Vorbis stanął na środku placu. Ta lokacja była dość imponująca. Opuszczone miejsce zapomniane przez większość potworów. Jednak nie przez Zakapturzonego, który skończywszy podziwiać zapuszczone miejsce zaczął się koncentrować. Teraz chodziło o coś więcej.
Kiedy uznał że wystarczy czarno odziany użył Harmonii. Przed nim zaczęła się materializować słabsza wersja jego samego. Widział jak energia Podwymiaru, magia, oraz prawa fizyki walczą o władzę nad tym miejscem. Jednak Podwymiar był wystarczająco silny aby odeprzeć te siły i stworzyć pierwszą istotę zrobioną całkowicie z Podwymiaru. Albo jak się niedawno dowiedział: Inanis. Walka się skończyła, a czarna postać klęczała przed Vorbisem patrząc z ciekawością na swe metalowe dłonie. Oryginał podszedł do niego i rzekł:
- Hej Drugi. Jestem Vorbis. Wstań, mam dla Ciebie zadanie. Jeżeli masz pytania nie krępuj się.
Pierwszy był trochę niepewny stanu klona, jednak ten po chwili wstał jakby nigdy nic. Był idealną kopią... jeżeli chodzi o wygląd oczywiście.
- Drugi? Czy to moje imię? Jakie zadanie? I... czym ja jestem? - spytał się Drugi. Jedynie głos różnił się od Vorbisowego. Sprawiał on wrażenie jakby oddalonego.
- Jesteś jakby powiedzieć... częścią mnie i jednocześnie Inanis do którego zaraz się udamy. Tak, Drugi to twoje imię, bowiem jesteś pierwszy ze swojego rodzaju, a ja byłem przed Tobą. Twoje zadanie będzie polegało na walczeniu ze mną. To nie będzie prawdziwa walka, lecz tylko sparing – mówiąc ostatnie słowo Zakapturzony otworzył Szczelinę – Chodź – rzucił tylko i wszedł.
Klon po chwili wahania wszedł za nim. Tutaj było lepiej niż na zewnątrz. Ta ciemność bardziej mu odpowiadała, a światło było jakby przyjemniejsze. Znajdowali się w Podwymiarze.
Pierwszy odwrócił się do Drugiego i przybrał bojową pozycje. Klon stanął niepewnie, a następnie zrobił to samo. Pierwszy zaatakował Vorbis, próbował kopnąć na poziomie brzucha, jednak klon odskoczył i odpowiedział ciosem w prawe ramię co mu się nie udało, bowiem jego przeciwnik złapał rękę i pozwolił sile pędu działać. Kopia upadła na ziemie, jednak nic jej się nie stało, w końcu nawet nie oberwała. Wstała ona nagle spróbowała kopnąć w kolano, jednak Oryginał odskoczył.
- Widzę że myślimy podobnie, czemu się nie dziwie – rzekł Zakapturzony – daj z siebie wszystko.
I tak walczyli, jednak żadna pięść, ani żaden kopniak nie trafił drugiego. Klon po prostu nie mógł trafić, a potwór starał się nie robić krzywdy Drugiemu. Przecież mu się przyda.
Po skończonym sparingu obaj legli na ziemie. Patrzyli się w wirujące światła, a Vorbis pozwolił aby Podwymiar wyleczył jego poranioną dusze. Trwali tak przez parę minut bo następnie Oryginał wstał i zaczął ćwiczyć posługiwanie się swoimi umiejętnościami, podczas gdy Klon oglądał otaczający świat i odkrywał jak bardzo pożąda tego aby jak najdłużej tutaj zostać. Po skończonym treningu Zakapturzony zauważył rozterki drugiego siebie i rzekł tym oto słowami:
- Jak chcesz możesz tutaj zostać. Przez chwilę będziesz sam, jednak przybędzie więcej.
Drugi zdawał się przez chwile zastanawiać, lecz w końcu zgodził się. Vorbis wyszedł z Szczeliny a ta zamknęła się za nim. Zadowolony z siebie potwór udał się w stronę wyjścia. Wiedział że klon pojawi się kiedy będzie go potrzebować, przecież wie że ta mała część Duszy czuje to samo co druga. Idąc tam powolnym krokiem Zakapturzony zastanawiał się co zrobi z tak dużą ilością klonów. Może otworzą sklep? Albo jakąś firmę? A może organizacje charytatywną!
A może ktoś w końcu weźmie sprawy w swoje, dość liczne, ręce.