|
|
| Ruiny Domu | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Frisk Mistrz Gier
HP : 91 Poziom duszy : 12 Doświadczenie : 61 LOVE : 3 Liczba postów : 1090 Join date : 06/01/2016 Age : 19 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Ruiny Domu Sro Lip 12, 2017 3:19 am | |
| Chwytała się siostry jak naprawdę dużego pluszaka. Jej myśli poszły w zupełnie innym kierunku. Czy to nie ironia? Wszyscy się bali Chary, niektórzy uważali ją za demona, była ikoną, uosobieniem zła wszelkiego, zagłady tego świata. Sama myślała niegdyś, że to nikt inny a jej towarzyszka sprowadziła jej rękami cierpienie i ból, rozlała krew niewinnych, rozsypała prochy, popiół pozostały po martwych potworach w Podziemiu. Zniszczyła wszystko i wszystkich, sprawiła, że setki razy umierała od ataków swojego przyjaciela, Sansa. Sprawiła jej ból, cierpienie, płacz, smutek, niewyobrażalną krzywdę, zniszczyła jej dzieciństwo i niewinność. Widzieli w niej niszczycielkę światów. Była kimś kto chciał pozbyć się wszystkiego, wymazać egzystencje każdej rzeczy. Kimś, kto zabrał podstępem jej duszę, zmuszając do podłego, niszczycielskiego kontraktu, wymiany własnego istnienia na życie... nie, istnienie każdego w tym świecie. I Frisk się zgodziła. Poszła na te warunki. Stare złe czasy. Ona jednak wiedziała, czuła, iż to nie była Chara. Ona widziała w jej czerwonych oczach ból i strach, widziała w resztce po jej duszy, pustce jaką nosiła na piersiach tęsknotę, lęk, walkę i zmagania się z demonem. Dla każdego innego happy ending był opuszczeniem Podziemia, radością i szczęściem dla Papyrusa, Sansa, Undyne, Alphys, Toriel, Asgora, tych wszystkich potworów...! Dla niej nigdy nie było prawdziwego happy endu, nie z uwięzioną Charą, nie bez Asriela. Dlatego resetowała, w kółko, wciąż, licząc że nie obudzi się ubrudzona krwią stojąc przed Sansem, licząc, że następnym razem coś się "zmieni". Setki, tysiące razy, wszystko dla osób, które jakoś dziwnie zamieszkały w jej czerwonym sercu. Kochała Charę. Była dla niej przewodniczką, a teraz nawet i czuła, że z jakiegoś powodu jest siostrą. Że jest obok, przy niej, że przeżywają to samo, czują te same rzeczy.. są po prostu.. razem. Wciąż trzymała ją jedną ręką. Drugą wyszukała dłoni siostry... co ciekawsze, dziwnym trafem tej samej dłoni którą w poprzedniej linii czasowej Chara przecięła nożem w dowód więzów krwi z Chicą. Delikatnie splotła z nią paluszki. -Czy to ważne? Jeśli nie pamiętam, to linia została wymazana. -Wyszeptała kładąc głowę na ramieniu siostry -...liczy się tutaj co jest teraz. Zabrała rękę od siostry uwalniając splecione dłonie. Sięgnęła do szyi, wyciągając świecący jasno kryształ. Trzymała go mocno w dłoni, jednak złota poświata i tak wybijała się spomiędzy jej palców. -Moja moc polega tylko na tym.. Że jeśli znów zostaniecie sami.. Się nie uda.. Ty i Asriel zostaniecie sami.. ja znów spróbuję. Obiecuję ci to. Nie pozwolę abyście zniknęli. Schowała kryształ za koszulkę i ponownie mocno utuliła siostrę. Z oczu leciały jej łzy, jednak wyglądało, że z tej "poważnej" znów wraca do małej dziewczynki, którą w rzeczywistości była. -Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Bardzo... Bardzo się bałam. Hihi.. Ale nie płakałam jak ty teraz. -Wytarła jej łzy swoim sweterkiem -I czego w sumie płaczesz? Jestem obok Ciebie, zawsze będę, nawet teraz masz część mnie w sobie... -Wskazała tą samą ręką na jej pierś, tam, gdzie znajdowała się istniała dusza. -Zawsze część mnie będzie tutaj. | |
| | | Chara Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 6 Doświadczenie : 82 LOVE : 6 Liczba postów : 517 Join date : 13/06/2016 Age : 26 Skąd : niestety... sosnowiec
| Temat: Re: Ruiny Domu Czw Lip 13, 2017 8:38 pm | |
| A teraz mów naukowe sprawy o czasie - Frisk, a wiesz o co chodzi ? O to, że... wszyscy inni pamiętają. Linię z pomieszaną przestrzenią czasowej egzystencji, z każdym elementem czasowego istnienia zmienionym wobec wszystkich poprzednie i orginalnie istniejących linii czasowych. Pierwszą linię, która wyrwała się z tego nudnego schematu kolejnej pętli czasowej i swoją pokręconą strukturą wyłoniła nowe możliwości dla każdej egzystencji, która w trakcie owej linii przemierzała ten świat. Linię, która nadała sens tej drodze, oraz każdej innej z dróg pełnej czasoprzestrzeni. Nie pamiętasz swojego dziecięcia, które z taką pieczołowitością pielęgnowałaś, nie pamiętasz najważniejszego zwrotu akcji w swoim życiu, walcząc o zrozumienie odkryłaś sposób na osiągnięcie prawdziwej sprawiedliwości i wyrwanie się spod niekończącej się liczby trzech różnych pętli czasowych w wielu czasowych wariantach. Dlatego płaczę. Ponieważ stwórca nie pamięta swojego stworzenia - powiedziała Chara. I zaraz zaczęła się zastanawiać, jaka tajemnicza siła zmusiła ją do wypowiedzenia takich dziwnych słów. Nie wiedziała, ale mniejsza o to, przynajmniej miała nadzieję, że Frisk coś zrozumie. Naiwna jesteś, czy co ? Teraz skończ i pozostań dawną Charą. Chara jednak nadal była charą i nigdy nie przestawała nią być. No cóż, nie przestała płakać, a teraz jeszcze bardziej oblewała sweter frisk | |
| | | Frisk Mistrz Gier
HP : 91 Poziom duszy : 12 Doświadczenie : 61 LOVE : 3 Liczba postów : 1090 Join date : 06/01/2016 Age : 19 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Ruiny Domu Czw Lip 27, 2017 1:59 am | |
| (*tu miał być obrazek ale google dawało mi tylko wyniki będące porno :<*) Pozwalała jej płakać. Wylewanie łez oczyszczało, przynosiło ulgę i łagodziło zranione serce. Choć, właściwie było czym je tutaj zranić? Z perspektywy Frisk siedziały obie przy sobie, wspierając się i próbując jedynie zrozumieć jedna drugą, co tu się naprawdę wyprawiło - te wszystkie zawiłości linii czasowej, dziwactwa, te tajemnice, te nowe wyznania.. To, co dostały w swe łapki. Rozumiała jej słowa, jednak nie chciała ich od razu komentować. Zacisnęła rękę na jej sweterku, w miejscu gdzie znajdowała się dusza. Jej, Chary, HATE'u.. nie myślała o tym. Towarzyszka jej drogi powinna nie mieć swojej, oddać ją dawno temu, stracić w imię jakiejś chorej zabawy, planów i zamieszania pełnego niewiadomych. Ale to nie szkodzi, Frisk oddała jej przecież część swojej czystej niczym górska woda, czerwonej jak dorodne jabłuszka.. nie, lepiej.. wisienki kąpane w słońcu, soczyste i intensywne.. taką właśnie duszę kryła w tym malutkim, być może już na wieki 7-letnim ciałku. I część tego maleństwa jej oddała. Może niewielkie serduszko, jednak skrywające wiele mocy, siły, potencjału i.. rzecz jasna.. determinacji. Nawet odrobina była przydatna i mogła podtrzymać jej towarzyszkę, wręcz pierwowzór! Zresztą.. Nadal w głowie miała tamtem moment. Było wszędzie ciemno... pusto... Kraniec drogi, Podziemia, świata, wszystkiego. Nicość, wymiar zapomnianych, zadupie Gastera, tu właśnie była. Popełniła wiele błędów, złych czynów, morderstw. Przelała krew, przesypała przez swoje drobne paluszki popiół potworów, swych przyjaciół, rodziny. Tak, robił to demon, Chara, czy inne chore gówno jej rękami jednak nadal czuła się winna. Widziała ich śmierć, czuła ból z każdym atakiem Undyne oraz Sansa, dawała przenikać swoje ciało śmiercią przy kolejnych zabójczych ciosach wrogów. Czuła się.. winna. Stanęła wcześniej przed Charą. Nie chciała niszczyć świata, jednak złowrogi koszmar z najgłębszych ciemności tego świata miał rację.
Nie miała już żadnej mocy. Nie miała żadnej siły działania.
Mogła jedynie patrzeć, jak cały wszechświat zostaje zniszczony. Tak bardzo się bała... To był koniec? Dlaczego więc w tej pokracznej, ułomnej wersji skupionej do duszy wciąż istniała? Właściwie... skoro właśnie tak było.. czy nie powinna czegoś spróbować? Tak, to była moc jej duszy, determinacja! Nie powinna się poddawać, powinna próbować!...i tak właśnie ową duszę oddała. W zamian za dalsze istnienie. Czy to wtedy? A może to wszystko zadziałało z dziwnym opóźnieniem? Albo było jak te pakty z szatanem - dajesz mu dusze, jednak on zabiera ją nie od razu lecz losowo, wparując do twojego życia, gdy najmniej się tego spodziewasz ze swoją przykrą niespodzianką. Może to właśnie był ten moment? Gdy linia czasowa stała się inna, dała nadzieje na lepsze jutro.. przyszedł do nich po prostu demon, HATE i zapukał do drzwi ich szczęścia z "pi*rdolcie się, namieszam". Szczęście, huh? Na owe właśnie szczęście nie zabrano jej całej duszy. Jedynie połówkę. Tą samą, która teraz spoczywała w ciele jej starszej wersji. Objęła ją czulej i wsunęła nos w jej włosy. Dłuższa chwilę nic nie mówiła. Po co? Rozumiały się bez słów, ich rozmowy w innych liniach czasowych były w dużej mierze bez słów. Myślami, uczuciami, wzrokiem, uśmiechem. Ucałowała brązowe kosmyki i rękoma przejechała ku twarzyczki siostry. Ujęła ją delikatnie, jakby zajmowała się malutkim kwiatkiem, któremu zaraz mają odpaść płatki. Chwytając jej policzki podniosła głowę Chary na wysokość swoich oczu. Na jej ustach zakwitł miły, dziecięcy uśmiech. Oh, jak wyglądała niewinnie, jak przyjemnie, jak delikatnie.. Jakby jej celem było niesienie spokoju, dobroci i dawanie iskry radości w sercach innych. -Chara...Jej głos był ciepły, wesoły, dziecięcy... -Hi hi.. A pomyślałaś...Spojrzała chwilę na bok, jakby oprócz ich obu ktoś jeszcze stał z boku. Dopiero po chwili wróciła do niej wzrokiem, ponownie otwierając przed nią możliwość oglądania złotych tęczówek. -Że to może nie byłam ja?Sama nie wiedziała czemu akurat te słowa przyszły jej do głowy ale.. Mogła to być prawda, czemu nie? Już nie raz przecież była "kimś innym" w tych dziwnych ludobójczych... a raczej potworobójczych liniach czasowych. Poza tym.. mogło to również brzmieć metaforycznie, czyż nie? Z każdym kolejnym resetem stawała się dojrzalsza, bogatsza o nowe doświadczenia! ...a i teraz miała jeszcze wspomnienia i swoją bliźniaczą siostrę w duszy. Była kimś nowym, lepszym. Teraz da radę uda jej się naprawić ten bałagan. Wierzyła w to. | |
| | | Chara Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 6 Doświadczenie : 82 LOVE : 6 Liczba postów : 517 Join date : 13/06/2016 Age : 26 Skąd : niestety... sosnowiec
| Temat: Re: Ruiny Domu Nie Lip 30, 2017 7:44 pm | |
| rozmyślając... chara nie godziła się z tym. Jej demon jej demonem, genocide genocidem, ale jednak Frisk była jedna. Jedyna. Nikt inny, NIKT, nie dążyłby tak by uratować wszystkich. Tylko Frisk. Tylko sama Frisk była zdolna do tego, aby chcieć nawet namieszać w linii czasowej, stworzyć coś nowego, zakrzywić czasoprzestrzeń i stworzyć nową linię tylko, by uratować ją i Asriela, a także zapewne innych, o których istnieniu Frisk nie wiedziała. No cóż, nikt inny nie byłby tak zdeterminowany. Tylko chara miała podobną Frisk duszę, a nawet ona nie próbowała by czegoś takiego... to nie był przypadek, tylko charakter Frisk, tej prawdziwej, mógłby doprowadzić do takich decyzji. - Nie Frisk, to byłaś ty. Dobrze cię znam. Nawet ja, mimo, że mam tyle samo determinacji co ty, nie ryzykowałabym naginania czasoprzestrzeni. Ale ty sięgnęłaś wgłąb czasu swą dłonią pełną miłości. Zaryzykowałaś, i udalo się. - tu chara pociągnęła nosem i otarła łzy - Nikt inny nie zrobiłny tego, poznaję to po twoim charakterze i po tym jak cię znam. Jednak twoja zanikła pamięć jest czymś, czego nie rozumiem... Ale to nie ważne, przeciez poradzimy sobie jakoś. Jestes moją kochaną siostrą, a ta linia... może to w końcu ta, która doprowadzi nas do prawdziwego szczęśliwego zakończenia ? Mam taką nadzieję. chara zamyśliła się i postanowiła powiedzieć Frisk jeszcze jedno - kochana Fri... powiedz.. czy widziałaś kiedykolwiek mojego demona ? A jeśli nie... czy chciałabyś zobaczyć ? | |
| | | Frisk Mistrz Gier
HP : 91 Poziom duszy : 12 Doświadczenie : 61 LOVE : 3 Liczba postów : 1090 Join date : 06/01/2016 Age : 19 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Ruiny Domu Pon Lip 31, 2017 9:07 pm | |
| Niestety sama Frisk traciła.. determinację? Oh, co za ironia. Na szczęście jeszcze czuła się swobodnie, potrafiła działać, uśmiechać się do siostry. Choć coś tam w środku błyszczało tak, jakby ta linia czasowa była czymś "za wiele", jakby nią przekroczyła granicę. Tak, miały taką samą duszę, a nawet można by powiedzieć więcej - miały TĄ SAMĄ duszę. Może to dzięki temu Chara żyła? Przychylności losu i Frisk dzięki której obie mogły korzystać na raz z tego samego czerwonego serduszka. Hah, ciekawe.. najwyraźniej jej przypadł kawałek pozwalający sterować czasem, utrzymywać linię czasową i władać Kryształem Resetu. Chociaż.. naprawdę by nie narzekała gdyby się tego pozbyła. Jakby cały świat był nieprzychylny że to robi, jakby wszyscy byli o to źli... a ona naprawdę nie pragnęła tej mocy. Wykorzystywała ją tylko i wyłącznie po to, aby ratować przyjaciół, najbliższych sobie Charę i Asriela. Nie miała nikogo innego... Ale to i tak było już za dużo, linie czasowe coraz bardziej ją raniły. Z każdym kolejnym resetem czuła się bardziej niszczona i słabsza. "Teraz da radę uda jej się naprawić ten bałagan. Wierzyła w to." Ha ha, wolne żarty, wiara była ślepa a los jej bardzo brutalnie podrzucił pod nogi kolejną kłodę. -Wiesz.. te wszystkie resety.. Bardzo się ich boję. Drży mi ręka za każdym razem gdy muszę nacisnąć ten przycisk... Ale robię to dla was! Ciebie i Asriela.. Ta linia.. jest inna.. Może się uda! Posłała jej szeroki uśmiech i sięgnęła łapkami aby pomóc jej ścierać łzy za pomocą własnego swetra. Najwyżej go pomoczy, żeby tylko jej siostra nie płakała to nawet może się cała zmoczyć wrzucona do Wodospadów, ha! Kolejne zdanie jednak ją.. zszokowało. Zamarła z wyciągniętym na ręku swetrem przed policzkami siostry... Demon? HATE? Nie chciała o tym pamiętać... -W-Widziałam go.... Widziałam... Zostawiła siostrę i wstała aby odejść na metr, wziąć powietrze. Obróciła się do niej tyłem. Nie winiła siostry, że jej przypomniała ale... ale to było za dużo.. Potarła czoło palcami.. w jej myślach ponownie stanął obraz ciemności i pustki.. Nawet poczuła się jakby znów jej serce oblało czarne smoliste HATE. ...to jak było o tym wyniszczaniu jej za pomocą linii czasowej? No właśnie.. Zaraz siostrze zemdlała, jak stała.. niczym laleczka bezwładnie padła na ziemię.... Ledwo oddychała, nie ruszała się, jedynie jej kryształ świecił intensywnie spod sweterka. | |
| | | Chara Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 6 Doświadczenie : 82 LOVE : 6 Liczba postów : 517 Join date : 13/06/2016 Age : 26 Skąd : niestety... sosnowiec
| Temat: Re: Ruiny Domu Pon Lip 31, 2017 9:23 pm | |
| Chara wystraszyła się gdy Frisk upadła. Jej siostra straciła przytomność. Zresztą, dokladnie wtedy Chara też poczuła pewnego rodzaju ból... był to ból w duszy, nie fizyczny, raczej coś uczuciowego. Ale nie to było teraz najważniejsze. Omdlała Frisk, leżąca na ziemii. Chara bała się, i choć miała już te 16 lat, to nadal nie do końca wiedziała, co robić. Trzeba było pomocy, to prawda. Pierwszą osobą, która przyszła jej do głowy, była Toriel. Ale Toriel... nie, Chara nawet nie wiedziała gdzie ona teraz jest. Któż jeszcze... nie znała za bardzo aktualnego składu podziemia, w końcu nie było to jej podziemie, tylko inne. Do kogo się zwrócić ? Wiedziała. Ktoś, kto na pewno jej wysłucha. Osoba, która zazwyczaj faworyzowała ją w przeszłosci, i ktoś, kto na pewno jej pomoże. Może i była to osoba, która poprzysięgła zabić każdego człowieka, ale nie Charę, która była jego córką. Pójdzie do zamku, do Asgore'a. I tam się skierowała, niosąc na rękach frisk. zt x2 nie było żadnego innego obrazka niestety | |
| | | Patience Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 20 Doświadczenie : 37 LOVE : 0 Liczba postów : 558 Join date : 27/04/2017
| Temat: Re: Ruiny Domu Wto Sie 01, 2017 1:48 am | |
| Za sesję Frisk otrzymuje 1 poziom duszy, zaś Chara 61 punktów doświadczenia.
- Spoiler:
Frisk: 10+3+3+3+3+5+8+5+3+3+9+8+3+9+11+8+6=100 Chara: 10+3+3+3+3+3+3+3+1+3+5+5+3+3+3+1+6=61
| |
| | | Marinette Mieszkaniec
HP : 100 Poziom duszy : 3 Doświadczenie : 30 LOVE : 0 Liczba postów : 160 Join date : 19/01/2016
| Temat: Re: Ruiny Domu Sro Sie 23, 2017 11:50 pm | |
| Pamięta to miejsce. To wszystko się tutaj zaczęło. Zabawa w chowanego, a potem w tego nieszczęsnego berka, który przez jej głupotę doprowadził do upadku w — jak wtedy sądziła — nicość. No cóż, dość kolorowa i bajeczna ta nicość jak na te standardy. — Troszkę... się tu zmieniło — odezwała się do samej siebie, rozglądając się po wszelkich monumentach czy... coś, co kiedyś było czymś podobnym do tego. Po prostu ruina. — Jak mogło się tak szybko pozmieniać? Może...? — w jej głowie rodziły się wszelkiej maści spekulacje, prócz tych, że mogło minąć jakieś sto lat, od kiedy tutaj przybyła i zaczęła się jej przygoda w Podziemiu. Na samo wspomnienie o tym, uśmiechnęła się delikatnie. Może to i na lepiej wyszło, że wpadła tu jak śliwka w kompot? Ale... no właśnie, rodzina i ukochany brat utrzymywały ją w fakcie powrotu do domu. Tęskniła za nimi, zwłaszcza za Vincentem. Westchnęła ciężko, z ledwością powstrzymując łzy nostalgii. Planowała ruszyć dalej, ale... nie zrobiła tego, po prostu stała w miejscu, patrząc w na jeden z kolumn, która jeszcze kilka dekad temu była cała, a teraz nawet nie przypominała tego, czym kiedyś była. Podeszła do niej bliżej, czujnym wzrokiem ją badając, jakoby skrywała w sobie jakąś tajemnicę. Tak - Marinette się nudzi i szuka wszystko i nic! | |
| | | Patience Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 20 Doświadczenie : 37 LOVE : 0 Liczba postów : 558 Join date : 27/04/2017
| Temat: Re: Ruiny Domu Czw Sie 24, 2017 12:15 am | |
| Przybyła także i czterolatka w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. No… Prawie wszystko! W końcu spadła dopiero kawałek dalej, to miejsce odkryła dopiero później. Wędrowała po ruinach, obserwując uważnie środowisko wokół niej, pamiętała dokładnie, jak Toriel oprowadzała ją po opuszczonym mieście mówiąc, że dawno temu mieszkały tu potwory, jednak wyprowadziły się i teraz mieszka tu ona sama. Bardzo jej szkoda było koziej mamy, ale dziecięca ciekawość świata była dużo większa. W pewnym momencie przystanęła, kiedy jej wzrok dojrzał nową, zupełnie obcą postać. Na oko Patience był to… Człowiek! I to dziewczynka w dość zbliżonym do niej wieku. Jej twarz więc pojaśniała, po czym wesołym krokiem podeszła do nieznajomej, wpatrując się w nią z ciekawością. Marinette mogła dostrzec na policzku młodszej niewielką ranę, która szła równolegle do ziemi po jej policzku, co było pamiątką po niedawnej bójce. Parę miała również na rękach, na szczęście dużą część z nich przykrywał błękitny sweterek. Jedna tylko wystawała, znajdowała się ona na lewej dłoni. Dostała po łapach z pnącza, kiedy nie bardzo wiedziała, co w danym momencie zrobić z kończyną. Dużo bardziej widoczne były rany na nogach oraz pozostałe ślady po poparzeniach, ale na całe szczęście wszystko dobrze się goiło i nie wymagało noszenia opatrunków. - Cześć! Nie sądziłam, że ktoś tu będzie! Kim jesteś? – zadała pytanie, wcześniej uprzedzając je optymistycznym wykrzykiwaniem poszczególnych słów. A podczas tego wszystkiego podeszła do nieznajomej i po prostu… Ją przytuliła, zadzierając po chwili głowę do góry. Po chwili jednak puściła drugą dziewczynkę z dość mocnego uścisku i cofnęła się nieco, rozglądając się po ruinach. - Ale fajnie, że ktoś jeszcze przychodzi do ruin! Wiesz, to było pierwsze miejsce, jakie odwiedziłam – dodała do swoich słów, zaczynając otwarty słowotok. Od razu do jej główki przyszły myśli o fioletowowłosym, którego również miała przyjemność poznać w tej części Podziemia. - A wiesz co? Spotkałam tu też kiedyś Luke’a! Ale nie tutaj, tylko troszkę dalej, tam gdzie rosną żółte kwiatki. Był bardzo miły i też mówił, że przeczytał duuużo książek to musi być też i mądry – zaczęła rozmawiać o swoim znajomym, ale jak Marinette coś powiedziała pomiędzy jej wypowiedziami, potrafiła zamilknąć i w uwadze wysłuchać, co ma do powiedzenia drugi przedstawiciel jej rasy.
| |
| | | Marinette Mieszkaniec
HP : 100 Poziom duszy : 3 Doświadczenie : 30 LOVE : 0 Liczba postów : 160 Join date : 19/01/2016
| Temat: Re: Ruiny Domu Czw Sie 24, 2017 11:00 pm | |
| Nie, ewidentnie ta kolumienka nic w sobie nie miała, prócz zniszczeń, które najprawdopodobniej są nieodwracalne. Westchnęła cichutko, po czym usłyszała czyjeś kroki, które z każdą sekundą stawały się głośniejsze, a następnie usłyszała dziecięcy i naprawdę uroczy głos. Momentalnie odwróciła głowę w jej kierunku, będąc ciekawą, kogo tu przywlokło, i akurat, kiedy to zrobiła, poczuła, że ktoś ją obejmuje znienacka. Marinette sapnęła zaskoczona tym, co się stało, a gdy spojrzała w dół, co takiego ją przytuliło, dostrzegła tylko gęste kaskady brązowych włosów. — Co, co, hę? — tylko tyle była wstanie powiedzieć, będąc dalszym ciągu w nie małym szoku tym, co się stało właściwie, lecz nie mogła ukryć, iż to było naprawdę miła niespodzianka... w końcu nie poczuła żadnego dźgnięcia w jej klatkę piersiową, więc z pewnością owa istotka miała wobec niej dobre zamiary! Dopiero kiedy dziewczynka puściła ją i odsunęła się odrobinkę, mogła ją dostrzec w pełnej krasie. — Ojejku! Jaka ty jesteś malutka i słodziutka! — wypaliła wesoło do drugiej dziewczynki, która fizycznie wydawała jej się dość młodsza od samej Liddell, jednakże to zbytnio duszyczce nie przeszkadzało, w końcu wiek to tylko liczba. — Jestem Marinette, ale mów mi Mari... wolę oszczędzić innym wypowiadania mojego imienia — odparła szczerze. Naprawdę, znalazły się osoby, które miały kłopot z wypowiadaniem jej imienia, więc dziewczynka uznała, że dobrym krokiem będzie zwracanie się zdrobnieniem, a już zwłaszcza do takiej małej dziewczynki jak Patience. — A ty jak się nazywasz? Uważnie słuchała od deski do deski, co mówiła do niej dziewczynka, z ciepłym uśmiechem na ustach, mimo iż niektóre z nich nieco ją zaniepokoiły. Choć poniekąd wiedziała z kim ma doczynienia, poniekąd znała ją z widzenia. Uroki bycia pierwszym, huh. — Ach, czyli owe miejsce to Ruiny, nie miałam pojęcia... chociaż mogłam się w sumie domyślić, hah. Dzięki! — rzekła z jawnym śmiechem ze swojej „niewiedzy”. W końcu nikogo tutaj nie spotkała, a sympatyczne żabki i marchewki raczej nie przekazały jej nazwy tegoż niegdyś urokliwego miejsca... ponieważ ono inaczej się nazywało i pamięta go jako „Dom”, choć nie jej własny, a dla pobliskich potworów. — Kiedyś tu było bardzo fajnie, tamta kolumna na przykład nie była zawalona jak teraz — wskazała na wspomniany filar. Nie przedstawiał w sumie coś konkretnego, słup jak słup, tylko że teraz zniszczony pod podporą wielu lat. — Luke? Hm, widziałam go w sumie niedawno... O ile mówimy o tej samej, w co wątpię. Nosi okulary, tak? — dopytała dla pewności małą Patience, choć raczej była pewna, że to o fioletka chodziło. Zresztą nie miała okazji bliżej poznać co poniektóre z dusz, więc czeka ją (nie)małe nadrabianie zaległości. — Ojej, co ci się stało? — zwróciła się do niej zmartwiona, dopiero teraz dostrzegając ranę na jej licu. Przykucnęła, aby zrównać się z nią, aby była z nią na równi, gdzie to przyjrzała się niezagrażającym dziewczynce zranieniu. Kto był na tyle paskudny, by zrobić dziecku krzywdę?! Na swoją odpowiedź nie musiała długo czekać. Pewien potwór nie miał w końcu skrupułów, by podnieść na nią broń, więc czemu to inni nie mieliby? | |
| | | Patience Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 20 Doświadczenie : 37 LOVE : 0 Liczba postów : 558 Join date : 27/04/2017
| Temat: Re: Ruiny Domu Czw Sie 24, 2017 11:33 pm | |
| Zachichotała, kiedy nieznajoma powiedziała, jaka jest urocza. Patience myślała, że osoby, które ją za taką uważają mówią to każdemu napotkanemu dziecku, bo w końcu… Czym ona się takim wyróżniała? Po prostu była przez cały czas sobą, nieważne w jakiej sytuacji by się nie znalazła. Prawdopodobnie przyszłość i różne doświadczenia życiowe wymuszą pozbycie się niewinności oraz beztroski, z jaką patrzyła na świat. W końcu nie są na Powierzchni. To jest Podziemie, tu panują zupełnie inne zasady. - Ty też jesteś bardzo ładna! – oddała szczerym komplementem, a na jej twarzy wykwitł jeszcze większy uśmiech. Dla Patience również wiek był jedynie liczbą, ale ciągle słyszała od różnych osób odpowiedzi, że jest na coś za młoda. Nie pozostało jej nic innego, jak cierpliwe czekać, aż przyszłość nadejdzie. Zanotowała w pamięci imię starszej dziewczynki, przekrzywiając delikatnie głowę podczas wypowiadania przez nią słów. - Ja jestem Patience! – przedstawiła się równym entuzjazmem, jakim się witała. Kiedy rozmówczyni przeszła do kolejnego tematu, oczy małej zabłysły z zaciekawienia, wyczuwając potencjalne źródło wiedzy, z którego może bezproblemowo czerpać. W końcu… Kto odmówi opowiedzenia tego, jak wyglądało to miejsce dawno temu tak uroczej istotce? Szczególnie, że wygląd zazwyczaj jest już na samym wstępie pozbawiony scen, które byłyby nieodpowiednie dla czterolatki, za to są pełne interesujących ją szczegółów! - Naprawdę? Jak to miejsce wyglądało wcześniej? Mieszkały tutaj potwory? A ludzie też byli? A istniał wtedy Nowy Dom? – zaczęła zadawać chmarę pytań, na które niestety Mari będzie musiała odpowiadać. Tak jak w sumie każdy, którego spotkała. No ale w sumie, zawsze ktoś może powiedzieć, żeby spadała… Chociaż Patience jeszcze nie spotkała się z tak bezpośrednim spławieniem. - Znasz Luka?! Ooo, to dobrze! Jak się poznaliście? Lubisz go? Co o nim myślisz? – kolejne pytania do odpowiedzenia, tym razem na zupełnie inny temat, kiedy tylko dowiedziała się, że dziesięciolatka zna starszego od nich obojga chłopaka. Sama czterolatka bardzo polubiła fioletowowłosego i miała nadzieję, że w niedalekiej przyszłości się spotkają! Był on bardzo dobrą odskocznią od pełnego zawirowań życia, był… Cały czas spokojny i opanowany. Przy nim błękitnooka mogła się wyciszyć i poćwiczyć swoje zdolności niezwiązane z walką. - Ja ostatnio nauczyłam się razem z nim pleść wianki! – pochwaliła się, chociaż nawet jej do głowy nie przyszło, że dla młodego mężczyzny mogło być to ujmą na honorze, jakby się ktoś dowiedział, że siedział razem z czterolatką i splatał kwiatuszki w zbliżony do owalu kształt. Kiedy Marinette zapytała zmartwiona, co się stało, początkowo Patience przekrzywiła głowę w bok, patrząc pytająco na rozmówczynię. Nie bardzo rozumiała, o co chodzi… Dopóki nie przypomniała sobie, że przecież ma ranę na policzku. Cały czas o niej zapominała! - Walczyłam z Saverem! Znaczy nie tak naprawdę, zrobiliśmy sobie taką przyjacielską walkę. I wiesz co? Wygrałam! – powiedziała zwycięsko, unosząc nieco głowę do góry i uśmiechając się. Sama zaproponowała sparing, dlatego też nie miała potworowi za złe, że trochę ją poobijał. Trening z Dogaressą, kiedy przeszło do chwycenia za drewniany miecz też skończył się dla niej bolesnymi siniakami i zakwasami, które odczuwała jeszcze długo po treningu. Musi ją kiedyś znaleźć i pokazać, ile już umie… W końcu dużo się nauczyła, jeśli chodzi o walki! Inaczej nie wygrałaby przeciwko potworowi, który mierzy dwa razy tyle, co ona, prawda?
| |
| | | Marinette Mieszkaniec
HP : 100 Poziom duszy : 3 Doświadczenie : 30 LOVE : 0 Liczba postów : 160 Join date : 19/01/2016
| Temat: Re: Ruiny Domu Sob Sie 26, 2017 9:17 pm | |
| Małe dzieci mają tendencję do bycia naprawdę uroczym szkrabem, takich ich los na szczypadełki ze strony dziadków i wujostwa... a przynajmniej tak miała Marinette będąc maluszkiem. Może stąd ma wieczne rumieńce na swoich policzkach? Będzie musiała się kiedyś policzyć z rodzinką za taki uszczerbek na jej wizerunku! Mała Patience była dla Mari naprawdę miłą odmianą. Tyle energii i szczęścia to chyba nie miał nikt, a przynajmniej ci, których jak na razie spotkała po swojej pobudce z „głębokiego snu”. Po prostu każdy wylew werwy, jaką w sobie miała mniejsza z brunetek, wywoływał u Marinette to, iż była szczęśliwa, jak również miała powód do śmiania się, czego rzecz jasna jej brakowało. — Haha, cóż, od czego by tu zacząć... — westchnęła, z trudem decydując się na pierwszeństwo ze zmian, jakie dotąd czerwono-oka dostrzegła. Nie wadziły jej w żadnym razie tsunami pytań ze strony Patience. Dziecięca ciekawość to coś, z czym sama się Liddell utożsamiała. — Było tu... nieco ładniej, nie było tutaj tak zniszczone, jak teraz, ani też zarośnięte. No... zdecydowanie było tu ładniej niż teraz, jak na to patrzę, hah — parsknęła śmiechem, przyznając sobie samej rację. Zmiana tutaj była dość drastyczna dla niej. Musiało tutaj przyjść naprawdę srogie trzęsienie ziemi albo po prostu zaniedbanie ze stron potworów, że Ruiny są w takim stanie, a nie innym. — Mieszkały, ale nie tak licznie, jak teraz. Z tego, co mi kiedyś opowiadały niektóre potwory, wcześniej tutaj był ich Dom, przez co kojarzę to miejsce pod tą nazwą — kontynuowała, wyjaśniając w dużym skrócie to, co wiedziała, choć Mari nie orientowała się zbytnio, wiele jej rzeczy umknęło na rzecz „ciekawszych” spraw. — Co do ludzi, to cóż... byłam wtedy jedyna, nikogo więcej nie było — odparła dość smętnie, na samo wspomnienie tych dni. Nie czuła się rzecz jasna samotna, była otoczona wręcz wianuszkiem przesympatycznych potworów, lecz czuła się dziwnie tak bez przedstawicieli ludzkiej rasy. — Na początku było dziwnie, ale szybko okazało się być naprawdę fajnie! — dodała już nieco bardziej uradowana tym faktem. Początki Marinette w Podziemiu, bo potwory w sumie nie wiedzieli, czy mają być wobec dziewczynki wrogo nastawione, czy jednak wręcz odwrotnie, więc i bywały naprawdę zawiłe rzeczy w tym aspekcie. Kolejna fala pytań ze strony Patience po raz kolejny ją rozbawiła. Tak, ewidentnie ciekawość o wszystko i nic. Tak samo, jak jeszcze chwilę temu, nie miała dziewczynce za złe, a sama z wielką chęcią ją „doinformuje” o byle błahostkę. — Nie miałam zbytnio okazji, aby z nim pogadać, ponieważ w piwnicy kolejne osoby się budziły, więc trzeba było im pomóc, jeszcze Frisk się źle poczuła, więc wyszłam z nią na małą pogadankę — rzekła zgodnie z prawdą, nie czuła potrzeby, aby ją okłamywać, zresztą nie przepadała za tym, nawet jeśli czasem trzeba było. Kłamstwa ze swojej strony także unikała jak ognia. — Jednak mam nadzieję, że spotkam każdego z osobna i poznam bliżej — uśmiechnęła się do Patience szeroko. Nie miała za złe Frisk i jej złego samopoczucia, w końcu każdego to trafia, nawet samej Liddell. Na samo wspomnienie jej wybuchu przy Johnnym, a następnie ucieczki bez słów wyjaśnienie, robi się jej po prostu przykro. — Saver? Nie wiek kto to jest, ale brzmi dziwnie... i może strasznie? — musiała dowalić swoje trzy grosze na ten temat. — Naprawdę? Oya, to musisz być bardzo dzielna i silna, co? — zachichotała, widząc, jak dumnie się z tym odnosi, poczuła też małą ulgę, iż — fakt, faktem — wyszła z tego cało i ma jedynie małą „pamiątkę” po tym. — Chociaż walka brzmi dość strasznie, nawet jeśli przyjacielska... Była trudna? — dociekała, poniekąd z ciekawości, ale również ze skrytym niepokojem. Od kiedy są przyjacielskie bójki? Marinette od zawsze unikała walk, uznała je za bezsensowne tak po prostu. By się bić, musi kogoś nie lubić, prawda? A nikogo takim uczuciem nie darzyła, a przynajmniej jeszcze. — Może lepiej usiądźmy, co? Będzie się nam miło rozmawiać, ach, i musisz mi opowiedzieć jak wygrałaś tą walkę! — zaproponowała miejsce siedzące... w sumie miały do wyboru albo część rozwalonej kolumny bądź po prostu podłogę, która do najczystszych nie należała. Pedantyczne osoby z pewnością by się tutaj rozpłakały na samą ofertę stawienia kroków tutaj! | |
| | | Patience Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 20 Doświadczenie : 37 LOVE : 0 Liczba postów : 558 Join date : 27/04/2017
| Temat: Re: Ruiny Domu Nie Sie 27, 2017 10:28 pm | |
| Co racja, to racja – w Podziemiach rzadko kto miał tyle energii i werwy, co mała Patience. Sama jeszcze nie spotkała takiej osoby o nieskończonych pokładach energii. A z miłą chęcią by z taką się zobaczyła! Tylko… Kto by upilnował dwójkę dzieciaków, po których nie wiadomo czego się spodziewać? Sama Patience może nie jest typem rozbójnika, ale kto wie, jaki byłby jej towarzysz i do czego by ją namawiał? A w międzyczasie wysłuchiwała, co o tym miejscu mówi Marinette, która wywołała na czterolatce wrażenie, jakby już tutaj była i to, co miała w pamięci starała się ubrać w słowa. Ale nawet w główce błękitnookiej nie zgadzał się wiek drugiej dziewczynki. Co się musiało tutaj stać, żeby tak szybko piękne miejsce, w którym mieszkały potwory obróciło się w ruinę. - A ty… Mieszkałaś tutaj? W sensie w Domu? – zapytała, odnosząc się do nazwy, którą wspomniała w swoich wypowiedziach. Skojarzyło jej się to z miejscem, gdzie obecnie stoi królewski zamek. Nowy Dom. - Czyli jak jest Nowy Dom to tutaj był stary Dom? – dodała jeszcze pytanie odnoszące się do historii miejsca, co niezwykle zaciekawiło małą istotkę. Powiedzmy sobie szczerze… Co ją nie ciekawiło? O wszystkim chciała wiedzieć jak najwięcej, a nawet niektórych rzeczy, jak walka sama się uczyła! Oczywiście po wcześniejszym wskazaniu kierunku przez nauczycieli. Gdyby nie lekcja z Dogaressą to zapewne by machała na oślep swoim mieczykiem. Nie żeby teraz jej walka znacznie się od tego różniła… Ale przynajmniej trochę nauczyła się myśleć i planować swoje ruchy w bójkach. Ha, patrzcie jak się dziewczynka w walkach wyrabia powoli! Kiedy usłyszała, że Frisk źle się poczuła… Zmartwiła się. I to było widać po wyrazie jej twarzy, kiedy uśmiech zszedł, a bystre, niespokojne oczy zostały wlepione w szatynkę, domagając się odpowiedzi na nadchodzące pytania. - Co się stało? Czy dobrze się już czuje? – zaczęła się dopytywać o stan swojej starszej siostrzyczki, a w jej głowie zaczęły pojawiać się wyrzuty sumienia. Dlaczego wtedy, kiedy mijały się na korytarzu nie podeszła i nie zagadała do niej? Czemu nie porozmawiała z nią wtedy, kiedy miała taką okazję? Cóż… Na pewno poruszy ten temat przy następnym spotkaniu! Nie ma opcji, żeby tym razem siedmiolatka się wymknęła. - Hej… Czy ty też obudziłaś się w piwnicy? Bo jak ja się obudziłam to wszyscy nadal leżeli… A wszyscy już żyją znowu? – zaczęła się dopytywać, mając od początku pewność, że Mari jest jedną z księżniczek, która zapadła w długotrwały sen. A to wszystko przez działanie klątwy, która została rzucona dzięki magii złego króla. A przynajmniej taką wersję powiedziała jej Frisk. Porzuciła jednak rozmyślania o tym, co się działo w dalszej (a przynajmniej dla Pati) przeszłości, a skupiła się na niedawno przeżytych wydarzeniach. - Niee, Saver jest bardzo miły! Powiedział mi nawet, że jestem najsilniejszym człowiekiem, jakiego spotkał – stwierdziła, po czym zachichotała głośno, aby przez przypadek czerwonooka nie pomyślała, że naprawdę tak jest. Patience nie uważała siebie nawet za troszkę silną, jeszcze wiele musiała się nauczyć, ale… Jednocześnie była dumna z tego, co już osiągnęła. W końcu, wygrała swoją pierwszą bójkę, prawda? I to z dorosłym potworem! Nawet, jak dawał jej fory to odczuwała satysfakcję. - Wiesz co… Nawet nie! Jak po raz pierwszy trzymałam w dłoni miecz, jeszcze wtedy taki drewniany to dopiero było trudne! – powiedziała, przy okazji dzieląc się z nią informacją, jaką bronią walczyła. Co prawda, nie był to zwykły miecz, ale tego Mari dowie się wtedy, jak zapyta. Na propozycję usadowienia gdzieś swoich czterech liter, mała przytaknęła ochoczo, po czym się rozejrzała. Teoretycznie na podłodze mogła usiąść… Ale wtedy będzie się czuć jeszcze niższa, niż jest w rzeczywistości! Dlatego też wybrała zwaloną kolumnę, na którą się wspięła, wcześniej mierząc ją wzrokiem i wynajdując w jej konstrukcji punkty, o które mogłaby się zaczepić. Na szczęście dla niej, wszystko dobrze zostało wymierzone i już po chwili majtała nogami nad ziemią, opierając się rączkami tuż za plecami, aby wygodniej jej było siedzieć. - Wiesz, na początku myślałam, że trochę za mocno, bo mu aż broń wypadła z ręki, ale potem było wszystko w porządku! I się tak śmiesznie wyginał we wszystkie strony. Na początku nie mogłam go trafić w ogóle, bo nie wiedziałam, gdzie celować… A potem, jak próbowałam się skupić to próbował mnie związać swoimi pnączami! Ale je przecięłam i się uwolniłam… I trafiałam go! Ale w końcu się poddał… Więc wygrałam! – opowiedziała ze szczegółami o swojej bitwie z potworem, a widać było po niej wielką dumę ze swojego osiągnięcia. Gdyby jednak wiedziała, że jej siła jest o wiele większa od tej Savera… Na pewno byłaby ostrożniejsza. Ale on się nie skarżył, także… Skąd miała wiedzieć?
| |
| | | Marinette Mieszkaniec
HP : 100 Poziom duszy : 3 Doświadczenie : 30 LOVE : 0 Liczba postów : 160 Join date : 19/01/2016
| Temat: Re: Ruiny Domu Nie Wrz 03, 2017 12:34 am | |
| — Czy mieszkałam? — mruknęła pod nosem, zastanawiając się nad odpowiedzią. Niekoniecznie „mieszkała”, raczej u każdego z osobna przebywała na trochę, choć najdłużej przebywała tylko w jednym miejscu. — Nie, częściej bywałam we Snowdin, bo tam mieszkają ciocia i wujek — odpowiedziała na wyczekiwane przez Pati wyjaśnienie. Rzecz jasna miała ona na myśli szkieletkę Hazel i żywiołaka ognia Grillbiego, którzy to zajęli się małą baleriną podczas pobytu, odwiedzając gdzieniegdzie resztę miejsc, lecz od Nowego Domu trzymano ją z daleka, a przynajmniej do czasu, póki dziewczynka nie postanowiła „odwiedzić” Króla. — Na to wygląda, ale chyba im się nazwa nie spodobała, że uznali nazwać to miejsce Ruinami — wypowiedziała się od razu przy następnym pytaniu dziewczynki, nie kryjąc swojego rozbawienia nad decyzją dotyczącej określenia tego starego jak świat miejsca. — Och, nie martw się! Z Frisk już wszystko w porządku, troszkę ją ta nasza pobudka przerosła... — a tak przynajmniej sądziła Marinette i liczyła poniekąd na to, iż dobrze myśli. Tyle osób na raz, którzy niewiele pamiętali, a przynajmniej tego, co dla Frisk było ważne. Bardzo jej współczuła, bo sama na jej miejscu byłaby przygnębiona, lecz próbowałaby coś z tym zrobić i dziewczynka liczyła na to, iż coś zdziała w tym kierunku. — Szybko się zrobiło tłoczno i gwarno, hah — zaśmiała się pod nosem, dalszym ciągu ciesząc się z tego, iż każdy otrzymał drugą szansę. Może tym razem, grupą, wrócimy do domu... A przynajmniej taką miała nadzieję szatynka. — A więc jednak! — odezwała się donośnie, banan na twarzy nie znikał z jej rumianej buźki. Choć wiedziała, że ma do czynienia z ostatnią z zamordowanych duszyczek, to nie kryła się z euforią, jaką to miała również w piwnicy. — Tak myślałam, że kogoś brakuje! Wybacz, ale tak jak mówiłam, był straszny tłok... Jejku jak się cieszę! — rozbrzmiała niefrasobliwie, gdzie również przyklasnęła w dłonie, ciesząc się jak małe dziecko... którym fakt, faktem jest, a przynajmniej fizycznie! — Tak, dokładnie — żyjemy, każdy... co do jednego — potwierdziła, obdarzając Pati ciepłym uśmiechem, przymrużając przy tym swoje krwiste oczy. Z wielkim zainteresowanie słuchała od deski, do deski każde słówko ze strony swojej rozmówczyni, przy okazji wygodnie się rozsiadając na kolumience. Nie miała aż takich problemów, jak Patience, sama już chciała przyjść jej z pomocą, lecz nim to zrobiła, młodsza dziewczynka zdołała się już uporać ze swoim problemem. — Może inni nie byli tak zdolni, jak ty — dołączyła do chichotu wraz z szatynką. — Umiesz walczyć mieczem?! Jejku, nauczysz mnie kiedyś? — spytała, gdyż była poniekąd zaciekawiona tym, jak się w ogóle obsługuje takową broń. Jedynie co trzymała w swoich drobnych dłoniach to odbezpieczoną broń palną od wujka, co dla takiej dziewczynki jak Marinette ważyło całkiem sporo, że z ledwością potrafiła je utrzymać czy też była bliska wymknięcia z dłoni. — Szkoda, że mnie przy tym nie było... musiało być naprawdę widowiskowo — jęknęła nieco smętnie z tego powodu. To jak opowiadała Patience o swojej walce naprawdę brzmiało dla Mari niczym świetna zabawa, w której brunetka aż chciała wziąć udział, lecz prędzej jako obserwator, gdyż nie dorwałaby się broni, a przynajmniej nie od razu. — Ja jakoś nie lubię walk — zaczęła, podpierając się rękoma do tyłu, pochylając przy tym delikatnie główkę na tyle, by spojrzeć w sufit. Dostrzegła tam kilka niegroźnych jak na razie pęknięć. — Wydają się dla mnie takie... bezsensowne. Po co mamy walczyć jak można rozmową również wiele zdziałać — wyraziła w połowie swoją opinię. Nie, aby się bała wyrazić swojego lęku przed tym, ale po prostu dla niej lepszym rozwiązaniem zawsze była szczera wymiana zdań. | |
| | | Patience Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 20 Doświadczenie : 37 LOVE : 0 Liczba postów : 558 Join date : 27/04/2017
| Temat: Re: Ruiny Domu Sro Wrz 06, 2017 12:32 pm | |
| - Ciocia i wujek? Kim oni są? – zapytała, przekrzywiając głowę do boku. W Snowdin jedynym człowiekiem, który tam mieszkał był Luke. A przynajmniej tak się wydawało... Innych nie widywała, ale być może było tak, że się po prostu mijali ze sobą. W końcu na pewno byliby ludźmi pracującymi. A może po prostu rodzinę dla Mari stanowiły potwory? Z Pati też poniekąd tak było. Traktowała wszystkich swoich przyjaciół jak przyszywanych krewnych… No właśnie. Tylko przyszywanych. Jakkolwiek by na nich nie spojrzała, nie będą tą samą rodziną, którą zostawiła na powierzchni. Na wiadomość, że teraz Stary Dom jest nazywany po prostu Ruinami, przytaknęła głową. Kiedy ona spadła, nie mogła ujrzeć, jak piękne było wcześniej to miejsce, dlatego też nie czuła żalu dotyczącego zniszczenia tego miejsca. A z ulgą odetchnęła dopiero, kiedy się dowiedziała, że z Frisk wszystko dobrze… Ale czy nie powinna się cieszyć, że powrócili do życia? Tak jak przy ich pierwszym spotkaniu? Czemu… Tym razem coś było nie tak? - A… Jak ja się budziłam to była szczęśliwa. Co się teraz stało? – zadała pytanie, bardziej z troski o swoją przyszywaną, starszą siostrzyczkę. Kiedy dowiedziała się, co siedmiolatka robiła dla nich wszystkich podczas tego, kiedy czekali na odrodzenie… Poczuła z nią dziwną więź. Wdzięczność? Chęć posiadania rodziny? W końcu… Sama złotooka mówiła na Patience per „siostrzyczko”, nie widziała kłopotu więc, aby pokochać ją miłością, jaką darzy się rodzeństwo. Ponad to to była siostra, której w sumie nigdy nie miała! Opiekuńcza, troskliwa i przyjazna! - Też się cieszę, że wszyscy żyją~! – powiedziała radośnie, po czym podeszła do drugiej szatynki i przytuliła ją najmocniej, jak potrafiła, wyrażając przy tym swoją radość! Uśmiechała się przy tym szeroko, odrzucając wszelkie inne troski. Po jej głowie przy tym krążyło pytanie – czy może dziesięciolatkę również nazywać swoją siostrzyczką? W końcu dzieliły ten sam los ofiar Asgora, tak samo zakończyły życie i tak samo na nowo je odzyskały. Ale czy to by starczyło? Huh, na pewno nie można oceniać tego już po pierwszym spotkaniu! Na wspomnienie, że może inni nie byli tak zdolni, jak ona, zachichotała. Uważała to za bardzo mało prawdopodobne, aby ktoś był słabszy od czterolatki. Więc pewno Saver walczył i mówił w taki sposób, żeby nie zranić jej uczuć, które wiązałyby się z porażką. Sama nie była świadoma, ile mocy w sobie posiada, a co za tym idzie – jak ją dobrze wykorzystywać. A najważniejsze: jak nad nią panować. Gdyby maziowy potwór miał normalne ciało, prawdopodobnie nie mógłby ruszać ręką… Ale błękitnooka przez to, że stwór szybko regenerował swoje ciało, nie była tego świadoma. - Pewno, że nauczę! Powiedz tylko kiedy! I… Żeby nie było o 16, bo wtedy idę na lekcję! – powiedziała z entuzjazmem, zastrzegając sobie późniejsze godziny. Skoro ma zajęte pół dnia, to drugie pół mogła przeznaczyć na to, co tylko chce. - I może… Jak jeszcze trochę się pouczę walki… Ale wiesz co? Doggo też umie walczyć mieczem. Pewno gdybyś go poprosiła, nie odmówiłby! – zaproponowała w zamian innego nauczyciela, którym był pierwszy spotkany przez nią potwór w Podziemiach. Jako, że Pati była za mała, aby unieść i prawidłowo się posługiwać normalnym mieczem, musiał odmówić uczenia jej, pomimo tego, że obiecał. Ale trzymała go za słowo, że jak będzie już wystarczająco duża, aby taką bronią bez problemu się posługiwać, przyjdzie do niego, a on jej poprowadzi prawdziwy trening. - Czasami ktoś będzie chciał nas zaatakować tak o, bez powodu. Mnie albo… Moich przyjaciół. I chcę wtedy umieć ich obronić! – odpowiedziała na ostatnie zdanie, wygłaszając również swoje marzenia. Po to tyle ćwiczyła. Nie tylko dla potrzeb samorealizacji i robienia czegokolwiek, byleby nie być bez zajęcia, jak i również z myślą o przyjaciołach. Ale też sama nie spodziewała się, jak może wpłynąć to na tych, co będą bronieni… Cóż, dla niektórych może być dyshonorem fakt, że nie potrafią sami walczyć, a ich życia musi chronić czterolatka, walcząca z prawdopodobnie większym od siebie przeciwnikiem. Mogli również się o nią bać, czy sobie takie małe, drobne chucherko krzywdy nie zrobi swoim mieczem, no ale jak znajdą się na krawędzi życia to raczej dyskutować nie będą, prawda? - Byłaś już u Asgora? Bo ja byłam! Chyba jako pierwsza się z nim spotkałam, bo wtedy wyglądał, jakby zobaczył ducha! – powiedziała, uśmiechając się na samo wspomnienie ich pierwszego spotkania. Poczuła uścisk w sercu, kiedy pierwszy raz spojrzała na koziego króla, ale potem, kiedy stopniowo przekonywała się, że on nie chce jej nic zrobić, rozluźniła się i na spokojnie z nim porozmawiała. - Ciekawe, czy odnalazł Charę… - mruknęła prędzej sama do siebie, kiedy w jej wspomnieniach doszło do rozmowy o przybranej córce króla. A ona obiecała mu pomóc! Teraz nie dość, że zachorowała i sam ten fakt uniemożliwił jej poszukiwania, to jeszcze teraz się leni!
| |
| | | Marinette Mieszkaniec
HP : 100 Poziom duszy : 3 Doświadczenie : 30 LOVE : 0 Liczba postów : 160 Join date : 19/01/2016
| Temat: Re: Ruiny Domu Czw Wrz 14, 2017 1:06 am | |
| Owa kwestia jest dość oczywista, iż co poniektóre potwory zostały uznane przez małą balerinę za dość bliskich członków jej podziemnej rodzinki, w końcu się nią opiekowali równie dobrze, jak biologiczni rodziciele Marinette, choć fakt, byli dość nietypowi jak na „familię” dziewczynki. W końcu nie każdy z jej wujostwo wręcz pali się do pracy — dosłownie i w przenośni! — Potworami, a kim mogliby być? — parsknęła śmiechem, choć nie powinnam tak wymijająco potraktować pytania ze strony Patience, lecz niebywale kusiło dziesięciolatkę do takie „występku”. Koniec końców, jak to niektórzy mawiają — Głupie pytanie, to i głupia odpowiedź. — Niedługo się pójdę z nimi przywitać — dodała chwilę później, uśmiechając się od ucha do ucha. Liczyła poniekąd na GORĄCE powitanie ze strony bliskich... byleby się tylko na tym nie sparzyła, aczkolwiek taka opcja zdarzeń wydaje się mało prawdopodobna. Widząc jak bardzo Patience się dopytuje o samopoczucie Frisk, domyśliła się, jak musi być dla niej ważna. Jednakże nie mogła się jej tym faktem dziwić, z pewnością jest równie wdzięczna brunetce za wiele... jeszcze tyle musiała znieść, co również wywołało iskrę podziwu wobec siedmiolatki, przez co chce ją w każdy możliwy sposób wesprzeć, by choć w ten sposób okazać dziewczynce wdzięczność. Westchnęła cicho pod nosem, zaczęła czuć się nieco źle. Z tym faktem, że poinformowała o niewesołym zachowaniu Frisk, lecz po swym krótkim rozmyślań uznała, że... postąpiła w tym fakcie dobrze i nie powinna być tym faktem sobą zawiedziona. — Byłaś pierwsza, to ja na jej miejscu również byłabym przeszczęśliwa, wiesz — stwierdziła dość oczywisty dla Marinette fakt. Sama się cieszyła z pobudki innych, choć wcześniej napawała lękiem, gdy zaraz po niej obudziła się z długiego snu kolejna z sześciu ludzkich dusz. Z każdą kolejną czuła narastającą euforię, z pewnością każdy ma miejscu czerwonookiej byłby również tak szczęśliwy i rad ze „szczęścia” innych... choć czasem zachowanie dziewczynki było nie na miejscu i zbyt optymistyczne, co mogło nieco docisnąć resztę. Śmierć każdego z osobna była również dla niej zbyt przytłaczająca, taki pozytyw jak przebudzenie nie mógł się odbić echem ze strony Liddell. Nagły odruch radości ze strony Patience ponownie zaskoczyło Mari, lecz dość pozytywnym aspekcie, przez co również wyraziła swoją uciechę tym samym, pełnym ciepła przytulasem, jak również pocałunkiem w sam czubek jej główki. Czemu to zrobiła? Odpowiedź dla wyższej z brunetek była dość jasna i oczywista — dokładnie to samo robił wobec niej Vincent, jak i odwrotnie, gdy któryś wracał do domu później niż zwykle przez natłok swoich zajęć. — Chyba bardzo lubisz się tulić, co? — zauważyła, mówiąc to przez śmiech, puszczając ją wcześniej z objęć. Nie chciała w żadnym razie ją tym spostrzeżeniem urazić, lecz po prostu stwierdziła fakt, który dla niej jest niesamowicie urocze. Zresztą jak każde dziecko, które w wieku Patience są po prostu swego rodzaju przytulankami dla rodziny. Sama Mari nie pamięta, co knociła mając mniej niż pięć lat, lecz z opowieści, jakie to serwowali członkowie familii dziewczynki to... cóż, każdy miał do zaoferowania swoją własną wersję, nieco przekoloryzowaną zdaniem baletnicy. — Yay, to już się nie mogę doczekać! — wyraziła swoje zadowolenie również przyklaśnięciem dłońmi. Jednak brunetka postrzegała trening z Patience jako swego rodzaju zabawę, niżeli coś poważnego. — Doggo? Nie wiem, kto to jest — skwitowała krótko, lecz nieco jej mina zrzedła na propozycję o innym „nauczycielu”. — Wolałabym ciebie, a przynajmniej na początku — przyznała szczerze ze sobą. Oczywiście rozumiała intencje dziewczynki, chciała, aby była pod okiem kogoś z fachem w ręku, w końcu sama brunetka była również początkująca, więc zbyt wiele by od niej nie wyciągnęłaby z tych lekcji, aczkolwiek chciała postawić na swoim. — Tak, masz rację, ale... — przytaknęła, lecz zawiesiła się przez moment. Oczywistym było to, iż tak łatwo swojego zdania nie zmieni. Wszystko wolała załatwić rozmową, i tak robiła. Miała o tyle łatwiej, iż nie każdy potwór był wobec niej negatywnie nastawiony mimo rozkazu nadanego przez samego Króla Asgora. Zmrużyła oczy, przegrywając delikatnie swoją dolną wargę. — Hah... nie mam argumentów na twoje słowa — przyznała z dozą szczerości, opuszczając swoją głowę niżej, wbijając wzrok na swoje baletki, którymi to w tym momencie majtała jak na huśtawce. — Po prostu się boję, ale... mimo to chcę też pomóc — powiedziała to już nieco pewniej, zauważając swoje niemałe tchórzostwo. Czas na zmianę. Odezwała się śmielej w myślach, o tym również świadczył asertywny wzrok Marinette. — Zatem~ Kiedy masz czas potrenować? — powróciła do tematu z lekcjami, z ciepłym uśmiechem na rumianej twarzy baletnicy. Na samo wspomnienie o kozie jej uśmiech przygasł. Dalszym ciągu jego osoba wywoływała u Marinette ciarki, które nawet w tym momencie przeszły jej po całym ciele. Był niczym kubeł pełen zimnej wody, który wywoływał u dziewczynki spory szok. Ścisnęła swoją prawą dłoń w drobną piąstkę, by choć trochę się uspokoić. Chciała wierzyć w jego dobroć, którą zapewniała jej Frisk, lecz strach jej to uniemożliwiał. — N-nie byłam... — musiała nałożyć troszku wysiłku, by zabrzmieć sensowniej, cóż, prawie się jej to udało, mimo iż z efektu nie była zadowolona. — Nie zrobił ci nic złego? — spytała z nutką niepokoju w głosie. Głupie pytanie z jej strony, lecz zadała je profilaktycznie... jak też liczyła na szczerość, którą jak dotąd zasypywała nią. Już dawno pokwitowała temat osoby Asgora jako naprawdę trudny dla niej, przez co jak dotąd unikała go jak ognia, a przynajmniej ma taki zamiar, dopóki nie poczuje się pewniej. Jak widać, czas jeszcze nie nadszedł. | |
| | | Patience Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 20 Doświadczenie : 37 LOVE : 0 Liczba postów : 558 Join date : 27/04/2017
| Temat: Re: Ruiny Domu Pią Wrz 15, 2017 2:38 am | |
| No oczywiście, że byli potworami! Przecież dorosłych ludzi nie ma w Podziemiach. A przynajmniej tak się wydawało Patience. No bo w końcu… Już pewno któreś z nich by zwróciło uwagę na dzieci, które same błąkają się po krainie potworów. A przecież uciec przed wzrokiem dorosłych to wcale nie jest tak łatwo! Oni widzą wszystko, nawet jak jest są odwróceni do ciebie plecami albo nie ma ich w pobliżu. Wtedy w dodatku nagle wyrastają z podziemi! Czterolatka podziwiała ich umiejętności i kiedyś też na pewno będzie chciała nauczyć się tych magicznych zdolności. - Ale ktooo tooo? Może ich znam! – zapytana, a sama myśl, że mogłaby już wcześniej poznać bliskie Marinette potwory napawała ją radością i ekscytacją. Nie znała za bardzo powodu tych emocji… Czyżby coś w rodzaju satysfakcji? A może poczucie, że Podziemie jest mniejsze, niż w wyobrażeniach? A może po prostu Pati potrafi się cieszyć z byle powodu? Odpowiedzią prawdopodobnie by były wszystkie opcje. Czując, jak czerwonooka również obejmuje ją rękami i przytula, jej uśmiech się poszerzył, a na gest pocałunku w czubek głowy delikatnie zmrużyła ślepka oraz zachichotała cicho. W końcu ktoś, kto lubi się przytulać! - Bardzo! Ale większość potworów raczej nie lubi… Robią się wtedy taacy sztywni~ - powiedziała, sama nie bardzo rozumiejąc zachowania niektórych. Przecież przytulanie się jest jedną z najbardziej przyjemnych czynności, jakie można robić z drugą osobą! W ogóle kontakt fizyczny jest czymś wspaniałym! A czterolatka nie przyjmowała jak na razie do świadomości faktu, że niektórzy tego nie lubią. Pewno po prostu się krępują! Przestrzeń osobista? A co to takiego? - Zawsze można pomagać! Hm… Może chcesz kiedyś ze mną iść do Xina? To mój nauczyciel magii! Umie baaardzo dużo i zna się na duszach też! Na pewno ci pomoże! – zaproponowała pewna siebie, wspominając jednocześnie swojego pierwszego w Podziemiach mistrza. To on pomógł jej uwolnić potencjał magiczny, bez niego by nie była tym, kim teraz. Możliwe, że nigdy by nie odkryła w sobie tych mocy… A skoro długołapy potwór pomógł jej to dlaczego miałby nie pomóc Mari? - Dobrze! To… Może jutro? Bo dzisiaj pewno dobrze się nie rozgrzejemy i już będę musiała iść – odpowiedziała, przystając na propozycję szatynki. Początkowo trapiły ją obawy przez nauczaniem drugiej osoby, jak sama niewiele umiała, ale… W końcu nie może wyjść z tego nic dobrego… Ale hej! Może być w końcu zabawnie, prawda? Czterolatka wydawała się nie zauważać nagłej zmiany nastroju drugiej szatynki… A może rzeczywiście nie zauważyła? W końcu nie jest zbyt dobra jeśli chodzi o odczytywanie emocji czy intencji drugiej osoby. Poza tym, skąd mogła wiedzieć, że temat koziego króla wywoła nieprzyjemną falę wspomnień? - Nie! Ale… Na początku się go bardzo bałam. Nie chciałam, żeby to, co stało się wcześniej się powtórzyło… Ale powiedział, że mnie nie zabije. I wszystko to, co mówił… To mówił, że bardzo żałuje tego, co zrobił. Dlatego dałam mu drugą szanse! – odpowiedziała, w środku wypowiedzi poważniejąc, a zaraz potem ponownie odzyskując swój entuzjazm. Naprawdę bardzo polubiła króla! Pomimo, że był jakby trochę… Wycofany? Ale to na pewno przejściowe! W końcu się przyzwyczai do obecności Patience w zamku. - Na pewno każdy na początku się go boi… Ale trzeba walczyć ze swoim strachem, prawda?! – zapytała, patrząc z optymizmem na czerwonooką, wyczekując jednocześnie odpowiedzi z jej strony. Nie chciała, żeby ktokolwiek bał się niegroźnego koziołka, który nie byłby już teraz w stanie bez konkretnego powodu podnieść ręki na kogokolwiek, nieważne czy to byłby człowiek czy potwór. On teraz był idealny do tulania, bo nie może odmówić! Co Pati często wykorzystywała na swoją korzyść. Myślicie, że jak kończy się ich spotkanie, jak przez przypadek miną się na korytarzu? Oczywiście, że uściskiem pełnym miłości i radości! A przynajmniej ze strony czterolatki.
| |
| | | Marinette Mieszkaniec
HP : 100 Poziom duszy : 3 Doświadczenie : 30 LOVE : 0 Liczba postów : 160 Join date : 19/01/2016
| Temat: Re: Ruiny Domu Pią Wrz 22, 2017 12:45 am | |
| Nadnaturalna zdolność rodziców wynikała z magii troski i miłości w stosunku do swoich pociech, a przynajmniej tak by sądziła Marinette, gdyż każdy z osobna się o nią troszczył, mimo iż to wszystko było przykryte płachtą kłamstw. Choć w dobrej wierze, to z pewnością dziewczynka szybko by im nie wybaczyła, lecz jak na razie żyje w błogiej niewiedzy. — Hah, chodziło mi o Grillby'iego i Hazel — odpowiedziała w końcu nie kontynuując już dłużej swojej marnej gierki, którą jeszcze chwilę temu chciała ciągnąć. Bywała w tym aspekcie bardzo zmienna niczym kobieta w ciąży! Aczkolwiek sama nie raz dawała się łapać na tego typu zagrywki, gdzie niestety po jakimś czasie to zauważała i po prostu gest zażenowania w postaci przyłożenia sobie dłonią o własne czoło było z jej strony adekwatne. — Naprawdę?! Jak można nie przepadać za przytulaniem?! Przecież to jest takie miłe i kochane! — krzyknęła wręcz z oburzenia. Sama rzecz jasna nie rzucała się bez opamiętania na każdego — a przynajmniej teraz, lecz to przez wzgląd na swój „starszy” wiek — jednakże w niektórych sytuacjach naprawdę tulas był czymś bardziej treściwym, niż tysiąc słów pocieszenia czy wsparcia. Rzecz jasna nie potrzeba mieć powodów do zrobienia tego, lecz w odpowiednich momentach jest naprawdę bilion razy warte niż 'zwyczajny' przytulas. — Chociaż przytulanie z zaskoczenia niekoniecznie musi się każdemu spodobać, hah... - bąknęła pod nosem. Pochyliła swoją główkę delikatnie przyglądając się bacznie Patience, gdy ta wspomniała o swoim kolejnym nauczycielu. Chodzi do jakieś szkoły? Pierwsza myśl, i być może nawet trafna! — Kolejny nauczyciel? Ilu ty ich masz? - zaśmiała się pod nosem, po czym wróciła do dalszego dialogu. — Xin... brzmi jak jakaś postać z bajki. Jest jakimś starszym panem z długą brodą i skośnymi oczami? — dowaliła drobnymi szczegółami, choć zrobiła to w dość prześmiewczy sposób, lecz miało to na celu nieco rozluźnienie ich rozmowy... i poniekąd dowalenia swoich trzech groszy, gdyż u Marinette to po prostu norma nad normami. — Wracaaaając, to czemu nie, z chęcią się przejdę. O ile nie będzie problemu — dodała z szerokim uśmiechem do dziewczynki. Zresztą, sama Mari będzie wdzięczna na każdą możliwą pomoc, o ile już nie płynie po sam pas w długach wdzięczności i to nie tylko u samej Pati. Słysząc propozycję terminu ze strony brunetki, przytaknęła energicznie głową, nie kryjąc swojego zadowolenia. Była uradowana, iż jednak Patience się zgodziła, mimo tego, że sama Marinette poniekąd nalegała na to, aby to właśnie ona ją uczyła, a przynajmniej podstawy. Od czegoś trzeba zacząć! Z trudem powstrzymywała się od drgań. Nie było go przecież w pobliżu, lecz samo wspomnienie o nim budziło lęk. Terapia szokowa aktualnie nie byłaby czymś dobrym dla dziesięciolatki. Wiedziała, że prędzej czy później czas nadejdzie i będzie musiała — a może nawet i zmuszona — spotkać się ze swoim „oprawcą”. Jednakże słysząc część zdania dziewczynki, była nieco zaskoczona. Spojrzała na nią wręcz rozwartą buzią, że pobliska mucha znalazłaby lądowisko, lecz w porę zamknęła swoje usta. Czyli... słowa Frisk były prawdziwe? — Żałuje? I nie chce nas zabić? — powiedziała to wręcz szeptem, podchodząc z sceptycyzmem do słów czterolatki. Jednakże... była już drugą osobą, która to wypowiedziała się dobrze o władcy. Sama przy pierwszym spotkaniu uznała go za sympatycznego... a przynajmniej dopóki nie stało się to, co później. — [color#3333ff]To... brzmi dobrze, za dobrze[/color] — stwierdziła dość zjadliwie, gdyż dalszym ciągu nie potrafiła przyjąć tej wiadomości, choć powinna być z tego faktu szczęśliwa. Jednakże Mari jest typem osoby, gdzie woli na własnej skórze przekonać się o prawdzie przekazanej z trzeciej ręki. Tak było też poniekąd z jej wyprawką do samego Asgora. Pozytywne nastawienie z pewnością podnosiło na duchu przerażoną Mari, lecz sama wolała nie zmuszać się do „gwałtownych” akcji, a przynajmniej do czasu kiedy ona sama nie uzna za odpowiedni moment, lecz widząc, że urocza rozmówczyni z niecierpliwością wyczekuje na odpowiedź ze strony baleriny, ta wypuściła powietrze z ust cicho przy tym westchnąć. — Masz rację, ale to trudne — odparła, momentalnie głaszcząc ją po główce w geście przymilenia się, lecz w przeciwieństwie do dorosłych był to naprawdę szczery gest ze strony Liddell. — Prędzej czy później przyjdę do niego z wizytą, ale sama nie wiem jeszcze kiedy. Na to potrzebuję czasu, wiesz — dodała po krótkiej przerwie, kończąc tę chwilę pieszczoty wobec młodszej dziewczynki. — W sumie... kiedyś mnie straszono potworami, które to wychodzą z szafy albo spod łóżka. Ciekawe czy tak naprawdę robili potwory, hah — zaśmiała się na tą nagłą myśl, która przyszła jej do głowy. O ile jej ukochany starszy brat nie miał serca, by ją takimi opowiastkami straszyć, to kuzynostwo nie krępowało się przy każdym zjeździe rodzinnym u Babci. Jak po raz pierwszy usłyszała, to naprawdę się przeraziła, lecz z czasem — i pomocą Vincenta — zrozumiała, że są to bujdy. Aczkolwiek takie opowiastki nie wzięły się znikąd, zatem? | |
| | | Patience Mistrz Gier
HP : 100 Poziom duszy : 20 Doświadczenie : 37 LOVE : 0 Liczba postów : 558 Join date : 27/04/2017
| Temat: Re: Ruiny Domu Pią Wrz 22, 2017 8:23 pm | |
| - Grillby i Hazel? Kto too? I czy to ten sam Grillby, który ma bar w Snowidn? – zaczęła się kolejna salwa pytań, kiedy tylko w główce małej Pati zostały połączone wątki dotyczące imienia wujka Marinette oraz miejsca, gdzie czasami bywała ze swoimi znajomymi, żeby coś zjeść. Nie spodziewała się, że ognisty pan przygarnął ludzką dziesięciolatkę. Kto by się spodziewał! Zamyśliła się przez chwilę, kiedy szatynka zapytała ją o ilość nauczycieli. Miała sporo znajomych i przyjaciół, ale kogo można by określić jeszcze mianem mistrza? To bardzo poważna sprawa, wbrew pozorom! Od każdego czegoś się uczyła i dowiadywała, ale kto przekazał jej tej wiedzy najwięcej? - Trzech! Dogaressa nauczyła mnie trochę walczyć mieczem, Xin pomógł mi z magią, a u Undyne będę się uczyć pisania i czytania – odpowiedziała w końcu, wymieniając imiona wszystkich tych, którzy wprowadzili najwięcej do jej życia niezbędnej wiedzy. - Co prawda… Dogaressy dawno nie widziałam… Xina tak samo… Ale pewno mają swoje sprawy do załatwienia~! Poczekam na nich – dodała jeszcze, nieco spuszczając z entuzjastycznego tonu, który zmienił się na bardziej smutny, ale chwilę potem już skupiła swoje myśli na bardziej przyjemnych sprawach. Nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że mogłaby zostać przez 2/3 swoich nauczycieli… Porzucona? Myśl o Xinie, który wyglądałby jak postać z bajki ze skośnymi oczami, zachichotała i pokręciła głową. - To taki przyjazny potwór z baaardzo dużymi rękami – powiedziała, próbując naprostować jakoś wyobrażenia Mari i fakt, po którym może go rozpoznać, jakby przypadkiem na siebie wpadli. Od kiedy wędruje po Podziemiu, nie widziała drugiego potwora, który by miał tak wielkie łapy, jak on. Zdecydowanie to był jego znak rozpoznawczy. Zamrugała zdziwiona parę razy, przekrzywiając z pytającym geście głowę, kiedy dziesięciolatka tak jadowicie wypowiedziała się o Asgorze. Nie wierzyła jej? No cóż… Nie musiała. W końcu i ona się pewno przekona, że kozi król nie jest taki zły, jakiego go sobie wyobraża. Wystarczyło jedynie dać mu szansę i otwierały się zupełnie nowe możliwości! Przecież gdyby nie to, że pozwalał jej zostać, Pati nie miałaby dachu nad głową. Chociaż… Na pewno znalazłby się ktoś, kto by przygarnął zagubione, ludzkie dziecko do siebie. - Chcesz to mogę z tobą do niego pójść! Jak tylko będziesz gotowa – zaproponowała ponowne spotkanie czerwonookiej, tym razem w celu złożenia wizyty władcy potworów w bliżej nieokreślonym czasie. Nagle zrobiła minę, jakby coś jej się przypomniało, po czym wyjęła swój telefon komórkowy z kieszeni, podając go szatynce. - Podasz mi swój numer~? Wtedy będziemy mogły się znaleźć! – ponowna propozycja z ust czterolatki, która potem grzecznie czekała na odpowiedź. Po wpisaniu się Mari do jej książki adresowej, która była już dosyć spora, wzięła swój przedmiot do ręki i spojrzała na listę, poszukując nowego kontaktu. Całe szczęście dla Pati, że literki się różniły między sobą i mogła jakkolwiek sobie ułatwić rozpoznawanie osób tam. Nie licząc Vorbisa, który miał najdłuższą nazwę i nawet w nagłych sytuacjach mogła go bez problemu znaleźć. Potem schowała komórkę i wstała z kolumny, zeskakując na ziemię. A jak Mari odmówiła podania numeru albo wykręciła się brakiem telefonu… To po prostu zrobiła ostatnią opisaną czynność. - Chodźmy się przejść po Ruinach! Opowiesz mi troszkę o nich? – zapytała, patrząc prosząco na niewiele starszą od siebie dziewczynkę, a zakładając, że ta nie odmówiła, ruszyły obie w podróż po mało znanym dla Patience terenie, dając prowadzić przewodniczce. A jak nie… To po prostu powiedziała, że musi już iść i pomachała Mari na pożegnanie. Lubiła tą dziewczynę i chciała ją jeszcze kiedyś spotkać!
zt
Dziękuję za sesję :3 chcesz to odpisz jeszcze na mojego posta i dopiero potem dam do ocenki >D | |
| | | Marinette Mieszkaniec
HP : 100 Poziom duszy : 3 Doświadczenie : 30 LOVE : 0 Liczba postów : 160 Join date : 19/01/2016
| Temat: Re: Ruiny Domu Czw Wrz 28, 2017 11:21 pm | |
| — Tak dokładnie o niego chodzi — odpowiedziała tylko na jedno z wielu pytań zadanych przez ciekawą świata czterolatkę. Jednak nie „przygarnął” ją tak jak sądziła mała Patience, lecz po prostu zachowywał się wobec niej dość... ciepło w stosunku do niej, niczym naprawdę troskliwy wujaszek. — Och, to nawet sporo — rzekła, doczekując się swej odpowiedzi. Zresztą jak zawsze, Pati serwowała pełnej krasie odpowiedzi, jakimi to obrzucały się nawzajem, i ani jednej, ani drugiej to nie wadziło, co definitywnie było plusem. — Rozumiem, pewnie niedługo się do ciebie odezwą i nakrzyczą gdzie ty się podziewasz per leniuszku! — zaśmiała się cicho, wcześniej imitując surowy ton głosu swojej własnej nauczycielki, Madame Sophie... była naprawdę wymagająca, że z pewnością jakby zobaczyła ten nędzny pokaz ze strony Marinette, to z pewnością drewniana laska poszłaby w ruch w kierunku głowy dziewczynki, aby się ta więcej nie popisywała. Zdecydowanie balerina nie chciałaby oberwać po głowie tymże diabolicznym przedmiotem, zwłaszcza w rękach tejże kobiety! — Och... — jęknęła nieco zawiedziona, że jej wizja się jednak nie sprawdziła. No cóż, pewnie kiedy indziej jej „domysły” się sprawdzą. Wyobraźnia musiała w końcu znaleźć swój upust, mimo iż ją ma cały czas i daje się we znaki w różnych momentach. — Postaram się zapamiętać, może akurat kiedyś na niego wpadnę~ — dodała wesolutko do swojej wypowiedzi. Może i ten całe przerażenie osobą, jakim jest puszysty kozi król potworów, było naprawdę komiczne z jej strony, lecz po prostu po czymś takim co przeżyła, nie mogła jeszcze dojść do siebie. Szok i lęk maczały w tym palce i było to widać ewidentnie, zwłaszcza u samej Marinette, która logicznie znała cały swój zalążek problemu. — Hm...] — zamyśliła się przez moment. Towarzysz nie byłby oczywiście czymś złym, a sama by z pewnością ochoczo przystała na prośbę Patience, lecz w porę się wstrzymała. Dumała tak przez chwilkę. Wsparcie drugiej osoby w takiej sytuacji byłoby czymś oczywistym! — W sumie... będzie mi raźniej, kiedy ktoś pójdzie ze mną — przyznała w końcu szczerze po swojej gonitwie myśli, która jeszcze huczała w jej umyśle. Czasami ją to męczyło — borykanie się ze swoimi sprzecznymi wizjami czy zamiarami. — Głupie pytanie, jasne, że tak! — tutaj zgoda z jej strony była czymś oczywistym, sama z pewnością by zapomniała o tym, więc skrycie była wdzięczna Patience, iż to ona przyszła z tą propozycją. Niewiele czekając, podała czterolatce swój numer z pamięci. — Czasem mogę nie odebrać, ponieważ mam ustawiony na wibracje, ale w takim wypadku zawsze oddzwonię! — ostrzegła ją przed taką sytuacją, aby dziewczynka nie myślała, że Mari ją olewa czy kij wie co. Zaraz potem sama wyjęła swój, aby wpisać numer brunetki do swojej książeczki kontaktów. W przeciwieństwie do niej była zdecydowanie mniejsza, gdyż duszyczka nie każdemu dawała swój numer... bo po prostu zapominała, a jakże! Uśmiechnęła się ciepło po raz kolejny do swojej towarzyszki, po czym zeszła z kolumny odpychając się rękoma i miękko upadając na podłoże. Jeszcze przez chwilkę sprawdzała staj swojej spódkiczki-tutu czy czasem nie pobrudziła się bardziej, po czym zwróciła się do Patience. — Dobrze~ A co byś chciała jeszcze wiedzieć? — spytała, kierując się w głąb Ruin, które niegdyś wydawały się znajome i piękne. — Może zrobimy wianki z tych kwiatów, o których wspominałaś, hm?
[z/t] Ja sama dziękuję za wytrwanie ze mną, liczę na powtórkę. <3 | |
| | | Sans Mistrz Gier
HP : 49 Poziom duszy : 15 Doświadczenie : 95 LOVE : 1 Liczba postów : 276 Join date : 22/12/2015 Age : 32
| Temat: Re: Ruiny Domu Sro Paź 04, 2017 10:02 pm | |
| Marinette otrzymuje: 77 pkt doświadczenia Patience otrzymuje: 72 pkt doświadczenia | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ruiny Domu | |
| |
| | | | Ruiny Domu | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|