Przygoda Muffet

Stałaś przy swoim stoisku jak zwykle. Jak zwykle nie było żadnego klienta. Spojrzałaś na puszkę obok siebie. To właśnie w niej miałaś wszelkie zabrane pieniądze na ratowanie pająków z ruin. Niestety puszka nie była nawet w połowie pełna. Nagle pomyślałaś że jeżeli twoje interesy będą nadal iść ci aż tak kiepsko prawdopodobnie nigdy nie pomożesz tym biednym potworom uwięzionym po drugiej stronie podziemi. Chyba powinnaś coś z tym zrobić, racja? Rozejrzałaś się. Po krótkiej chwili zauważyłaś że zbliża się do ciebie jakieś małe stworzenie. Z każdą chwilą było coraz bliżej. To co teraz?

Wokół straganu jak zwykle panowały pustki. Spokój i cisza... cóż, dla normalnego stworzenia może byłoby moment odpoczynku, jednak w przypadku Muffet brak żywej duszy dookoła był równy z brakiem klientów, a bez takowych nie ma możliwości zebrania jakichkolwiek datków dla swych krewnych. Cóż... takie życie.
-Jakie skąpiradła z tych dzisiejszych potworów...- Mruknęła pod nosem.
Już chciała wyciągnąć swój ukochany zestaw do herbaty, gdy zauważyła jakąś małą sylwetkę. Nieznana postać zbliżała się do stoiska. Normalnie widok tak rzadki, że aż bohaterka nie wiedziała przez chwilę, czy faktycznie widzi rzeczywistość.
-Dzień dobry, witam na pajęczym straganie- Przywitała się jednak po chwili, gdyż stworzenie faktycznie przybliżało się coraz bardziej. Jak się mu bliżej przyjrzeć, to...

Potworem który się do ciebie zbliżał był pies. Tak, pies. Mały i biały. Gdy odezwałaś się do niego on cię po prostu zignorował i przyjrzał się temu co było straganie: kilku pajęczym pączkom. Po paru chwilach zanim ty zdążyłaś cokolwiek zrobić zwierzak chwycił w zęby jeden z pączków i zaczął z nim uciekać (Zgaduję że zaczniesz go teraz gonić, a potem coś mu zrobisz.). Jak na dość małe stworzenie pieseł biegł naprawdę szybko. Chyba powinnaś coś z tym zrobić, racja? No chyba że wolisz zignorować tego niewinnego zwierzaka. W końcu wyglądał na trochę głodnego. To co teraz?