Beyond Undertale PBF
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Miasteczko Snowdin

Go down 
+2
Patience
Duch Tobiego
6 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 18
Skąd : Powierzchnia

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyPią Sie 25, 2017 2:56 am

Już miało być spokojnie, miło, radośnie... niczym spotkanie dwóch znajomków, którzy rozmawiają o dupie marynie i się uśmiechają do siebie jakby byli zmuszani przez niewidzialną siłę do jakiejś wesołości wszechobecnej. Nie, żeby Frisk to przeszkadzało, lubiła spędzać czas z innymi i przyjaciół miała sporo, jednak.. No właśnie "jednak". Ile razy można gadać z tymi samymi osobami? Po którym z kolei powtórzeniu słów ma się dość? Jak żyć i nawiązywać nowe znajomości gdy w każdej chwili mogą one po prostu iść w cholerę wraz z nowym resetem.
Gdyby Johnny tylko wiedział. Gdyby znał jak problematyczne jest to dla wszystkich, ile trzeba poświęcać w związku z tym, że w tym CHOLERNYM świecie istnieje CHOLERNY reset. Co bez niego? Byłoby smutno, byłoby źle, wszystkie dzieci leżałyby martwe, zamknięte w słoikach, Chara nadal stanowiłaby byt na pograniczu ducha i demona szlajający się samotnie po Podziemiu, Asgore, Toriel, wszyscy zatracaliby się w swojej beznadziejności.. Może i nawet by ją zabito, zdobyto tą cholerną siódmą duszę, otwarto barierę i rozpoczęto kolejną wojnę ludzi i potworów. Ha ha, IDEALNY świat. Nadal ciężko uznać czy wcale nie lepszy od CHOLERNEGO RESETOWANIA, przeżywania w kółko i kółko tych samych linii czasowych. Z dodatkową niespodzianką! Nigdy nie wiadomo czy randomowo nie wyskoczy nagle tryb tracenia świadomości, zmuszania się do mordowania i tak, po raz kolejny w kółko i kółko dostawania srogiego wpierdolu od Sansa. TYLKO PO TO aby ZNOWU zresetować i uśmiechać się do niego na każdy IDIOTYCZNY pun jaki słyszy już miliony raz z rzędu. Jaki ona słyszy, on mówi, a Chara w tle martwa komentuje. Tylko po to aby po milionach-tysiąców cholera już wie ilu razach WRESZCIE trafić do takiej linii jak ta gdzie nagle WSZYSTKO jest inne. I nadal jest mówiąc prosto "do dupy".
Nie trzeba się więc dziwić, że zareagowała jak zareagowała. Wzdrygnęła się, gdy złapał ją za ramionami. Wlepiła wzrok w chłopaka i rozdziawiła usta, jakby chciała od razu spytać o co właściwie chodzi.. Choć nawet tego nie zdążyła zrobić, bo jej uszu doszło pytanie chłopaka. Złote oczy jakby się rozszerzyły, a sama Frisk wyglądała przez dobre kilka sekund tak, jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie zdrętwienia.
Milczała. Po prostu stała bez słowa, nawet pomimo otwartych ust. Wiedziała, że to może się wydarzyć, widziała gdzieś przez mgłę jego rozmowę z Charą... nie spodziewała się jednak TAKIEGO pytania.
...Chara, Chara, coś ty uczyniła.
Dopiero się poruszyła, cicho westchnęła i przymrużyła oczy. Wyglądała jak mała dziewczynka, która zaraz ma występować przed rodzicami na przedstawieniu szkolnym.
Dlaczego ją to trafiło? Ah tak, była właścicielką resetu. Ha, ha, przypomniała jej się "Policja Czasu" z poprzedniej linii... Czemu Rana wcisnęła jej tą wizję? W sumie niech stworzą sobie nową "Policję Czasu" i dadzą jej spokój. A tak, moment, Rana NIE ŻYJE, a Sans jest... cholera wie, gdzie jest, po raz stomilionowotysięczny chyba obydwoje mają już chęć odpocząć od towarzystwa. No i sama Frisk trzymała go na dystans, cholera, jeszcze wyczułby od niej Charę, czy coś i musiałaby się tłumaczyć.
Więc jak to było? Ah tak, bycie właścicielką czasu i przestrzeni. Niezła moc, co? W każdej chwili swego życia być odpowiedzialną za istnienie tylu bytów, za każdą drogę jaką obiorą, za wszystko co się wydarza i ma wydarzyć. I to w wieku 7 lat. No... 1000007, tak metaforycznie mówiąc.
Chciał zachować wspomnienia? Z linii czasowych? Przenieść świadomość? Dobre sobie. Zaraz prychnęła, jak dziecko, któremu nie dano cukierka.
-...Witaj w piekle.
Chciała aby ją puścił, być swobodną. Nie, nie uciekłaby, raczej wolała stać samodzielnie, bez trzymania. Ot, wolna duszyczka.
Rozejrzała się po okolicy. A to ciekawe, byli.. całkowicie sami w tak zwykle gwarnym miejscu jak Snowdin. Mają szczęście, takich tematów nie powinno się poruszać przy kimkolwiek.
-Chara naprawdę nie potrafi trzymać języka za zębami. Tak, tak, wiem o waszej rozmowie, jesteśmy prawie stale połączone i... Nie, nie uda ci się jej poderwać, to moja siostrzyczka.
Zażartowała sobie. Odrobina humoru w tak beznadziejnej sytuacji jakim jest gadanie o tym całym problemie z liniami czasowymi powinna się przydać. Poza tym naprawdę nie znała go na tyle dobrze aby pozwolić na jakiekolwiek podchody do Chary. No i w każdej chwili mogli wszyscy zniknąć, najlepszym wyjściem było trzymanie siostry na dystans do chłopaków!
No ale wiecznie tematu nie może zmieniać, prawda? Wróciła do swojego delikatnego dziecięcego uśmiechu, jakby gadali o podwieczorku oraz ciasteczka z masłem i cukrem, a nie o zagładzie całej linii czasowej, przestrzeni i pamięci wszystkich żyjących istot. Dla niej to jednak był los codzienny, jak śmierć dla grabarzy. Taka praca, pilnowanie linii czasowej.
-Chcesz poznać brzydką prawdę czy wolisz słodkie kłamstwo? -Przechyliła głowę lekko na bok -Jeśli NAPRAWDĘ chcesz wiedzieć prawdę to uwierz mi, trafisz do piekła. Mhm.. W sumie nie wiem czym jest piekło... Panie w sierocińcu mówiły, że to PODZIEMNE KRÓLESTWO w którym przeżywa się wieczną katuszę. Brzmi znajomo? -Spojrzała w sufit. Nie dało się ukryć, pomimo całej magii tworzącej pogodę czy słońce.. To nadal podziemie. -...taaak, to zdecydowanie piekło.
Wróciła do niego wzrokiem, znów się uśmiechnęła. Naprawdę, ta pucołowata buźka i wygląd kompletnie nie pasował do tego, co mówiła. Jakby ktoś w jej usta wstawił słowa napisane przez Gastera czy Asgora.
-Mam więcej lat niż wy wszyscy razem wzięci, więc przeżyłam wystarczająco dużo aby poznać to miejsce dokładnie... I mówić w taki sposób więc... Mam dalej być poważna czy wrócić do uśmieszków, przytulić cię i udawać, że ta rozmowa nie miała miejsca? Hi hi, obcych się zawsze trochę obawiam.. Ale myślę, że mogą być mili jak się ich bliżej pozna!
Jak dwa światy. Jeden mówi ci, że żyją w piekle i wiecznym potępieniu, drugi śmieje się i stara się przekroczyć poziom bycia uroczą dziewczynką.
Powrót do góry Go down
Johnny
Mieszkaniec
Johnny


HP : 77
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 45
LOVE : 1
Liczba postów : 133
Join date : 07/06/2017

