Beyond Undertale PBF
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Świątynia

Go down 
4 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
KiedyśUndyne
Zakorzeniony
KiedyśUndyne


HP : 100
Poziom duszy : 19
Doświadczenie : 0
LOVE : 2
Liczba postów : 680
Join date : 13/12/2015
Age : 25

Świątynia Empty
PisanieTemat: Świątynia   Świątynia EmptySro Cze 01, 2016 3:11 pm

Świątynia Swiatynia
Rysunek by Tori, nie kopiować!

Choć umieszczona z boku Nowego Domu, świątynia jest miejscem, które praktycznie każdy potwór wskaże. Zrobiona na wzór królewskiego potężna budowla ledwo mieści się na placu otoczonym kamieniami i dziką roślinnością. Nad budynkiem zaś rozciąga się niebo gwiazd - niestety nie tych prawdziwych, jedynie zrodzonych z iluzji kolorowych, świecących kamyczków.
Świątynia jest dość zbita - jedynie dwie wieże odchodzą od głównego pomieszczenia. Jedna z nich zapewne służy jako dzwonnica, druga zaś ma specjalne miejsca dla strażników - wszak dzieją się tutaj najważniejsze uroczystości, nikt niepożądany nie powinien ich zakłócać, prawda?
Do budynku można wejść wielkimi mosiężnymi drzwiami na których wyrzeźbiony jest symbol królestwa - Delta Runy. Zresztą należy przywyknąć do niego - znajduje się on praktycznie wszędzie w świątyni, bowiem u Potworów pełni ona funkcje bardziej.. podprzyziemną. Nie odprawia się tutaj żadnych mszy ani nikogo nie czci - choć są tacy, co przychodzą w to miejsce na modlitwę czy aby oddać się zadumie. Główną funkcją świątyni natomiast jest... stanowienie miejsca w którym odprawia się śluby. Potworom też należy się coś od życia - wiele z nich łączy się w pary, więc na takie specjalne okazje wzniesiono ów budynek.
W środku każdego wita ogromna hala - tak, ta toporna budowla w rzeczywistości jest po prostu pustą przestrzenią otoczoną ścianami. Choć, nie do końca pustą - naprzeciw wejścia rozciąga się potężny ołtarzo-witraż przedstawiający parę królewską i kilkanaście pomniejszych potworów pod żółto-pomarańczowym słońcem. Najwyraźniej ktoś wpadł na pomysł, że bardzo pocieszającym będzie umieszczenie w centralnym punkcie świątyni przypomnienia, że kiedyś żyli na powierzchni. Zresztą prawie wszystkie ze ścian pokryte są podobnymi witrażami - całą halę zdobią okna z których biją sceny z historii Podziemia.
Jedynymi meblami jakich można uświadczyć są długie ławy skierowane w stronę głównego witraża. Dodatkowo świątynia przyozdobiona jest niezliczoną ilością świeczek (cóż, pod ziemią brakuje słońca, należy szukać innych źródeł światła) i świeżych kwiatów, o które dbają okoliczni mieszkańcy. W przypadku uroczystości ślubnych wnętrze dekoruje się również dodatkowymi elementami, wedle uznania przyszłej młodej pary.
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 12:50 am

Ten okropny, sądny dzień się zbliżał. Nie mógł tego już dłużej odwlekać. Musiał wytłumaczyć wiele spraw, a już na pewno tą jedną. Z samą Undyne. Oszukał ją i to w bardzo wredny sposób. Udawał przyjaciela, którym tak na prawdę nie był. Wypytywał i informacje, tylko po to by z łatwością ocenić jak mają się rzeczy w Podziemiu i w nich zamieszać. Teraz, musi to odkręcić. Wszystko jakoś wytłumaczyć. Przeprosić, błagać o wybaczenie w jakimkolwiek stopniu. Zgodziłby się na wszystko. Siedzenie w lochach, upokarzające prace społeczne, nawet jakby ktoś miał mu patrzeć na ręce. To byłoby lepsze od czekającej go śmierci. Jeśli linie czasu nie okażą się łaskawe.. Tym razem nie wróci do domu. Nie zobaczy uśmiechniętej Ren, małej radosnej Hazel. Śpiącego na kanapie Sansa i starającego się ruszyć go do pracy Papyrusa.
Zmierzał do zamku, i cóż. Trudno było nie zatrzymać się w tak cudnym miejscu jak to. Ta świątynia. Och, pamiętał to miejsce bardzo dobrze. Nawet lepiej niż dobrze. Takich rzeczy się nie zapomina. W końcu, sam brał tutaj ślub. Sam uczestniczył w uroczystościach, kiedy to ślub brali Toriel i Asgore. Ach.. Ich wszystkich tak okropnie oszukał. W tak okropny sposób zniszczył łączące ich więzi. Czy była dla niego jakaś szansa na naprawienie tego? To dobry pomysł.
Stał tak przed budynkiem, patrzył na drzwi, Runę Delty, którą przyozdobił krwią samej Toriel. Jak okropnym potworem musiał być? Nie. Jak okropnym potworem jest dalej?
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 1:05 am

Jaki był sens przychodzenia w to miejsce? Jedynie tutaj cierpiała, wspominając wszystko, co dawno powinna zamknąć w brzydkim pudle opisanym jako "przeszłość", schować do szafy i nigdy więcej na nie nie patrzeć. Nie mogła jednak się oderwać, zrobić grubej kreski i zacząć żyć jakby nigdy nic. Nie, przeszłość siedziała w niej, wybijała się w każdym kawałku ciała - widziała ją we własnym odbiciu w lustrze.
Ze splecionymi łapami spoglądała na witraże świątyni. Ile to już minęło lat odkąd przysięgała tutaj miłość swojemu mężowi? I gdzie są oni teraz? Zresztą to nie jedyna szpilka, którą sama sobie wepchnęła w serce przychodząc w to przeklęte miejsce. Czy to nie tutaj ofiarowali małego Asriela bogowi? Nie tutaj wprowadzali go do wspólnoty potworów? Owszem, jej synek znów żył, był na razie bezpieczny, w domu na końcu Ruin... jednak na jak długo? Ile pozostanie w tej formie?
Za dużo myślała. Nie przyszła też w to miejsce aby niszczyć własne serce i szargać emocje. Trafiła do Nowego Domu bo miała cel - bardzo ważny, mogący zmienić nie tylko jej życie, ale i losy królestwa. Czemu więc zatrzymywała się co chwile na takie błahe rzeczy jak zajrzenie czy Świątynia nie zmieniła się za bardzo od ostatniego jej pobytu?!
Zganiła siebie w myślach i skierowała się w stronę wyjścia. Mocno złapała za klamkę i pchnęła drzwi, wychodząc zamyśloną na zewnątrz.
Nie spodziewała się go tam ujrzeć. W pierwszej chwili myślała, że to wyobraźnia i umysł płatają jej figle. Wydawał się jednak być nazbyt realny. Puściła drzwi, które z donośnym uderzeniem zamknęły się za jej plecami.
-Masz minutę aby wrócić do dziury z której wypełzłeś.
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 1:22 am

Stał tak i patrzył. Przeszłość. Kto nie chciał od niej uciec? On zawsze uciekał. Od wszystkiego. Z jednej skrajności w drugą. Z jednego wydarzenia w kolejne. W końcu jednak się zgubił, plątając w morderstwach i oszustwach, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Każdy czyn powodował kolejny, to była reakcja łańcuchowa. Zabijał każdego, bo mu to pomagało. Rozbawiało. Przynosiło ulgę w bólu, który czuł. Dzięki temu mógł zapomnieć o przeszłości. Ale teraz. Kiedy nie miał czym się zająć. Kiedy chciał skończyć z tym nałogiem... Przeszłość wracała. I to ta najgorsza z możliwych. Ile to sumienie wypominało mu rzeczy jakie zrobił? Pomijając te najmilsze ze wspomnień?
Najchętniej wszedłby do środka. Rozejrzał się, zobaczył czy coś się zmieniło. Ale nie miał na tyle odwagi, by swoją obecnością zbezcześcić to święte miejsce. Już i tak za długo tutaj stał. Za długo patrzył w te niewinne drzwi, które.. Otworzyły się.
Nie da się ukryć. Mocno się zdziwił gdy zobaczył, kto przez nie wyszedł.
- T-toriel.. - mruknął cicho, patrzył na nią szeroko otworzonymi oczodołami. Białe kropeczki nie patrzyły na nic innego. Niby wiedział, że linie czasu ją oszczędziły, dały kolejną szansę. Ale mimo wszystko był zdziwiony, nie spodziewał się jej tutaj. Nie w takim momencie. I co jej teraz powie? Tak nagle? Zwykłe przepraszam nie załatwi sprawy!
- Nie ma żadnej dziury. - odpowiedział smutno. - Powinnaś wiedzieć, że nigdzie mnie nie chcą. Z resztą.. Kto by chciał kogoś takiego jak ja..? - spuścił głowę. Zrobił kilka kroków w tył, by nie stać jej na drodze. Wzdrygnął się, gdy drzwi się zatrzasnęły. Tak powinien wyglądać rozdział życia, który za sobą zostawił. Powinien zamknąć te drzwi na kilka ładnych spustów, a tym czasem te drzwi były wciąż uchylone i kawałki przeszłości wyłaziły do teraźniejszości.
- Ja.. - zaczął, ale nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Powinien to zrobić. Powinien się postarać. Wytłumaczyć jej wszystko. Chociaż miałby tym samym spłonąć w jej płomieniach. Przynajmniej... Przynajmniej wtedy wykonany zostałby wyrok śmierci, który nad nim wisiał prawda?
- Przepraszam. - wydusił w końcu, podnosząc głowę, patrząc wprost w jej oczy. Tyle żalu. Nazbieranego przez tak długi czas. - Przepraszam, że cie okłamywałem.. Udawałem przyjaciela, a potem.. Po prostu zabiłem.. Jak niewartościowe zwierze... Ja.. Już nie potrafię nad sobą panować!... - w końcu to powiedział. Nie spuszczał wzroku ani na chwilę. Chciał, żeby widziała. Był idealnym kłamcą, to prawda. Ale spojrzenie zawsze go zdradzało. Cokolwiek nie mówił. Tak było i teraz. Potwierdzało jedynie żal, który unosił się w jego głosie.
- Nie oczekuje tego, że mi wybaczysz. Nawet tego nie wymagam.. Chcę.. Chcę tylko.. Ż-żebyś wiedziała.. Że w tych ostatnich m-momentach.. J-jakk-kolwiek nie w-wyglądałem.. Cok-kolwiek nie m-mówiłem.. Te.. Resztki.. - uniósł ostrożnie dłoń. Powoli, żeby nie wyglądało to na atak. Zabłysła na niej ta niewielka dusza, trzęsąca się jakby z zimna. Gdzieś tam w kącikach jego oczodołów pojawiły się krople łez.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 1:49 pm

