Sans odczekał stosowną chwilę, dając Papyrusowi czas na oddalenie się, zanim wreszcie raczył wysunąć się z krzaków, w których został "porzucony". Najwyraźniej i jemu pozostało jedynie odegrać zwyczajową rolę.
- Mój bro jest naprawdę cool, nie sądzisz? - odezwał się wreszcie, podchodząc nieco bliżej wziętej za człowieka dziewczyny. Jemu oczywiście wystarczyło zaledwie rzucenie oczodołem na jej dusze, aby wiedzieć, że jego najdroższy braciszek popełnił krytyczny błąd w ocenie. Ale czy to teraz naprawdę takie ważne? - Wygląda na to, że totalnie zapalił się do tej roboty ze stawianiem pułapek i układaniem nowych puzzli. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jest obecnie... Przejęty do szpiku kości~ - BADUM TSS! - Hehe. Co więc powiesz na to, żeby poświęcić mu trochę czasu? - spojrzał w przez ramię na drogę, którą ruszył Papyrus, a następnie wyciągnął rękę w stronę różowowłosej. - Tak na marginesie, jestem Sans. Szkielet Sans. - był bardzie ciekaw, czy ukryty w dłoni bączek będzie miał okazję wydać z siebie odpowiedni dźwięk. O ile rzecz jasna młoda dama zechce mu uścisnąć kościstą dłoń.