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyPią Sie 25, 2017 8:24 pm

Słysząc ciche prychnięcie podniósł z powrotem swoje pytające spojrzenie na Frisk. Stał tak w bezruchu oczekując na jakiekolwiek wyjaśnienia. Na słowa "Witaj w piekle", poczuł jak jego ciało ogarnia zimno i przechodzą przez nie dreszcze, a ów wcześniej wypowiedziana przez dziewczynkę kwestia odbija się echem w jego głowie. Gwałtownie ją puścił i cofnął się od niej kilka kroków. Na jego twarzy malowała się niepewność, a nawet w pewnym sensie przerażenie. Co to miało do cholery znaczyć?! Liczył, że jeśli zacznie ten temat to poczuje większą ulgę, a zamiast niej było niestety tylko rosnące napięcie. Miał wrażenie jakby swoimi słowami zmienił stojącą przed nim niewinną osobę w coś złego. I to bardzo złego. Nigdy nie miał ręki do dzieci... ale, że aż tak? Nawet kiedyś przed wpadnięciem do Podziemia zapragnął mieć jakiekolwiek rodzeństwo, lecz nie zawsze dostaje się to, czego się chce. W tym przypadku było podobnie. Jego pytanie zostało wręcz zignorowane... albo przynajmniej Frisk nie chciała na nie udzielać żadnej odpowiedzi. Po prostu stał w miejscu jak słup i wpatrywał się w małą, słuchając jej wypowiedzi na temat Chary.
Gdy usłyszał stwierdzenie, że nie uda mu się poderwać czerwonookiej dziewczyny, miał ochotę zaraz coś jej odpyskować, lecz tym razem postanowił trzymać język za zębami. To nie on się za nią przecież uganiał. Nie zabrzmiało mu to ani trochę na żart. Miał zamiar wysłuchać wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. Nie ważne jak bolesna i przerażająca jest prawda. Już i tak nie będzie w gorszym stanie psychicznym... chyba. W przeciwnym razie zapewne szybko zostanie o tym brutalnie uświadomiony.
Kiedy ujrzał powracający uśmiech na twarzy Frisk, coś się w nim zagotowało. Jak może się tak beztrosko uśmiechać w zaistniałej sytuacji. Więc to jest jej prawdziwa natura? Teraz był pewien, że nie bierze go nawet na poważnie. Nigdy nie należał do tego typu osób którym łatwo puszczają nerwy, lecz nie potrafił tak po prostu zachować spokoju w zaistniałej sytuacji. Czuł jakby się bawiła jego emocjami. Przecież to tylko dziecko do cholery. Dziecko, które posiadało moc godną prawdziwego boga. Dziecko, które przeżyło więcej niż wszyscy mieszkańcy Podziemia razem wzięci. Dziecko, za które poręczy praktycznie każdy mieszkaniec tego zapomnianego przez świat miejsca. Jak miał być spokojny wobec bezsilności, którą aktualnie odczuwał. A jednak... Jedyne co mógł zrobić to grzecznie stać w miejscu z zaciśniętymi pięściami, przysłuchując się temu co mówi do niego siedmiolatka. Jak żałośnie można skończyć?
Wywód na temat piekła zupełnie zbił chłopaka z tropu. Ona nie jest przecież żadnym Gasterem ani Asgorem. Jakie siedmioletnie dziecko byłoby w stanie powiedzieć coś takiego? Niemniej miała rację. To przeklęte miejsce było piekłem. Więzieniem utworzonym przez ludzi i piekłem zgotowanym wszystkim istniejącym potworom na Ziemi. Miejscem zupełnie zapomnianym przez boga. Czymś, co nie powinno nigdy... PRZENIGDY istnieć.  
Bywały chwile w których miał nadzieję, że to tylko chory żart. Nie chciał więcej pustych uśmiechów czy gówno wartego tulenia. Dość pieprzonej zabawy w kotka i myszkę. Miał zamiar dowiedzieć się wszystkiego nawet jeśli byłoby to równoznaczne z popadnięciem w szaleństwo. Teraz albo nigdy.
- Skoro i tak według ciebie już jesteśmy w piekle... To czemu nie? - Odrzekł zrezygnowanym głosem, wciąż przeszywając Frisk swoim wzrokiem. - Nie istnieje już dla mnie żadna inna droga niż ta, która prowadzi do samego końca. Powiedz mi o wszystkim.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 18
Skąd : Powierzchnia

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyPią Sie 25, 2017 9:37 pm

Wybrał prawdę? Frisk to wcale nie zdziwiło. Ta dusza zawsze szukała sprawiedliwości, prawdy, dobra.. jak zwał tak zwał. Czym to właściwie miało być? Sprawiedliwość? Coś takiego nie istniało, bynajmniej nie tutaj, a największy dowód stał tuż przed nim, pod postacią 7-letniej dziewczynki uwięzionej w niekończącym się piekle. Na jej poparzeniach, ranach, śladach zmęczenia życiem i liniami czasowymi, naruszonej przez zabijanie psychiki i czarnych szpileczkach w sercu.. które w połowie nawet nie jest jej, a Chary. Gdzie tu sprawiedliwość, jak obok szlajają się potwory, mordercy i wcielenia HATE szczęśliwie hasające po tym świecie bez problemów. Jak tysiące osób na Powierzchni czyni zło, a ta przeklęta góra zapragnęła 7 latki, która nawet nigdy nie miała rodziny.
-Wszystkim?
Spoglądała na niego dokładnie. Znów przybrała ten delikatny uśmieszek.
-Wiliam?
Jak na początku tej rozmowy o resetowaniu i wspomnieniach o nim pomyślała? "Ta dusza". Nie Johnny, nie kolega, nie przyjaciel. Miała już dość tych wszystkich powiązań. Raz jeden pozwoliła sobie się związać z duszyczkami. Raz jeden wierzyła, że będzie ich przyjaciółką, spędzi z nimi czas, pokocha ich... Mieli wspólnie dorastać, opiekować się sobą, spełniać swoje marzenia. Planowali przyszłość. Były braterskie całuski na czółkach malutkich dziewczynek.. Nie byli spokrewnieni ale kochali się jak rodzina. Były słodkie miłostki pomiędzy małymi dziećmi, z śmiesznymi tańcami. Mali książęta, małe księżniczki, dorośli księciowie. Siedmioro istotek. Nie, dziewięcioro, Chara i Asriel też z nimi tworzyli rodzinę. Każda coś miała za uszami, nawet od najmniejszego aniołka, który nie potrafił mówić. Nawet butni chłopcy, rumiane dziewczynki. Mieli wspólnie wstawać, biegać po zamku bawiąc się w berka.. przy spojrzeniach starszych braci zdegustowanych czasem jak 4, 8 czy 13 latki się bawią. Mieli nosić kolorowe ubranka od Toriel i Asgora, zajadać się przy wielki stole ciastami, lepić bałwanki. Ósemka ludzkich dzieci niosących radość i światełka po zamkowych komnatach. No i Asriel.
A potem ona wszystko zresetowała. Wymazała ich dosłownie wszystkich. Już nigdy nie nauczy się z młodszą siostrzyczką pisać, nigdy nie wysłucha kolejnej opowieści starszego brata, nigdy nie będzie się znów przepychała z butnym braciszkiem, nigdy nie ujrzy wygłupów trzeciego z braci, nigdy nie dane jej będzie dorosnąć ze swoim księciem. A to wszystko była praktycznie tylko i wyłącznie jej wina.
Jednak nie potrafiła sobie poradzić z tak wielkim ciężarem... Jak to nazywał Sans? Karma? Taaak, idealnie pasowało. Wymazała 5 osób z egzystencji i w zamian dostała kolejne piekło na ziemi.. chyba sprawiedliwa kara.
-Ah no tak.. -Udała że jakby "nagle" coś zrozumiała. -Ty nie jesteś Williamem. Nie ma go już. Ani jego, ani Teda, Alice, Matta... ani nawet Alexa.
Choć uśmiechnęła się to z jej oczu poleciały łzy. Zaczęła też lekko drżeć, jakby zaraz się miała mu rozpaść.
-Tego chcesz się dowiedzieć? Jak zachować wspomnienia z linii czasowej w której NIE ISTNIAŁEŚ. NIKT. Z. WAS. NIE. ISTNIAŁ.
Zaraz.. czy ona na niego krzyczała? Zaraz złapała się za usta obiema rękami. To nie była ona. Cholerna zaraza znów powróciła. Od razu pokiwała głową przecząco.
-P...Przepraszam.. Przepraszam...
Trzymając się za twarzyczkę rozbeczała się jeszcze bardziej. Trzęsła się, przestraszona i spłakana... A mimo to stojąc w miejscu i wytrzymując. Potrzebowała chwili oddechu aby wrócić do siebie. Właściwie głównie potrzebowała uspokoić myśli, wygonić z nich to i przypilnować aby więcej nie straciła kontroli nad swoim ciałem.
-...Są cztery typy linii czasowych. -Spróbowała zsunąć z niego ręce -W jednym działam swobodnie, wszystko się kończy dobrze, nie ma problemów.. W drugim czasem jak teraz tracę kontrolę.. czasem ktoś umrze... Nie, ZAWSZE umiera tata... W trzecim.. huh... -Nabrała więcej powietrza do płuc, aby zaraz je wypuścić -...wszyscy co do jednego umierają. To jest czwarty typ. Zniszczona linia czasowa, zepsuta.. Nie wiem jak ją nazwiecie, obojętne mi to.. Wracają w niej wszyscy do życia, wy, Chara, Asriel, Gaster... Każda przebiega inaczej.. ugh.. po co ja ci to mówię.. Nie, inaczej -Znów się mizernie uśmiechnęła przez te łzy -Przez... dużą dużą dużą BARDZO DUŻĄ... -Powiedziałaby, że przez 99% czasu ale nie zna się na procentach -..ilość linii czasowych jesteś martwy. Pamiętasz cokolwiek z walki z Floweyem? Omega Flowey? WIELKI OGROMNY STRASZNY.. Z kolcami, pnączami, elektroniką.. Trzymał was w sobie... Uciekliście.. Rozmawialiście ze mną, pomagaliście mi!
...zamarła nagle wpatrując się w niego. Wyglądała jakby ktoś nagle zabrał jej całą nadzieję.
-Nie...
Po raz trzeci już zaśmiała się przez łzy i zaraz spróbowała ściągnąć swoje ręce ze swoich ramion.
-Wy nic nie pamiętacie. Nawet nie jesteście tymi samymi osobami, które zdołałam pokochać. Boję się was, jesteście obcy... Nie pamiętacie kim jestem... Wtedy.. Wtedy wszystko wiedzieliście, znaliście mnie... Byliście obok.. Pomagaliście mi.. A teraz.. jesteście tak bardzo.. obcy...
W końcu mu się wyrwała. Przeszła dosłownie krok dalej i przykucnęła pod choinką.
-...nie jestem bohaterką narodową. Dałam radę tylko dzięki wam i Asrielowi.. Gdyby nie wy umierałabym w kółko i kółko... Nie dałabym rady.. Jedyne co posiadam to nieśmiertelność, odradzanie się... To boli... Ciągle i ciągle mnie bił, przebijał, podpalał torturował.. Myślałam, że będę wieki tak ginąć.. Ale zjawiliście się wy i mnie uratowaliście... Nikt nie wiedział co przeżywam.. Tylko wy, Chara.. może Asriel. A teraz... Teraz wiem, że zostałam sama z Charą. -Uciekła wzrokiem na bok -...nawet gdybyście mnie pamiętali i z jakiegoś dziwnego powodu znów pokochali jak ja was... To i tak nic z tego nie wyjdzie, bo z następnym resetem zostaniecie wymazani i zastąpieni innymi dziećmi. To ci wystarcza za odpowiedź? Nie możesz zachować wspomnień i uwierz.. -Jednak westchnęła i wróciła do niego, znów skupiając na nim świecące od łez złote tęczówki -...Nie chcesz się dowiedzieć ile razy można pod rząd umierać w bólu. Lub co więcej... jak bardzo można kochać ludzi, których już nigdy nie spotkasz.
Powrót do góry Go down
Johnny
Mieszkaniec
Johnny