Rozpalała się w niej emocja, której nie potrafiła jednoznacznie nazwać. Złość? Nienawiść? Gdyby mogła, spaliłaby Gastera na miejscu, dokładnie tak, jak stał przed nią. Nie, ona nie była jednak mordercą. Choć szalejące w środku koziej królowej emocje spowodowały pojawienie się kilku drobnych płomyczków wokół samej Toriel, to nawet nimi nie poruszyła, ni nie przywołała żadnego ognia do ataku. Dała mu szansę? Tak bardzo nie chciała go słuchać, ten głos powodował u niej obrzydzenie wzbogacone o uczucie grzebania w jej duszy. Doskonale pamiętała ten moment, choć była już wówczas martwą - zimne kości Gastera często wracały. W każdej chwili zwątpienia jej dusza drżała odczuwając na powrót moment naruszenia. I teraz, choć wyglądała na zdeterminowaną gotową do działania, gdzieś w głębi widziała obrazy tego feralnego dnia, a białe odwrócone serce, jakie w sobie nosiła wysyłało sygnały jakby działa się mu krzywda.
Słuchała Gastera, nie przerywając mu. Widziała ten obraz nędzy i rozpaczy... a im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej widziała w naukowcu... Siebie samą. Czy obydwoje nie byli reliktami przeszłości? Nie błądzili gdzieś w niebycie próbując dopasować się do tego czasu? Słuchała jego słów, nie przerywała, skupiała się na obserwacji - łączeniu tego, co wypowiadał Gaster z mową ciała. Emocje które wywołał na samym początku coraz bardziej wypełniały się nowymi odczuciami - smutkiem, żalem, zawiedzeniem, a nawet swoistym współczuciem. Powinna mu zaufać? Po raz drugi? A jeśli to kolejne oszustwo, aby osiągnął swój cel? Słyszała od Sansa o powrocie jego matki - czy Gaster nie byłby osobą skłonną do kolejnych kłamstw tylko po to, aby bronić własnej rodziny?
Uh, czy go właściwie rodzina obchodziła? Znów uciekła myślami do Sansa... Nie był zbyt przychylnie nastawiony do ojca. To wszystko przestało mieć sens, stawało się nazbyt skomplikowane.
Cały czas utrzymywała podniesione ręce, gotowa do obrony, na wszelki wypadek. Wciąż widziała naukowca takiego, jak przy ostatnim spotkaniu - podłego oszusta, zdrajcę i mordercę. Jego słowa powoli stapiały ten obraz, jednak całkowicie spuściła łapy i zgasiła wywołane emocjami płomyki dopiero, gdy ukazał przed nią... własną duszę?
-Nie stanę się mordercą, nie dla takiej szumowiny jak ty... Nie jesteś tego wart.
Wciąż brzmiała srogo. Zmiękczył ją, jednak część jej świadomości wciąż wyrywała się, krzycząc głośno, że ma mu nie ufać, że powinna go teraz zmieszać z błotem, związać i zabrać do samej Undyne.. Albo jeszcze lepiej - króla! I tak jej mąż dostatecznie zbrukał swoje ręce krwią.
Chociaż? Czy to wszystko miało sens? Zabijać z powodu kogoś takiego? Niszczyć własną psychikę aby nastała "sprawiedliwość"? Przymknęła na chwile oczy, Gaster miał rodzinę, podobno jego żona wróciła, Sans był jego synem, ten drugi, chyba Papyrus... Czy tego chciała? Przyzwolić na zabicie go? Oko za oko, ząb za ząb, śmierć za morderstwo?
-Nie, nikt nie powinien zachowywać się tak samo jak ty i wykonać wyroku śmierci, zniżając się do poziomu całkowitego zatracenia. Powinni cię wygnać jak najdalej, abyś dokonał żywota w samotności, sam na sam z pustką... Tylko do tego się nadajesz... Istnienia w bezsensownej nicości, nie przebywania tutaj.. Jakbyś był wart posiadania życia.
Miała wrażenie, że powiedziała mu już wszystko. Bez ceregieli ruszyła przed siebie, wymijając samego Gastera, jakby nim gardziła, nie chciała mieć nic do czynienia, uznawała go za zbędnego śmiecia, kogoś, kogo omija się na ulicy szerokim łukiem.
I wtedy, gdy była już metr za nim coś ją ruszyło. Czemu inni mieliby "wygnać"? Dlaczego użyła takiej formy? Co ją skłoniło, że wypowiadała wszystko tak, jakby nie miała na nic wpływu? Odwróciła się gwałtownie, stając przodem przed naukowcem.
-Nie, nie! Wiesz co? -Nagle stała się bardzo pobudzona -Nie będę taka! Zraniłeś mnie! Pragnęłam tylko choć iluzji powrotu do przeszłości.. Ale wiesz co? To się zmieniło! Zdecyduj, czy chcesz być moim wrogiem i mamy tak do końca świata się bić, aż Asgore lub Undyne nie wymaże cię z tego świata, czy może...
Przyjaciel? Nie, to byłoby zbyt dużo jak na tą chwilę. Toriel umilkła na kilkanaście sekund, próbując w głowie ułożyć sobie kolejne słowa. Cholernie ciężka robota.
-...uh.. Chcesz łaski?! Zacząć nowy rozdział w życiu?! Chcesz, abym myślała o Tobie inaczej?! Proszę, więc udowodnij, że nie jesteś tym, co widziałam ostatnio! Udowodnij, że jesteś POTWOREM, a nie żałosnym wyrzutkiem tego świata, bytem bez celu i jakiegokolwiek sensu istnienia!
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 4:34 pm

Stał przed nią. Z otworzoną dłonią, nad którą unosiła się ta drżąca dusza. Niewielka jak na niego, wciąż nowa, wciąż pełna tylu sprzecznych uczuć i emocji, tylu błędnych informacji, przyzwyczajeń, których nie był w stanie się pozbyć choć tak bardzo tego pragnął. Ta mała dusza, wołała wręcz o pomoc, robiła to czego on bał się powiedzieć na głos przez cały ten czas. Tak długo jak pozostawała widoczna, tak długo jak mogła się pokazać, tak długo wołała, zastępując jego słowa. Pomoc. Ale to wciąż za dużo jak na jego oczekiwania. To było pewne, on nie może otrzymać pomocy od kogoś takiego jak Toriel. Od nikogo w Podziemiu. Nawet jeśli miał Ren, Sansa, Hazel i Papyrusa. Chociaż nie wiadomo jak się starał, nie potrafił ze względu na nich całkiem się zmienić, coś wciąż siedziało wgłębi jego umysłu, jego serca, coś cały czas tam było i kuło niczym denerwujący odcisk, który tworzy się od nowa i od nowa. Poczucie winy. Ale i uciekająca na wierzch żądza mordu, która nie potrafiła pogodzić się z myślą, że jest niepotrzebna, że powinna zniknąć, że nikt jej już nie chce nigdy przenigdy widzieć! Nie mogła się z tym pogodzić. I prosiła.. Nie. Domagała się uwagi. W najbardziej brutalny sposób.
Zacisnął dłoń i ją opuścił. Toriel miała rację. Ktoś taki jak on nie zasługiwał nawet na śmierć. To zbyt lekka kara za wszystko co zrobił. Po co nagle przestać się ze wszystkim męczyć, skoro może cierpieć całe życie? Nawet jeśli wszyscy by mu wybaczyli. I tak będzie cierpiał. Taka była jego dola. Taka była rola jego sumienia, które i tak będzie mu wszystko przypominać. Nawet jeśli wszyscy mu wybaczą, nawet jeśli każdy powie, że to przeszłość. Jego wciąż będzie boleć.
- Nie zasługuję na życie.. A śmierć i nagle skończenie tej niedoli, to zbyt przyjemna kara.. - mruknął, a w jego głosie było słychać tylko smutek i żal. - Może i masz rację.. Może i powinienem zostać wygnany.. Ale.. Ze względu na Ren.. Sans.. Papyrusa.. - zaciął się na chwilę. Nie wiedział czy o niej wspominać. Czy to na pewno dobre wyjście. - Ze względu na Hazel.. Raczej nie mogę oddać wszystkiego z taką łatwością z jaką bym chciał.. Nie. Z jaką chciałem to wszystko oddać już dawno. - nawet jeśli to wciąż był głos pełen bólu. Tak okropnego bólu, tych wszystkich czynów. Tych wszystkich morderstw.
Ale to co nagle usłyszał. Zastygł oszołomiony jej słowami. Tego... Tego się nie spodziewał. Nawet w najlepszym śnie, który miałby przynieść mu chwile radości. W życiu nie spodziewał się usłyszeć, że ona.. Chce, żeby w jakiś sposób mu wybaczyć. Tylko... Jaki dać jej ku temu powód?
- Tak to racja. Przez cholernie długi czas nie miałem SANSu dla swojego istnienia. - stwierdził, wplatając nawet suchar, stary jak ten świat i znany pewnie każdemu. Nie brzmiał jednak radośnie. Niezbyt mógł się wysilić na uśmiech. Odwrócił się i patrzył na Toriel, smutnym spojrzeniem, bez nadziei, a krople łez wciąż utrzymywały się w oczodołach czekając na moment kiedy będą miały tylko opaść. - Nie wiem jaki chciałabyś by był ten powód. Udowodnienie. Może, powinienem wspomnieć o tym, że pogodziłem się z Sansem? Dostałem od niego tą ostatnią szansę? Na pewno mówił ci o tym, że wróciła Ren.. To dzięki niej odzyskałem duszę. Poświęciła ten niewielki fragment swojej własnej duszy, by pomóc mi. Chyba nie sądzisz, że jestem aż tak okropny, by zmarnować jej poświęcenie? - mówiąc to jeszcze raz przyzwał swoją duszę, która wciąż trzęsła się i wołała o pomoc. Spojrzał na nią z tak zatroskaną miną, i znów ukrył. - Nie chcę już być tym potworem. - odezwał się bardziej stanowczym głosem. - Mam dość patrzenia jak wszyscy cierpią z mojego powodu. Mam dość patrzenia na te twarze pełne agonii, twarze dawnych przyjaciół, których zdradziłem. Na cierpienie najbliższych, którzy musieli patrzeć na to co robiłem.. - zasłonił dłonią twarz. Siedział cicho przez chwilę. Jakby skończył. I kiedy można było go już zostawić, całkowicie olać jego słowa. Łzy ciekły po jego kościstych policzkach jak wodospady.
- Chciałbym.. D-dać ci m-miliony p-powodów.. - wymamrotał. - T-tak by j-już nigdy..do tego.. nie.. wracać... A-ale nie m-mam zamiaru kłamać. Nigdy..więcej. - powstrzymywał się wystarczająco długo, ale ten wrak nie mógł już dłużej wytrzymać. Upadł na kolana, przytłoczony ciężarem swoich własnych słów i słów Toriel. Przygniatany przez wspomnienia i to co wciąż siedziało w nim.
- Chciał..bym.. Przestać. B-być j-jakk-kolwiek normalny.. Ale.. Nie potrafię. Ch-chociaż tak b-bardzo się s-staram.. P-powstrzymuję.. Robię.. wszy..stko.. co.. M-mogę.. - musiał zrobić dłuższą przerwę. Uspokoić się. Emocje, które niosła ze sobą dusza wciąż nim targały, mimo że dawno powinien się do tego przyzwyczaić, ona wciąż go męczyła i dręczyła.
- Obiecałem.. O-obiecałem R-ren i S-sansowi.. Że już n-nigdy.. N-nigdy nikogo nie zabiję.. N-nie zrobię niczego, co spo..wodowałoby.. Cz-czyjąś ś-śmierć.. Ale.. Jestem beznadziejny..! N-nie potrafię dotrzymać tych obietnic! Coś wciąż mnie do tego wszystkiego zmusza! Coś czemu nie da się oprzeć! Nie da się zaprzeczyć! Mam tego dość.. Brzydzę się samego siebie.. Nienawidzę samego siebie.. Ale nie potrafię niczego zrobić.. Nie potrafię.. D-dać ci powodu.. Żebyś przebaczyła. Żebyś.. Zobaczyła, że nie jestem taki jakiego mnie pamiętasz... Ale nie potrafię..
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 6:13 pm

