chuje zaczęły znów słuchać moich rozkazów. Okazało się że istnieje sekta wierząca w tego Tem, czy jak się ten kundel nazywał. W następnej opowiastkę opiszę jak rozprawiliśmy się z tymi seksiakami członkami sekty. Teraz idę pisać podanie o przedwczesną emeryturę do szefa. Mam dosyć tego wszystkiego...
- Impreza Duszyczek:
Był czas kiedy wierzyłem że potworom uda się wyjść za bariery nie zabijając Duszyczek. Jak się kurwa myliłem. Historia którą zaraz tutaj opiszę jest w 100% autentyczna i wcale nie jest wymyślona przez jakigoś gałgana w czarnym kapturze. Pewnego ciemnego poranka (tutaj jest zawsze kurfa ciemno) postanowiłem iść na imprezę dla ludzi. Ale się kurwa jednak okazało że nie jestem człowiekiem, więc musiałem coś wymyślić aby wejść na tą balangę. Upatrzyłem sobie taką jedną loszkę co napierdzielała patelnią. Plan był prosty, najpierw zakładam kostium, następnie wchodzę, piję kawe, dymam, wychodzę. Wszystko ładnie i pięknie, nieprawdaż? Przyszedł czas na realizacje. Podchodzę do gościa w kostiumie i mówię: - Yo, yo yo. Wpuść mnie. Bramkarz popatrzył się na mnie z wkurwem w oczach. Napomnę tylko że gdybym kojarzył taką postać jak Mariusz Pudzianowski to napisałbym że gościu miał mięśnie większe właśnie od tej osoby której nie znam. - Spierdalaj Randomowy Potworze (to moję imię), wiem że to Ty. Kurwa, czyli jednak maska z namalowaną buźką człowieka nie zdała egzaminu... Czas na plan B. - No kurwa proszę, dam ci oszczędności mojego życia, oddam ci moje dziewictwo, tylko wpuść mnie! Gościu się zaśmiał i sprzedał mi takiego gonga na tfasz że zbierałem się całe 0.21484321 sekund. Poszedłem sobie. A przynajmniej Gościu tak myślał. Obszedłem lokal na około i wlazłem przez uchylone okno. Czas działać. Ubrałem swój strój człowieka i wyszedłem z kibla. Podchodzę do randomowego człeka i mówię: - Cześć siostro człowieku, chodź się parzyć. - Spieprzaj Randomowy Potworze, wgl co Ty tu robisz? Ja pierdole? Jak oni odgadli że to ja! Przecież domalowałem wąsy!!!! - Hehehe, chyba mnie Pani z kimś pomyliła - OCHRONA! I w tym momencie wbiegł Gościu. Znów mnie zmierzył wzrokiem i wyciągnął przerośniętą patelnie. - Yhm... Ty jesteś Kidness? - spytałem się Gościa. Ten splunął mi pod nogi i mówi: - Tylko dla ludzi, jebany cwelu. Tutaj miała nastąpić implozja światła, bowiem jego pięść już zmierzała w kierunku mojej twarzy. Jednak w tym samym momencie ściana wybuchła - NYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYAH KURWY! RĘCĘ DO GÓRY! No i weszła ryba. Zaczęła w wszystkich mierzyć z tych swoich dzid, a za nią stali ci idioci z psiego oddziału. Jeden pomylił kierunki i mierzył z kuszy w obrazek na ścianie. - Nigdy! - krzyknął Kidness i rzucił stołem w pechowego psa. I tak się zaczął istny rozpierdol. Na szczęście ja schowałem się w kabinie w toalecie. Zachciało mi się kupę, więc robiłem kupę. Kiedy skończyłem zobaczyłem że kurwa nie mam spodni. Wychylam się, patrzę, a jakiś gościu z fioletowymi włosami napierdala moimi spodniami do których włożył połówki cegieł. Próbuje wyjść żeby nikt mnie ni zauważył ,ale jak tylko wychodzę na główny hol gdzie dziele się pożoga to wszyscy przerywają walkę i się na mnie patrzą. - Niezły tyłek – mówi jeden - Ale dupcia – mówi drugi - Hau hau – mówi trzeci I naglę kolejna ściana wybucha, a na ring wchodzi Futrzak. Jebany wyciągnął z kieszeni 2-metrowy trójząb i zaczął wszystkich napierdalać. BEZ KURWA WYJĄTKU. Jedyne kogo oszczędzał to Sushi. Kiedy wszyscy polegli spojrzał na mnie, a później na mój tyłek. - BRING ME THAT ASSS – ryknął i rzucił się na mnie jak Reksio na szynkę. Na szczęście byłem mistrzem w spierdalaniu. Wykorzystałem tą jakże zacną umiejętność i spierdoliłem szybciej niż typowy koleś w rurkach uciekający przed Sebami. Kiedy byłem pewny że już mnie nie goni odwróciłem się na chwile, jednak to co zobaczyłem sprawiło że zacząłem uciekać jeszcze szybciej. Futrzak dusił jakąś czterolatkę i krzyczał: - KURWA, GDZIE TA ŚLIWKA?!