HP : 77
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 45
LOVE : 1
Liczba postów : 133
Join date : 07/06/2017

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptySob Sie 26, 2017 12:42 am

Kiedy dziewczynka nazwała go Williamem, coś w nim dosłownie pękło. Nie wiedzieć czemu poczuł się źle z tym, że nie kojarzy żadnego z wymienionych przez nią imion. Po prostu stał w miejscu z rozdziabionymi ustami, wymalowanym niepokojem na twarzy i... słuchał. Chara powiedziała, że Frisk jest dobrą osobą. A właśnie ta rzekomo dobra osoba stała przed nim i zalewała się łzami. Znowu udało mu się doprowadzić dziecko do płaczu. Nie pozostaje nic innego, jak pogratulować. Z każdą chwilą coraz bardziej drżały jego nogi i ręce zaciśnięte z całej siły w pięści. Czuł się jak największy skurwiel na świecie. Jak osoba, która nie ma prawa więcej istnieć. Bo co do cholery mógł zrobić innego? Przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Okłamać i powiedzieć, że kiedyś znów spotka swoich przyjaciół? I co by to dało? Sam się prosił o usłyszenie prawdy. Za swój i jej stan może już winić tylko i wyłącznie samego siebie.
Jego obawy okazały się prawdą. Czyli w tej całej poprzedniej linii czasowej był kimś zupełnie innym niż teraz? Sama myśl o tym, że tak naprawdę nie powinien nigdy istnieć sprawiała, że miał ochotę znowu wrócić do trumny i tym razem już nigdy jej nie opuścić. Nie pamiętał żadnej walki z Floweyem. Jego wspomnienia, marzenia, relacje i więzi, które udało mu się do tej pory nawiązać... Wszystko co robiło z niego żywą istotę nigdy nie powinno mieć tak naprawdę racji bytu?! Tak po prostu? I to nie chodziło już tylko o niego. Był jeszcze Luke, Nathan, Larissa, Patience... Postanowiono wsadzić kogoś innego na miejsca poprzednich dusz, aby zabawić się ich kosztem? Przez te wszystkie plączące się myśli, chłopak nieświadomie uronił ze swojego jedynego sprawnego oka łzy, które to szybko spłynęły po policzku. Gdyby tylko Frisk wiedziała jak się aktualnie czuł Johnny. Niepotrzebny, niechciany, zepsuty, znienawidzony... Nie miał nawet pojęcia o tym, jaki był kiedyś. A jedyne co mógł zrobić to myśleć o tym, jak bardzo nie powinno go tu być.
Kiedy mała pobiegła w stronę drzewka, ten uważnie śledził ją wzrokiem. Mimo swojej nienawiści do tego całego resetowania, nie mógł być już dłużej zły na zapłakaną dziewczynkę, która właśnie zmierza się z bolesnymi konsekwencjami jej ostatniego resetu. Straciła to, na czym jej najbardziej zależało. Tak bardzo chciałby ją przeprosić i obiecać, że wszystko naprawi, lecz nie był kłamcą. Pewnie nie wiedziałby nawet co może zrobić. Cały czas myślał o sobie, a nawet nie zdawał sobie sprawy z tego co może przeżywać siedmiolatka. Wieść o tym, że znajdują się w jakiejś zniszczonej linii czasowej go kompletnie dobijała. Wszystko co znał jest po prostu jednym z wielu wariantów? To on jest tym złym? Zawsze starał się być dobrą osobą. Wiecznie spokojną, miłą, opanowaną niezależnie od sytuacji i stawiającą dobro kompanów nad swoje własne, lecz teraz... Nie tylko dla Frisk, Johnny był obcy. Sam zaczął czuć, że nie jest i nigdy nie będzie sobą. Może to nie linie są zepsute? Może to cały świat jest zepsuty i pozbawiony sprawiedliwości?
Mimowolnie osunął się na kolana, pochylając się nad ziemią i opierając się o nią dłońmi, a jego kowbojski kapelusz idąc w ślady za właścicielem, spadł na ziemię. Powoli przestawał wiedzieć co jest słuszne, a co nie. Z całej siły starał się zdusić w sobie płacz. Jeszcze nigdy nie czuł się tak koszmarnie. Wszystko w co do tej pory wierzył się posypało. Został oficjalnie złamany. Nie miał bladego pojęcia co robić. Przegrał. Zdawał się być zaledwie cieniem osoby, którą był kilka minut temu. A więc to było to piekło, o którym wspominała Frisk? A pomyśleć, że wszystko się zaczęło od przypadkowego wpadnięcia na siebie. A teraz proszę. Skończył dosłownie na kolanach. Jak ofiara czekająca na swojego kata, który to ma zaraz ściąć jej łeb.
- Wiem, że to nic nie zmieni, ale... - Zaczął z drżącym głosem, unosząc powoli swoją głowę w górę, aby spojrzeć dziewczynce w oczy. - Przykro mi.
Po ostatnim wypowiedzianym przez siebie słowie, ponownie spuścił głowę i zderzył się czołem z ośnieżonym podłożem, w ciszy zanosząc się płaczem. Nawet mimo to, że wiedział, że nie ma najmniejszego prawa płakać. Jak żałośnie można skończyć? Jak widać bardzo.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 18
Skąd : Powierzchnia