Nie oponowała, gdy upadł przed nią na kolana. Choć po prostu stała prosto przed nim, wsłuchując się w słowa naukowca, choć nosiła swe zwykłe odzienie, a po jej oczach widać było, że się waha to całą tą scenę można by odczuwać zupełnie inaczej. Nie była to rozmowa dwóch zwykłych potworów, chodziło o sprawy życia i śmierci, a nawet dobra królestwa, losu jaki ich czeka.. Bo jeśli okaże łaskę Gasterowi, a ten znów zacznie kroczyć drogą zła? Czy nie zrzuci na Podziemie na nowo niebezpieczeństwo? Niby tak przypadkowe spotkanie, a posiadało niezwykle wielką rangę.
-...co się z nami stało Gaster...
Nie powinna tutaj stać w roli uciekinierki, która po latach z tęsknotą patrzy na coś błahego, jak świątynia w której niegdyś przebywała traktowana z należytym szacunkiem. Gaster nie powinien teraz klęczeć przed nią, jak wrak potwora, płacząc z poczucia winy i mówiąc o rzeczach praktycznie nie możliwych. Nie jesteś od wydawania rozkazów - krzyczał głosik w jej głowie. I najgorsze w tym wszystkim było to, że miał rację! Nie jej rolą jest kogokolwiek osądzać, powinna raczej siedzieć po prawicy swego męża, ubrana w purpurę i złoto, pilnując jego trzeźwego osądu. I powinni mieć u swego boku Gastera piastującego chyba trzecie najważniejsze stanowisko w królestwie. Co on tutaj robi, spłakany i mizerny? Co ona wyprawiała?
-Wstań z kolan, wyglądasz żałośnie... -Łapą wykonała ruch wskazujący na powstanie -Mówisz tak, jakbym cię nie znała dłużej niż twoja Ren, Sans, Papyrus i Haze...
Urwała. Tego imienia nie kojarzyła. Nowe dziecko? Właściwie jeśli Ren naprawdę powróciła to nie byłoby to tak bardzo niemożliwe. Więc to była przyczyna jego uniżenia? Chciał ratować rodzinę? Z jednej strony znaczyłoby to, że pojawiły się w nim "ludzkie" odruchy.. z drugiej wciąż byłoby to poniekąd wymuszone uniżenie, czyż nie?
-Jesteś mimo ich wszystkich tak bardzo bezwartościowy. Jesteś problemem, karaluchem, którego się zgniata lub wyrzuca. I naprawdę nie ja powinnam teraz tutaj z Tobą rozmawiać. Nie jesteś godzien nawet samego króla, jakiś podrzędny potwór, wyrzutek społeczny powinien wyrzucić cię do nicości. Nie mówię tego tylko jako osoba, która chce chronić królestwa przed Tobą. Mówię to też jako... um... bardzo bliska sercu Sansa osoba. Tak, Sansa, twojego syna. Może i się pogodziliście... Myśmy też byli przyjaciółmi, gdy mnie zabijałeś. A przynajmniej ja brałam cię za przyjaciela.
Myśli tłoczyły się w jej głowie. Nie mogła tak po prostu mu odpuścić ale cierpiałaby też, gdyby po tym wszystkim, co teraz wypowiedziano, Gastera spotkała krzywda. Schowała pysk w łapach i głośno westchnęła. Asgorowi zawsze dawała mądre i słuszne rady, a teraz? Sama go potrzebowała. Nie, nie aby jej powiedział, co czynić.. Potrzebowała tej tłustej kupy futra aby mieć jakiekolwiek wsparcie! Co jej było po silnej magii, skoro przy rozmowie z Gasterem czuła ogromny ciężar i wahanie.
-Nastały nowe, mroczne czasy... Chcesz nadać swojemu życiu sens? Pragniesz powrotu w me łaski? -Odsunęła łapy od głowy i zacisnęła mocno pazurki -Odkupić winy? Chcesz to zrobić dla rodziny, co? Po tym jak byłeś samolubnym draniem i pozbawiłeś mnie życia? Nie bądź śmieszny Gaster...
Prychnęła kpiąco. To był już koniec? Przecież nie zostawi wszystkiego w takim stanie! Nie wybaczyłaby sobie, że odmówiła komukolwiek MERCY... Mniejsza nawet, Sans by jej nie wybaczył, że mogła zadziałać coś w sprawie jego ojca, a nie ruszyła nawet palcem! Podeszła bliżej naukowca i odwracając wzrok na bok, sięgnęła ku niemu łapą.
-...Nie można pozbyć się grzechów ani ich wymazać. Zło zawsze ucieka tylnym wyjściem... Mówisz, że masz rodzinę? A jeśli będzie cię czekać to samo, co i mnie? -Wróciła wzrokiem do niego, skupiając się na pustych oczodołach -Jeśli pewnego dnia stracisz to, co dla twojego serca najważniejsze? Możesz chronić swych bliskich przed wszystkim, ale choroba nie wybiera... Los zrzuca na nas najgorsze z możliwych... Jednego dnia miałam słodkiego syna i energiczna córeczkę.. A drugiego moje dziecko umierało w cierpieniach, po czym pociągnęło za sobą do grobu swego brata. Myślisz, że to nie może cię spotkać? Mieliśmy najlepszego z lekarzy, ja potrafię wyleczyć prawie wszystko... Posiadaliśmy złoto, wpływy... Byliśmy najpotężniejszymi w tej krainie... I straciliśmy to, co było dla nas cenne. Sądzisz, że skoro los pokarał króla i królową, to nie tknie zwykłego bezrobotnego szkieleta kryjącego się w Snowdin? A może będziesz jak Asgore? Jeden dzień smutku i cierpienia, a zapomnisz o tym kim jesteś? Wpadniesz w szał? Odbierzesz sobie wszystko, co posiadasz? Stracisz tak jak on - swoje dzieci i żonę? Dla jakiegoś wydumanego "wyższego celu", "idei"? Co wtedy uczynisz? Użyjesz wyimaginowanego resetu? Nie można cofnąć życia. Tak jak i opcja resetu nie istnieje w stosunku do twoich grzechów.
Padły ostre słowa. Świat wokół nich jakby zastygł, jedynie lekki powiew wiatru w jaskini przypominał, że czas nadal płynie.
-...Nie możemy cofnąć życia... Nawet jakbyśmy bardzo mocno pragnęli tego... -Kolejne słowa wypowiadała z coraz większym żalem w głosie. Czyżby zaczęła płakać? Ciężko było dostrzec cokolwiek ze względu na futro jakie pokrywało jej ciało, oczy jednak zdawały się być całe mokre, a głos nazbyt się łamał -...Możemy jedynie przywrócić przeszłość. Nadać nam obu nowy sens życia i rolę w tym świecie... J-Jeśli mnie rozumiesz. Nie chcę cię za wroga Gaster.. Mamy wspólne interesy.
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 7:33 pm

- Po co wstawać... To przecież poziom idealny dla takiego nieudacznika. Dla tak paskudnej osoby, która zdradziła tyle osób.. Zawiodła całe Podziemie. Powinienem być dalej na swoim stanowisku. Jeszcze uczyć Alphys tego czego sama nie wie. Pomagać jej, pokazać jak powinna zadbać o CORE, które teraz jest w rozsypce. Razem tworzyć nowe wynalazki, udoskonalać stare. Powinienem pomagać tobie.. Asgore'owi. Zamiast tego pozwoliłem, żeby moim umysłem zawładną żal. Tak samo jak było z nim..! - patrzył na nią, wiedząc dobrze, że już się stoczył. Już zrobił to samo co Król. Nie był od niego lepszy. Asgore przynajmniej na prawdę miał jakiś cel, nawet jeśli kryło się za nim chowanie smutku. On nie miał celu. Robił to wszystko bo mu się podobało. Król żałował swoich czynów, nawet jeśli tak to nie wyglądało. On stał się bezdusznym i pogrążał dalej. Nie było dla niego usprawiedliwienia. Żadnego. Tak na prawdę przypieczętował swój los kiedy zabił Toriel. Kiedy na oczach własnej żony zamordował tego paskudnego Lisa. Już teraz stracił możliwość naprawienia tego wszystkiego. Dla Asgore'a tak na prawdę była jeszcze nadzieja. Nawet jeśli straciłby tron, nawet jeśli miałby być nikim. Toriel.. Przecież to widać. Miała Sansa, ale wciąż kochała męża. Oboje kochali Asriela, oboje kochali Charę. Oboje kochają Frisk. Oboje kochają swoje królestwo. A potwory kochały ich.
A Gaster? Gdyby się nie postarał, Sans dalej by go nienawidził. Papyrus tak na prawdę nie mógłby go zobaczyć, przez starszego brata. Ren byłaby jedyną istotą na tym świecie, która mogłaby coś zrobić, ale jeśli Wingdings by się nie opamiętał? Zabiłby i ją. Bez żadnych wyrzutów sumienia, dobijając jedynie samego siebie, zmuszając do pozostanie w tym okropnym błędnym kole. Zabijałby dalej, aż jego LOVE wybiłoby cyfrę 20, a wtedy... Nic już by go nie powstrzymało. Nie byłoby nadziei. Już teraz jest wrakiem, a jego LV wynosiło ile? 6? 7? Co byłoby więc później?
- Masz rację.. Nie można pozbyć się grzechów. Zmazać rzeczy, które się robiło. Ale można je przecież zakryć. Przecież.. To co robimy teraz się liczy najbardziej prawda..? Tak powinno być.. To czy tego żałujemy.. Czy chcemy się zmienić.. Czy robimy coś w tym kierunku.. To ma jakiś sens..? To coś znaczy..? - mówił jakby starał się znaleźć jakąkolwiek nadzieję, chociaż doskonale wiedział, że jej nie ma. - Powiedz.. Dlaczego życie jest tak niesprawiedliwe..? Jestem wrakiem. Nic nie znaczącym potworem. Nie powinienem mieć niczego. Nie powinienem mieć rodziny. To ty powinnaś się cieszyć. To ty powinnaś mieć teraz obok siebie Asriela, Chare. Do tego Frisk i inne dzieci, które wpadły do Podziemia... Dlaczego.. To ja muszę mieć ich wszystkich przy sobie.. Dlaczego to oni chcą pomóc mnie..? Dlaczego nie ty, dlaczego ciebie musiało spotkać to nieszczęście..? Zasługujesz na to wszystko sto razy bardziej! Jesteś.. Dobra.. Pomagasz wszystkim. Potrafiłaś przemówić Asgore'owi do rozsądku lepiej niż ktokolwiek na tym świecie.. Ale i tak.. To ten najgorszy.. Ten, który nie zasługuje na nic musi mieć całą rodzinę.. - powinien się cieszyć, ale nie potrafił. Powinien być zadowolony z tego, że ma do kogo się zwrócić, ma kogoś kto zawsze go pocieszy, kto pomoże, podniesie jeśli upadnie, poprawi jeśli zrobi błąd, wytłumaczy jeśli nie będzie rozumiał. Ale mimo wszystko.. Czuł się nie fair wobec niej. Zasługiwała na o wiele więcej niż on. Była dobra. Niosła radość gdziekolwiek się nie pojawiła, a teraz? Skazana na jakieś Ruiny? Zmuszona do patrzenia jak jej dzieci giną z ręki jej własnego męża?
Wpatrywał się w ziemię. Jakby bał podnieść wzrok. Ale w końcu, podniósł nie tylko spojrzenie, podniósł się cały. Stał tak, niezbyt pewnie, przygarbiony, jakby zmęczony wszystkim, jakby zmęczony życiem, ciężarem, który musiał nosić na swoich plecach.
- Nie chcę cofać czasu. - mruknął smętnym głosem, bez emocji, bez życia. - Ostatnim razem, kiedy starałem się to zrobić... Straciłem wszystko. - kilka łez znów spłynęło po jego kościstych policzkach.
- Królowo... Toriel.. - odezwał się, spoglądając na nią. W jego oczodole paliło się to miłe, pomarańczowe światełko. Tak ciepłe, jakby nigdy nie należało o niego. - Nigdy... Nie chciałem cie zabić. Nigdy nie chciałem zrobić tego paskudztwa.. Nie chcę wnikać, co mną wtedy kierowało. Chcę tylko, żebyś wiedziała.. Żałuję tego wszystkiego co robiłem. Co zrobiłem Tobie. Sansowi. Wszystkim tym niewinnym potworom.. Żałuję tego jak niczego innego w swoim życiu.. - to był głos pełen żalu i skruchy. Mówiący "Boże, wybacz mi bo zgrzeszyłem.". I chociaż nie wierzył w żadnego boga. Chociaż wiedział, że żaden nie istnieje. Najchętniej teraz błagałby go o wybaczenie.
- Byłaś moją przyjaciółką.. A ja wbiłem ci nóż w plecy. Nie jestem nawet godzien wspominania o tym.. Ale nie łączą nas tylko interesy. Tu nie chodzi o coś tak przyziemnego.. Pamiętam dobrze jak opiekowałaś się Sansem i Papyrusem, gdy ja nie miałem czasu.. Jak przynosiłaś mi ciasto, kiedy całymi dniami siedziałem w laboratorium.. Jak motywowałaś, kiedy zestresowany miałem zdać Asgore'owi swój pierwszy raport w życiu.. Nie powinienem o tym nawet wspominać, ale to piękna przeszłość.. Której tak bardzo mi brakuje.. Masz rację.. Nastały ciemne czasy.. Ale czy nie lepiej poszukać w tych czasach chociaż trochę światła..?
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 8:37 pm