- Chara w fabryce czekolady:
Pewnie zastanawiacie się o czym tym razem napiszę. No przecież widać w tytule: o czekoladzie. A dokładniej: jak w Podziemiu robi się czekoladę. Jestem Chara. Śledziłam i stalkowałam tych jebanych roboli dnie i noce. Nawet mi się to spodobało, szczególnie ten kawałek kiedy widziałam romans dwóch pracowników. Ale do rzeczy: Jak zobaczyłam jak się robi czekoladę to obiecałam sobie że już nigdy nie spróbuje ani kosteczki! Wymiotowałam parę dni żeby pozbyć się ostatnich resztek tego świństwa. Chciałabym was uświadomić jak oni to robią. Weszłam niezauważona do głównej placówki. Nikt nie zwracał na mnie uwagę ponieważ nosiłam ten sam nudny sweter robiony na drutach co wszyscy tutaj. Na początku zdziwiło mnie to że przed wejściem obcinają paznokcie i wkładają do specjalnego pojemnika. Pomyślałam że to pewnie dlatego że lubią higienę. Później poszłam do większej hali. Co się tam odpieradało... jak teraz myślę to chyba miałam jakieś przewidzenia bo to kurwa nie mogła być prawda. Pewnie wszyscy zastanawiacie się co się działo z Królową po jej odejściu? Jak na siebie zarabiała i tak dalej? A no zarabiał tak że podłączyli jej WYMIONA do kurwa jebanego urządzenia które pobierało jej mleko. Chyba jej się podobało bo nie oponowała. Musiałam iść dalej bo wszyscy się na mnie gapili, najwidoczniej to było tutaj normalne. Później weszłam już do mniejszej hali. W momencie przekroczenia drzwi wiedziałam że moje zdrowie psychiczne zostanie zachwiane na bardzooo długo. Jakiś duch grał smętne melodie, podczas gdy reszta pracowników (było ich dużo) zbierała te poznokcie i mieliła w ustach po czym spluwała nimi do drugiego pojemnika. Pojemnik ten jechał do następnego pomieszczenia, gdzie mieszali błoto, paznokcie i mleko tej kozy razem i dodawali cukier. Dużo cukru. No i trochę kakaowca, ale tylko tyle żeby zachować pozory. Ale jak oni to robili... pojebanie. Innego słowa nie mogę znaleźć. Wzięli jakiegoś przypadkowego strażnika, zdjęli mu buty i kazali mieszać stopami. Ponoć było to dla smaku. Wtedy padłam na kolana i zaczęłam wymiotować... tyle czekolady w życiu zjedzonej, tyle paznokci pochłoniętych... to za wiele jak na mnie. No i wtedy to mnie zdradziło, złapali mnie i zawlekli do jakiejś szopy w ogrodzie. Na początku było tam ciemno jak w dupie Frisk, ale później zapaliło się światło i okazał się on! Futrzak. - Witaj Chara, pewnie nie spodziewałaś się hiszpańskiej inkwizycji w tej opowiastce – tutaj dopiero zauważyłam hiszpańską inkwizycje – są tutaj po to aby Ciebie ukarać. Źle postąpiłaś wchodząc do fabryki czekolady. No ja kurwa nie wytrzymałam, bo ta inkwizycja, bo futrzak i jego dwumetrowy trójząb sterczący z kieszeni. - No kurwa mać! Wy pojebani jesteście! Czy wy wiecie chociaż jak naprawdę robi się czekoladę? Wtedy Asgore wstał i popatrzył się na mnie z powagą. - Zanim panią zabije Pani Charo muszę pani coś pokazać – wtedy otworzył jakąś klapę w podłodzę i mnie zrzucił. Znajdował się tam kompletny, ubogacony o dodatkowe elementy zestaw do BDSM. O KURWA - i teraz Pani Charo to na tobie przetestujemy – powiedział z uśmieszkiem. - KULWA TATE NIE! Ostatnie co pamiętam to uderzenie tym jebitnym batem. Teraz obudziłam się w białym pokoju, wiem że to cela śmierci. Do jedzenia dają mi tylko czekoladę. Jebane kurwy.