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptySob Sie 26, 2017 1:45 am

Skończywszy mówić skuliła się jeszcze bardziej, chowając nos w rękach, którymi mocno ściskała własne kolana. Oczy i gardło zaczynały powoli ją piec od płakania na tak zimnym powietrzu, jakie było w Snowdin. Mogła nie wychodzić z domu, ostatnio wszystko, co się jej przytrafiało było.. po prostu złe.
Usłyszała jego słowa, lecz nic nie odpowiedziała, dalej łkając gdzieś zza zasłoną z rąk i brązowych włosów. Próbowała wymazać swoje myśli, jednak usilnie one przywoływały wspomnienia dawnych przyjaciół.. Nie, raczej "rodziny". Braci i sióstr, z którymi miała dorastać każdego dnia.
-Pamiętam.. Jak mamusia się martwiła jak się pomieścimy...
Zaczęła bardzo cichutko, jakby mówiła do siebie. Płakała, co jakiś czas nawet się krztusząc czy pociągając nosem jednak.. wypowiadała kolejne słowa, jakby miało to jej pomóc.
-Ja z bliźniaczką i Charą mieliśmy spać w jednym pokoju na łóżku.. Mari z Alice na drugim łóżku... Alex, William i Matt w pokoju obok.. Śmialiśmy się, że nie starczy łóżek i ktoś wyląduje na kanapie. W końcu jednak załatwiono im łóżka.. A Asriel spał z rodzicami.. Pierwotnie. Niby zamek taki duży a wszyscy chcieli być obok. Tylko Ted miał zamieszkać w Snowdin.. Choć stawiam, że wziąłby ze sobą siostry. -Podniosła zapłakaną główkę, gdzieś w tym całym płaczu się delikatnie uśmiechając -Mimo było nas trochę w zamku, czasem dla żartów rysowaliśmy kredkami po ścianach albo ganialiśmy się po komnatach.. hah..
Co ona gadała? Ich już nie było. Nawet jej "mama" i "tata" nie byli razem. A Asriel? Mówiąc krótko: nadal martwy.
Padła ostatecznie na kolana, podnosząc się. Na czworaka podeszła do chłopaka i z miną zbitego szczeniaka położyła się tuż obok na śniegu.
-Oni.. Nie wrócą, prawda? Mhm.. -Pokręciła nosem rozkładając się wśród białego puchu niczym w pościeli -...Gdy was ujrzałam.. Pomyślałam, że coś zepsułam.. Że ich zabiłam, zniszczyłam... Um.. Bałam się, co zrobiłam źle, czemu jest inaczej.. Teraz już.. Nie wiem sama. Tamten czas... I tak był zły. Wszyscy płakali, umierali... tracili duszę.. Wolę myśleć, że jak zresetowałam wszystko, to oni trafili do nieba, do aniołków.. I są szczęśliwsi niż w tamtym strasznym świecie.
Wsunęła nos bardziej w śnieg. Było niezwykle zimno, już zdążyła zmarznąć, drzeć od zamieniającego się w wodę na jej ubraniu puchu. Sięgnęła jedną ręką do ubrania Johnny'ego i zacisnęła na nim piąstkę.
-...Nie chcę nic zmieniać. Oni nie mogli dorosnąć ale.. Wy też zasługujecie na życie.
Powrót do góry Go down
Johnny
Mieszkaniec
Johnny


HP : 77
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 45
LOVE : 1
Liczba postów : 133
Join date : 07/06/2017

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptySob Sie 26, 2017 2:46 pm

Ciężar winy, jaką obarczyła go siedmiolatka był nie do zniesienia. Kuląc się na ziemi i drżąc z zimna, z całej siły starał się stłumić w sobie każdą kolejną łzę. Nie wiedział nawet czy to dobrze, że przedstawia się innym jako Johnny skoro kiedyś był zupełnie inną osobą noszącą imię William. Może od teraz tak powinien się nazywać? Szlag by to! Wszystko mu się mieszało. Kim on do jasnej cholery tak naprawdę jest? Co z jego wspomnieniami? Są fałszywe? Przecież to niemożliwe... prawda? Jego rodzina, przyjaciele, wszystko co było mu dane przeżyć na powierzchni i w Podziemiu nie powinno nigdy istnieć? Jest to po prostu nieprzewidziany wynik jednego z kolejnych resetów Frisk? Utraty tożsamości nie życzył by nawet swojemu największemu wrogowi. Zapomnieć to, kim się jest. Nie ma chyba nic gorszego. Tak bardzo chciał się postawić. Stanąć z powrotem na nogach i powiedzieć z dumą, że nie ma z tym całym Williamem zupełnie nic wspólnego. A to już nawet nie chodziło tylko o niego. Inne dusze także nieświadomie borykały się z tym problemem. Powinien ich o tym uświadomić? Nie, to zły pomysł. Zdecydowanie bardzo zły. Angażowanie w to innych i sianie niepotrzebnego niepokoju jest chyba najgorszą rzeczą jaką mógłby teraz zrobić.
Opowieść dziewczynki o poprzednich duszach zadziałała na niego niczym impuls. Jak wbicie kolejnej już szpilki prosto w i tak podziurawione już serce. Pozostał w tej samej pozycji, starając się opanować swój oddech i rozszalałe myśli. Dlaczego ona mu o tym opowiadała? Chciała żeby się poczuł jeszcze gorzej? Przykro mi, ale to już chyba niemożliwe. Niemniej jednak, słuchał. Słuchał mimo tego, że bolało. Słuchał mimo tego, że z każdym wspomnieniem o poprzednich duszach, czuł się coraz bardziej dla siebie, jak ktoś zupełnie obcy.
Przez to wszystko nie zdążył nawet zauważyć, że Frisk położyła się na śniegu obok niego. Gdy poczuł uścisk na swoim ubraniu, potrząsnął głową i zerwał się do góry, wracając do pozycji, w której opierał ugięte kolana o ziemię. Widząc, że dziewczynka leży twarzą skierowaną do ośnieżonego podłoża, złapał siedmiolatkę delikatnie za rękę i ramię, aby ją podnieść. Bez ani jednego słowa zaczął wycierać swoim rękawem łzy z jej twarzy i otrzepywać ją ze śniegu. Jeszcze tego brakuje żeby z jego winy się rozchorowała. Już i tak doprowadził ją do płaczu.
- Nie wiem gdzie teraz są... ale zdecydowanie na pewno nie chcieliby widzieć cię w takim stanie. - Odrzekł, smutno się przy tym szczerząc i nawiązując do poprzednich dusz. - Wiesz... my też nie jesteśmy mimo wszystko tacy źli...
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 18
Skąd : Powierzchnia

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyCzw Sie 31, 2017 1:49 am

Oparła się całym ciałem o Johnny'ego. Zapewne bardzo niezręcznym byłoby, gdyby teraz ich ktoś znalazł, zwłaszcza znajomy jednego lub drugiego. Nie myślała jednak o tym, próbując powstrzymać łkanie dawał się podnosić, wycierać otrzepywać i praktycznie przekładać niczym duża laleczka. Ha, dobre żarty! Do "lalki" jej było daleko, zwłaszcza z czerwonymi od płaczu oczami i nosem, katarem, potarganymi mokrymi włosami, ubrudzonym śniegiem sweterku.. Rączkami, którymi co jakiś czas pocierała nos i oczy, jakby usilnie je chciała sobie wydłubać. Aż jej się mroczki przed oczami robiły!
Na szczęście się uspokajała. Spoglądała na niego, próbując wyciągnąć ostry obraz chłopaka gdzieś spomiędzy śniegu, zlepionych rzęs i czarnych kropek jakie zasłaniały jej obraz.
Nie są źli?
N-Nigdy nie myślałam, że są źli..
Widziała w nich przyjaciół, bliskie sobie osoby, drugie połówki duszyczki.. A raczej... 6/7 duszyczki? 7/8? Uh, mniejsza... Po prostu byli dla niej bliscy! Powinna o tym mu powiedzieć? Milczeć?
-...Will... cz-czy jakkolwiek się nazywasz..
Obróciła głowę na bok, sama ręką wycierając sobie twarz. Trwało to może kilka sekund, tarła oczy jakby chciała się uspokoić.