Przeszłość uderzała teraz w nich obu - niczym karma, która potrafił nakładać na przeciwników Sans, ciążyła teraz na ramionach tej dwójki potworów. Gaster wspominał swoją przeszłość, a nad Toriel znów znęcał się los podsuwając jej pod oczy obrazy dawnych lat, tych okrutnych dni "od których wszystko się zaczęło". Ostatnie słowa szkieleta jednak coś zmieniły - cierpienie i smutek zaczęły zastępować jakby inne wizje: radosne dni, codzienne życie w zamku. A to jak budziła rankami Asgora, a to, gdy zaczepiała wracającego po nocach do domu Gastera, aby dać mu w ręce przygotowany przez siebie obiad.. żeby dzieci i on sam nie byli głodni wieczorem. A to dni, gdy robiła z zamku istne przedszkole, a potem po kryjomu przed królem kazała naprawiać zbite witraże w holach. Przeszłość nie była całkowicie czarna, musiała to w końcu przyznać przed sobą... Może Gaster miał rację? Może lepiej było iść jak ta ćma w stronę światła? Czy to jednak nie przyniesie im zgubę?
-Ja.. Moje dzieci wróciły.. znaczy Asriel znów jest żywy.. Frisk jest ze mną... Ale reszty nie przywróci to życia.. I Chara, moja córeczka..
Z całego świata ona jedna chyba kochała tą dziewczynkę całym sercem. Nie była świadoma, że przywołanie jej do Podziemia wiązałoby się z poważnymi konsekwencjami - ona po prostu widziała swoją małą córeczkę, której odebrała jej choroba.
-Nawet jeśli, wciąż nie mieszkam z Asgorem... Chcesz wprowadzać światło w nasze życie? Nie, wpierw trzeba by się zająć Tobą, tym wszystkim..
Błądziła myślami, gubiła się sama w swych słowach, nie będąc pewną co słyszała, co mówiła, jakie słowa przekazywał jej naukowiec. A może w tym szaleństwie była metoda? Odwróciła się bokiem do szkieleta i przysunęła łapę do czoła cicho wzdychając.
-Może... Nie powinniśmy ani szukać światła, ani żyć przeszłością? Chyba wiem.
Umilkła. Chciała aby ta chwila ciszy trwała jak najdłużej. Bała się swych słów, obawiała się konsekwencji jakie przyniesie jej decyzja. Tkwiła może i nawet minutę w poprzedniej pozie jak nie wyprostowała się na nowo i ponownie zwróciła do Gastera. Tym razem nie jak zwykła kózka z ruin, bardziej w dostojności, niczym królowa... i z nadzieją, która wybijała się gdzieś spod tego żalu i smutku, jakby zwracała się na nowo do przyjaciela.
-Mam nadzieję, że lubisz smak mego ciasta... bo niedługo będziesz musiał go często smakować. Nie ufam ci jednak... Jesteś mym przyjacielem z dawnych lat. I wrogiem.
Ostatnie słowo rzuciła dość surowo, ganiąc go wzrokiem. Szybko jednak wróciła do dostojnego, spokojniejszego tonu.
-Przyjaciół trzymaj blisko.. a wrogów jeszcze bliżej, czyż nie tak się mówi? Ty też pragnąłbyś wrócić do starych czasów i królewskiego etatu? Zdaje sie, że CORE się strasznie zapuścił, a Alphys ma bardzo dużo pracy jak na jedną osobę...
Czy ona do czegoś zmierzała? Wyciągnęła łapę w stronę Gastera, w geście jaki wykonywały zwykle damy lub panny na dworach królewskich, gdy chciano je odpowiednio przywitać.
-Na łaskę trzeba zasłużyć mój drogi... Nie ufam ci, jednak głupiutka jak mój mąż też nie jestem. Od dzisiaj nie jesteś na usługach króla... lecz królowej. -Wolną łapą złapała za swoją szatę i podniosła ją nieznacznie lekko skinając głową w stronę Gastera. Chciała nadać bardziej wyniosły wydźwięk własnym słowom, a ten gest jako pierwszy zawitał w jej umyśle. -Przeszłości nie sprowadzę ale mogę na jej wzór zbudować teraźniejszość. Bądź dobrym poddanym i sługą swej pani, a sowicie cię wynagrodzę, gdy powrócę na dwór.
Zakończyła wszystko szerokim uśmiechem i powrotem do wyprostowanej postawy. Łapę, którą wcześniej trzymała za sukienkę, ponownie podniosła, przysuwając w stronę Gastera... po czym zmrużyła oczy i zapaliła w niej ogień, tuż przed samym szkieletem, aż mógł poczuć muskające końcówki płomyka.
-Ale zdradź mnie tylko, to będzie cię czekać coś znacznie gorszego od wygnania czy kary śmierci. Sans nigdy nie będzie podejrzewać swojej ukochanej o zrobienie krzywdy jego rodzinie... -Zgasiła ogień i chrząknęła dwuznacznie -Wolałabym jednak nie posuwać się do niczego... Lepiej przywrócić stare dobre czasy współpracy i przyjaźni... Khm.. Mnie przyda się oddany służący... A tobie ciepła posadka, finansowanie pracy i... aby ktoś... możliwe wysoko postawiony... z rodziny królewskiej... mający drugą władzę po królu... unieważnił wyrok śmierci?
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 9:39 pm

- Pamiętaj, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. I zdaje się, że właśnie ja znalazłem prawdziwą przyjaciółkę. - odezwał się, wciąż smutno, ale z wyraźną ulgą. Nie dowierzaniem. Czy to.. Działo się na prawdę? Czy Toriel... Wybaczyła mu? Chociaż wciąż miała ten zapas, który miał ratować ją w razie gdyby znów mu odbiło. To jednak nie zmienia faktu, że właśnie.. Mu wybaczyła. Mimo wszystko, wybaczyła mu. Uznała za przyjaciela, nawet jeśli wciąż był wrogiem. Trudno było mu się w tym momencie cieszyć. Nawet jeśli to tak radosna wiadomość, wciąż tkwiło w nim tyle smutku, który nie pozwalał mu się cieszyć w pełni. Całe szczęście, delikatny uśmiech wyszedł na jego twarzyczkę, a pomarańczowe światełko płonęło radośniej niż kiedykolwiek. No, może nie aż tak radośnie jak kiedy zobaczył żywą Ren, ale jednak świeciło całkiem mocno.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem za twoimi ciastami. Najlepsze w całym Podziemiu. - zaśmiał się, chociaż to było trudne. Radość była tym, co powinno go w tym momencie wypełnić, ale wciąż było w nim tyle niepokoju. Nawet jeśli, wciąż nie jest bezpieczny. Toriel nie wróciła jeszcze na tron, a Undyne nie uważała jej za swojego zwierzchnika. Zanim udałoby im się dotrzeć do Zamku, ryba zabiłaby go z jakieś pięć razy! Co nie zmienia faktu, że ten samobójca idiota ma zamiar i tak postarać się ją przekonać o zmienia decyzji, o tym, że nie ma zamiaru kroczyć tą ścieżką. Wytłumaczył wszystko Toriel. Pora wytłumaczyć innym, chociaż będzie to trudne. Chociaż miałby uciec z walki i znów kryć się po Podziemiu, czekając aż przyjdzie dzień całkowitego ułaskawienia... Albo.. Rewolucja.
Ukląkł na jedno kolano, teraz, nie stał przed przyjaciółką. Stał przed Królową, a to wymaga odpowiedniego zachowania, szczególnie w momencie jak ten. Ujął jej puchatą dłoń i najpoważniejszym tonem jakim mógł odezwał się.
- Zrobię dla ciebie wszystko czego tylko będziesz chciała.. W granicy rozsądku... - dodał trochę ciszej. - Nie zdradzę już nigdy więcej. Obronię jeśli będziesz w niebezpieczeństwie. Pomogę gdy tylko będziesz chciała. - w końcu, miał ten szczęśliwy wyraz twarzy. Pełen radości i zadowolenia, pełen nadziei na nowe jutro. Na razie, trzeba im żyć teraźniejszością. Piękne czasu przeszłości, wrócą gdy nadejdzie ich pora. Kiedy tylko będą tego chcieli i będą gotowi by je przyjąć.
- Nie oczekuję, aż takich cudów.. Ale jeśli tylko będziesz chciała to zrobić. Będę zaszczycony.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Paź 02, 2016 11:34 pm

W normalnych warunkach przebiegałoby to inaczej. Przede wszystkim - nie gdzieś w bocznej części miasta, nie na brudnej ziemi i z nimi dwoma wyglądającymi jak siedem nieszczęść. I gdzie się podziały lata świętości, gdy mijali się na korytarzach złotego zamku ubrani w szaty z najwyższych półek? Zniknęły, rozmazały się na rzecz starej sukni jaką zabrała Toriel przed wiekami i iluzji cielesnej Gastera. Trzeba było jednak nie przejmować się wyglądem tego śmiesznego.. hołdu? Tak mogło to wyglądać w oczach osoby trzeciej, zdecydowanie. Ważna była jednak nie forma, a treść.
-Przyjmuję twe słowa mój drogi. -Skłoniła się mu, gdy już ujął jej łapę swą dłonią. -Wingdingsu Gasterze.. -NIE WINIĆ JAK ŹLE SKOPIOWAŁAM Z KP, TO CHOLERSTWO MA DZIWNE NAZWISKO! -...z praw jakie posiadam jako królowa tymczasowo znoszę wyrok śmierci z twojej osoby.
Co prawda nie miało to na razie praktycznie żadnej mocy sprawczej... Jednak ten drobny gest miał być już początkiem nowej epoki. Zresztą w momencie, gdy tylko odzyskałaby władzę od razu ułaskawiłaby go od ręki - gdy już wypowiedziała takie słowa, to musiała ich w końcu dochować.
-Liczę, że godnie będziesz pracował na rzecz korony i królestwa... A wpierw dla swojej najlepszej królowej.
Uśmiechnęła się nadając swym słowom zabawny wydźwięk. Ah, stawało się tak spokojnie i dobrze. Gdzieś w środku nadal tlił się niepokój i brak pełnego zaufania - to logiczne. Cały czas miała w zapasie "plan B", na wypadek, gdyby znów Gaster chciał ją zdradzić. Tym razem nie uderzyłaby w niego lecz rodzinę, której bronił. Po co jednak było wyciągać takie przykrości na wierzch? Mieli zacząć od nowa, połączeni nie tylko interesami... głównie skupili się na czymś tak błahym z pozoru jak dawnej znajomości, być może i nawet przyjaźni.
W pierwszej chwili chciała go podciągnąć za rękę, aby wstał z kolan. Jej umysł podrzucił jednak inny pomysł i dość szybko sama padła na kolana... ujmując Gastera w przyjaznym uścisku.
-Z-Zapcham cię tymi ciastami, zobaczysz. -Zakończyła poważny ton i oficjalności, stała się na powrót Tori, miłą, kochaną i bardzo emocjonalną kózką, która właśnie przytulała jednego ze starych przyjaciół -Sansem i Papyrusem już się raczej nie zajmę, stare z nich pryki... Ale pamiętasz jak spraszałam cię na obiady? Chętnie znów to zrobię! I zobaczysz, wszyscy wrócimy do zamku... Nadal się będziesz stresował raportami przed królem? O-Oh, dostaniesz CORE cały dla siebie.. I pomyślimy nad drugim laboratorium... W końcu muszę gdzie cię nawiedzać ze smakołykami, prawda? B-Będzie jak dawniej... J-ja z-znów wrócę z dziećmi na z-zamek.. O-Oh, byłeś w tych czasach? Było tak gwarno.. P-Po komnatach powinny biegać małe stópki, a my powinniśmy pić tą g-głupią herbatę Asgora dyskutując o królestwie. T-Tak będzie.. N-na pewno... D-Damy razem radę...!
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyPon Paź 03, 2016 9:48 pm