- Szturm na Podziemie:
Grupa Operacyjna Do Jebania Potworów właśnie powoli się zbliżała do dziury przez którą wpadają dzieci. Wszyscy wyglądali na typowych wojskowych, mięśnie przypominające worki arbuzów, łyse czachy i spojrzenia tęskniące za rozumem. Kiedy GODJP dotarło na miejsce dowódca rozstawił plansze i postawił na stole pionki przypominające niektóre potwory. - Dobra słuchajcie jebane kurwie bo dwa razy mówić nie będę. Naszym celem są te potwory. Pierwszy potwór to kozia mama która prawdopodobnie molestuje oralnie dzieci a następnie wysyła na rzeź. Następny będzie jebany szkielet porywacz. Wkurwiają go suchary i próbuje się dostać do królewskiej straży chociaż nie umie zajebać dziecka. Prawdopodobnie seryjny gwałciciel. - Panie kapitanie, a dlaczego on gwałci skoro nie ma czym? - spytał się jeden z żołnierzy. - Ponieważ kurwa jest zjebany – odpowiedział. Rozległ się pomruk aprobaty, najwidoczniej wojownikom to starczyło – dobra, lecimy dalej. Następna jest rybia lesbijka z ADHD. Uważajcie na nią, posiada magiczną zbroje która sprawia że w niej ma mniejszą obronę niż bez niej. Lubi grać na pianinie i podpalać domy. Jest kochankom jebanego dinozaura który jest naszym następnym celem. Chore fantazje tego dinozaura doprowadziły do stworzenia najseksowniejszego robota jakiego małe kurwie zobaczycie. A propo robota... na początku wyglądał niczym metalowe gówno, lecz teraz wygląda tak zajebiście że na podstawie jego nóg powstała religia. Na końcu jest ich zjebany król. Ten skurwiel zajebał dużo dzieci i lubi śliwki. Niech was nie zmyli jego łagodne spojrzenie, jebany wykupił wszystkie gadżety BDSM z pisemka dla fetyszystów. Kurwa wszystkie! A na koniec jeszcze ten zjebany szkielet. Jest kurwa tak leniwy że nawet nie ruszy dupska tylko będzie patrzeć jak mordujemy mu brata. Możliwe że kiedy zajebiemy wszystkich to wyjdzie i zacznie strzelać z laserów i z kości. Nie lekceważcie tego chuja! Jak go spotkacie to od razu z granatnika bo wbrew pozorom jest najsilniejszy z tych wszystkich zjebów.. Macie dorwać te potwory i zajebać na miejscu. Jeżeli któryś będzie błagał o litość to zajebcie go dwa razy! - wykrzyczał wkurwiony Kapitan! - Ale panie kapitanie, jak mamy zajebać te potwory 2 razy jak kiedy kogoś zajebiemy to on pozostanie zajebany? - spytał się jeden pechowiec Kapitan zaczął wydawać się jeszcze bardziej wkurwiony i krzyknął - Kurwa zajebać, kurwa odjebać i kurwa znów zajebać! Czy to takie trudne? Wszyscy zaprzeczyli chóralnym krzykiem. Następnie zrobili baze wypadową, po czym poopowiadali sobie jak ich zajebią, a następnie wszyscy poszli spać. Rano miał rozpocząć się szturm. Wszyscy żołnierze wstali, jedynie Kapitan GODJP leżał zalany w trupa. - To co robimy? - Chyba skaczemy, no nie? - Ale tak bez Pana Kapitana? - Mówił że jak nie skoczymy to nas zajebie. - W sumie racja. I tak skakali, jeden po drugim. Połowa oddziału już zdążyła skoczyć kiedy obudził się Kapitan. Spojrzał co oni robią i krzyknął: - CO TU SIĘ KURWA ODPIERDALA? Wszyscy spojrzeli po sobie i jeden najodważniejszy rzekł elokwentnie: - No skaczemy. - Ale kurwa tak bez spadochronów?! - ryknął wściekle Kapitan. - No bo tak wstyd było Pana budzić – powiedział jeden - A tam na dole nic nie ma? - spytał się drugi - Ja myślałem że tak ma być – odpowiedział trzeci Poświecili do środka. Zobaczyli truchła swoich towarzyszy. Kapitan wydzierał się na wszystkich i kazał im wrócić do ośrodka wojskowego. Uderzą znów za 4 lata, kiedy oddział znów będzie pełny. Do tego czasu Kapitan codziennie będzie tłumaczył swoim podwładnym do czego kurwa służy spadochron.
Wieloczęściowe opowiastki
- Janusz w Podziemiach. Część 1:
No to słuchajta dzieciaki bo dwa razy gadać nie będę. To jest opowiastka o tym jak wpadłem do dziury takiej i rozmawiałem z gadami przeróżnymi. No to szedłem sobie po takiej górce żeby zrobić grilla. Ja niosłem reklamówke z Biedronki a Grażyna (moja żona) i Halynka (moja curka) szły za mną. Mój syn, Brajanusz został w hotelu bo chciał pisać jakie pasty czy coś. Mówiłem że makaron się kurwa je a nie piszę, ale on tylko kazał mi wyjść. No to roztawiamy grilla, a tu patrzę dziura jest. To mówię do Halynki: Halynka! Pa no, zrób mi zdjęcie że niby wpadam do tej dziury. Niech somsiady widzą że żyjemy jak paniszcza. Na to Halynka ten jełop jeden powiedziała: Mówi się Pani sika. Przejybał jej żem tak że 2 tygodznie będzie miała śliwę pod okiem. Ale kiedy weszłem do tej dziury to nagle coś się zjebało i spadłem. Kiedy się obudziłem to jakiś kwiatek, jakaś rabatka czy coś zaczęła do mnie gadać. Ale po ingliszu bo my za granicą byli, więc wziąłem rozmówki które napisał mi mój synek i powiedziałem: łAT AR JU LUKING AT JU LITL FAGOT? - co oznaczało „Dzień dobry, chyba się