Miasteczko Snowdin - Page 2 Cry_by_iuciel-d9ryene

Już prawie, prawie wszystko było w porządku. Złapała nawet głęboki oddech, zamrugała kilka razy i... znowu wszystko się zaczęło. Do jej oczu napłynęły łzy, a dziewczynka ponowni się rozbeczała. Klęcząc na śniegu, tuż przed nim wróciła do płakania, pociągania nosem i próbowania rękami zakryć własną twarz. Jakby ocieranie wierzchem dłoni o oczy, nos i policzki przyniosło jakikolwiek skutek.
-N-Nie.. nie jesteście źli...
Skuliła się bardziej, dając ponieść się emocją. W tym całym zamieszaniu dało się zapomnieć, że tak naprawdę była tylko małą, zagubioną dziewczynką.
-Z-Zawsze was.. was.. kh.. -Zakrztusiła się od własnego płakania -Kh.. Khocha.. K-Kocha..łam! Z-Zaawsze... Zawszeeeeeeeeeeee...
Po raz kolejny wybuchnęła rykiem. Na szczęście w miarę cichym i szybko przerodzonym w o wiele spokojniejsze łkanie.
-Nawet zanim.. Zanim byliście tamtymi... Wcześniej.. Zawsze.. W słoikach... kh.. khe... Byliście pomoooocni.. O.. Ocaliliście mnie.. kh... Po...poooomo--gliście... bee.. Dlaczego dlaczeeego nie nie pamiętacieeeee... Nie chceee byyyyyć niiikiiiiiiiim...
Pociągała nosem przeciągle. Ta cała chwila się dłużyła, jakby nic wokół niej nie istniało i mogła jedynie płakać.
-Nigdyyyyy was... N-Nie... NIE MIAŁAAAAM... -Nabrała więcej powietrza, bo powoli się dusiła -...nnnngnnn nnie waafff... nie... i nnnie.. fedy... niee.. ffteeedy...
Sama zrozumiała w pewnym momencie, iż przy takim poziomie histeryzowania i łez w buzi za bardzo jej nie można zrozumiec, więc przełknęła słone krople, pociągnęła nosem, potarła mocniej oczy i dopiero po całej tej szopce wróciła mówić.
-Bi...liście.. t-tam ufięsieni... Niiiici nieee mogłiiiam slobić.. Niiić a niiić... A faaaś kochałammm.. mosnooo... mosnoo fszyyystkiiich... kh khkhk... mgmgmmmm...
Pomachała zaraz rękami w powietrzu. Wystawiła parę razy język, jakby chciała mocniej nabrać powietrza, próbując się przy tym nie hiperwentylować. Już ostatnio zemdlała, byłoby bardzo nie dobrze, gdyby po raz kolejny zaniepokoiła ojca.
-Ftefdy fassss soooobaciłam... Fszysytskiiiich.. Allleeesia... M-Mariś.. Teeda... M-Maatciaaa... kh hkhh.. Al... Alisiee.. Willa! Fszyyystsstkich... Byliście ziiiwiiii... I.. I.. Ikh.. I.. C-Caliiii! Kooochaliście mnieeee.. Mnie.. h.. Mniee... Pielllfszy raz.. pielfszy... od setek lat... tyś-śsięci.. nie fieem ileee.. Nie chce daaej licićććć... Z-Z.. Z-Saafsie was k-kochałam.. dlaciegooo mnie nieee pamiętaaacieee.e... J-Jak fas kooocham... dz-dziekuje faaaam... Ile lasem.. razem.. las.. razem! Psiezislisiś... PSIE. ZI. LI. ŚMY. Khh... Falciliśmy lasem... r-rasem... kh.. mooofiłam do faaas... dziekofaaałam... kochaałam... Tęsknie, t-teśknię, tęśniię, teknięęę.. tęśknię doooo n-n-n-nich! Bo oni.. oni pamiętali... ź-źnali mnie..pamiętali.. p-pamiętali... nie fiem jak mam fam psipomimnać.. n-nie fiem nic... nie fiem, boje s-siee... Byliście mi.. bliści.. Nie tylko Aleś, Tedy.. M-Mari.. reśa.. leśta.. reśta... Fy.. W-w... Wy. Fashe dusze, duszyćki.. d-duszeeee...  od saawsze.. Nie fashne! N-nie, nie, nie, nieee! Czy ty.. W-Willy.. macie t...tąsamądusiczkę... t-to ją p-pokochałam i kocham... nie faźne czy jeśeś Will czy.. n-nafet nie fiem jak maś na imię.. odpychacie mnie.... N-Nieeee chcę źmieniać.. n-nikogo! Chce sfoje duszyćki.. t-te od F-Floweya.. T-Te z s-szamku... t-te s.. s... s któlymi gadałam.. k-ktre mnie wspierały.. Nie faźnie czy macie na imię W-Will czy t-ty... Czy Ted... czy. nie... Nie faźne czy jestśtecie chłopcem czy n-nie... Kochałam was na długo.. długo.. d-dlugo... długo, długo, długo, dluuugo, d-długooo długo dugo dłuugo... dłłdldlhghghhg.. długo zanim.. z-zanim.... zobaczyłam.. koookogokowiek... na długoooo p-przed Willem... Tedem.. A-Alesiem.. Mari, Alisie... na długo, długo..... d-długo.. kh.. kh.. Oni mnie pamiętali.. f-fy nie.. co się dzieje.... d-dlaczego...! Dlaczego nikt... nic.... n-nic nie pamieta. p-pamięta... Nie faźne czy oni ci wi.. Macie te same d-d-d... kh.. duszyczki... Dlaczego fiec te duszyczki mnie nie pam... pamię...taają!? Kochałam j-je zafsie, zafsie, zaaafsieee.. z-zaff.. zafsie, zaśfie, zaśśfie..... Co.. c-co zepsułam.. czemu zepsułam.. Musiałam t-to źrobić.. robiłam to szybko... s-szmuszona.. c-co zepsułam... K-kochajcie mnie..
Powrót do góry Go down
Johnny
Mieszkaniec
Johnny


HP : 77
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 45
LOVE : 1
Liczba postów : 133
Join date : 07/06/2017

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyCzw Sie 31, 2017 4:56 pm

Cicho westchnął z ulgą, gdy zobaczył, że dziewczynka zaczyna się już powoli uspokajać. To się dopiero wkopał. Zawsze starał się stronić od emocjonalnego zachowania i zawierania bliższych znajomości, a teraz proszę. Nigdy nie był dobry w zajmowaniu się drugą osobą. Szczególnie od siebie młodszą. Nawet gdy poprosił rodziców o psa to oni odmówili twierdząc, że nie będzie się nim wystarczająco dobrze opiekował.
Kiedy Frisk się o niego oparła, nerwowo rozejrzał się na boki, przeszukując przy tym okolicę w poszukiwaniu niechcianych obserwatorów. Gdyby teraz ktoś go zobaczył to chłopak zapewne spaliłby się ze wstydu. Ci to potrafią rabanu w miasteczku narobić. Niezłe miejsce sobie wybrali do odbycia tak poważnej i prywatnej rozmowy. Nie ma co. Dopiero by się działo gdyby ktoś ich podsłuchiwał, a potem wszystkim wygadał o tej całej sprawie z resetem.
- No już... Wszystko będzie dobrze. - Odrzekł, delikatnie głaszcząc dłonią siedmiolatkę po głowie. - Zobaczysz... Wszystko naprawię. Obiecuję!
Mogłoby się wydawać, że już koniec płaczu, a tu proszę. Mała Frisk znów pojechała po bandzie. Johnny się nerwowo wzdrygnął, szybko myśląc nad tym co powinien teraz z nią zrobić. Nieświadomie, każdym słowem wzbudzała u niego coraz większe poczucie winy. Tak bardzo by chciał o tym wszystkim pamiętać. Sam wiedział, jak to jest tęsknić za starymi czasami, lecz pewnie to się nawet nie umywało do tego, co aktualnie czuła.
Przysłuchując się z zaciśniętymi zębami jej żalom, wreszcie do niego dotarło, że nie ważne ile przeżyła. Nie ważne ile ma już tam łącznie po tych wszystkich resetach lat. Nie ważne ile czasu minęło. Chcąc nie chcąc, wciąż jest dzieckiem. Małym, niewinnym i bezbronnym dzieckiem, które chce za wszelką cenę być kochane, a nie nienawidzone czy pozostawione samemu sobie. W tym temacie, ta cała moc na miarę boskich zdolności niewiele zmieniała. Ona po prostu się bała o przyszłość dokładnie tak, jak on sam.
Nie mógł tak po prostu na nią patrzeć i widzieć jak dziewczynka zatraca się we własnym smutku. Coś sprawiało, że za wszelką cenę chciał jej pomóc, pocieszyć ją lub zrobić wszystko, aby sprawić żeby już nie płakała. Bez dalszego namysłu, przytulił Frisk. Nie miał zamiaru puszczać jej ani na chwilę póki się nie wypłacze i uspokoi. Poczuł, że powinien to zrobić. Zabawne... Od kiedy sięga pamięcią, zawsze nienawidził tulenia. Nie ważne czy robił to ktoś mu bliski czy obcy. Przynajmniej tyle mógł zrobić, jak na żałosny stan w którym się aktualnie znajdował.
- Chyba musimy zacząć od początku... - Stwierdził z lekko rozbawionym głosem, po chwili spoglądając w oczy siedmiolatki i ukazując na swojej twarzy najcieplejszy uśmiech na jaki było go teraz tylko stać. - Jestem Johnny! Miło mi cię poznać!
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 18
Skąd : Powierzchnia

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyPią Wrz 01, 2017 9:06 pm

Chwyciła się go niemal od razu, gdy poczuła dotyk starszego chłopaka. Odciągnęła łapki od twarzy i zacisnęła piąstki na jego ubraniu wtulając się i kładąc mu głowę.. no z jej wysokością to gdzieś w okolicach brzuszka. Łkała powodując, że wierzch jego swetra.. czy cokolwiek posiadał, gdyż fashionistą Podziemia nie jestem i nie mnie wpływać na ubiór innych... Niemniej moczyła mu je chwilę własnymi łzami, gdy jeszcze chwilę łkała wtulona w starszego. Dopiero, gdy płacz przeszedł i ciche pociąganie nosem i nabieranie powietrza starła resztę łez i już na sucho wsunęła nos w mięciutki materiał.
Dość szybko się uspokoiła, nabrała powietrza i podniosła łepek aby spojrzeć na Johnny'ego. Nie wyglądała już na smutną, bardziej.. zaciekawioną! Słysząc jak się przedstawia posłała mu delikatny, szczery, dziecięcy uśmiech.
-Miło mi! -Zaraz się zaśmiała.. Oh jak przyjemnie byłoby słyszeć radość u kogoś, kto przed chwilą płakał -Jestem Frisk i mieszkam tutaj! Znaczy... nie tutaj, w Snowdin, za zimno.
Wystawiła lekko język. Fakt faktem to miasteczko nie sprzyjało ciepłolubnym istotom.
-W sumie to przyszłam sprawdzić co u moich znajomych.. Ale.. chyba znów się włóczą po lesie. Albo u Grillby'ego są! Ooo! -Zaraz się zapowietrzyła -Byłeś tam kiedyś! Bardzo śmiesznie, sprzedają tam takie coś.. co potem się chodzi po nim w kółko!
Nieświadome alkoholu dzieciątko!
Powrót do góry Go down
Johnny
Mieszkaniec
Johnny


HP : 77
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 45
LOVE : 1
Liczba postów : 133
Join date : 07/06/2017

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyCzw Wrz 07, 2017 7:28 pm

Całą zaistniałą sytuację podsumował cichym i przepełnionym ulgą westchnięciem. Wreszcie koniec rozpaczliwych szlochów. Nienawidził, gdy ktoś przy nim płakał. Zazwyczaj wtedy do końca nie wiedział, co powinien z tym faktem zrobić. Co z tego, że komuś współczuł skoro nie potrafił zbytnio tego wyrazić poza słowami? Zdecydowanie był słaby w pocieszaniu innych osób, lecz nie znaczy to, że wciąż nie próbował. Co, jeśli kiedyś wyjdzie z jego nieudolnych prób dodawania komuś otuchy coś dobrego? Tak było najwyraźniej w tym przypadku, skoro pomógł się uspokoić rozpaczającej siedmiolatce. Może jednak potrafi czasami zrobić coś dobrego? A może to był po prostu tylko zwykły przypadek? Welp, cokolwiek by to nie było, na szczęście dopiął swego. Nie mógł jej pod żadnym pozorem zostawić w takim stanie. Nie był bez serca.
Słysząc o barze i chodzeniu po czymś w kółko, szybko zorientował się o co chodzi. Z trudem zdusił w sobie parsknięcie śmiechem i ponownie pogłaskał Frisk po głowie. Dobrze, że mała nie ma bladego pojęcia o co chodzi. Powinna pozostać nieświadoma alkoholu jak najdłużej dla jej własnego dobra. Nigdy nie wiadomo czy nie przyjdzie jej do głowy głupi pomysł, aby spróbować się napić czegoś co ma w sobie procenty.
Znienacka klasnął w obie dłonie i położył je na ramionach siedmiolatki. Skoro i tak czuje się jak emocjonalny wrak to chyba nie zaszkodzi dowiedzieć się więcej o jej mocy. Raczej nic go już bardziej nie przybije, a każda informacja może się przydać.
- Wiem, że możesz mieć już dość tego, ale chcę zadać ci jeszcze kilka pytań. Gdy na nie odpowiesz, zabiorę cię gdziekolwiek tylko będziesz chciała! - Odrzekł, starając się brzmieć jak najmniej drętwo. - Na początek chciałbym wiedzieć, kto jeszcze wie o tych całych resetach prócz mnie i Chary.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 18
Skąd : Powierzchnia

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptySob Wrz 23, 2017 4:44 am

(Z cyklu "mieszamy Johnny'emu we łbie :'D)

Ona to chyba egzystuje w dwóch trybach: albo nic jej nie złamie i prędzej przebiegnie całe Podziemie boso niż zapłacze... Albo ryczy tyle, że wyrabia normę swojego wieku, połowy swojego wieku i jeszcze by starczyło na kilka niemowlaków. Taaa, nigdy nie psujcie psychiki dzieciom. Po prostu nie. I w sumie w tej sytuacji nawet jej pomógł, nie? Przestała płakać, uspokoiła się, nawet uśmiechnęła! Czy to nie był już sukces pocieszania?! Proszę, wszystko dzięki przy Frisk! I to wcale nie był przypadek, ha! Ta mała naprawdę miesza w Podziemiu i innych życiach, czyż nie? Ona i Chara, dwie naczelne mieszarki Podziemia - jedna papla o resetach, królestwie i tajemnicach jakie nigdy nie powinny wyjść poza krąg wtajemniczonych, a druga wpada do czyjegoś świata, przestawia go do góry nogami, a na końcu pokazuje swoje serduszko mówiąc, że może i jest małym jeźdźcem apokalipsy ale nie jest to jej wina i naprawdę kocha tą malutką, uroczą czerwoną duszyczką!
Pokręciła nosem od głaskania. Spodobało jej się to, aż cicho się zaśmiała. Biedna nieświadoma! Ma takie pojęcie o alkoholu, co o fakcie, że głaskanie Johnny'ego podniosło jej kilka kosmyków do góry tworząc śmieszne "różki" z włosów - szybko powinny opaść jednak te kilka chwil wyglądały śmiesznie na główce dziewczynki. I w sumie alkohol kilka razy wypiła. Nie z własnej winy! W paru liniach czasowych zdarzyło się, że coś to tu, to tam pozostawiali i nieświadoma podpiła myśląc, że to sok lub woda. No i Chara, menda, raz ją namówiła! Pfe, pfe! Na szczęście uznała, że to wszystko było tylko wyjątkowo paskudnymi przeterminowanymi napojami. Dlatego lepiej nie wyprowadzać ją z błędu, że "woda nie może się przeterminować".
Spojrzała na swoje ramiona, na których to spoczęły ręce chłopaka. Dopiero jak je wzrokiem zbadała to przeniosła spojrzenie na żółtego, nadymając przy tym policzki jak chomik podczas słuchania jego słów.
-Mhm... -Dla niej najlepiej by było, gdyby Towarzystwo Znajomości Resetów miało stały, niezmienny skład, jednak najwyraźniej tak nie będzie, do póki nie zatka CZYIŚ ust ustami Johnny'ego taśmą klejącą. -Jeeeśli muuuuusiiiiiszzzz...
Teraz zachowywała się jak dziecko, które nie chciało przyznać się gdzie ukryło cukierki. Wierciła się, uciekała wzrokiem, nabierała powietrza w poliki i kręciła nosem. W końcu jednak się wyprostowała.
-Dobrze! Ale to nasza tajemnica i tyylko nasza! Jak komuś powiesz to oficjalnie się pogniewam!
No czy ona nie jest urocza jak tak się zachowuje? Istny cukiereczek!
-...Poza tym może się od tego zacząć nam psuć linia czasowa.
...lukrowy cukiereczek, który okazał się być naprawdę gorzkim lekarstwem.
-Więc... Chara nie wiem czy wiedziała zanim mnie spotkała... Ale była duchem i razem spędzaliśmy każdą linie czasową. To ona nauczyła mnie wszystkiego! Asriel... i Flowey.. Nie do końca wiem jak ich liczyć... Asriel rzecz jasna to Flowey ale.. ale on nie jest nim! Jest kochany! No i Flowey... Flowey miał przykre doświadczenia z resetami... Ale nie jest aż taki zły, tylko zagubiony! Jest jeszcze... wujek Gaster. Właściwie to on pracował nad liniami czasowymi i... -Tu ściszyła głos -Mam teorię, że to on tworzył kryształ... ale Chara twierdzi, że mam o nim nie mówić, phew! No i... Nie jestem pewna taty... chyba ma jedynie przebłyski ale nie wie dobrze... Jeszcze Rana.. Ale ona jest martwa, uh. -Z jej twarzy momentalnie zniknął uśmiech -I... S-Sans. -Uciekła wzrokiem. Wystarczyło jedno spojrzenie na tą minę, aby wiedzieć, że coś jest nie tak, w dodatku jej głos momentalnie zaczął się łamać -...um... N-Nie... -Zagryzła wargi i zacisnęła piąstki -N..Nie rozmawiaj z nim o tym... p-proszę....
Zamilkła uciekając wzrokiem na bok. Musiała chwilę milczeć. Z jakiegoś powodu bała się, że jak Johnny z nim o tym porozmawia, jak dowie się, co niby Frisk robiła... Że tego nie zrozumie, nie.. Miała wrażenie, że nawet sam Sans nie potrafił tego zrozumieć...! Nie była zła, nie chciała być za taką brana.
Zaraz jednak znów uśmiechnęła się wracając do niego tymi złotymi oczkami. Była o wiele mniej entuzjastyczna niż wcześniej jednak przynajmniej spokojna i nawet optymistyczna.
-No i ja! Jestem opiekunką linii czasowej i ode mnie zależy, co się wydarzy i w jakiej rzeczywistości się znajdziemy. W sensiee.. Mam Kryształ, on steruje czasem i przestrzenią. I po każdym resecie tworzę wszystko od nowa, to jak to tutaj.. wszystko wygląda! I w sumie... Jestem nietykalna! Nie można mi odebrać resetu jeśli o tym myślałeś.. Nie mogę też oddać mocy ani przestać jej używać, nawet jeśli zamienisz się w boga i będziesz naj-naj-najsilniejszy... ym... Wciąż reset jest nad magią?
Zagmatwane tłumaczenie ale.. powinno działać!
-Tyle stałego składu, cała piątka! Szóstka jeśli liczyć Floweya osobno... Rana już z nami nie ma, więc się nie liczy... Ale oh.. W kilku liniach czasowych dowiedziało się kilka osób! Ciocia Alphys, ciocia Undyne, kilkoro moich przyjaciół, chyba ciocia Ren... Mhm.. Nie, lepiej nie rozpowiadać tego, im mniej osób wie o resecie tym lepiej, inaczej się.... psuje! Wiesz, czas i okolica śmiesznie skaczą. Naprawdę ciężko to naprawiać!
Lub trzeba odkręcać zamieszanie o, jak teraz, z Johnnym!
-...Oh jeszcze duszyczki! Nie wy-wy, tylko... wy-duszyczki. -Palcem wskazała gdzieś na środek jego klatki piersiowej -Poza tą linią czasową zachowywaliście pamięć i świadomość resetów... W sumie.. Ciężko abyście nie byli świadomi jak tysiąąąące razy widzieliście jak ja i Flowey resetujemy, cofamy czas, niszczymy linie czasowe, naprawiamy, manipulujemy czasem... i tak dalej. Khe khe... -Podrapała się po głowie trochę niepewna -...właściwie to daliście Floweyowi moc manipulowania linią czasową... znaczy wykorzystywał was... znaczy... ym... Kiedy was używa jest silniejszy niż ja w tej kwestii, bo 1 dusza ludzka wobec 6 dusz, dlatego.. tak jakby jesteście mi potrzebni i yyy.... emm... tak jakby w kółko umierałam ale.. yyy...
I co Johnny? Więcej pytań niż odpowiedzi?
Powrót do góry Go down
Johnny
Mieszkaniec
Johnny


HP : 77
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 45
LOVE : 1
Liczba postów : 133
Join date : 07/06/2017

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyCzw Wrz 28, 2017 2:32 pm

Był ciekaw, jak wiele osób boryka się z nieustanną chęcią wyjawienia prawdy na temat Frisk. Chyba ostatnią rzeczą, jaką by teraz zrobił, byłoby rozpowiadanie innym ludziom bądź potworom o tych wszystkich resetach i liniach czasowych. Ciężko zaprzeczyć, że zasługują na to, aby wiedzieć jak się sprawy mają, lecz mimo wszystko w tym wypadku najlepiej będzie zachować tę informację dla samego siebie. Będzie czuł się źle z tym, że musi się powstrzymywać od wyżalenia się komuś? Oczywiście, że będzie. Nic nie usprawiedliwia niszczenia czyjejś psychiki i światopoglądu tego typu tajemnicami. Za to, jak się teraz czuje powinien winić już tylko i wyłącznie samego siebie. To on ciągle męczył ten temat. To on za wszelką cenę chciał doszukać się prawdy. Siedmiolatka go wcześniej wyraźnie ostrzegała. Chciał to teraz ma. W końcu jak to było? "Witaj w piekle"?
- Obiecuję, że nikomu nie powiem! Słowo! – Odrzekł, starając się przy tym udobruchać dziewczynkę. – Nie ma co dręczyć tym pozostałych. Pewnie mają już i tak wystarczająco spraw na głowie.
Kiedy mała zaczęła ponownie opowiadać o tym, kto wie o jej mocy, Johnny cicho syknął i nerwowo pomasował dłonią swój kark. A więc naprawdę ten cholerny, zabójczy kwiatek to książe i syn Asgora, huh? Kto by pomyślał... Niemniej jednak, nie usprawiedliwia go to ani trochę. Przykre doświadczenia? Chłopak stracił przez niego oko! Sam dobrze wie, jak bardzo "zagubiony" jest nasz Flowey. Dopuścił się wielu złych czynów. Kiedyś dostanie to, na co zasługuje za działania, których się niegdyś podjął.
Skoro poprzednie dusze pamiętały o tych wszystkich wydarzeniach to dlaczego aktualne nie kojarzą z tamtego okresu zupełnie nic? Upośledzone czy co? Ta cała niesamowita walka z Flowey'em w której rzekomo wszystkie duszyczki stanęły ramię w ramię, aby pomóc Frisk zmierzyć się z przeciwnikiem, wydawała mu się kompletnie wyssana z palca. No ale nie będzie się o to wykłócał. Przecież niegdyś wyśmiewał jednego z kolegów, który myślał, że potwory naprawdę istnieją, a teraz gdzie skończył? Zabawne jak wszystko może się niespodziewanie potoczyć.
A więc aktualnie w tej linii czasowej wie o resetach nielicząc Frisk - on, Chara, przyszły król Podziemia zamieniony w roślinkę, Gaster-psychopata o którym naopowiadała mu już czerwonooka dziewczyna i... Sans? TEN SANS?! Ten sam leniwy szkielet, którego to spotkał już jakiś czas temu?! W sumie to by wyjaśniało jego pozbawione chęci do życia podejście. Nic dziwnego, że mu kiedyś poradził, aby przestać się bezsensownie uganiać za marzeniami. Teraz zrobiło się Johnny'emu go nawet szkoda. W pewnym sensie rozumiał dlaczego potwór zachowywał się tak, jakby był w kompletnie beznadziejnej sytuacji. Przeżywać w kółko dokładnie to samo... Poza tym ile to już może trwać? Tylko dlaczego siedmiolatka nie chciała, aby chłopak rozmawiał z nim na jej temat? Coś miedzy nimi zaszło? Pokłócili się czy co? Cholernie go to zaniepokoiło. Coś tu było zdecydowanie nie tak.
- Frisk... – Wypowiedział karcącym tonem jej imię z niekrytą podejrzliwością w głosie. – Jeśli chcesz mi coś jeszcze powiedzieć o sobie i Sansie to zrób to najlepiej teraz. W końcu i tak się dowiem. Jak mam tobie ufać, skoro wiem, że starasz się coś przede mną na ten temat ukryć?
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 18
Skąd : Powierzchnia

Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 EmptyNie Paź 08, 2017 7:46 pm

Prawda? Nigdy się o to nie prosiła, nie dążyła aby znaleźć się w tym właśnie miejscu, gdzie stała, nie starała się aby jakkolwiek ją wyróżniono, po prostu robiła swoje, po kolei, drobnymi kroczkami dochodząc do wszystkiego co wie, czuje, każdego przemyślenia, poglądu czy opinii. Nikt nie podał jej tacy z instrukcją czy wskazówkami, a sama miała takie nieszczęście, że potrafiła pogubić się po prostu w tym wszystkim. I tym bardziej coraz większa ilość osób w to wszystko wplątana, siedząca jej na głowie, która jeszcze musi sama ogarniać i pilnować... To był niesamowity problem. Niby nic takiego, niby każdy sam się ogarnie, mógł powiedzieć "hej, ja wiem co robić i jak postępować" ale ona i tak wiedziała, że zwykle skończy się to siedzeniem jak tutaj z Johnnym i tłumaczeniem w kółko, że świat nie jest czarno-biały, czarno-biało-szary, czy szaro-szary, ani nawet biało-czarno-niebiesko-zielono-żółto-cholerawiejaki. Był zwykły czarny, jakby zmieszać wszystkie kolory w jeden, a każda z dróg jakie miała przed sobą była w czymś zła. Ha, a gdyby się jeszcze inni słuchali jej to byłaby chociaż połowa sukcesu i mniej pracy!
Sama nie czuła się winna sytuacją Johnnyego. Nie ona mu wyjawiła prawdę, a nawet sama nie była w stanie powstrzymać Chary przed tym, co uczyniła. Zresztą dla niej nie był pierwszą ciekawą, zbłąkaną owieczką, która wyszła za przyjemną zieloną łączkę i spadła z urwiska.
-Hi hi. Wszyscy mają tutaj jakieś sprawy. -Zaśmiała się zaraz na jego słowa. Fakt, ucieszyło ją, że chłopak zrozumiał, co mu przekazała -Lepiej aby myśleli, że to co robią ma sens, żeby czuli się ważnymi i silnymi.. Nawet nie przeszkadza mi, że są lepsi ode mnie, mądrzejsi, starsi, potężniejsi, magiczniejsi.. -Nie była pewna czy takowe słowo istnieje, jednak uznała, że nie ma w głowie żadnego lepszego zamiennika -...wolę żyć jako gorsza ale mieć świadomość, że dzięki temu są szczęśliwsi niż gdyby się dowiedzieli, że wszystko nie ma sensu i znaczenia. Miłości, siła, związki, magia, pieniążki... -Podparła policzek o rękę -...nawet to czy nagle nie zjawi się wielkie chore monstrum o sile większym niż połowa Podziemia, czy fakt, że ktoś... ekhem.. zepsuł mi linię czasową.
Wyglądała jakby ganiła wzrokiem. Nie samego Johnnyego, bardziej jakby kogoś innego albo po prostu sam fakt, że się zepsuło. Wzruszyła ramionami i uciekła na chwilę wzrokiem. Wystarczyło jej kilka sekund spoglądania w śnieg, aby znów się uśmiechnąć i spojrzeć na niego.
-Nie mam nic za złe, nie wasza wina... Przynajmniej uznałam, że to nie było specjalnie. -Przechyliła lekko głowę, wciąż utrzymując uśmiech. Nawet się zaśmiała, jakby wychodząc na kontrast do faktu, że mogła żółtemu trochę namieszać w głowie -Znów będziesz na mnie zły, prawda? Ale cóż, skoro mówię ci już wszystko... Fakt, że wy nie pamiętacie Floweya ani mnie to najmniejszy problem.. Gorszym jest fakt, że zepsuła się najważniejsza część tego świata... Potwory nie powinny żyć w zgodzie z ludźmi.
Spoważniała, jakby czekając na jego odzew. Była gotowa na to, że mógł ją okrzyczeć czy jakkolwiek zganić za takie myślenie. Lepiej było, aby ludzie musieli kryć się przed potworami? Żeby były masowe polowania i nie można było w spokoju nawet zjeść niczego? Żeby wszystkie przyjaźnie zostały zniszczone, nie było słodko, kolorowo bleh bleh i radośnie?
-...nie twierdze, że to jest złe.. Jest bardzo dobre ale psuje linie czasową i wprowadza bardzo dużo chaosu. Nie poznaje swojego ojca, domu, przyjaciół. Ja wiem, ze chcecie dobrze ale... zostaniecie w Podziemiu razem szczęśliwie hasając i co? I będziecie zmuszać potwory aby na nowo nas znienawidziły, bo nasza przyjaźń i miłość sprawiła, że są więzione kolejne lata? Doprowadzicie do rewolucji i zabiją mojego ojca, bo wolał przytulać małe dziewczynki zamiast ich wypuścić? Zniszczycie barierę? -Umilkła na chwilę -...Wiem doskonale jak zrobić to bez zamordowania kogokolwiek ale... pomogę wam, dalej będziemy ciągnąć tą zabawę i... Zostawicie tutaj wszystkich zaklętych? Asriela? Floweya? Charę? Wiecie w ogóle czym są amalgamaty? Wyjdziecie na powierzchnie i wiecie co tam was czeka? "Pękająca bariera otwierająca drogę potworom. Wychodzą na najbliższe nadbrzeża i żyją pokojowo. Ale nie wszystkie. Część z nich czuje się zagubiona. Niedługo potem ludzie wyłapują co słabsze, zamykają w rezerwatach, muzeach, eksperymentują na nich. Asgore umiera postrzelony przez jakichś cholernych Marines. Undyne ucieka..."* i tak dalej. "Niebo staje się piekłem, deszcz krwi leci w górę."*... To nie moje słowa, tylko Sansa. Tamtego Sansa. Nie otworzymy bariery, bo ludzie są przyjaciółmi, bo nikt na nie nie poluje.. Minie chwila, potwory zrozumieją, że zostały na wieki tutaj zaklęte, bo jesteśmy ich przyjaciółmi, zacznie się rewolucja, zamieszki... Albo będą tak trwali w smutku i cierpieniu. Otworzycie barierę? Szczęśliwi i kochający ludzi szybko skończą w laboratoriach, zoo i na talerzach. Wiesz po co utrzymywałam i pozwalałam na polowanie na ludzi? Bo to dawało nadzieje potworom. Bo wiedziałam, że żadnego człowieka nie dam skrzywdzić jak tutaj stoję, a potwory wciąż miały marzenia. Nawet jeśli zaprzyjaźniał się któryś z ludźmi to i tak w głowie miał, że hej, on może kochać ludzi ale jego sąsiad nadal na nich poluje i kiedyś będą wolni. Teraz nie mają żadnej nadziei na to, żadnych marzeń, żadnej szansy.. chyba ze zmienią zasady gry. Zgadzałam się na ten stan, bo wiedziałam, ze wychodząc na powierzchnie będą mieli w głowie że nie mogą do ludzi być w pełni ufni, bo ci na Powierzchni bywają źli.
Zacisnęła usta w wąską kreskę i pokręciła nosem. Nie była zła, bardziej zmęczona już tym wszystkim i trochę bezsilna. Miała wrażenie, że mówi w powietrze, bała się, że chłopak ją całkowicie oleje, zostawi znów samą z problemem.
-Powinnam cofnąć czas.. Nie, nie zresetować, po prostu cofnąć o jakiś czas żeby unormować wszystko. Nawet mam osobiste powody, całą obojętność i niechęć wobec mnie, że straciłam przyjaciół, bliskich, nie wiem gdzie się podziać, nie wiem co robić, bo wszystko do czego byłam potrzebna.. poza sprawami czasu rzecz jasna, mi odebrano.. Nie mogę zaprzyjaźniać się z potworami skoro one już kochają ludzi, nie mogę bronić ludzi, skoro nikt na nich nie poluje... poczułam się niepotrzebna i obojętna.. Wszystkim. Duszyczki mnie nie potrzebują, bo jestem dla nich nikim, a same sobie radzą, moi przyjaciele wolą innych ludzi...
Można było powiedzieć, że jest samolubną gówniarą, właściwie to tak wyglądało - właśnie, wszyscy wokół niej zaczęli być samodzielni i radzić sobie sami, więc zaraz zaczynała płakać i nie wiedzieć, co ze sobą zrobić. Z drugiej strony nie można było jej tak od razu osądzać - miała dopiero 7 lat, całe życie spędziła robiąc coś dla innych, jako bohaterka, ta znana, kochana, pomagająca... w nowej rzeczywistości po prostu się nie potrafiła odnaleźć.
-...moja siostra jest martwa, nie mogę znaleźć nigdzie mamy, a tata.. Nie wiem czy Asgore nadal jest moim ojcem. Przygarnął mnie, bo czuł się winny że was zabił, a teraz jak żyjecie... już mnie nie potrzebuje. Ma was i Charę, pełen komplet, po co mu przybłęda z ulicy? Znam ten wzrok i podejście, na Powierzchni nie miałam rodziców, wiem jak patrzą się ci, którzy muszą trzymać dziecko i udawać, że jest dla nich ważne...
Się rozgadała malutka. Skupiona na jednym punkcie, już nawet nie roztrzęsiona, mówiąca głosem jak typowe dziecko z sierocińca, te same które choć uśmiecha się mówiąc, że jest dobrze i ma nadzieje to i tak zna smutną prawdę ile jest warte w tym świecie. Czasem naprawdę była aż nazbyt gadatliwa, trzeba było przyznać. Plus taki, że rozbawiona też powinna ciągnąć na wesołe tematy monologi godzinami. Cóż, niestety Johnny sam sobie winny dostał groźby, straszenie i trochę emocjonalnego rozklejania się.
A może unikała ta rozmowy o Sansie? Bynajmniej trudna sprawa i orzech do zgryzienia. Nie miałoby jednak żadnego sansu aby omijała jego temat poruszając te całe sprawy opuszczenia, samotności i tego, że Asgore oddał jej pokój innym bez zapytania się o zdanie. Pewnie więc po prostu wpadła w monolog i dopiero po chwili wróciła do wątku.
-Temat Sansa lepiej ukrywać. Nie jestem nim. -Nadymała policzki. Pamięta te razy jak niby "przypadkiem" chciał ją wpakować w ręce Papyrusa, czy próbował uświadamiać jej że w głębi duszy jest naprawdę zła. -Byliśmy przyjaciółmi. Ale moja siostra... jest.. ym.. nazwijmy to, że jest "chora". I czasem będąc "chorą" robiła złe rzeczy zrzucając winę na mnie.. ym.. Sans nadal nie dał sobie wbić do głowy, że to nie moja wina i... troszkę mnie pozabijał. Troszkę. Trooooooszkę. -Przekręciła oczami -Troszeńkę ociupinkę nabijał mnie na wszystkie możliwe kości i spalał swoim "przyjacielem", bo mylił. mnie. z. moją. siostrą. I w kółko, kółko, kóóóóółko mi to wypomina. Innym to wypomina, innym mówi o mnie... ughhh... Weź mi nie każ rozumieć tego szkieleta.
Padła na niego twarzą chowając w ubraniu. Coś jeszcze wyburczała. Nie lubiła mówić o Sansie, to był temat-rzeka, w dodatku, którego sama miała już dość wałkować w kółko.


--------------------------
* - opis zacytowany z tego posta: *klik*
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Miasteczko Snowdin   Miasteczko Snowdin - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Miasteczko Snowdin
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Miasteczko Snowdin
» Boczna uliczka Snowdin
» Las Snowdin
» Okolice Snowdin
» Snowdin i okolice

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Beyond Undertale PBF :: Podziemie :: Las Snowdin :: Miasteczko Snowdin-
Skocz do: