[Quest Toriel] Wielka niewiadoma, czyli co tu się?

Co tu się działo? Licho wie co się działo. W spokojnych ruinach zapanował nagle chaos! CHAAAAOOOSSS!! Potwory zachowywały się jakby były na wiecznym kacu, na wiecznym gazie rozweselającym, czy najadły się grzybków halucynków. Co tu się stało? Dlaczego w całych Ruinach pachniało malinami, truskawkami i bananami?! I dlaczego nagle ze ścian wyrastają wielkie pączki, a pająki mają uśmiechy większe od siebie. Cokolwiek działo się w tym miejscu, to nie było za dobrze. Wszędzie panowała jakaś rozpacz czy inne krzywdy, a tutaj wszyscy tak radośni, jakby całymi dniami urządzali przyjęcia urodzinowe i imieniny z za dużą ilością popitki. Względny spokój był tylko i wyłącznie w pobliżach domu samej kochanej Toriel, która jakimś dziwnym cudem nie została dorwana przez te dziwne zachowanie i nader dobry humor. Może wypada to wszystko sprawdzić?

Beliarzeświętyczemukazałeśmiżyćwtymświecie. Tak pokrótce. Toriel.. dość szybko odkryła, że coś jest "troszeczkę" nie tak. A dokładniej - Ruiny chyba nawiedziły jakieś wypociny jednorożca (może ten z Holu uciekł?). Tak czy inaczej wyszła z domu jedynie aby odprawić standardowe sprawdzanie czy u poddanych braci mniejszych wszystko w porządku.. a tu chaos, puder i koszmar senny Chary.
Nie mogła tego odpuścić tak. Znowu ktoś namieszał? Nie, żeby to było brzydkie, jednak.. Ruiny normalnie nie powinny TAK wyglądać. Trzeba zacząć szukać, KOGOKOLWIEK. Pająki? Cóż, zapytałaby się ich.. gdyby miały usta i mogły odpowiadać (nie Muffet to jakieś GMO), trzeba będzie znaleźć jakiegokolwiek potwora.
-Halo? Jest tutaj ktoś?

HALO JEST TUTAJ KTOŚ?!
Odezwało się echo, co brzmiało jakby ktoś głos Toriel upudrował, ucekinował, ubrokacił, upiększył i pozwolił nawdychać się helu aż miło i za miło. Normalnie jak na haju proszę ja państwa! W tym miejscu nie było nikogo normalnego, o ile w ogóle można było doszukiwać się gdzieś normalności. Bo szczerze mówiąc, to nigdzie jej nie było. Nie licząc kozy, która nie została dotknięta tym dziwnym zjawiskiem. W końcu jednak echo odpowiedziało.
JEST KTOŚ TUTAJ, HALO!!
To było dziwne, ale chyyyba można za tym poleźć... Głos dobiegał zza wielkiego donuta.

Zatrzymała się przed donutem. Americantale? Nie, to nie ta bajka. MURICATALE? Ygh, nawet lepiej o tym nie myśleć. Cóż, Tori nie myślała.. znaczy MYŚLAŁA w sensie używała swojego koziego mózgu.. ale zastanawiała sie nad czymś innym - CO TO TU DO JASNEJ ROBI? Skąd donuty? Skąd ta cała dziwota?
Zajrzała do środka. Raz kozie śmierć.. oh, to nie jest najlepsze przysłowie w tej chwili, prawda?
-M-Mogę wiedzieć, co tutaj się dzieje?

- Marifloweina się dzieje! - zawołał dziwaczny stwór, który był.. PĄCZKIEM. Wielkim pączkiem, z czekoladą i posypką. Jarał jakieś ziółko i wygląda na to, że był bardzo zadowolony. - Nowy towar na dzielni Kozo! Powinnaś spróbować! Niektórzy tak jarają, że całe Ruiny się zajarały! Jeszcze trochę, a pójdzie na całe Podziemie! Zobacz! Tak się najarali, że nawet mury mają schizę i rosną z nich wielkie donuty i grzyby! I wszędzie jest tęcza, i.... OOOOOUUUU!!!! WIDZĘ JEDNOROŻCA! - po tych słowach wskoczył na jakiś głaz, i zaczął go ujeżdżać krzycząc "Dalej Rarity! Pędź po te wielkie klejnoty z góry Targon!". Tak. To na pewno było jakieś zielsko, ale ten pączek nie wyglądał jakby się tym zajmował. Znaczy, że nie był dilerem. Może trzeba go poszukać i trochę... Sprać? ALBO SPALIĆ CAŁY JEGO STUF.

Przekręciła oczami robiąc minę zdegustowanej Matki Polki. A mogła teraz siedzieć i oglądać swój serial. Gdyby jakiś miała. No i gdyby posiadała telewizor. Tak, to dobry pomysł - następnym razem ukradnie z zamku telewizor zamiast korony.
OH MOMENT, ASGORE TEŻ NIE MA TELEWIZORA. Dlatego tak się nudzi i łapie dzieci!
Pokręciła głową. Głupota. Czysta głupota.. czemu nie mogła się przydarzyć gdzieś indziej? O, w takim Snowdin - usłyszałby raz pan pączek jedno donośne 'SAAAAAAAAAAAAAAAAANS' z ust Papyrusa i zaraz by stanął 'o nie, nie, już więcej nie jaram'. Albo w Hotland? Jeden sezon z Alphys i już nigdy nic nie zapali! Eh, los jest chamski i okrutny.
-Yyy... tak, jednorożce.
Może to ten co uciekł z Holu? Cóż, Tori o homo tęczowej scence w Snowdin z Gasterem i bykiem Zamku Królewskim nie wiedziała, więc i jednorożców nie rozumiała. Wystawiła tylko język w dezaprobacie i... trzepnęła pączka ogniem.
-Oh tak, coś się faktycznie zjara...

Jednorożce! Tęcza! Wata cukrowa! Lukier! Puder! Toffi! Czekolada! I SMAŻONY PĄCZEK! Nie zabił się, ale chyba uważał, że jego jednorożec żywi względem niego wyjątkowo gorące uczucie, i.... Nie będę opisywać co on zaczął robić z tym kamieniem i swoim nadzieniem. To są złe rzeczy, które trzeba wcisnąć w spoiler i ukryć regulaminowo. Wszędzie niósł się już denerwujący przesłodzony zapach, a grzyby zaczęły puszczać zarodniki. To jak gaz! Jeden płomyk i sru! WSZYSTKO PIERDUTNIE!
Także, trzeba było poszukać tego co to dystrybuje te marifloweinę. I jak nazwa mówi to pewnie jakiś Marifloweinowy kwiatek. MariFLOWEYinowy. Taka podpowiedź.
Przejście przez Ruiny było teraz trudne, ale co to!
Właśnie przed twoim nosem stanęła laska cukrowa! Skąd ona się wzięła? I kolejna... I kolejna... I zaczęły tańczyć? Ale zasłaniały przejście do miejsca, gdzie ze ścian sypał się już autentyczny brokat, a grzybki były życiem!

W TAKICH CHWILACH TAK BARDZO BY CHCIAŁA ZWIĘKSZYĆ LOVE. NIECH NAWET JĄ SANS PO CAŁYM HOLU OSĄDU PRZERZUCA I OBIJE O WSZYSTKIE ŚCIANY (oh moment, to źle brzmi).
NIE, ZABIŁABY. WALIĆ EXP, WALIĆ LOVE. CO ONI ZROBILI Z JEJ RUINAMI?! ZABIŁABY.
Ale nie może. Bo jest NEUTRALNA. CHOLERNIE NEUTRALNA. Nie, gorzej, PACYFISTYCZNA. Nie może nawet zboczonego pączka zaatakować, bo kij z którego spływało to nadzienie jeden wie ile toto ma HP.
Przekręciła oczami i podpaliła dla pewności kamień. Nie zabije ale poparzy mu to i owo. Cóż, najwyraźniej nie ma co się nim zajmować. Trzeba iść dalej.. na laski. A co ona? Tatuś po 40 aby laski posiadać?
W dodatku słodyczowe laski. Halo, Toby, od kiedy zacząłeś jarać z twórcami Adventure Time? Khe khe.. Jednak wróćmy do fabuły. Tori bowiem tylko przejechała łapą po twarzy.. A może to ona coś wypiła?
-Dobra, koniec zabawy.. Albo się rozsuniecie albo będę musiała was trochę roztopić.
Szansa, że ją posłuchają? 2%? 3?% No dajcie chociaż 4%!

Lizaki chyba nic sobie z tego nie robiły... Wręcz przeciwnie. Tańczyły sobie w najlepsze. Ba! Dołączyły się do nich jakieś cukierki! Miętówki, jakieś landrynki? Licho wie, trzeba by było spróbować. Ale chyba tego lepiej nie lizać... A może? I może LV by nie podskoczyło? Chociaż nie. Chyba jednak lepiej nie dotykać. To się tak klei, że się nie odklei.
Oczywiście, że te słodycze nie posłuchały! Wręcz przeciwnie. Zlatywało się ich tylko więcej i więcej. I wszystkie tańczyły jakieś dzikie tańce połamańce, każdy co innego. Chaos, proszę ja was, chaos! I zajeżdżało czekoladą jak nigdy!

Burknęła pod nosem. A MOGŁA ZOSTAĆ Z ASGOREM W TYM GŁUPIM ZAMKU. CZEMU UCIEKŁA, TAM BYŁO TAK DOBRZE. Świeże poduszki, służba, dobre jedzenie, ciepło, ochrona, przyjemnie, ładny zapach świeżych kwiatów, żadnych irytujących tworów.. CZEMU UCIEKŁA!?
Oh tak, mordowanie dzieci. Prawie zapomniała. NIC DZIWNEGO JAK TU CI SŁODYCZE LATAJĄ PRZED NOSEM. Skrzywiła się jeszcze bardziej - aż dziw, że jeszcze jej usta nie wyleciały poza ramki jak Temmie. Choć nie, zaraz jej pewnie coś innego wyleci - MÓZG I RESZTKI ZDROWEGO ROZSĄDKU.
Podpaliła wszystko co było pomiędzy jej nogami i tak spróbowała przejść. Jak podejdzie robactw... cukiernictwo to się podpalą. Trudno, ona LOVE nie dostanie, że głupie ćmy ciągnie do światła... a dzikie mokre sny fana słodyczy do ognia. Sparzą się i nauczą że nie wolno ruszać... a jak głupie toto na tyle aby się samemu podpalać to już na jej sprawa.

Cukierki widząc jak idziesz w ognistej poświacie, zrobiły ci aż SŁODKI daszek! Rozstąpiły się jak woda mojżeszowa, a że były o wiele wyższe od ciebie z łatwością się nad tobą pochyliły. Trochę lukru skapnęło ci na futro, ale cóż poradzić. W końcu GORĄCA z ciebie koza. W każdym razie słodycze wróciły do swojego dając ci spokój. Dziwne to to. LV nie. PD nie. Samobójstwo nie. Polizać też się nie dały! No buractwo.
W końcu znalazłaś się chyba w miejscu, które tutaj najbardziej przeszkadzało jeśli chodzi o roznoszenie tego paskudztwa po Ruinach. A co było przyczyną? Zobaczyłaś wielkiego, ruszofego KWIATKA. Wyglądał jak Flowey skrzyżowany z różą, który miał jeszcze kilka dodatkowych pączków. No i żeby było super, palił jointa.
- Kozę widzę! - zawołał piskliwym głosem. - A teraz cukrową kozę! - sypnął na ciebie brokatem.

Tori bądź silna, to tylko powalone stworzenia, które w końcu znikną.
A jak nie znikną to ich po prostu wybije w pień ogniem, pozabija, zyska milion LOVE, stanie się szaleńcem, wymorduje całe Podziemie, stanie do walki z Sansem w Holu, wygra, wszystko usunie i... oh moment, to nie ta postać. Nie, nawet LOVE jest warte tego aby to COŚ wyplewić.
Na szczęście dzikie urojenia nie dawały się zabijać. Ich strata. Za to pobrudziły jej futro. No co do chol.... Uh, Tori jesteś królową, silną dorosłą kózką nie klnij. Dobra, mniejsza z lukrem, wykąpie się w domu!
Spojrzała na dziwnego kwiatka. CZY FLOWEY TO JUŻ NIE JEST POKARANIE TEGO ŚWIATA W DOSTATECZNYM STOPNIU? Oh i nagle zabłyszczała niczym Mettaton na scenie. Tylko ona świeciła w Ruinach.. brokatem. Zrobiła skwaszoną minę pt "I'm tired of this sh*t" i przekręciła oczami zapalając ogień.
-Masz minutę na posprzątanie tego bałaganu albo zaczniemy wypalanie traw.

- Mówisz, że chcesz się najarać? Koziołku, trzeba było tak od razu. - stwierdził podsuwając jej pod pyszczek kilka zerwanych różowo-zielonych liści, które w sumie wystarczy dobrze zmielić, wsadzić w kawałek bibułki, zapalić i haj gotowy!
Ale widząc to złowrogie nastawienie nawet ten wyjątkowo zjarany stwór wiedział, że ktoś tu jest przeciwny jego modzie. Korzeń wyrósł z pod ziemi nagle i złapał królową.
- Tooooo cooo... Chcesz widzę, ZJARAĆ wszystko. Tak się składa, że towar jest dla każdego nie tylko dla CIEBIE. - i wypowiadając ostatnie słowa cisnął biedną Toriel o ziemię nie patrząc na to czy ma koronę na głowie czy nie. Kogoś tu trzeba wziąć na ROGI i wyrwać z korzonkami. Inaczej się nie da. Chociaż wyrwanie tego będzie równoznaczne ze zdobyciem LV... No no. Może jak to się obije to przestanie przeszkadzać i nie będzie na tyle uparte, żeby kontynuować ten zielarski interes?

(Pisanie z telefonu bardzo - uprzedzam, ze bez polskich znakow i bez autokorekty :c )

Przemyt jej tu zorganizowali! Patrzcie panstwo! W sumie to nawet nie przemyt, a sam handel podejrzanymi substancjami! Choc licho wie czy tego zielska nie eksportowali dalej na Podziemie - jesli tak bylo to miala wiekszy problem bo oczywiscie KTOS jest zbyt LENIWY aby pilnowac SWOJEGO krolestwa i w przypadku plag nacpanych paczkow to ZONA TEGO KOGOS bedzie musiala wszystko sprzatac. Eh, gdyby jeszcze za to placili... Tych slodyczy nawet nie da dziecia, bo jeszcze sie same nacpaja i... no nie wiem.. wymorduja pol krolestwa, zamienia sie w kwiatka czy zaczna miec omamy z wyrosnietym przerazajacym Floweyem-creeppypasta... oh wait.
Skrzywila sie na podsuwane jej ziolka, jednak nic nie powiedziala.. Ba, w ogole nie dano jej sie odezwac, bo ten cholerny kwiatek zaraz ja zlapal i zwalil na ziemie. Oho, nie wolno irytowac krolowej. Korona to tam miejsza, yolo, i tak magicznie trzymala sie glowy (pomysl z dawnych lat, wszak bez tego i samemu krolowi by spadala co chwile. Wiecie, do kwiatkow trzeba sie pochylac...). Podniosla sie z ziemi na szybko nie zwazajac na obrazenia i zaraz zapalila ogien w lapach, na sukience i futrze - jej nic nie zrobi, ale niech tylko brzydszy przyjaciel Floweya probuje znow ja tknac, to przypali sobie korzonki.
-Powiedzialm cos..
Wyburczala zirytowana i wystrzelila w strone Wypierdka Narkomana kilkoma plomieniami - na tyle silnymi aby zranic, na tyle slabymi, aby nie zabic. Zajakiwgrzechyonamusialasieztymuzerac? Nastepnym razem wywala Asgora do Ruin, a sama bedzie sie kisic w zamku.. Cieplym, milutkim, z kwiatkami (ktore pewnie zwiedna, bo Toriel ogrodnikiem byla rownie slabym co Chara pacyfista)!

Roślina nie wyglądała na zadowoloną, że ktoś raczy jarać JĄ, a nie JEJ liście! On nie był cały do palenia! Dlatego zaraz zaczął panikować kiedy kilka łodyg zajęło się ogniem.
- WAAAH! PARZYPARZYPARZYPARZYPARZYPARZYPARZY! - wołał, próbując się ugasić, a kiedy już to zrobił rozzłoszczony uderzył czymś na wzór liany prosto w Torielową twarzyczkę. Można powiedzieć, że dostała Z LIŚCIA. Hehe. Liana zaraz obwiązała się dookoła jej kostki, i tym sposobem uniósł królową, która dyndała głową w dół. Serio dobrze, że korona trzymała się na magię.
- Co ty sobie myślisz! Że taka koza sobie przyjdzie i może od razu kazać zakończyć mi interes?! Phi, chociaż byłabyś samą królową, prędzej spłonę niż zrezygnuję z tych wszystkich hajsów, które dzięki temu zodbyłem!

I tak oto zwisala do gory nogami. No pieknie, musi teraz trzymac sobie sukienke, bo inaczej krolestwo zobaczy urocze koronkowe majteczki krolowej. A TO NIE MIAL BYC TEMAT +18!
-...jestes swiadom chwascie, ze martwy nie bedzies mogl wykorzystac pieniedzy?
Przekrecila glowa, no nie da mendzie tak soba pomiatac! Podpalila trzymajace ja pnacze, rozprzestrzeniajac nastepnie po nich ogien w kierunku malego szkodnika.
-Ciekawa jestem co kupisz bedac wrogiem numer 1 Podziemia... Przestepcy nie handluja z nacpanymi kwiakami.. Spalonymi tez nie.
Utrzymywala ogien, niestety to jedyne co teraz mogla - gdyby uzyla wiekszej ilosci mocy jeszcze by podpalila caly korytarz... I cale ziolo. Licho wie czy od tych oparow nie potruloby sie sie pol Ruin. O nie, wystarcza jej dziwne paczki, nie potrzebuje do kompletu jeszcze zjaranych Froggitow!

- Ocho cho. Nawet jeśli będę martwy to nic, przecież wszyscy już najarają się mojego kochanego zioła, nie będą mogli bez niego wytrzymać! Mhmhmh, nie sądzisz, że to będzie ładny chaos, jeśli nagle wszyscy będą musieli zajarać znowu, a tu nie ma towaru? Ciekawe, kogo będą obwiniać... Oczywiście, że władze królestwa! Ahahahahaha! - ten kwiat był zdrowo popaprany. Ale to chyba najmniejsze zmartwienie. Większym jest to, że zaraz z łatwością będzie można go zabić.
Pnącze zajęło się ogniem, a on znów zaczął nim machać na lewo i prawo, uprzednio puszczając Toriel, która spadła na ziemię, co nie było zbyt przyjemne. Płomienie zgasły zasypywane ziemią, a roślina robiła się coraz bardziej zdenerwowana. Kolce wystrzeliły nagle spod ziemi, robiąc niewielką ranę na ramieniu królowej, całe szczęście atakował na ślepo w złości.
Chociaż ciągle był podpalany, nie miał zamiaru odpuścić, skubany.
- Ach, daj już spokój kozo! Jesteś roślinożercą tak?! To się nażryj liści i przestań zgrywać bohatera! - warknął, a kolejna porcja kolców wystrzeliła pod nogami Toriel, rozdzierając materiał ubrania i raniąc lewą nogę.

Spojrzała na irytującego chwasta przytrzymując materiał sukienki na tyle, aby nic więcej nie odsłaniał niż to, co powinno być widać bez znacznika +18. Rozciętą nogą się zbytnio nie przejęła - miała na tyle futra, aby wszelkie krwawienie się na nim w pierwszej kolejności zajmowało.
-Sądzisz, że moje leczenie sobie nie poradzi z naćpaniem? Śmieszy jesteś.
Miała już dość tej zabawy. Zamachnęła się ręką podpalając swoje własne futro i okolice, aby uwolnić się od pnączy i wszelkiego innego badziewia jakie dla niej szykował. Otoczyła też dziwny kwiatek kulą ognia.
-Nie dbam o to, czy cię oszczędzić czy zabić. Naćpałeś pół ruin, zaatakowałeś królową.. Mam pełne prawo skazać cię na karę śmierci.
Paląc się nadal posłała mu wredny uśmieszek. Cóż, w jednym miała rację - mogła wydać na niego wyrok śmierci. A wykonanie? Cóż, to już kwestia sporna i moralna.

Roślina skrzywiła się widząc to ciepło i płomienie, które otaczały Toriel. Chcąc czy nie chcąc ubranko trochę falowało od gorącego powietrza, więc co nie co było widać.. Oj. Ale za to wszystkie roślinie korzonki, pnącza i gałązki oddaliły się na bezpieczną odległość.
Otoczony przez ogień zaczął panikować. Co ciekawe.. Zdaje się czy zaczął się zmniejszać, jakby chował część siebie pod ziemią, albo cofał proces rośnięcia. Po chwili był małym niewinnym kwiatkiem o kolorowych płatkach, trochę to podobne do Flowey'a, ale jakieś przyjaźniejsze jak się patrzy.
- NIE PAL MNIE. - zawołał spanikowany zasłaniając się listkami. - JA JA JA JUŻ NIC NIE ZROBIĘ, P-PRZYSIĘGAM! TYLKO MNIE NIE PAL. - ale przecież nałożony miał na siebie wyrok śmierci! Płomienie powoli zaczynały zjadać jego małe listki, chociaż tak bardzo się bronił. Czy Królowa serio tego chciała? Zabić? Być jak Asgore, czy Gaster? Ognista kula była całkiem mała, więc jeśli szybko nie podejmie decyzji, ten spłonie. Może znajdzie się lepsza kara?

Widząc, że kwiatek odpuszcza zaczęła do niego podchodzić zmniejszając powoli ogień. Nie dbała o to czy jej widać pół tyłk... yyy... futra. Przywykła do tego, że co chwila ktoś lub COŚ jej niszczy ubranie. Stanęła nad kwiatkiem z groźną miną. Ogień wokół niego zgasł ale ona sama wciąż trzymała w ręku jeden płomień.
-Nie lepiej być słodziutkim i dobrym, co?
Kucnęła przy nim i wolną ręką zagarnęła ziemię, łapiąc kwiatka i jego korzenie. Nie, nie zabije ale przesadzenie wydawało się jej dobrym pomysłem.
-No już, w tej formie jesteś nawet całkiem uroczy. Nie wolałbyś iść do doniczki?
Albo chociaż gdzieś, gdzie nie naćpał by jej całych Ruin. Może podrzucić go do Nowego Domu? Wśród żółtych kwiatków jeden różowy nie sprawiłby problemu królowi.. tam i tak wszyscy jak naćpani.
Nie, nie, jednak lepszy pomysł z doniczką!

- A-ale, bycie słodkim i miłym i małym i nieszkodliwym jest do kitu! - zaczął wymachiwać liśćmi zdenerwowany. No cóż, to w sumie mogło nieco podsumować, dlaczego się tak zachowywał. W końcu jako wielka roślina rządząca tym naćpanym landem, był bardziej badassowy od Sans'a lejącego Charę już któryś raz.
- Dooooniiiczzzkaaa? - nie wyglądał na zadowolonego. - To ja już wolę rosnąć przywiązany do kijka! - stwierdził z miną nadąsanego dziecka. Teraz na pewno przyjemniej się z nim gadało.
Problem z tym, że Ruiny nadal są w cholerę kolorowe, a potwory będą nadal naćpane. Co prawda to drugie nie jest już takim problemem, ale raczej Ruin sie nie wywietrzy. Co więc z tym zrobić?

-Sam jesteś do kit... -Język Tori, język! Chrząknęła przerywając te oburzające słowa -Lepiej być słodkim niż martwym.
Nie za bardzo chciała wchodzić w dyskusje z dziwną rośliną więc nawet się go o zdanie nie pytała. Trzymała w ręce na tyle aby nie zabić, jednak z możliwością zaatakowania w każdej chwili magią aby się nie buntowało dzikie stworzenie.
-Skoro wolisz kijek... -Wolną łapą urwała jeden z patyków ze ściany korytarza i wbiła go w ziemię w której trzymała gadającego kwiatka -Myślałam, że doniczka będzie wygodniejsza.
Chciała go zabrać z daleka od tego miejsca, tuż obok powinna znaleźć Dom. Albo wsadzi kwiatka w doniczkę i sprzeda jakiemuś naiwnemu kupcowi aby zabrać go jak najdalej z Ruin albo wrzuci go do jakiejś szpary i przykryje kamykiem. Choć może fajna ozdoba w domu też by była przydatna? Nie, lepiej nie, jeszcze dzieci naćpa!
-To jak? Będziesz grzeczny i powiesz mi jak naprawić twój bałagan czy mam się nimi... -W tym miejscu skierowała łapę w stronę bajzlu i wymiocin jednorożca jakie stworzyła narko-epidemia -...czy mam cię posadzić w brzydkim, ciemnym i ciasnym miejscu?

Wszystko co mówiła, nawet co mogła myśleć Toriel, go przerażało. Jak on biedny teraz skończy?! Jest w łapach kozy psychopaty, która jeszcze go zeżre, albo, albo... ZEŻRE. Okropność, okropność, okropność! Ale co on może biedny poradzić?
- Pozbyć tego.. Wszystkiego...? - to był głos z rodzaju, tu jest mały haczyk, który może ci się w cholerę nie spodobać, więc lepiej przemyśl pięć razy, czy jesteś pewna tego co chcesz zrobić, bo konsekwencje są nieuniknione i nieodwracalne. - Tu.. Jest haczyk. - a nie mówiłam! - Bo bo.. Bo widzisz.. J-jeśli chcesz się tego pozbyć natychmiast.. Musisz mnie zabić. Chyba, że jesteś cierpliwa.. Bardzo cierpliwa.. To wystarczy, poczekać? Bardzo.. Długo? - dzień, dwa.. Najdłużej pewnie z jakiś miesiąc zanim resztki tego paskudztwa zostaną usunięte z organizmów tych biednych potworów... I nawet ścian ruin!
- To.. Mi chyba już wszystko jedno czy kijaszek czy doniczka.....

Chyba jednak pozostanie przy doniczce. Najlepsze rozwiązanie.. a i ładna ozdoba z niego będzie ostatecznie. Oczywiście NIE. W JEJ. DOMU. Upchnie komuś, sprzeda, może jeszcze na tym zarobi! Gadający kwiatek, hit tego roku!
-Wszystkiego, tak..
Niewzruszona szła przed siebie, z dziwną rośliną i kupką ziemi na rekach. Niby go słuchała, wszak odwrócenie skutków tego całego narkotycznego zamieszania było jednym z priorytetów jednak... Od razu się zatrzymała, gdy usłyszała o zabijaniu!
-Mogę poczekać, Ruiny nigdzie się nie wybierają, tak? Na pewno Ciebie nie zabiję.
Bynajmniej nie była to oznaka słabości. Skoro obeszło się bez większe walki, to i bez mordowania kogokolwiek się uda!
-Bedzie i kijaszek, i doniczka... O-Oh, a może ja powinnam cię zanieść do kilku osób? Co? Nie masz jakiejś rodziny? Kogoś?
Nie no, kwestia wątpliwa czy różowy gadający i zjarany kwiatek posiada jakąkolwiek rodzinę. Warto było jednak spróbować!

Roślinka w pewnym sensie cieszyła się z twojego stwierdzenia. Więc nie będzie smoke weed everyday! W sumie to dla niego dobrze. Ruiny pewnie i tak go nie obchodziły, więc czy będą się męczyć dłuższy czas czy nie, a co go to obchodzi! Swoje zrobił, a czy na pewno tego żałował?
- Kijaszek i doniczka..? Och.. T-to dalej l-lepiej niż.. P-palenie. He he.. - to nie był zbyt radosny śmiech. - Nie mam rodziny! - zawołał niemal od razu na to pytanie. - W sumie to nigdy nie miałem. Tak to jest, jak się jest jedynym gatunkiem takiego cudownego kwiatka w podziemiu! - skomentował zaraz i jej drugie słowa.

PODSUMOWANIE
+1PD dla Toriel
+Marifloweinowy Kwiatek - do zrobienia co z nim chcesz. Albo go sobie gdzieś posadź, sprzedaj, jednak spal, wciśnij Asgore'owi/Gasterowi. Cokolwiek. MOŻE ZWIERZAK - dużo nie zrobi, będzie jedynie pachniał.
+Poparcie Królowej w Podziemiu Rośnie

Małe minusy
- Na jakieś dwie/trzy sesje w Ruinach będzie w cholerę słodko. Dosłownie.