zgubiłem”. Na to kwiatek się chyba wkurwił bo coś mamrotał i pestkami zaczął we mnie strzelać! Ja obroniłem się moją reklamówką, ale nagle tych pestek było wszędzie dookoła! To ja próbuje błagać tą rabatkę i mówię: FAK OF, AJ ŁIL TEJK JUR WIRDZINITI – co znaczyło „Proszę iść sobie”. Ten szatan czy coś nie zareagował i dalej we mnie jeb, jeb tą pestką. Ale nagle wzięła i walnęła go jakimś koktajlem mołotowa koza. Rabatka spierdoliła a ten Schabowy zaczął do mnie mówić. Już wiedziałem czemu te araby kozy gwałco. No ja podziękowałem bo akurat to umiałem i kazała mi iść za sobą. No to szliśmy. Ona przeprowadzała mnie przez jakieś kolce, kazała gadać z kukłą i mnie zostawiła, szmata jedna. Były jakie zagadki, ale te kolce co blokowały drogę to mogłem na spokojnie przejść. Wcześniej dała mi jakiś telefon, jakąś starą nokie czy coś, ja miałem samsumga dotykowego co mi synek dał na urodziny winc wywaliłem to ustrojstwo kiedy Schabowy nie patrzyła. Parę razy do mnie dzwoniła i się pytała chyba jakie chcem ciacho. To ja jej mówię że jebie ciacho i chce bekon, kiełbachę i piwo, ale ona chyba zrozumiała że chce jakieś cynamo-cośtam. Po drodzę jakieś łobuzy, seby jakie mnie zaczepiały, ale ja je chyc reklamówką i one padały jak muchy! W końcu dotarłęm chyba do rezydencji Schabowego bo natrafiłem na taką rezydencje dużą! One rzeczywiście wyszła, oprowadziła mnie po swoim domu, a ja robiłem zdjęcia wszystkiego. Gdybym wiedział że kozy tak mieszkają to sam zostałbym arabem. Po wszystkim chciała żebym się kimną to strzeliłem komara. Kiedy się obudziłem to patrzę, a tam ciacho! Wpierdalam całe, a talerz chowam do reklamówki. No fajnie było, najdał się żem, wyspał, ale grill się sam nie rozpali. Podchodzę do Schabowego i mówię po polskiemu że ja chcę do domu. Ona chyba zrozumiała bo zaczęła gdzieś spierdalać. Goniłem ją i dotarliśmy do takich jebitnych drzwi! Mówię jej korzystając z rozmówek: AJ łANT GO EŁEJ, PLIS DONT FAK MAJSELF – co znaczyło „chcę iśc do domu, proszę mnie wypuścić”. Schabowy zaczął we mnie koktajlami rzucać, to ja ją myyyk reklamówką i padła. Zostawiłem ją później bo ani to zjeść, ani wydymać, a dobre ciacho robiła. Dałem jej tylko 5 złoty za fatygę i otworzyłem se drzwi. Na zewnątrz była zima straszna! Musiałem ubrać dodatkową parę białych skarpetek do moich sandałów. KONIEC CZĘŚCI 1
- Janusz w Podziemiach. Część 2:
No to poszedłem w ten las co wyrósł przede mną. Kurwa, było tak zimno że zachciało mi się wódeczki którą schowałem w swojej reklamówce. Ale nie wypiłem, ona była żeby wypić z tubylcami! No to ja szedłem, szedłem, patrzę a tu jakiś most jest. Mosty lubię bo raz somsiad szedł i se głupi ryj rozwalił na takim. Chciałem przejść, a tu jaki łobuz za mno się zaczaił i gada żeby my rękę podać! Ja ostatnio czytałem w Gazecie Wyborczej że wszystkie chłopy to prawo łapo se walą konia, a on mi podaje lewą to wziąłem. Kurwa tak się przestraszyłem że prawie zapomniałem o smacznej wódeczce która na mnie czeka. Ja pierdole, jebany szkielet. Tak mu się przyglądam a ten mi kapcie podpierdolił! To ja myślałem że somsiad mi ukradł a to ten drań. Coś mówi po ingliszu, ale ja nie rozumie. Wyciągam rozmówki i mówię: -JU ŁANT DRINK? AJ HAW DRINK. On pokiwał głową to usiedliśmy w takiej budce. Później przyszedł chyba jego brat, bo też taki chudy że hohoho. To ja wyciągam flaszkę, a on jakiś keczap XDDD. Ten niższy szkielet coś mówi „łater”? To ja mówię „jes, jes, łater”. Najpierw był jeden kielich za kuternogę. Później był drugi bo na drugą nóżkę. Później trzeci, bo Trójca Święta. Później 4, bo pokój ma 4 ściany. A następnie 5 bo mutasy z czarnobyla majo 5 nóżek. A później 6 kielon, żeby tym pięciu nie było smutno. A dalej był 7 szot, bo siedem dni w tygodniu. Dalej był 8, bo w 2008 somsiadowi spalił się dom. Później był 9, bo 9 to w odwróceniu 6, a co to za odliczanie jak przed 7 nie ma 6? No i na koniec był 10 kielich, bo dziesięć przykazań. No i wódeczka się skończyła. Ale słabiaki te miejscowi, ten niski się jeszcze jako taki trzymał, ale wysoki to padł przy siódemce. Ja jeszcze popijam tym keczupem bo dla mnie 10 to trochę mało, a ten niski mówi: -To Ty jesteś Frisk, no (czkawka) nie? Haha! Czyli to prawda że po wódeczce nawet po chińsku się mówi. - Ja Janusz. Ten wysoki to chyba przesadził. Jak na zawołanie wyżej wymieniony wstał i powiedział: - KURRRWAAA, SANS, JESTEM CZŁONKIEM STRAŻY KRÓLEWSKIEJ, ARRRESZTUJE WSZYSTKICH KURRRWAAAA. Sans popatrzył na niego z troską i rzekł: - A no pamiętam, nawet kapitanem jesteś! Ej, Janusz, masz może jeszcze tego... wody? I tak się wszystko zaczęło. Najpierw poszliśmy do sklepu po wódkę, następnie udaliśmu się pod taki pomnik i Sans powiedział że to ważna osoba więc złożyłem mu hołd. Następnie znaleźliśmy więcej alko i zaczęliśmy pomagać Pani Sklepikarce ustawiać towary bo jakieś łobuzy go rozwaliły, a później Policja, czy Milicja, czy Straż Obywatelska nas zabrali żebyśmy im pomogli w śledztwie. Obudziłem się na takim kacu gigancie że kurwa prawie umarłem. Z moimi nowymi przyjaciółmi było lepiej bo chyba już wcześniej byli martwi. Patrzę, a tu kurwa w celi jestem! Podchodzę do krat i wołam Milicjanta i się go pytam co się stało. Sans przetłumaczył nasz dialog i strażnik mówił mniej więcej tak: -Czy ty kurwa pamiętasz co robiłeś? Najpierw poszedłeś i rozwaliłeś połowę sklepu i wybiegłeś z skrzynkami alkoholu krzycząc „Podziemie dla Polaków”!, następnie sprofanował pan wizerunek naszego króla Asogra wykrzykując cytuje: „Ty kurwo jebana! Ty komunisto zasrany!” i oddał pan mocz pod pomnik. Później obrabował pan ponownie ten sam sklep demolując drugą połowę i proponował pan seks sprzedawczyni. Po tym wszystkim zaczął pan śpiewać „Arka Gdynia kurwa świnia” i padł pan na ziemie. Zabraliśmy pana na komisariat i obecnie oczekuje pan na wyrok sądu. Na koniec mówił już zupełnie spokojnie. Ja pierdole, w co ja się wpakowałem! Modliłem się żeby Grażynka nie przyszła. Później nadeszła jakaś ryba i zaczęła wydzierać się na tego wysokiego. Papyrus mówił „KURHHWA ARESZTUJE CIEBIE W IMIENIU PRAWA NYAHAHAHAHAHA” ale kiedy Sushi mu przyjebało to się stary pozbierał się i zaczął płakać. Skończyło się na tym że ryba nas uwolniła ale powiedziała że jak jeszcze raz mnie zobaczy to spenetruje mnie włócznią. Chłopaki odprowadzili mnie pod wejście do Wodospadów. Sans jeszcze podszedł i powiedział: - Słuchaj Janusz, staraj się nikogo nie zabijać, okej? - Okej! Wypiliśmy jeszcze kolejkę. Później drugą, bo na dwie rączki. Później trzecią, za każdą klasę w gimnazjum. Później czwartą bo.... KONIEC CZĘŚCI 2
- Janusz w Podziemiu. Część 3:
Ależ tu było mokro! Dobrze że w swojej reklamówce gumofilce miałem. Znalazłem pod Biedronką przy jakimś menelu. Jak nie pilnował to nie jego! No to idem i idem i patrzem i widzem rzekę! To bierę wędkę z reklamówki, przynętę i łowie! Będzie na zagryche jak spotkam tych chudych kolesi. Łowiłem sobie w najlepsze, nawet parę ryb złapałem. No i nagle chyc, jakaś gruba sztuka się złapała. Ja byłem doświadczonym łowcą, nie dałem sobą pomiatać! Szarpałem się z tą rybą chyba godzine, ale wreszcie wygrałem. Wódeczka dodała mi sił. Wyciągnąłem wreszcie tego bydlaka. To była ta ryba w zbroi co mnie kurdebele straszyła! Coś tam krzyczała o bath czy jakoś tak. Napoiłem wódeczką i od razu się rozpromieniła. Te suszi prawie mnie przepiło! Flądra jedna. Kiedy zezgonowała to wziąłem ją. Wybełkotała gdzie mieszka. W sumie dom przypominał ten mojego somsiada, tylko że ładniejszy. Położyłem ją na dywanie bo nie wiedziałem gdzie to ma łóżko. Pomyślałem że jakoś to coś trzeba ocucić, a nic nie stawia na nogi lepiej niż kielich. Wyciągnąłem z reklamówki litra i wlałem całą zawartość do paszczy tego niebieskiego predatora. Po chwili stała i zaczęła się jazda: - Daj mi więcej tego! Co to jest? Kto to wymyślił?! No co to jest to ja dobrze wiem odkąd skończyłem przedszkole, ale kto to zrobił to ni wim. Tatko mówił że wszystko przez komunistów to powiedziałem jej że komuniści, to ta flądra kazała mi iść do sklepu po więcej. Nawet mi szczupak niebieski mamony nie dał. Ale kiedy wróciłem to się działo! Przyszli ci dwaj chudzi i chlaliśmy tyle że nie pamiętam co się później działo, jedyne co kojarzę to urywki z jakiś komunistycznych książek. Kiedy się obudziłem to tak mnie łeb napierdalał że ja pierdole! Prawie tak samo kiedy stara mi truje dupe. Ale tutaj patrzę, a wszędzie jest czerwono. To wychodzę, a tam ta ryba w uszatce i z biczem bije te swoje psy po plecach aby szybciej pracowały. Jebane przenosiły kamienie bo sushi nie pasowało to że leżą akurat koło jej domu xD I naglę słysze hymn ZSRR a oni wszyscy stoją na baczność i śpiewają po rosyjsku! Po wszystkim podchodzę do Towarzyszki Undyne (miała taką plakietkę) i się pytam o chuj jej chodzi, to ona na to: - Слава водки и рабочий класс крестьянин, товарищ Януш O kurwa! Od nadmiaru stężenia alkoholu w organizmie stała się komunistą! Ja pierdole! Uciekłem jak najszybciej się dało. Po drodze patrzę, a ci dwaj chudzi grabią dom jakiegoś ducha. Duch mówił że on nie chce dawać przymusowe dotacje na wojsko, a oni mu jeb z kolby pepeszki w ryj (kurwa, ogłuszyli ducha pepeszką) i na pakę dali razem z jego gratami. Uciekłem z tych Wodospadów jakby mnie komuniści gonili, bo chyba to zrobili bo nie zapłaciłem podatku od oddychania. Uciekłem do jakiegoś ciepłego miejsca gdzie była lawa i jakieś fikuśne urządząka. KONIEC CZĘŚCI 3
- Z.U.O część 1:
Zbyszko szedł w stronę kwatery głównej organizacji Z.U.O. Na razie nie wiele o niej wiedział, oprócz tego że robi przykre rzeczy przykrym ludziom bądź potworom. Nie byli znani, dbali o swój brak popularności. Przecież gdyby Królewska Straż się o nich dowiedziała to musieliby przerwać działalność, a tak spokojnie dbali o swoje interesy. Zbyszko był skromnym potworem. Wyglądem przypominał trochę grubszego pieska, który chodzi na 2 łapach. Był cały biały o nosił zwykły T-shirt i kalesony. Swój niewielki majątek uzbierał poprzez zbieranie zużytych gum do żucia i robieniu z nich rzeźb. Lecz teraz już tego nie robił, inny rzeźbiarz wziął i sprofanował jego sanktuarium za pomocą zużytych damskich prezerwatyw. Potwór doszedł już do głównej hali Kwatery Gównej Z.U.O. To robiło wrażenie. Wszędzie tłoczyły się potwory, a nawet paru ludzi. Sufit wisiał wysoko wspierając się na kolumnach zrobionych z czarnego marmuru. Ogólnie wszystko było jakoś dziwnie czarne. Zbyszko szedł po czerwonym dywanie, który już nie był taki czarny, a następnie skręcił w z pozoru losową alejkę. Nie szedł sam, był tutaj nowy i znał tego miejsca tego miejsca, także ktoś musiał go prowadzić. Towarzyszył mu potwór który przypomina skrzyżowanie psa z okaleczonym rowerem. Owy członek organizacji przedstawił się jako „Kurfix”. - Ziomek, twoja ksywka jest chujowa – powiedział Zbyszko - Sam jesteś chujowy, ona jest bardzo głęboka i Ty tego nie zrozumiesz... - odpowiedział z irytacją Kurfix - Noż kurwa, przecież sam siebie nazwałeś kurwiksem, to prawie jak kurwa... i kto tutaj jest chujowy? - To ksywka oznacza ze fixuje kurwy! I zaraz zfixuje Ciebie – rzekł już wkurwiony Kurfix W końcu dotarli do dziwnie wyglądającej sali. Było widać wszędzie godła organizacji, a przed nimi stały wielkie biurka na wielkich podestach. W tym biurkach zasiadała Rada. Byli oni najstarszymi i najmądrzejszymi członkami organizacji. To oni doradzali Założycielowi, oraz kierowali pewnymi sprawami. Teraz patrzyli na Zbyszka surowo, tak jak ojciec patrzy na swojego syna podczas nieudanej próby nauczenia go fizjologi mężczyzny. - Witaj, Spuście Żarówki. Oczekiwaliśmy twojego przybycia – powiedzieli Radni. Wszyscy naraz – Czeka na Ciebie Próba, którą przechodzą nieliczni. Czy jesteś gotowy aby wstąpić w szeregi Z.U.O, dotknąć Świętego Błogosławionego Kołka Budowlanego, oraz usłyszeć przepowiednie jaką wywróży Tobie Kosmiczny Atomowy Nadszpadel Chaosu? - Co kurwa? - odpowiedział Zbyszko – Jaki spust żarówki? Jaki szpadel, o chuj wam chodzi? Kurfix już chciał mu przyjebać, lecz nagle Radni podnieśli swe dostojne dłonie i przemówili znów: - Bądź cierpliwy, Spuście Żarówki. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Lecz najpierw pierwsza próba: musisz wziąć Błogosławioną Torebkę i przejść się z nią po Kwaterze Gównej. - Nie będę zakładał pedalskiej torebki! - Dobrze, zdałeś pierwszy test. Teraz drugi: Musisz wymyślić najzajebistszy sposób na wkurwienie sąsiada za płotu! Tutaj nasz Zbyszko trochę myślał, ale w końcu odpowiedział poważnie: - Bo ja kurwa wiem, może kosiarkę mu podjebać i nasrać na wycieraczkę. Radni pomyśleli trochę, pogadali ale w końcu zaakceptowali odpowiedź. - Teraz ostatni test. Jeżeli go przejdziesz przestaniesz być Spustem Żarówki i staniesz się Marakutasem. Otóż masz za zadanie pokonać Kurwfixa. Potwór stanął w bojowej pozycji, co wyglądało mniej więcej jak traktor z sierścią próbujący stanąć poziomo wydając przy tym ciekawe dźwięki. Zbyszko jako że był humanoidem i ogólnie bardziej przypominał człowieka mógł po prostu kopnąć Kurwfixa, dzięki czemu on się wywrócił. - Jebańcu osrany! Wyrucham cię w dupsko jeżeli mnie nie podniesiesz – rzekł rowero-pies - Czuj się zfixowany kurwo jebana – odrzekł mu Zbyszko i podszedł do Starszych. - Udało ci się! Teraz zostałeś Marakutasem, twoim obowiązkiem będzie robienie dobrze psu Założyciela – wśród starszych wzniósł się szmer, w końcu jednak ktoś krzyknął- KTO KURWA NAPISAŁ TO NA KARTCE? PRZYZNAĆ SIĘ KURWY! Inny starszy odrzekł: - PEWNIE TWOJA STARA, TAK DAWNO NIE ZOSTAŁA ZASPOKOJONA ŻE ŚNI NAWET O JEBANIU PSA. Na to trzeci starszy powiedział: - A możemy po prostu dać mu Święty Kołek i Atomowy Nadszpadel Chaosu aby mógł iść być plebsem gdzie indzie? . . . Zbyszko wkurwił się, przecież ta wróżba nie ma sensu! Ta organizacja nie ma sensu! - Co to kurwa za przepowiednia! No kurwa... jak to było? - W niedalekiej przyszłości twoja noga zostanie zgwałcona przez kreta- odrzekł magicznym głosem z efektownym echem Atomowy Nadszpadel Chaosu. - A spierdalaj – odpowiedział Zbyszko i skierował się do wyjścia. Już chciał odejść z tego bajzlu, jednak nie mógł się wycofać. Gdyby odszedł prawdopodobnie zostałby elokwentnie mówiąc: ZAJEBNY. Tak więc musi tu chodzić do pracy. Do końca swojej marnej egzystencji.
Opowiastki nocy
- Happytale 1 :
Twój upadek nie był bolesny, jak zawsze złote kwiaty zamortyzowały upadek. Jako kolejna dusza znów wstałaś, oraz tak jak zawsze skierowałaś się w przejście prowadzące do już dobrze znanej ci komnaty z kwiatkiem. Przechodząc przez ciemny korytarz czułaś niepokojący chłód. Wszelkie ciepło już dawno opuściło te ruiny, co wydawało ci się dziwne. Przecież żyła tutaj chociaż jedna istota która jest zdolna ocieplić każde serce. Wreszcie dotarłaś i stanęłaś twarzą w twarz z złowrogim kwiatkiem. Myślałaś, że zapewne znów spróbuje Ciebie zabić. Wiesz że Toriel uratuje ci skórę. Przecież zawsze tak było. Ale kwiatek nie sprawiał wrażenia przyjaznego. Zamiast tego pusto patrzył się w twoje oczy. Nic, żadne słowa, żadna interakcja nie były w stanie przerwać jego wpatrywania się w twoją dusze dusze. Z lekkim lękiem ominęłaś Flowey'go. Toriel także się nie pojawiła, może w tej linii coś jej wypadło? Kiedy szłaś dalej widziałaś te żabki, które zawsze w śmieszny sposób próbują Ciebie skrzywdzić. Jednak teraz chowały się przed tobą. Sprawiały wrażenie, że nawet podmuch wiatru mógłby przestraszyć ich na śmierć. Już widzisz, że ta linia jest inna. Nawet Napstablook, którego spotkałaś po drodze wydawał się smutniejszy. Próbowałaś się go spytać ,czemu wszyscy są tacy dziwni, jednak kiedy duch usłyszał twoje słowa... uśmiechnął się. Widziałaś jak jego podkrążone dziwną czernią oczy spoglądają to na Ciebie, to na przestrzeń za twoimi plecami. Odwracasz się. Widzisz już dobrze znanego ci kwiatka. Jego spojrzenie nadal nie wyraża nic, oprócz wielkiej pustki. To staje się coraz dziwniejsze. Uciekasz. Wszystkie pułapki znasz na pamięć, więc nie masz z nimi problemu. Problem zaczyna się wtedy kiedy docierasz do domu koziej mamy. Widzisz jak zapuszczony budynek tonie we własnym mroku. Jedynie malutki płomyczek, który zauważyłaś w jednym z okien daje ci nadzieje, że może to jakoś się ułoży. Wchodzisz do domu. Wołasz Toriel po imieniu, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Odpowiada ci cichy jęk, dobiegający z pokoju z świeczką. Coś jej się stało? Biegniesz do pokoju i... widzisz ją. Ma na sobie strzępki swoich ubrań. Jej niegdyś białe futro było teraz pokryte kałem i brudem. Ona sama klęczała nad 6 głowami. Głowy były w różnym stanie rozkładu, ale każdą łączyła wspólna cecha. Wszystkie miały wydłubane oczy. Każda z głów była położona na niegdyś białym, lecz teraz szkarłatnym kocyku. - Śpijcie... śpijcie...śpijcie...śpijcie... śpijcie...śpijcie... śpijcie – mówiła Toriel. Mogłaś się domyślić, że mówiła do głów. Nagle deska zaskrzypiała pod twoimi stopami. Nie czekając na reakcje, uciekłaś do pokoju, w którym niegdyś było dane ci spać. Było tu ciemno, jednak pamiętałaś gdzie była szafa i wbiegłaś do niej, aby się ukryć. Czas dłużył ci się niemiłosiernie, a potworzyca dalej nie nadchodziła. Kiedy już miałaś wychodzić Ona weszła do pokoju. W dłoni trzymała zasuszoną głowę, prawdopodobnie jedną z tych z kocyka. W miejscach, gdzie to powinno mieć oczy, jaśniało światło świeczki. Sama Toriel chodziła dziwnie kulejąc. Ta osobliwa latarnia oświetliła ci pomieszczenie. Dopiero teraz zauważyłaś liczne ślady drapania na ścianach oraz wiadra pełne ciemnej cieczy. Całe pomieszczenie było pozaklejane czarno-białymi, lecz już przeżółkłymi ze starości zdjęciami dzieci, które o dziwo przypominały te głowy. Kozia Mama podeszła do biurka i wyjęła z szuflady zardzewiały nóż, po czym odeszła. Zgroza nie pozwalała ci się ruszyć. Trwałaś tak przez nieokreśloną ilość czasu, myśląc o tym co poszło nie tak. Z rozmyślań wyrwało Ciebie powolne kapanie na które, dopiero teraz zwróciłaś uwagę. Twoje oczy przyzwyczaiły się już do wszechobecnego mroku, na tyle, abyś mogła dostrzec szczegóły otoczenia. Spojrzałaś na górę i od razu tego pożałowałaś. Zobaczyłaś bezkształtną masę mięsa i organów. Cały sufit był tym pokryty... nie, to sufit był mięsem. Już wiesz, czemu ściany są pozaklejane. Gdzie nie gdzie mogłaś zauważyć czarne ślepia wbijające w Ciebie wzrok. W niektórych miejscach z tego mięsa wyciekał sok, który wpadał prosto do wiader. Może to wyobraźnia, ale wydawało ci się że w jednym wiadrze widzisz rękę, która porusza palcami w losowych kierunkach. Uciekłaś z krzykiem do drzwi prowadzących do reszty Podziemia. Po drodze nie widziałaś żywej duszy... o ile ONA ma dusze. Już prawie byłaś u drzwi, już prawie wydostałaś się z tego Domu z Mięsa. Lecz na swej drodze spotkałaś ją. Uderzała głową w drzwi wybijając rytm grozy, a ściany pulsowały w akompaniamencie pierwotnego strachu. Nie mogłaś nic powiedzieć, czekałaś aż to obrzydlistwo wykona pierwszy krok. Toriel odwróciła się nagle, jakby dopiero Ciebie zauważyła. Dalej trzymała swoją „latarnie” oraz nóż. Chwilę patrzyła prosto w twoje oczy, a następnie wyszeptała: - Czemu nie śpisz? I rzuciła się na Ciebie, ślepo atakując ostrzem. Na szczęście uniknęłaś, a sama potworzyca runęła na ziemie. Zaraz jednak się podniosła i na jej twarzy pojawił się łagodny uśmiech. - Wszystkie dzieci już śpią. Ty też musisz. Zamknij swoje oczka i śpij, moje dziecko. Po tych słowach cięła płasko. Zdecydowanie celowała w oczy. Jakimś cudem odskoczyłaś, JEJ nóż wbił się w ścianę. Rozległ się okropny ryk. Ze ścian wystrzeliły macki i pochwyciły Toriel. Mięso okleiło jej kończyny tak że nie mogła się ruszać. Dom z Mięsa powoli pochłaniał swoją lokatorkę. Kiedy kozia matka była już prawie całkowicie pochłonięta, powiedziała do Ciebie: - Widzisz? Mamusia też już idzie spać. A następnie zniknęła za ścianą z mięsa. Słyszałaś nieludzkie jęki oraz uderzenia dobiegające z góry. Coś się zbliżało. Rzuciłaś się do drzwi, o dziwo były otwarte. Wyskoczyłaś z domku i je zamknęłaś. W pobliżu było mnóstwo kamieni, więc zablokowałaś nimi drzwi. Zdążyłaś w samą porę, bo wkrótce zobaczyłaś sok sączący się z framugi drzwi. Coś zaczęło dobijać się do nich dobijać. Trwało to dosłownie chwile, bowiem później to coś zaprzestało swej czynności. Rozległo się zamiast tego ciche pukanie które tym razem trwało wieczność. To coś mówiło głosem Toriel. Obiecywało że zostaniecie na zawsze. Obiecywało że będzie wam dobrze a ona się wami zaopiekuje. Zaczęłaś biec. Śnieg nie stanowił dla Ciebie problemu, z nieukrywaną grozą biegłaś przed siebie, jak najdalej od tego wszystkiego. Chciałaś już zobaczyć Sansa i Papyrusa. Chciałaś się wypłakać w ich ramionach. Lecz jedyne co na Ciebie czeka, to uśmiech. Uśmiech strachu.
Komiksy o forum!!!!
- Postacie:
- Gallu/Aszarełke:
Nasz ukochany admin, to on sprawuje władze nad tym padołem.
- Assgore:
Król wszystkich potworów. Uwielbia śliwki i BDSM
- Pejszyns:
Dusza cierpliwości. Przy niej nikt nie potrafi być cierpliwy
- Qłudełke:
Rycerz który kiedyś był farmerem i teraz chodzi wszędzie ze swoją kosą
- Sens:
Lubi pić keczup, przez to jest wiecznie ujebany. Jest bratem Pejpejrusa, oraz jego przybraną madką
- Pejpejrus:
Brat Sensa. Lubi gwałcić złapanych ludzi, a z ich ciał robi mięso na spaghetti. Uwielbia jak jego i brata nazywają Bonersami
- Gallu!!!!!!!!!!:
"]
- Odfruć się:
- Uapać czuowieka!:
Ostatnio zmieniony przez Vorbis dnia Nie Paź 01, 2017 9:22 pm, w całości zmieniany 15 razy | |
|