- Wingdingsie Gasterze. - poprawił ją całkiem ostrożnym głosem, jakby miał zaraz za to oberwać. Cóż, trudno się nie czepiać. Dobrze wiedział, że nie miał łatwego nazwiska... Tak szczerze to imienia, ale jakoś tak się przyjęło, że wszyscy uważają Wingdings za jego nazwisko. Nie chciał już nikogo wprowadzać w błąd, więc tak zostało. Nawet Ren, która dobrze wie, że Wingdings to jego imię, używa tego jako nazwiska. Cóż. Lepiej już nie wprowadzać ludzi w błąd i zostać przy tym... Tak. Stanowczo lepiej.
Trudno było powstrzymać radość. Chciał chociaż do samego końca zachować powagę. Ale kiedy Toriel zniżyła się do jego poziomu. Kiedy go objęła, przytuliła. Zastygł w bezruchu. Jakby przez chwilę myślał co powinien zrobić. Ale w końcu objął tą puchatą kulkę, ciepłą jakby płonęła od środka, a nie tylko posługiwała się magią ognia. Schował twarz w jej ramieniu, płacząc i śmiejąc się na przemian, nie mogąc zdecydować co będzie lepsze. Działała jak jedna wielka poduszka, do której człowiek mógł się przytulić i wypłakać wszystkie swoje emocje. Jednak to była żywa poduszka, ale do tej poduszki miał zaufanie. Nawet jeśli poduszka nie miała pełnego zaufania do niego.
- J-już czekam na p-pierwsze c-ciasto.. - stwierdził z radością w głosie. Wiedział jedno. Teraz może się już serio rozlecieć, a dlaczego? Bo przez tą ilość emocji i starania w kontrolowaniu ich, przestał pilnować iluzji i wrócił do tego paskudnego galaretowatego ciała, które przylepiało się do futra Toriel w niezbyt miły sposób.
- W-wybacz.. - wymamrotał. - W-wciąż.. Nie potrafię... Kontrolować i emocji i.. Iluzji.. To.. Trudne.. - postarał się zaraz wytłumaczyć i zamilkł. Słuchając jej słów. Tak.. Pamiętał te wspólne obiady, podczas których zwykle był sztywny jakby zamiast kręgosłupa miał kij od szczotki bo nie potrafił się rozluźnić w obecności pary królewskiej.
- Pamiętam te czasy.. Ile to razy wpadali na mnie, kiedy szedłem z głową w papierach.. - zaśmiał się cicho zadowolony. Uspokoił się w końcu i już tylko tulił do jej ramienia. Pojedyncze łzy uciekały już tylko spod jego powiek i tyle. Zapasy wody się w końcu wyczerpały. Wciąż miał smętny głos, ale o wiele więcej radości w oczodołach.
- Razem.. - powtórzył. - To pięknie brzmi..
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyPon Paź 03, 2016 11:29 pm

Nie skomentowała jego uwagi na temat odpowiedniej wymowy. Zapamięta to na przyszłość, teraz tak błaha sprawa, przynajmniej w pojęciu Toriel, nie miała aż takiego znaczenia aby się nią zajmować. Przyszedł czas na oczyszczenie emocji, moment aby skupiać się na drobnostkach i codziennym życiu. Nie ma po co rozwodzić się nad poprawianiem, po prostu przyjęła do wiadomości, skinęła głową i ostatecznie skupiła się na przytulaniu Gastera.
-Już zapomniałam jakie najbardziej lubiłeś.. Będę musiała wygrzebać stare przepisy...
Poczuła zmieniającą się formę w jej ramionach - dla niej byłoby to uczucie jakby w jednej chwili przytulała coś bardzo łatwopalnego, a w drugiej spaliła to zamieniając w pokraczny topniejący byt. Nie cofnęła się jednak, dalej twardo zanurzając swe futro i łapy w gasterowej galarecie.
-Nie interesuje mnie jak wyglądasz... Nie jestem twoją żoną. -Próbowała jakkolwiek zebrać go rękoma do kupy, jednocześnie starając się wejść w miły, spokojny i trochę żartobliwy ton, aby go pocieszyć -Ważne, abyś pomimo tego był dla mnie stałym oparciem.
Nie potrafiła ocenić na ile sytuacja, w której dosłownie rozpada jej się w rękach przyjaciel jest poważna. Nie pozostawało jej jednak nic prócz pocieszania go i głupkowatego sucharu, nie miała przecież mocy mogącej uleczyć cudze ciała...
Zaraz, zaraz... A może jednak?
Poczuła, jakby ktoś poraził ją prądem, który przeszedł przez całe jej ciało. Przecież ona ma możliwość uzdrawiania, leczenia i naprawiania fizycznych szkód! Nie była pewna na ile zadziała to na naukowcu i zupełnie nic nie wiedziała o tym, dlaczego zamiast stabilnej formy posiadał iluzje... Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie spróbowała!
Zganiła się jednak w myślach. Czy to nie była głupota? On podarował jej śmierć, a w zamian da mu taki prezent? Choć.. czy na pewno aby mu cokolwiek podaruje? Nie była pewna czy się tak naprawdę uda... trzeba było jednak spróbować, nawet jeśli nie do końca mu ufała.
-Zawsze miałeś głowę w papierach... -Zaczęła spokojnie opowiadać, aby odciągnąć jego myśli od skupiania się na rozpadającym ciele. Nie chciała aby jej przeszkadzał z tym, co miała uczynić. -...Każdy z nas miał swoją rolę, czyż nie? Ty dla nas ciężko pracowałeś, czyniłeś Podziemie lepszym do życia.. -Choć mówiła do Gastera, to większa część swojej świadomości uwagi poświęcała skupieniu się na magii, a dokładniej mówiąc umiejętności uzdrawiania jaką odziedziczyła wraz z królewską krwią i specjalną duszą -Asgore był... Powiedzmy, że sobą.. A ja mu opiekowałam się zamkiem, poddanymi i dziećmi.
Pozwoliła sobie wsunąć pazurki w galaretowate ciało, aby przesycić go swoją magią bardziej od środka. Nie tylko próbowała go uzdrowić "z wierzchu", wypuszczała też energię w niego, jakby przenikając pomiędzy struktury ciała mieszanego z iluzją... czy jakoś tak. Nie znała dokładnie tego, w co się pchała - po prostu musiała spróbować, czy jej uzdrawianie, leczenie, cała ta umiejętność naprawiania fizyczności pomoże choć trochę i Gasterowi.
-Teraz też tak będzie, zobaczysz...! Poproszę aby wybudowano dla Ciebie własne laboratorium, gdzie tylko zechcesz.. nawet może być blisko twojej rodziny w Snowdin, jeśli nie będziesz chciał wrócić do Nowego Domu. Z-Zajmiesz się CORE, podobno strasznie podupadło, Alphys nie jest w stanie go naprawiać, to nie jej dzieło, lecz twoje. I nic się nie martw... Cz-czekam na twoje pierwsze raporty, wizyty w zamku... Teraz będzie tam o wiele gwarniej.. Z moimi dziećmi... I mam nadzieję, że będziesz częstszym gościem! Z rodziną na obiady zawsze przyjść możesz.. Mhm.. T-To będzie dziwne, nie sądzisz? Wrócić do królewskiego trybu? Z-Znów mieć Podziemie w swych rękach? Haha, c-co ja mówię.. T-Ty nawet nie wiesz jak bardzo b-bym chciała znów ubrać chociaż szaty królewskie.... To takie błahe.. A-Ale za tym tęsknię...! I przyjmowania poddanych, którzy przychodzili prosić o rady królewskie... I spokojnych wieczorów przy herbacie wśród kwiecistej sali tronowej... Oglądania Nowego Domu gdy kładzie się do snu... I... N-Nawet zaczepiania cię na korytarzach zamku, z pytaniem co u Sansa, Papiego... U żony teraz również...
Niby miała się skupiać tylko na uzdrawianiu jego ciała, lecz słowami nazbyt się nakręciła, samemu znów zyskując gamę emocji. Znów się popłakała, nawet nie zwróciła uwagi, czy ostatecznie udało jej się przywrócić fizyczność Gasterowi, czy musi jeszcze dociągnąć swoją magię do końca, bo coś ruszyło, czy może to w ogóle bez sensu sprawa. Po prostu znów się popłakała i wtuliła w niego, jakby naprawdę był jej przyjacielem.
-G-Głupiutka jestem. I jak teraz będziesz widział we mnie królową jak ci ryczę na ramieniu?
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyWto Paź 11, 2016 10:40 pm

Nie mógł tak na prawdę uwierzyć w to co się działo. Nie mógł uwierzyć, że ktoś taki jak on... Że komuś takiemu można było wybaczyć. I to po tych okropieństwach, które zrobił. Po tym jak zranił ją. Jej poddanych. Po tym jak.. Zawiódł i oszukał wszystkich. Swoich przyjaciół. Rodzinę. Był potworem, i to nie tylko z gatunku, ale chciał się zmienić. Te chęci zostały nagrodzone. Tkwił w jej uścisku, nie potrafiąc tak na prawdę się ruszyć. Uśmiechał się delikatnie słysząc jej słowa i słuchał dalej, czasami nawet mocniej się do niej przyciskając.
- Kawowe.. - odpowiedział na jej słowa, nieco ochrypłym od płaczu głosem. Wciąż trochę zrezygnowanym, pełnym bólu, ale jednocześnie było w nim tyle radości. - Ciasto.. Kawowe.. - powtórzył. Najlepsze co istniało na tym świecie, czyż nie? Chyba każdy dobrze pamiętał jak wielką miał swego czasu obsesję na punkcie kawy. I w sumie, ma ją nadal. To trochę okropne, bo dawno jej nie pił. Jak tak można męczyć biednego starego szkieleta?!
Początkowo nie zauważał tego co chciała zrobić. To ciało miało do siebie, że nie było w stanie odczuwać bodźców tak jakby tego chciał. Dlatego w głównej mierze nie czuł bólu. Nie czuł zmian temperatur. Nie czuł gdy ktoś go dotykał. To ciało przelewało się przez jej białe paluszki, jakby starało się je ignorować. Przez dłuższą chwilę tylko słuchał jej słów. Ale nagle, poczuł dziwne uczucie. Zdawał się jakby zastygnąć, i to dosłownie. Gdyby oddychał, pewnie teraz wstrzymałby ten oddech. To dziwne mrowienie rozchodziło się po całym jego ciele. Czuł czyjś dotyk, chociaż nie powinien nawet zauważyć co robi. Jakby coś rozpływało się po jego wnętrzu.
- T-tori..el..? - zapytał niemrawo, kiedy jego słowa przerodziły się w krzyk. Zacisnął dłonie na jej ramionach, niemal wbijał paliczki w jej futro, nawet i może już skórę. To był dziwny rodzaj bólu, który rozchodził się po każdym jego kawałeczku, jakby ktoś siłą zmieniał cały jego organizm. Ale tak przecież było. Nawet jeśli się rozlatywało, nie miało najmniejszego sposobu bycia i sensu, spełniało swoje zadanie, a teraz, jakby ktoś mieszał w jego kodzie DNA i siłą zmieniał. Krzyki agonii, męczenie się z trzymaniem przy niej. Czuł każdą tworzącą się na nowo kość, każdy fragment wapnia i szpiku, które miały zrobić z niego znów spójną całość. Nie był w stanie nawet o tym myśleć. Po prostu krzyczał, a czarna masa powoli znikała, zmieniając się w to, czym od zawsze powinna być. Cały ten proces trwał długo. Mogła mówić ile chciała, już nawet nic nie słyszał, nie zwracał na nic uwagi, chciał to wytrzymać. To jakaś kara, ale jednocześnie dar? Ale dlaczego? Przecież nie zasłużył na prezent, nawet jeśli miał tak cierpieć.
Nawet nie zauważył kiedy to wszystko się skończyło. Czuł tylko jak każda kość z osobna boli. Czuł tylko rozrywający ból w duszy, która chyba nie była zdolna tego przetrwać. Błyszcząca gdzieś tam pod żebrami, kryła pęknięcia identyczne do tych na jego czaszce. Ale, przecież tak długo jak nie zacznie się z nich ulatniać magia, będzie dobrze. A na razie nic takiego się nie działo.
Dyszał, jakby to w ogóle mogło mu w czymś pomóc. Biedaczysko, same kości bez ubrania, jeszcze delikatniutkie, jakby się ledwo co urodził cholerka. Zaciskał dłonie na jej futerku, patrzył szeroko otwartymi oczodołami, chociaż zdawał się nic nie widzieć. Nawet nie wiedział co o tym myśleć, bo żadne myśli nie mogły pojawić się w jego głowie.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptySro Paź 12, 2016 11:26 pm

Czuła, jak siły opuszczają jej ciało. Nigdy nie miała problemów z uzdrawianiem. Nie odczuwała też zmęczenia z tego faktu - taki o Sans to już nie wiedział nawet czym jest pomoc medyczna, miał praktycznie pod telefonem, od ręki pełen pakiet usług, przez co praktycznie co dzień musiała zadbać o biednego szkieleta.
Tutaj jednak nie chodziło o przypalone gości czy gumę wplątaną w miednice. Teraz ważyły się losy Gastera. Nigdy dotąd nie manipulowała w bycie i zapewne nie podjęłaby się tego tak "z marszu", praktycznie w biegu, gdyby nie była teraz napełniona przyjemną siłą i poczuciem... pewnego rodzaju bliskości z Gasterem. We wspomnieniach zajmował bardzo szczególne miejsce, można by nawet zaryzykować stwierdzeniem, że dopóki Asriel nie przyszedł na świat, sam Gaster był dla Tori swoistym... wychowankiem. Nie w sensie wieku oczywiście, bardziej się o niego troszczyła - a to pilnowała, żeby zjadł obiad, przynosiła własne wypieki, martwiła się, by późno do domu z zamku nie wracał no i bez jakiegokolwiek ale brała na siebie trud opieki nad szkielecimi malcami. Jak po tych wszystkich latach wspólnych relacji mogła go teraz zostawić?
Tutaj nawet nie było mowy o tym, by mogła bić się z myślami. Owszem, zabił ją, przychodząc jednak następnie z prośbą o łaskę, pokazując przed nią swe serce. Zresztą nie zginęła ona z ręki Gastera, a jego złej formy, bezdusznej kupki prochu, która przyjmowała ciało naukowca... Przynajmniej tak ona na teraz widziała.
Przed nią nie stał morderca, lecz przyjaciel. Istota, którą za wszelką cenę teraz pragnęła uratować, nawet jeśli miała tym przypłacić srogą cenę.
-Bądź silny.
Wyszeptała stanowczo, skupiając się tylko na uzdrawianiu... choć lepszym określeniem by było "tworzeniu" nowego ciała Gastera. Cały czas utrzymywała w nim łapy, przesyłając całą swoją energię i magię. Chyba na jakiś okres będzie musiała odpuścić sobie magię.
-Nie zapominaj kim jesteś. Nie bezdusznym złoczyńcą lecz potworem z Nowego Domu służącym parze królewskiej dobrą radą i swym towarzystwem.
Jej głos był stosunkowo cichy i uspokajający, jakby mówiła do zlęknionego dziecka. Gdy już się upewniła, że jego ciało wróciło do normy i względnej stabilności, wysunęła łapy spod kości i zaraz mocno go przytuliła, obejmując jakby był setki lat niewidzianym przyjacielem.
-Robiłam to pierwszy raz.. Chciałbym, żeby się udało, żebyś był znów częścią naszego społeczeństwa. Potrzebujemy cię. Kochamy cię.
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyCzw Paź 13, 2016 12:01 am

Nie wiedział co o tym wszystkim powinien sądzić. To co się właśnie wydarzyło było niczym innym jak cudem, który spotkał jeszcze najgorszą możliwą osobę w Podziemiu. Przecież nie miała pewności, czy znów mu coś nie odbije. Przecież nie mogła jednoznacznie stwierdzić, czy znów nie poczuje noża w plecach, czy raczej kości patrząc na to, że nie był Charą. Ale mimo to mu pomogła. Poświęciła tyle sił, energii.. Magii, tylko po to, żeby go "naprawić". Żeby znów był sobą, a nie galaretowatym potworem, który nie był zdolny poczuć nawet dotyku swojej najlepszej przyjaciółki. Chociaż z tego powodu czuł okropny ból, chociaż tworzenie tego wszystkiego niemal od nowa w tak szybkim tempie sprawiło mu tyle cierpienia... Cieszył się jak cholera. Zadowolony jak nigdy, bo ktoś w końcu wyciągnął do niego pomocną dłoń, a nie omijał jak ogień wodę.
Tkwił w jej uścisku, nie mogąc się w ogóle ruszyć. Nawet najdrobniejsze przemieszczenie kości sprawiło ból. Całe to ciało, tak delikatne i tak świeże, jeśli ktoś by go teraz zaatakował, jeden cios w kręgosłup pewnie zakończyłby jego żywot. Chociaż aż tak cierpiał, czuł radość, która w jakiś sposób pozwalała mu wytrzymać. I wbijanie paliczków w jej ramiona też trochę pomagało. Nawet nie zauważył, że tak mocno je zaciska.
Chciał się odezwać, ale otworzenie szczęki było tak trudne... A nawet jeśli mu się udało, nic się z pomiędzy nich nie wydobyło. Ale w tym momencie słowa zdawały się być zbędne. Zamglone spojrzenie było radośniejsze niż zwykle. Kości niczym całkiem giętkie mięśnie twarzy, wyginały się w uśmiechu. Radosne łzy spływały po nich, jak najlepszy możliwy wyraz "Dziękuję".
Minęła chwila zanim chociaż trochę pozbierał się w sobie, by przynajmniej wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, i poluźnić te wbijające się niczym igły palce.
- N-nie wiem ja-jak mam.. Dzi..dziękować.. Ja.. - mamrotał, jakby jego słowa uciekały w pustą przestrzeń.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyCzw Paź 13, 2016 10:33 am

Gdyby teraz ją zdradził, nawet ostatnimi siłami wbijając jej kości w tył, sprzeniewierzając się wartością, jakie jeszcze przed chwilą razem pragnęli pokazywać, wówczas... nie byłaby zła. Nie na Gastera, nie na siebie. Owszem, zawiodłaby się i cierpiała nad losem i budową tego świata, jednak żadne osobiste animozje względem naukowca nie miałyby miejsca.
Nic takiego jednak nie nastąpiło, a ona trwała w uścisku z drugim potworów. W normalnej sytuacji byłaby w stanie odebrać mu ból, nawet tak wielki jak ten - wszak, gdy umierał jej syn odebrała mu tak ogromne cierpienie, aby zmarł w spokoju. Tym razem jednak uleczanie Gastera na tyle ją osłabiło, że zapewne nie byłby w stanie nawet zwykłego bólu głowy powstrzymać. I tak przesadziła, o czym świadczyło uczucie kłucia w jej duszy i całkowita chwilowa bezwładność do ataku. Do tego ból na ramionach, jaki wywoływały zaciskające się na niej palce naukowca nie pomagał. Była jednak silna, osłabiona na ciele, a pełna mocy w psychice.
W pewnym momencie ściągnęła z siebie wierzchnie ubranie - zdjęła ciemny płaszcz z wyszytym symbolem królestwa. Ubranie to nosiła, gdy wybywała poza Ruiny, głównie po to, aby nie musieć pokazywać się mieszkańcom. Zwykle, gdy kryła głowę pod kapturem jego, brali ją za jakiego pracownika z Nowego Domu i nie przypatrywali się bardziej. Teraz jednak widziała lepszy użytek dla tego kawałka materiału. Narzucił pelerynę Gasterowi na ramiona, opatulając go poniekąd ubraniem.
-Chcesz mi podziękować? Niech Ci będzie, moja propozycja - bądźmy przyjaciółmi. I... I... Zajmij się dziećmi. To dobre chłopaki, powinny mieć ojca.
Nie wspominając, że jeśli chodziło o Sansa i Papyrusa to już takie "dzieci" z nich nie były.. Chociaż Toriel w tej chwili pewnie chodziło o znaczenie relacji rodzic-dziecko.
-Przepraszam, że musisz się męczyć, nie mam już ani krzty magii aby odjąć ci ból, zapewne dopiero za kilka dni znów dam radę... -Naprawdę obwiniała się z tym, że sprawiła takie cierpienie Gasterowi. Dobrze że jednak była owa świadomość umniejszana przez fakt, iż udało jej się wrócić... chyba jedną z najważniejszych rzeczy dla naukowca, czyż nie? -Powinien on jednak szybko przejść, a nowe ciało będzie mniej problematyczne. O-Oh, i na bagnach powinny rosnąć zioła łagodzące bóle mięśni i kości, wyślij któregoś z synów... Na pewno szybko wrócisz do zdrowia, poczujesz nowe ciało... Właściwie to stare, na nowo tylko przywrócone!
Z lęku nad stanem Gastera przeszła do pewnego rodzaju ekscytacji, podnosząc łeb i uśmiechając się.. częściowo głupowato, bardziej nieświadomie, wyrażając swój stan niewinnej radości, że się udało!
-Musisz szybko wrócić do zdrowia.. kto zajmie się CORE i rozpisze robotnikom plany nowego LabO?
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyCzw Paź 13, 2016 7:13 pm

Ból powoli przestawał być aż tak przeszkadzający i drażniący. Oczywiście, nie znikał tak szybko jakby chciał. Po prostu się do niego przyzwyczajał, przez co nie był w stanie zwrócić na niego aż tyle uwagi, ale to i lepiej. Przynajmniej w końcu był zdolny do robienia czegokolwiek bardziej przydatnego niż tylko tkwienie w jednej pozycji i coś co wyglądało jakby starał się przeżyć.
Kiedy tylko nakryła go płaszczem, odsunął się lekko od niej, złapał końce materiału i zaciągnął, żeby lepiej się zakryć. To był pierwszy raz od dawna, kiedy poczuł zimno. I to nie na zasadzie, wiem, że jest zimno, ale wiem, bo czuję to na kościach. To było cudne uczucie, niby nic wielkiego, a w tym momencie przyniosło mu tyle radości jak nigdy. Więcej niż można byłoby się spodziewać. Delikatne pomarańczowe światełko błyszczało w jego oczodole ciesząc się jak nigdy z tego wszystkiego co miało miejsce.
- Już nimi jesteśmy. - odpowiedział z uśmiechem, podnosząc głowę i patrząc na jej puchatą twarzyczkę. Kto by pomyślał, że po tym wszystkim będzie mógł z nią na prawdę rozmawiać jak za dawnych lat, kiedy oczywiście przestał być bojącym się wszystkiego nowym pracownikiem. Czyli tak mniej więcej po pięciu latach pracy w Laboratorium.
- Zajmę się nimi.. Zajmę się Hazel.. Zajmę się Królestwem tak jak zawsze powinienem. - chciałby dodać do tego wszystkiego Ren, ale trudno jest się zająć kimś kto.. Nie żyje. Znowu. Ale całe szczęście udawało mu się o tym nie myśleć, inaczej pewnie znów zaczął by się jej wypłakiwać, i przeklinać życie za to, że jest tak okropne, i że na każdym kroku podkłada nam kłody pod nogi. Całe szczęście o tym nie myślał, nie teraz. Nie w tym momencie.
- Nie masz za co przepraszać.. P-po tym co zrobiłaś..? I to pierwszy raz..? Moja droga.. To jakiś cud, tutaj nie ma miejsce na p-przepraszanie. - mówił z uśmiechem, chociaż mieszał się z grymasem bólu. To co jednak zostało to nic, w porównaniu do cierpień, które musiał niekiedy znosić.
- Oczywiście, że ja. - zaśmiał się, widząc mimikę jej pyszczka. - K-kiedy tylko chwycenie ołówka nie będzie trudne, heh.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyPią Paź 14, 2016 2:07 am

Zostawiła go, puszczając uścisk. Dała mu czas na ogarnięcie się, złapie oddechu, przyzwyczajanie się do nowego ciała. Właściwie ne trzeba było się dłużej przytulać, dla Tori oczyszczenie ich wzajemnych relacji już było wystarczająco duże.
Wstała z ziemi, otrzepując sukienkę, w której pozostała po zdjęciu płaszcza. Pochyliła się jednak nad Gasterem, układając ręce w geście zmartwienia, tuż nad klatką piersiową.
-Jako przyjaciółka stwierdzam, że nie zostawię cię tutaj samego. Nie będzie lepiej cię gdzieś wziąć? -Nie była pewna, czy dałaby radę podnieść Gastera. Co innego galaretka, którą można sobie nawet przez ramie przerzucić niczym modny płaszczyk... a co innego potwór z krwi i kości... A raczej w jego wypadku tylko tego drugiego. -Albo zadzwonić po twoją rodzinę? M-Mam gdzieś numer do Sansa!
Oh, właśnie! Sansa była w stanie unieść, nawet jedną ręką. No ale on w tych kościach miał pewnie powietrze, keczup i zapasową poduszkę. A może Papyrus? Cóż, słyszała tylko o nim, a to bardzo komplikuje sprawę, gdyż... NIE MA DO NIEGO KONTAKTU PO PROSTU. Pozostaje Sans. Albo Asgore, ta kupa futra na pewno nie ma lepszego zajęcia jak na przykład zabijanie siostry Frisk w zamku, więc mógłby się ruszyć po starego druha. Cóż, na tym skończyła jej się lista osób "nie-chcą-zabić-Gastera-a-mogą-pomóc". Dłużej się jednak nad tym nie zastanawiała, bo usłyszał nowe, wcześniej sobie nie znane imię.
-Hazel? K-Kim jest Hazel?
W pierwszej chwili przez myśl nawet przemknęła jej żona przyjaciela, jednak szybko sobie przypomniała, że raczej nosiła one nawet niepodobne do tego imię. No a żadnej innej rodziny raczej nie posiadali... poza oczywiście królem i królową, którzy przygarniali wszystko co ma dwie nogi i oddycha.
A może te plotki były prawdą? Ptaszki jakie miała w Snowdin podszeptywały czasem informacje, że rodzin szkieletów może się powiększać... nie wierzył im jednak do końca. Aż do teraz.
-...więc naprawdę masz córkę?
Nie spytała srogo, ni jakby chciała na siłę wyciągnąć tą informację. Była wręcz przeciwna - uśmiechała się i zachowywała tak jak przyjaciółka na ploteczkach, która właśnie usłyszała ciekaw nowinę. Normalnie brakowało im tylko kawusi, ciastek i taniego wina pod stołem.
-To nie jest cud.. Często ostatnio ćwiczę po prostu, nawet już chyba przegoniłam mojego męża... a o jest osiągnięcie!
Zachichotała i rozbawiona położyła łapę.. na głowie szkieleta.
-Użyj metody Sansa. Nie raz widziałam, że nie chciało mu się po coś sięgać, to użył Blue. Właściwie on go używa do wszystkiego, poza walką...! -Oj tak. Zupełnie WSZYSTKIEGO, na nieszczęście dla Toriel -Mógłbyś czasem się wiele od niego nauczyć, lenistwo opanował w stopniu tak zaawansowanym, że opracował metody na wszystko... tak myślę! A... A co do Laboratorium i CORE... Skoro już o nich wspomniałam... Naprawdę kuruj się szybko, sporo pracy przed Tobą.
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyPią Paź 14, 2016 4:22 pm

- Nie musisz po nikogo dz-dzwonić. - odpowiedział niemal od razu widząc jak zaczęła grzebać po telefonie w poszukiwaniu odpowiednich numerów. Przecież nie był jakimś kalekom, może iść! O proszę! Nawet się podniósł, co z tego, że chwiał się jak gałąź na wietrze i przewrócić się mógł nawet od lekkiego puknięcia. Da sobie przecież radę, nie jest aż takim słabeuszem.
Ale nogi ugięły mu się w kolanach słysząc pytanie o Hazel. No tak... Przecież, ona o niczym nie wiedziała. Jak z resztą mogłaby wiedzieć? Nawet Sans i Papyrus nie mają jeszcze pojęcia o tym, że urodziła im się siostra.
- T-tak.. - odpowiedział niemrawo, jakby mówienie o tym sprawiało mu trudność. - Mam córkę.. Hazel. Jest.. Taka urocza i mała.. Heh.. - zrobił sobie na chwilę przerwę. Wbił wzrok w ziemię, jakby panicznie starał się coś ukryć.
- Tak kochana.. Ren.. Pewnie c-cieszyłabym się w-widząc jej u-uśmiech.. Słysząc tą z-zawrotną prędkość, z k-którą zadaje p-pytania.. - dobrze wiedział, że przeciągając robi więcej bólu jedynie sobie. To wciąż świeże doświadczenie, ale jeśli tylko nauczy się z tym żyć. - Ren.. Ona.. Nie żyje.. U-umarła przy p-porodzie.. - nawet jeśli się starał, na myśl o tamtym dniu od razu zaczął się trząść powstrzymując łzy. - To zabawne p-prawda..? N-najlepszy m-możliwy lekarz w P-podziemiu.. A.. N-nie mogłam n-nic z-zrobić.. - zaraz przetarł oczodoły, nie mógł sobie pozwolić już na chwile słabości. Zebrał się w sobie i uśmiechnął na jej relacje o lenistwie Sansa i Blue.
- Myślisz, że od kogo nauczył się tak w-wykorzystywać Blue? - zaśmiał się, jakby przed chwilą wcale nie mówił o rodzinnej tragedii. - Sam używam Blue w ten sposób, ale z pisaniem i planami, wolę trzymać ołówek we własnej dłoni. Przynajmniej lepiej zauważam błędy i znajduje rozwiązania.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyPią Paź 14, 2016 11:40 pm

Zgodnie z jego wolą schowała stary gruchot, który podobno był telefonem. Skupił się na słuchaniu słów Gastera. O nowym nabytku szkieleciej rodziny słyszała mało, raczej tyle, że coś się może pojawić... a tu proszę, Gaster sam jej opowiedział co też przyniósł mu bocian... szkoda tylko, że następnie zamienił się on w szkieleta z kosą i za dziecko zabrał matkę.
-Zdarza się najlepszym mój drogi... -Cóż innego mogła powiedzieć? Pocieszyć go? Podejść do sprawy racjonalnie? -Pomyśl sobie, że i ta miała okazję wydać na świat trójkę cudownych dzieci, tak? Poza tym... Uważam, że na zawsze będzie w tej pamięci, sercu.. w twoich dzieciach.
To najlepszym możliwym lekarzem w Podziemiu nie jest Toriel? W końcu dopiero co uzdrowiła ciało samego Gastera! Oh moment, ta ma cheaty, a naukowiec do odbierania porodów raczej używał własnych rąk!
-To nie twoja wina, tak? Czasem... Czasem po prostu tracimy bliskich. -Uciekł wzrokiem na bok, jak zwykle, gdy mówiła o tych czasach -Ja jestem najlepsza w uzdrawianiu, potrafię wyleczyć każdego potwora... A gdy miałam na rękach własnego syna byłam w stanie tylko ograniczyć mu ból aby umarł bez cierpienia. Asgore jest jednym z najlepszych wojowników tej krainy... I nic nie mógł zrobić aby obronić naszą rodzinę. Los taki bywa, należy mieć bliskich w sercu. -Przyłożyła łapę do klatki piersiowej, wskazując na miejsce ulokowania duszy -...i żyć dalej aby nie popaść w szaleństwo.
Uh, znów przypomniał jej się mąż. Starcie tej dwójki zbliżało się coraz większymi krokami, praktycznie było już nieuniknione.
-Tak myślałam, że większości swoich sztuczek nauczył się od Ciebie. -A może to i było lepsze? Nawet po chwilach smutku znajdować radość? -Prawdziwy perfekcjonista. Ale magia przydatna w codziennych obowiązkach... A ja sobie co najwyżej mogę zupę ugotować.
Zażartowała od razu chichocząc pod nosem jak jakaś mała panienka.
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyWto Paź 25, 2016 4:13 pm

- Tak.. Masz rację.. - uśmiechnął się lekko. Chciał czy nie chciał. Chociaż wspomnienie śmierci bolało, zaraz pojawiały się miliony tych pięknych. Kiedy pierwszy raz się poznali, a ta pokraka na "G", zaryła twarzą w błoto zaraz przed jej butami, kiedy chciał tylko zawołać standardowe "Hej, zostawiłaś...!", które często powtarza się w książkach czy serialach. Ich pierwsza randka, którą w sumie biedaczysko spędził ciągany po sklepach jako chodzący portfel i bagażnik. Jak bronił ją przed ludźmi, którzy myśleli, że mogą sobie zrobić z nią co chcą.. A co było dalej? Oświadczyny, ślub, wspólne mieszkanie, pierwszy raz, Sans, Papyrus. Teraz i Hazel. Powodów do śmiechu i radości były miliony, dlatego najwyższa pora je wszystkie docenić, przypomnieć sobie.
- Tego powinienem najbardziej się trzymać.. - mruknął, a uśmiech znikł mu z twarzy. - Żyć dalej.. aby nie popaść w szaleństwo. - powtórzył cicho. Już raz tego doświadczył. Już raz przez to o mało nie zabił Sansa. Już raz przez to zabił Toriel. Nie chciał popełnić tego samego błędu drugi raz, chociaż wciąż miał to złe przeczucie. Przeświadczenie, że coś pójdzie nie tak jak trzeba.
- Płomienie też są przydatne. Przynajmniej nie musisz cały czas pytać o zapałki czy zapalniczkę.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyCzw Paź 27, 2016 12:49 am

Co prawda Tori nie rozumiała czym jest śmierć drugiej połówki... Ale czy to było ważne? Gaster stracił żonę... A ona była przy śmierci syna i co? Nie sposób tutaj porównywać. Zresztą z jakiejś strony obydwoje byli teraz singlami, czyż nie? Nie ważne, że kózka w każdej chwili mogła wrócić do męża i miała na boku kochanka... Co Gasterowi szkodziło iść podobną drogą!?
No, ale nie o tym mowa. Chrząknęła zaraz, jakby chciała odwrócić Gastera od myśli i bardziej wrócić jego uwagę.
-Następnym razem zamiast popadać w szaleństwo z powodu rodziny przypomnij sobie, że prócz niej masz kogoś jeszcze. Przyjaciół.
Ha ha ha. Jak dziwnie brzmiało to słowo w kontekście kogoś takiego jak psychiczny królewski naukowiec. A jednak było szczerą prawdą! Przynajmniej w stosunku do Toriel.
-Musisz być w pełni umysłu, skoro mamy obydwoje wrócić do pracy.
Wolała już nie roztrząsać przeszłości - skupić się w tym momencie na tym co akurat się działo i ich dotyczyło. A sprawy... Zaczynały się toczyć ciekawie.
-Dostałeś nowe ciało.. Wiem, że to bolesne więc masz kilka dni odpoczynku ale po tym... Niestety czeka cię praca mój drogi.
Brzmiała stanowczo... A może tak się tylko wydawało? Dawno nikomu nie wydawała rozkazów, a teraz!? Stała przed Gasterem w pełnej dumie i sile dyktując mu co ma wykonywać. Czy niegdyś nie robił tego jej mąż? Cóż, teraz wydawało się, że sama Tori aż ZA BARDZO weszła w nową rolę.
-...Słyszałam, że CORE jest bardzo zaniedbane i trzeba je naprawić. I tak... Spotkałam też twoich przyjaciół stamtąd. -Akurat tym razem to nie ptaszki jej wyśpiewały, a przypadkiem trafiła na bujających się po Hotland wielonożnych owadzich uchodźców z CORE -Trzeba będzie posprzątać po nich bałagan, prawda? -Co ta podstępna kózka planowała? Na jej pyszczku zaraz wymalował się podstępny uśmieszek -Spraw się dobrze w tym o co cię proszę, a może pomyślę, że jest z Ciebie pożytek. Chyba, że wolisz od razu przejść do większych interesów...
Obydwoje dobrze wiedzieli, że można od razu zacząć od czegoś o wiele bardziej interesującego niż naprawianie i sprzątane RDZENIA. Toriel więc nawet nie zaczekała na jego komentarz w tej sprawę i po prostu przeszła do sedna.
-Płomienie są też przydatne w innych sprawach. -Wróciwszy na chwilę do poprzedniego tematu zapaliła mały płomyczek w jednej z łapek. Na szczęście tylko na chwilę, następnie po prostu go gasząc przed metaforycznym nosem szkieleta -Nie chciałabym ich jednak używać w spalaniu czyjegoś domu... z czyimiś dziećmi w środku.
Groźby? W jej wykonaniu? Świat się kończy?
-...Oh, na szczęście nie jestem taką osobą! Ale... Mój mąż może nie być taki dobroduszny gdy dopadnie cię w swoje ręce. Podobnież jak i twoją rodzinę... Dlatego umowę mam bardzo prostą. Opieka nad CORE leży i w twoim interesie dlatego nawet o tym nie wspomnę... Jak pragniesz cofnięcia kary śmierci to lepiej abyś był dobrym pracownikiem dla przyszłej władczyni Podziemia.. A robotę masz bardzo przyjemną. Widzisz... CORE to jedynie drobny obowiązek do jakiego musisz przywyknąć. Najważniejsze.. Byś się zajął swoim synem. Masz swoje sztuczki... Naucz go ich.
Cóż, głupiutka nie była - swoje wiedziała, to raz. Dwa - kogo jak kogo ale Sansa była pewna. A skoro już mianowała go swoim "rycerzem" to trzeba było mu i pewne narzędzia działania załatwić.
-To tyle z prostszych zadań.. Z trudniejszych... Pracowałeś nad determinacją potworów, prawda..? -Oh shit shit shit, co. -...A jeśli poproszę cię o zbadanie ludzi? Coś trzeba będzie zrobić z duszami po przejęciu zamku.
CHOLERA JASNA, TORIEL. TO CHYBA NAJGŁUPSZY Z TWOICH POMYSŁÓW NA JAKI WPADŁAŚ.
Uh, ale spokojnie. Owszem, naiwna kózka poprosiła Gastera aby wymyślił jakiś sensowny sposób zajęcia się tym, co z biednych dzieciaczków pozyskał Asgore... ale JESZCZE mu słoików z duszami nie dała.
-Pomożesz mi z Sansem i moimi dziećmi... A ja rzucę ci złotem i rękami do budowy nowego Labolatorium. Gdzie zechcesz.. za wyjątkiem Hotland i Snowdin. -Zaczęła grzebać w swoim ubraniu.. ostatecznie wyciągając z niego gold, walutę płatniczą w Podziemiu -...Oczywiście to twoja praca, więc za darmo nie dam ci pracować. -Rzuciła w Gastera pieniędzmi. Całe 100 golda. -50 za Sansa, 50 za pomysł nad duszami. Resztę dostaniesz w laboratorium.
Już miała umilknąć, już miała być cicho... gdy coś jeszcze pojawiło się w jej główce. Pazurkami przeczesała futerko na uszach, jakby się wdzięczyła czy wolała lepiej zaprezentować.
-Tyle spraw pracy. A co do przyjaźni i dobrych rad... Na twoją narodzoną córkę czeka wiele niebezpieczeństw, a moje ptaszki już szeptały o tym ilu twoich wrogów życzy jej śmierci. Twoich wrogów, a przyjaciół królestwa nie wiedzących o naszym pogodzeniu się. Radziłabym wziąć młodą tutaj... Byle szybko, póki młoda i się nie sprzeciwia. -Wskazała niby "przypadkiem" na budynek świątyni -...Odpowiednia matka chrzestna załatwi jej bezpieczeństwo. Odpowiednia.
Znaczy Toriel. Tak się załatwia sobie chrześniaków!
Powrót do góry Go down
Wingdings Gaster
Zakorzeniony
Wingdings Gaster


HP : 100
Poziom duszy : 7
Doświadczenie : 77
LOVE : 6
Liczba postów : 519
Join date : 01/01/2016
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyWto Lis 01, 2016 7:42 pm

Tak. Stanowczo musiał teraz uważać i nie wpadać w żadne głupstwa. Szczególnie takie, które wiążą się z masowym mordem, utratą poczytalności, wpadaniem w pustkę, eksperymentami na żywych istotach, a w szczególności na swojej własnej rodzinie i pewnym synku, który był wręcz za bardzo do tego wszystkiego wciągany. Co poradzić, że te leniwe kości się tak do tego nadawały bo nigdy się nie stawiał i ogólnie był jakiś taki chętny... To przez ten wieczny uśmiech, o. Jak nic to jego wina! K-kusił! Winny zawsze znajdzie sobie wytłumaczenie, chociaż byłoby najbardziej z pupy wziętym. Zasada kosza na śmieci!
- Zajęcie się CORE to będzie jak wyjazd na wakacje. - których nigdy szczerze nie miał. I pobyt w Pustce to na pewno nie był urlop! I TERAZ TEŻ GO NIE MA. TO MĘCZARNIE NIE MIEĆ PRACY I CO ROBIĆ. - Alphys powinna dostać po łbie za to, że w ogóle coś się tam zalęgło.. Ale cóż.. Przynajmniej mam swoją Centi. Nie teraz przy sobie, ale pomocny robaczek. Z resztą przyda się trochę Rdzeń przebudować. - pewnie zaraz zacząłby jeszcze nawijać jakieś rzeczy, które powoli byłyby dla niej nie zrozumiała, ale całe szczęście znalazły się inne ciekawe zagadnienia, którymi rzuciła Toriel.
- Cóż. Jak Asgore kogoś z nich tknie... Cóż, nie śmie nawet sądzić, że Ty mogłabyś coś takiego zrobić.. Mimo wszystko gotów jestem oddać. Ale nie mam zamiaru robić jakichkolwiek sytuacji, które by do tego zmuszały. Nie jestem idiotom, pakującym swoją rodzinę specjalnie w tarapaty. - na jej płomień odpowiedział bawieniem się małą kostką, którą balansował na palcu, by zaraz podrzucić, złapać, zgnieść i poof. Zniknęła. Tak jak problem, który przez przypadek mógłby między nimi powstać. Siły szybko do niego wracały. Chociaż nadal nie nadawał się do walki i byłby pewnie bezbronny, jeśli ktoś by go zaatakował i całkiem zdany na Toriel to jasność umysłu powoli mu wracała.
- Obawiam się, że Sans zna praktycznie każdą z moich sztuczek... Tylko jest zbyt leniwy by niektóre z nich znów zacząć używać. W sumie... Chętnie go pogonię, żeby trochę się ruszył... Przyda się jego pomoc w wielu rzeczach. W Laboratorium w sumie też. - zaraz jednak zrozumiał, że jego słowa miały ten dwuznaczny wydźwięk. - No, w-w końcu Alphys na pewno nie mam zamiaru brać jako asystentkę czy coś! Sans może i gdzieś zaśnie, ale dużo nie będzie wymagać i... Ufam mu bardziej niż tej jaszczurce na posługach Króla. - nie no. Na pewno znów nie wyląduje jako szczur laboratoryjny. Skąd... Tym razem będzie całkiem nie przymuszonym ochotnikiem znając życie. Tym bardziej kiedy do jego kosteczek usznych dobiegły te piękne słowa.
- Zajmę się nimi z przyjemnością. - oczodoły zaświeciły mu wręcz jak dwie złote monety. Lepiej nie zapuszczać się w jego umysł i to co właśnie już wymyślał by zacząć nad nimi pracować i inne duperele. I zaraz w sumie poleciały w jego kierunku te wymienione wcześniej monety. I to całkiem ładna sumka.
- No proszę. Jeszcze nie zacząłem, a tu już mi wynagrodzeniem sypią. Widać jestem całkiem OPŁACALNYM wyborem. - zaśmiał się, nie musząc już dłużej trzymać tego wyniosłego tonu. To co usłyszał jako kolejne całkiem go zdziwiło. Nawet Sans i Pap nie mieli rodziców chrzestnych cholera jasna, bo szanowny naukowiec nigdy nie wierzył w te zabobony o przodkach i innych, nawet jeśli czasami zdarzało mu się w przeszłości do nich zwracać o pomoc kiedy już nie dawał sobie rady z problemami.. Ale szzyyy. Tym razem chyba się pokusi.
- Czułbym się zaszczycony, jeśli zechcesz zostać Matką Chrzestną dla Hazel. - i jakże dobrze ustawiony w razie czego. W końcu jakby mu się coś w labo nie udało... Poof! Opiekę przejmuje chrzestna. Powodzenia dla Toriel jak jej się uda z Hazel dogadać i powstrzymać przed wpadnięciem w przyszłą depresję.
- I cóż. Chyba zostało mi jeszcze powiedzieć, że liczę na owocną współprace.
Powrót do góry Go down
Frisk
Mistrz Gier
Frisk


HP : 91
Poziom duszy : 12
Doświadczenie : 61
LOVE : 3
Liczba postów : 1090
Join date : 06/01/2016
Age : 19
Skąd : Powierzchnia

Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia EmptyNie Lis 06, 2016 5:14 am

Limit masowych morderców w tym momencie zdawał się być wykorzystany - niestety. Gaster będzie musiał poczekać w kolejce. Zresztą czy to by się mu opłacało? Gdy sprawy zaczęły przybierać dobry obrót? A przynajmniej... tak właśnie widziała to Toriel. Zaoferowała mu pomoc, pracę, wparcie, przyjaciół, ochronę... czego można było więcej chcieć!?
-Ja się w Rdzeń nawet nie mieszam mój drogi... Asgore właściwie też nie, wiesz sam jak nam blisko do technologi...
Owszem blisko im! ...ale do tej z chyba XVI wieku! Tak czy inaczej oddawała CORE w całości do rąk Gastera. To on był jego twórcą, czyż nie? Wydawał się więc najlepszą osobą do zajęcia sie tymże miejscem. No i trzeba było przyznać jeszcze jedno - ta kózka za samą Alphys niezbyt przepadała, nie ufała jej... Tak, wiadomo, wszystko z powodu zainteresowań jaszczurki względem jej męża ale... Gastera miała już sprawdzonego! ...przynajmniej jeśli chodziło o kwestie techniki i CORE.
To się źle skończy...
Na bok przeczucia! Trzeba było zajać się tu i teraz!
-Gaster. Żadnych sztuczek. -Rzuciła krótko, jednak niezbyt ostro, bardziej w tonie zwykłego przypomnienia przyjacielowi. Swój ogień też już zgasiła, nie potrzebując go więcej -Masz wielkie szczęście, że Undyne zachorowała. Dzięki temu prawdopodobnie jeszcze żyjesz. A twoja rodzina jest bezpieczna.
Chociaż nie, nie można było tego tak po prostu powiedzieć! Na życie Sansa wciąż czyhała dwójka morderczych dziewczynek... no i zapewne król, jeśli dowie się co jego żona robiła z tym szkieletem. Pap też raczej nie był jakiś wybitnie dobry w obronieniu swojej osoby przed obcymi... a Hazel? Toć to dzieciaczek jeszcze!
-Oj, jakoś nie widzę jego lenistwa, wręcz odwrotnie... Aż nazbyt jest żywy podczas... hihi... wspólnych... hihi... Harców. -Toriel, zachowuj się. Masz x-set lat, a chichrasz jak panienka, która dopiero co poszła do łóżka i jeszcze się tego wstydzi -Z-Znaczy... khm... Tak, tak, Sans pewnie ci pomoże, wykorzysta swoją energię do czegoś innego niż.. EKHEM.
Tutaj nastąpiło chrząknięcie. Może to i dobrze, że Toriel urwała ten wątek. Bądź co bądź... Gaster był jego ojcem! Który tatuś chciałby słuchać gdzie jego syn pakuje swoją energię. A raczej W CO ją pakuje!
-Tak czy inaczej o czym my to... A-Ah... T-Tak... Tylko nie spoczywaj na laurach. Oczekuje też od Ciebie jakiegoś pomysłu co do moich dzieci... Znaczy dusz. Nie mogą od tak stać w zamku, gdy tam wrócę.
Tak, w tym miejscu trzeba zauważyć, że Toriel nawet nie raczyła przyznać się, że już postanowiła - bariera pozostanie nietknięta i koniec kropka.
-Doprawdy? Idealnie! -I w momencie, gdy ustalono los biednej Hazel od razu się ożywiła, zaraz klaszcząc w łapy i machając energicznie ogonem -T-Trzeba wszystko przygotować! I to jak najszybciej, póki jest mała! Oh... A... Ale to już jako królowa... i tak trzeba przygotować! Ostatni raz chrzciłam Asriela... kiedy to było..
Swoją drogą - któż był ojcem chrzestnym Asriela? Nawet ustalając, że u potworów było tylko po jednym rodzicu chrzestnym... Czyżby nie był Gaster?!
-Oczywiście, że będzie owocna! A teraz trzeba nam przygotować chrzciny!
I wesele. Oh, pogrzeb tez już był tak jakby..
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Świątynia Empty
PisanieTemat: Re: Świątynia   Świątynia Empty

Powrót do góry Go down
 
Świątynia
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Beyond Undertale PBF :: Okruchy Czasu :: Okruchy Czasu :: Dawna linia czasowa-
Skocz do: