Beyond Undertale PBF
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyCzw Wrz 08, 2016 2:46 am

Sytuacja zaczynała się robić nieciekawa. Iluzja, nowe symptomy chorobowe, problemy z potworem, który zdawał się nic nie robić z ataków. Chica jednak stała dzielnie w tym wszystkim - jakby nie odczuwała bólu ani strachu. Odczuwała znaczy się, w środku - nadal jej organizm miał pewne limity... jednak chwilowo jakby miała wyłączone ich odczuwanie.
-Draśnięcie?
Normalnie spojrzałaby na swoje ubranie, jednak teraz jej to nie obchodziło. Wyciągnęła kolejną strzałę i zamachała się nią dookoła siebie.
-Żałosne ścierwo.
Spojrzała przelotnie na Słodziaka, który zdaje się irytował... lampę? To jednak działało.
Może ten twój zwierzaczek nie jest taki zły? Heh, zdaje się, że przywyknę.
Gdzieś tam w środku jeszcze była ona - normalna Chica. Teraz wyglądało to dość ciekawie - jakby ciało przejęła "zła" strona, która mimo wszystko czasem słuchała się prawowitej właścicielki. Czasem - słowo klucz.
Naciągnęła strzałę celując ją w stronę oka.
-Nie będę uciekać. ZOSTANĘ TU PÓKI GO NIE ZABIJĘ.
Skupiła całe swoje zdenerwowanie i złość na ataku. Była wściekła - to jednak tylko dawało jej siły, działała przez to szybciej i bardziej precyzyjne. Wystrzeliła strzałę w stronę oka.
-Słodziak!? -Zaklaskała w ręce aby przywołać zwierzaka. Na chwilę była niczym prawdziwa fuzja -...Chodź do mnie, teraz.
W międzyczasie wyciągnęła kolejną ze strzał i rozgoniła irytujące piksele. Widać było wahania jej stanu - w tym, który utrzymywała nie była już tak zwinna i wszystko szło jej wolniej. O sekundy, jednak wciąż wolniej.
Złapała Słodziaka licząc się z nawrotem irytującej alergii. Druga strona jednak ciągle dominowała, a z nią można było ignorować swędzenie i inne objawy. Nadal one trwały, jednak HATE zbytnio przejmował jej ciało aby musiała w ogóle się nimi przejmować. Nie, miała inny, ważniejszy ból - w centrum klatki piersiowej, tam gdzie schowana jest dusza. Jakby ktoś wbijał szpilki.
-Umiesz zmieniać postać, prawda? -W całym tym szaleństwie starała się być jak najspokojniejsza i normalna dla Temmmie -Pamiętasz ciasto z tem flakesów? J-Jak zrobisz o co cię proszę.. uh.. -Zamachnęła się ręką odganiając problematyczne przeszkadzajki -Dostaniesz całe ich pudło! Powiększ się trochę kochana.
Cały czas zwracała uwagę na okolice.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyCzw Wrz 08, 2016 4:15 am

Strzała pomknęła w stronę otwartego oka. Wściekle czerwony promień trafił w lampę, która tym razem zawyła żałośnie z bólu. Kolejny wybuch i kolejny wstrząs kompleksem. Korytarz zaczął się destabilizować. Piksele wariowały dookoła, kręcąc się jak szalone płytki. Ściany korytarza wracały na swoje miejsce.
- Uderz jeszcze raz, padnie!
Temmie podskoczył do zwisającej już lampy. Ta nie była wcale lampą. Rozwinęła się w całości, zwisając z sufitu. Miała galaretowate, wężowate ciało, które w danej chwili tryskało krwią wszędzie dookoła. Oko było trafione. Iluzja zaczynała znikać. Oczom poszukiwaczy przygód ukazał się już normalny korytarz, bez udziwnień. Przeciwnik wił się jeszcze z sufitu, ale już nie miał zbytniej kontroli nad tym co robi. Uderzał na oślep samym sobą, niczym wielką macką, próbując dosięgnąć czy to Redgara, czy Chici.
- Zabije, ZABIJĘ!
Temmie tymczasem powiększyło się posłuszne, wydłużając nogi. Redgar stał z tyłu, łąpiąc tylko spadające kryształki z potwora.
- Można by go dobić. Na razie uzbierałem trzy. Karpoklon się powoli z niego wylewa. Trzymaj. Twoje objawy chyba w pewnym momencie zrobiły się trochę gorsze prawda?
Po zaaplikowaniu kolejnych trójkątów, duszności ustały na jakiś czas. Cała trójka dotarła do kolejnych schodów, które prowadziły w trzy różne strony. Blądzenie po zamku było dość niebezpieczne, ale Redgar wiedział co robić. Instynktownie przeczuwał, jaką drogę obrać. W końcu kiedyś tu pracował, wiec to nie było nic dziwnego. Chica i Temmie trzymali się blisko niego. Przechodzili obok gustownych zbroi, szafek, półek ze świecami czy nawet wielkimi wazonami z wodą Wyglądało na to, że kwiaty, róże, wsadzone weń, są ciągle świeże. Nieopodal stał nawet pojemnik z dodatkową wodą. Ktos bardzo dbał o rośliny.Szli przez kawałek holu, obserwowani dalej przez przerażające obrazy. Chica nagle usłyszała ciche zgrzytniecie za sobą. Odwracając się, zobaczyła jedynie ciemność. Jedynym źródłem światła był teraz szkielet, niosący świecznik.
- Do sali tronowej to było chyba...tędy - Redgar wydawał się być zagubiony w tej przestrzeni. Wdrapywali się na wysokie schody, prowadzące na kolejne piętro. Nagle coś cicho kliknęło. Wszystkie schody pochyliły się, tworząc coś na wzór zjeżdżalni. Cała trójka wróciła do punktu wyjścia. Pozbierali się szybko, ale już po chwili ich uszu dobiegł metalowy dźwięk. Z obydwu stron zbliżały się do nich zbroje, dzierżące halabardy.
Mieli możliwość zbiegnięcia w dół, ale stamtąd doszły ich jęki większej ilości Amalgamatów. Redgar zarzucił pnącze na górę, pośpieszając Chicę.
- Ja wiem, że ten twój kot potrafi się rozszerzać, ale tu chyba będziesz potrzebowała mojej pomocy, co?
Trójka była osaczona, ale nie bez kilku wyjść.

(jak coś będzie niejasne - pisz na gg albo pytaj na czacie czy pw)
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPią Wrz 09, 2016 1:22 pm

Była silna. O wiele silniejsza od zwykłej siebie. Tak działał HATE? Tak działało LOVE? Może faktycznie nie powinna się temu sprzeciwiać, aż tak bardzo?
Wiesz, każdy prędzej czy później umrze. Na tym polega ten świat.
Nie mogła się tylko zatracić. W tej chwili to jednak nie było ważne, bycie sobą w niczym by nie pomogło, wręcz przeciwnie - jedynie by przeszkadzało. Skoro zrobiła ten krok to musiała być silniejsza, walczyć. I mierzyć się z tym, co siedziało w jej duszy.
Dobiła dziwnego potwora ostatnim strzałem. Bez skrupułów, bez zawahania. Jej oczy błyszczały intensywną czerwienią.
Zdawało się, że wszystko się uspokoiło. Spojrzała na Redgara i Temmie, która się powiększyła zgodnie z prośbą.
-Heh, tylko tyle?
Aż tyle! Wciąż nie była najsilniejsza. W takim stanie jednak nie zwracała na to uwagi. Nie, nie, musi się opamiętać, bo wpędzi się w jeszcze większe kłopoty. Cicho odetchnęła próbując się uspokoić.
Oh, jesteś urocza.
Zignorowała irytujący głos. Że też musiała nie tylko walczyć z potworami ale i swoim własnym umysłem. A może to była jej dusza?
Cieszyła się z ustępowania choroby. Zdawało się, że nawet jakoś mniej reaguje na Słodziaka. Podrapała go nawet za uszami.
-Grzeczny piesek.
Temmie stał się większy, więc w każdym momencie mogła dać radę wykonać swój plan. Czekała jednak na odpowiedni moment.. Cóż, czy bycie otoczonym takim nie jest?
-Huh, ten zamek zawsze był taki dziwny? Znam szybszy sposób dostania się na górę, chodź.
Sięgnęła do grzbietu Temmie. Od samego początku chciała spróbować to zrobić i oto była najlepsza okazja. Nie była jakaś szczególnie wielka, jak małe dziecko - bez problemu zmieściła się na poszerzonego psiakopotwora. Zresztą były one o wiele bardziej zwinne niż ona. No i miał swoje sztuczki.
-Słodziak? Pamiętasz jak mnie prowadziłeś? Weź mnie na górę!
Poklepała zwierzaka po łebku zwracając się do niego czule i słodko. Tak, jak lubił.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPią Wrz 09, 2016 8:23 pm

Dobita macka wypluła z siebie jeszcze dwa pyszne trójkąty z lekarstwem na Temmie. Chica poczuła przypływ sił, a duszności trochę ustąpiły. Kłucie w klatce piersiowej zmniejszyło się do minimum. Dziewczyna złapała głębszy oddech, już na spokojnie.
Temmie powiększył się, chociaż zdziwił się na nazwanie pieskiem. Chica zwalczyła w sobie osobowość Chary i wciąż z powiększonym pupilem dostała się do tej części zamku w której czekała pułapka. Masa potworów gotowa rozszarpać ją, Słodziaka oraz Redgara. Pomysł Chici jednak wypalił w najważniejszym momencie.
Wraz z Redgarem cała trójka przeniosła się na wyższy poziom zamku. Dwóch rycerzy uderzyło w siebie zbrojami z łoskotem a potwory tylko obeszły się smakiem.
Najwyższy dostępny poziom zamku przywitał podróżników przepięknym widokiem wrzosowisk z witraży. Krajobraz malowniczych gór z pojedynczymi koronami drzew był jednak skontrastowany przez ogrom rozległych ruin, a także leżących dookoła mieczy, sztyletów oraz ciał pokonanych. Był to coś zupełnie innego niż zamek widziany z Wodospadów. Tu panowała mroczna atmosfera.
- Nic nie mogliśmy zrobić...ten kawałek świata już zawsze będzie potępiony - stwierdził Redgar, patrząc w dal. Jakiś cień przeleciał nad nimi, ropzpościerając skrzydła.
Gdy wyszło się na balkon, widok stawał się jeszcze bardziej posępny.
- Mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje - powiedział Redgar. Dwa kruki przeleciały nad ich głowami, skrzeząc przeraźliwie. Szkielet wydawał się być zaniepokojony. Przebiegli dalej. Redgar zaczał pośpieszać Chicę. Zapalał pochodnie jedna za drugą.
- Do baronowej już niedaleko. Pośpiesz się. - Redgar wydawał się yć mocno zaniepokojony. Gdy byli juz blisko wejścia do sali tornowej ich drogę zastapił masywny, ponad dwumetrowy tytan w zbroi i z mieczem na ramieniu. Rozpostarł skrzydła, skrzecząc przeraźliwie.
- Nie przejdziecie!
- O nie...to generał Crowley...
Generał był czarnym krukiem w niebieskiej zbroi. Wywinął masywnym, dwuręcznym mieczem przed głowami zromadzonych i uderzył ostrzem o posadzkę, aż płytki się połamały.
Wyglądało na to, że rozmowa z nim jest niezbyt możliwa. Pochodnie w sali zapaliły sie w półkolu, ujawniajac cztery kolumny. Generał zatrzepotał czarnopiórymi skrzydłami i nie pozwolił na przejście dalej.
- Tu kończy się wasza droga!
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptySob Wrz 10, 2016 9:11 pm

Ujeżdżała Temmie - że też na to na to wcześniej nie wpadła, o wiele szybszy środek transportu! Już nawet myślała, że wszystko potoczy się szybciej i lepiej - wszak objawy coraz bardziej odchodziły, czuła się o wiele lepiej i silniej. No i jakby bardziej kontrolowała HATE jaki gnieździł się w jej organizmie. Co więcej - potrafiła go nawet wykorzystywać!
Redgar zdawał się sporo wiedzieć o tym miejscu. W chwili spokoju postarała się to wykorzystać. Podeszła bliżej opierając się o futro Słodziaka. Trochę swędziało ale przynajmniej mogła na nim odpocząć.
-Pochodzisz stąd? Mieszkałeś tutaj kiedyś?
Miała do niego tyle pytań - kim jest, czemu pilnuje wejścia do tego miejsca, co go łączy z Baronową. Coś na pewno, czuła to doskonale. W dodatku... Zdawał się wiedzieć coś o niej samej. Niekoniecznie jako osobie, bardziej o tym co w sobie kryła. Czyżby..? Te strzały, które posyłała... to możliwe, żeby były magiczne? Nie, ludzie przecież nie mieli takich umiejętności, prawda? Choć z drugiej strony... ktoś stworzył barierę, która uwięziła potwory w Podziemiu. Ludzcy magowie? Jeśli tak to czy ona... mogła być jednym z nich? Nie, zawsze była na marginesie, nie miała żadnych umiejętności, uważała się za gorszą nawet od swojej bliźniaczki... Jak mogłaby być kimś takim jak ludzki mag?! Tacy pewnie pochodzili z wysokich rodzin bądź świętych miejsc, tak.. kiedyś nawet czytała o niesamowitych dzieciach gdzieś na innym kontynencie. Potrafiły wyginać łyżki czy coś. Na pewno tacy mieli magię, urodzeni jako ważni, otoczeni dostojnymi ludźmi... Gdzie mała dziewczynka z patologicznej rodziny i jakiejś wioski na końcu świata mogłaby kryć w sobie tak cenne umiejętności?
Chica... Przestań snuć nierealne marzenia...
Nie są nierealne.
Jej głos? Stanął po jej stronie? Ale nie.. To nie mogła być prawda! Jakim cudem magia narodziła się w niej? Będzie musiała o to spytać Redgara. Chciała od razu, ale dziwne stworzenie przeleciało nad jej głową.
-Co do..?
Wciąż spieszyła się na Temmie, tak było po prostu szybciej, bardziej adekwatnie, zwłaszcza, że cały czas szkielet ich ponaglał. Dlaczego aż tak?
Oh, tytan.
Z mieczem.
Chica zeskoczyła z Temmie i momentalnie wyciągnęła łuk i strzałę.
Jestem. W stanie. To. Zrobić.
-Redgar, pomóż mi z nim.
Jej oczy znów zabłysły na czerwono - nawet się nie zawahała. Wystrzeliła strzałę w kierunku przeciwnika.
-Wiesz jak toto zabić!?
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPon Wrz 12, 2016 1:19 am

Regnar wziął w zęby kawałek drewienka, które znalazł niewiadomo gdzie i zaczął je podskubywać. Z początku nie patrzył na nią wcale. Wydawał sie być wyłączony z rozmowy, wpatrując się w krajobraz widoczny z balkonu. W końcu jednak odwrócił się do dziewczyny i nabrał powietrza w nieistniejące, kościste płuca.
- Ach, wiec chcesz poznać czasy, zanim wszystko w tym regionie poszło do piachu? Cóż, po wojnie, która była jakieś... uch...trzysta lat temu? Nawet nie wiem, czas szybko leci. W kazdym razie. Po wojnie zeszliśmy do podziemia,przekopując się przez kolejne warstwy. W miejscach, gdzie sufit był dość wysoko, pionierzy stworzyli zalążki miasta. Problemem była zmienna temperatura. Nie tak daleko stąd płynęła sobie magma, gdzie indziej znów było tak zimno, że niektóre potwory raczej by nie przetrwały. No i dlatego powstała nasza sekcja - wybitne umysły wśród Potworów. Nie zawsze byłem taki kościsty...nie aż tak w sumie. Szkielety też się zmieniają. Było nas więcej wojowników, ale wiesz jak to jest z pierwszą falą, która przerzedza szlaki dla kolejnych generacji.
To wtedy Redgar zaczął zauważać, że coś ich obserwuje. Z gzymsu spoglądał nań ich ciekawski, czarny ptak. Szkieleci naukowiec zwrócił ku niemu wzrok, ale tak, by obserwator niczego się nie domyślił. Był nawet gotowy wypuścić pnącza. Działajac w cieniu, kontynuował dalej.
- Inne potwory powiedzą ci, że Rdzeń to pomysł W.D. Gastera, lub Alphys. Ja mogę dodać, że to my pracowaliśmy nad całym konceptem jednego, centralnego ośrodka w którym zarządzano by całą resztą kompleksu. Ułatwiło nam to robotę, bo już pierwsza jego wersja była dość stabilna. I wystarczyło by o na lata, ba, pokolenia. Problemem okazały się być same potwory
Obserwator odfrunął, zostawiając za sobą kilka pojedynczych piór. Redgar zbyt dobrze znał akurat te potwory. Były wysłannikami kogoś o wiele potezniejszego. Nie tak wpływowego jak baronowa, ale oddanemu jej w najmniejszym calu. Gryziony patyczek złamał się w pół pod naporem zęba. Jeśli spotkają tego, o kim myślał, to już mają ostro przechlapane, przyszło na myśl naukowcowi.
- Pamiętasz, jak mówiłem, że potwory tłukły się o każdy kawałek przestrzeni? "To jest moje, to jest moje, a to też w sumie, a ty spadaj stąd, w sumie to giń". Byłem znany przez wiele lat jako nadworny naukowiec Baronowej. Pech chciał, że pracując przy Rdzeniu, trzeba było też wymieniać się informacjami z innymi naukowcami, każdy lojalny komu innemu. Co potężniejsze potwory, te u władzy, nie pochlebiały tego. Wierzyły, że jest to jawna wymiana informacji o wrogu. I chcąc nie chcąc musiałem wybierać. Lojalność, albo poświęcenie dla dobra nauki...nie, nie wybrałem lojalności, jak mozesz się domyślać. Ale bycie przywiązanym do drzewa Karpoklonu to nic w porównaniu do tego, że musiałem poświecić jeszcze jedną osobę...
Głośny trzepot skrzydeł nieopodal sprawił, że Redgar postanowił jednak ruszyć w dalszą drogę. chwycił Chicę, Temmie pod rękę i zaczął iść szybkim krokiem. Musieli go wyminąć, bo inaczej będzie źle, bardzo, bardzo źle.
Głośny gruchot. Łoskot i chrzest zbroi, aż kurz z posadzki się podniósł. Oto przed nimi stanął ten, którego naukowiec tak bardzo się obawiał. Czarna, krucza twarz. Wielka, granatowa zbroja. Skrzydła wystajace z tyłu, każde z nich o rozpiętości takiej, jak wzrost Chici. Miecz wielki jak  ten szkielet z wioski, Papyrus. Łypał na nich groźnie. Na jednym ze ślepi miał głęboką, pionową szramę w kolorze skóry. On nadal jakoś widział na to oko? Pod zbroją miał jeszcze kawałek peleryny, która łopotała majestatycznie w rytm ruchu jego skrzydeł.

https://www.youtube.com/watch?v=o7pML9YzOYg

- Generał Crowley! Prawa ręka Baronowej, były dowódca Straży Królewskiej!
- Kopę lat, szkieleciku! - prychnął generał z pogardą, lekko uśmiechając się na dziobie.
- Ha, haa, kruczysyn cholerny! - zaklął naukowiec, wyciągając do boju więcej swoich cierni i macek. - Chica! Atakuj tam, gdzie nie ma zbroi! Głowa, pod pachami i w pachwiny!
- Bo akurat ci pozwolę! Broń się, zdradziecka kupo kości!
Crowley zamachnął się, tnąc dwuręcznym mieczem znad głowy. Ogromna powierzchnia ostrza błysnęła podróżnikom przed oczyma. I poszedł cios, ciężki, potężny. Fala uderzeniowa która poszła z łoskotem w przód, uszkodziła jedną z kolumn. Będąca nan iej pochodnia spadła, wzniecając niewielki ogień. Całą trójka zdołała odskoczyć. Fragmenty kafelków latały wszędzie. Wtedy to Crowley wrócił do podstawowej pozycji, trzymając broń przed sobą oburącz, cofnął się o krok i ciął zamaszyście w poziomie, na wysokości głowy Chici.
- Uchyl się! - krzyknął Redgar, samemu tworząc cierniową zaporę i kucając pod falą energii która tym razem zmiotła część wystroju sali. Jej ciepło było aż za bardzo dobrze wyczuwalne. Barierki poszły, lecąc w dół, na niższe piętra. Wtedy to generał wzbił się w powietrze. Dało się wyczuć, że zaburza powietrze, odrzucając całą trójkę, zmuszając ich do bycia przyciśniętym przy ziemi. Przyszykował się do pikowania z ostrzem wystawionym do przodu.
- To twoja szansa! On musi oberwać, oj uwierz mi, jest cholernie ciężki do ubicia! Przez lata wielu próbowało, ale on nadal żyje!
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptySro Wrz 21, 2016 1:50 am

Uważnie go słuchała. Nie była jakąś szczególną fanką historii, jednak ten świat ją ciekawił. Był inny niż powierzchnia - tutaj nie tłukli się tacy sami ludzie bawiący się metalowymi pałkami lub rzucający w siebie wybuchające kule. Nie, tutaj mieli magię, każdy był inny, ich walki były widowiskowymi pojedynkami pełnymi emocji. Nie liczyło się ile kto posiadał broni i jak ostrą. Można było samemu się szkolić i stawać silnym. Taki... o wiele sprawiedliwszy świat.
Wciąż jednak pełen wojen i smutku. Żal jej się zrobiło Redgara. Zdołała go nawet na chwilę złapać, kładąc mu rękę na ramieniu.
-Jeśli coś lub kogoś kochasz.. Poszukaj każdej drogi, aby to mieć przy sobie. Jak ja i Słodziak.. Idę tutaj... Prawie na śmierć.. Ale go kocham i nie mam nic więcej. -Rozejrzała się po okolicy, samej też ją obserwując -...Jeśli jest jakiś sposób abyś odzyskał to, co kochasz.. Pomożemy ci tak jak ty pomagasz nam teraz.
Więcej się nie odezwała. Skinęła mu jedyne głową. Zresztą i tak cała sytuacja została przerwana nadchodzącą apokalipsą. Dowódca Straży Królewskiej nie wyglądał zbyt przyjaźnie... ani tym bardziej słabo. Przy nim trzeba było zastosować tylko jedną taktykę - niestety tą, której Chica najbardziej się lękała i nie chciała wiecznie być nią opanowana.
Czerwone oczy - oh stały się one wręcz jakimś symbolem. Tak przynajmniej mogła walczyć - była silniejsza niż po prostu jako ona sama, zwykłe dziewczę. Nie, nie posiadała magii... jeszcze. Miała za to zdolności w tej formie duszy... i musiała je wykorzystać aby nie przegrać.
-Temmie, możesz się nam na coś przydać. -Jako tarcza lub wabik. Tego jednak nie dodała, dobra strona chciała aby ten zwierzak przeżył, nie zamierzała więc narazić go na krzywdę. Przynajmniej nie za dużą -Cholernie ciężki, co?
Posłała w jego kierunku dwie strzały. Tylko tyle bo wolała lepiej wycelować i dać sobie czas na wzbogacenie ich tym i owym. Tak jak mówił Redgar - w miejsca, gdzie nie było zbroi. Starała się trafić, mniejsza ilość ataku na raz, ale dokładniej.
-I dobrze. Lubimy wyzwania. -Zaczęła nastawiać kolejną strzałę -Zakład, że go ubiję? Jak wygram odpowiesz mi na jedno moje pytanie. Co ty na to, szkieleciku?
Kolejna ze strzał poleciała w stronę przeciwnika, a Chica szybko starała się odskoczyć w inne miejsce, jakby ten chciał zaatakować.
-Uh, powinnam zacząć używać czegoś lepszego. -Spojrzała na własną broń. Niby dostała ją od siostry, jednak teraz uznawała to wszystko jedynie za słabą zabawkę -Nic, teraz nie dorwę żadnej sensownej rzeczy... Ugh, pokonać rupiecia i coś wymyślić!
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptySro Wrz 21, 2016 11:45 pm

Redgar uniósł kościaną brew w prawdziwej zadumie. Choć, może to był podziw. Dziewczyna miała w sobie ogromne pokłady mocy, której nie potrafiła niemal w żadnym stopniu kontrolować. Stawała w szranki z najpotężniejszymi tworami Baronowej, wielkiej wojowniczki sprzed lat. Próbowała przetrwać w jej nawiedzonej posiadłości, stawiając czoła czemuś, co prawdopodobnie zostawiłoby ogromne skazy na psychice zwykłego dziecka.
Tyle, że ona raczej nie była zwyczajna.
- Heh, masz rację, trzeba się starać. Ale co mi po staraniach, jak to już przeszłość? - odparł, wzruszywszy ramionami. Chciał iść dalej, ale zatrzymał się na sekundę, gdy usłyszał propozycję. Odwrócił się z lekko przerażoną miną.
- Nie masz na myśli TEGO sposobu, prawda? Baronowa próbowała tego najpierw, potem zaryzykował to sam król. I co mu to przyniosło? Jego syn nadal pozostawał martwy, albo zamieniony w formę dziwnego kwiatka. I zanim powiesz cokolwiek - tak, wiem, że istnieje coś takiego jak komnata zapisu. Wiesz z czym jest tak naprawdę problem? Że te potwory nie wracają takie same. Wraca skorupa, w której jest teoretycznie ta sama dusza. Ma te same wspomnienia, ba, nawet podobny potencjał bojowy. Ale swego czasu pogrzebałem w tym trochę i wiesz co odkryłem? Niektóre z tych odrodzonych potworów miały wspomnienia zdarzeń, które nigdy nie zaistniały, albo potoczyły się nieco inaczej. Dosłownie tak, jakby ich dusza nie odrodziła się, tylko pochodziła skądś indziej.
Chciał dokończyć konwersację, ale została przerwana przez przybycie generała.
Walka ledwie się zaczęła, a już było widać, że latający kruk ma nad nimi ogromną przewagę. Nie pomagało nawet to, że przed podmuchami wiatru Chicę chronił Temmie. Kulił łepek, przymrużając oczy, tak mocno uderzała fala. Kotopies posłusznie zwiększył swe rozmiary i stał się żywą tarczą, także dla przemieszczającego się za osłonę Redgara.
- Użyj tej mocy, Chica! - krzyknął szkielet. Łuczniczka wychyliła się lekko zza osłony, oddając się w ręce Chary. Czerwone oko snajperki zadziałało aż za dobrze. Pikujący na nich kruk w zbroi odsłonił się przy szyi. Śmignęła czerwona strzała, a zaraz po niej druga. Crowley zaszokowany tym obrotem sytuacji zmienił gwałtownie trajektorię lotu, robiąc beczkę i wlatując z łoskotem w jedną z kolumn. Kompleks zatrząsł się w posadach. Masa kurzu i gruzu posypała się na ziemię.
- Brawo! nie zraniliśmy go bezpośrednio, ale mamy wolną drogę!
Redgar wskazał szerokie schody tuż za kolumnową salą. Czy tam kryła się Baronowa?
Nic to jednak. Chrząst i donośny wybuch oznajmiły podróżnikom, że Crowley był daleki od wyeliminowania z gry. Znów zablokował im drogę, wystawiając miecz przed siebie. Zakręcił młynka nad głową i ciął od góry, to znów w poprzek. Redgar wystawił pnącza, chroniąc Chice przed bezpośrednim uderzeniem, ale podmuch wytworzony przez masywne ostrze i tak zrobił swoje.
- Jeszcze się nie nauczyłeś, że Wiatromistrza Crowleya nie wykończysz w ten sposób? Próbowałeś już dobre czterdzieści lat temu. I na co ci to było?
Towarzysz Chici podniósł się, zasapawszy się. Czym prędzej zaatakował pnączami wroga. Ten tylko posiekał je niesamowicie szybkimi, biorąc pod uwagę gabaryty broni, cięciami. Pnącza rozpadły się na mał kawałeczki i zniknęły.
- Nadal jesteś tak samo głupi jak wtedy! Nadal nie możesz się pozbierać po JEJ śmierci?
Chica wydawała się być jakby poza tematem. Ta potyczka bardziej angażowała ich dwóch. Redgar definitywnie miał o wiele więcej do powiedzenia, niż zdradzał. Łypnął tylko na Chicę.
- Jeśli go ubijesz, sprawię nawet, że staniesz się cholerną królową tego zamku! - wycedził przez zaciśnięte zęby, strzelając jednocześnie z dłoni grubym pnączem. Wiatromistrz chciał je przeciąć, ale okazało się o wiele bardziej mocne, niż poprzednio. Ba, sprawiało, iż metalowa powierzchnia sypie iskrami. Obaj wojownicy siłowali się teraz, klinczując oręż.
- Kościane...pnącze?! - zdziwił się Crowley. Pnącze pchało go do tyłu. Wyglądało to jak idealna szansa na atak.

Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyCzw Wrz 22, 2016 10:26 am

Psychika? Jej psychika już była wystarczająco zszargana - przez rodzinę, HATE, LOVE i całą resztę innych "badziewów". Miała już tyle skaz, że kolejne walki nie przyniosłyby jakiegoś przełomu. No i prawdą jest, że częściowo walczyła jako ta "druga" strona, a to też podbudowywało jej siłę i wytrzymałość psychiczną. Oczywiście wiadomo - to się skończy źle. Nawet bardzo źle, dla niej samej, jej rodziny i tego świata. W końcu niestabilnemu dziecku podarowano broń, a niedługo pewnie i magię. Żart od losu, co? Najgorszymi plagami Podziemia nie są brutalne potwory czy szaleńcy, którzy wyleźli z wszelkich dziur (Tak Gaster, jeśli to czytasz - to o Tobie mowa!). Nie, tutaj zagładę zwykle przynosiły kilkuletnie dziewczynki opanowane tajemniczą siłą nazwaną HATE. Znaczy.. nie od razu, skądże znowu, jak każda zwykła choroba, tak i ta atakowała w okresie czasu - a to wpierw infekowała umysł, sprawiała, że zarażony budował swoją siłę i moc, popychała do zabijania, żywiła się LOVE i EXP... a na końcu przejmowała kontrolę, aby zaprowadzić zagładę świata.. jak to było w przypadu Chary lub armagedon jaki planowała ta druga maleńka główka.
Oh, ale spoiler! Spoiler!
-Wolisz wszystko zostawić jak jest..?
Wymruczała w komentarzu na słowa Redgara. Wysłuchała go jednak, zważywszy, że mówił bardzo ciekawe rzeczy. Niezrozumiałe? Od czego miała skazę na swojej duszyczce, która jej opowiada o wszystkim?
Komnata zapisu to miejsce, w którym odradzają się potwory, ludzie, bezduszni, inni.. Huh, w sumie w tej linii czasowej tak to działa, śmiesznie.
Jedno wyjaśnienie z głowy, pora na resztę, co? Z jednej strony słuchała Redgara, z drugiej swojego głosiku, który wyjaśniał jej wszystkie niezrozumiałe kwestie.
On mówi o DETERMINACJI? Tak mi się zdaje. Uh, głupota. Twoja siostra ma tego dużo, chyba najwięcej w całej tej krainie nawet. Tak czy inaczej... Głupcy używają głupiej determinacji i wychodzą głupie rzeczy!
Pomachała sobie ręką przed nosem. Gdyby tylko jej głosik w głowie nie był taki negatywny do wszystkiego, co żyje.
Ah tak.. Asriel. Syn króla..
Twój głos jakby drży...
Głupek.
Był dla Ciebie ważny, co?
Nie tutejszy! Ten z MOJEJ lini czasowej! Głupek! I skończył jako GŁUPI kwiatek. Z własnej GŁUPOTY.
Chica jedynie westchnęła. Kolejny drażliwy temat po Sansie - cała rodzina królewska. Dobrze, że resztę wypowiedzi zrozumiała, bo głosik w jej głowie jakby zamilkł na wspomnienie o Asrielu.
-Nie wiem.. Ale... Mam wrażenie.. Że można oddać trochę duszy aby przywrócić ukochaną osobę.
...TY SOBIE CHYBA ŻARTUJESZ.
Ta dyskusja toczyłaby się jeszcze w nieskończoność, na szczęście (bądź nie?) przerwał ją generał. Drogę sobie wywalczyła, niestety tylko na chwilę. Poczuła falę uderzeniową, więc pommo samej ochrony od Redgara, również zasłoniła się ręką. Wsłuchiwała się w obie strony pojedynku, zbierając w sobie energię.
-Chłopaki, koniec tego dobrego, na pogawędki będziecie mieli czas... Albo i nie, bo poślę cię do piekła.
Poczuła przypływ energii i wykorzystując moment, że generał na chwilę jest zablokowany zaatakowała posyłając mu strzałę w odsłonięte miejsce. To wciąż jednak było za mało.
-Jeśli masz mi coś do powiedzenia szkieleciku to mów to teraz. -Aby nie tracić czasu tylko na gadanie, posłała kolejny atak w stronę generała -Potrzebuję czegoś silniejszego, przyspieszonego kursu cholera... -Zdawało się jakby teraz była duszą w nowym ciele, uczącym się jego funkcjonowania. Słała strzały z całą mocą, widać było, że jednak szuka "czegoś jeszcze" -To ciało ma w sobie magię, nie wiesz jak to się włącza? Nigdy tego nie używałam.. uh.. -Kolejna ze strzał śmignęła przecinając powietrze -Zwykła walka tutaj nie wystarczy, więc jeśli powiesz jak obudzić moc tej dziewczyny to może obydwoje przeżyjemy!
Widać było, że się stara. Próbuje przelać w strzały moc, jednak to było na razie za mało - nawet ona nigdy nie pojęła tej tajemniczej sztuki jaką była magia. Rzecz praktycznie unikatowa wśród ludzi, być może i wymarła wieki temu, gdy ci zapieczętowali potwory w Podziemiu. Nie znaczyło to jednak, że gdzieś w głębi ich ciał się nie skrywała - owszem, była bardzo rzadka, unikatowa, tylko dla jednostek... ale istniała. Na powierzchni nie było jak tego sprawdzać, nikt nie nauczał magii, poza skrytymi w mrokach sektami i tajemniczymi organizacjami. Chica jednak pochodziła z biednej patologicznej rodziny, mieszkała gdzieś w mieście na prowincjach. Nic nie znacząca dziewczynka z nic nie znaczącego miejsca. I jak tu mogła odkryć, że urodziła się obdarzona najrzadszym z możliwych darem magii? Druga strona duszy, tą która zyskała gdy wpadła do Podziemia jednak potrafiła do odkryć, wejść do środka dziewczyny i cieszyć się, że trafił HATE na istotkę, która magię w sobie posiadała. Jak jednak ją wydobyć?
-Masz kilka sekund aby powiedzieć mi jak mogę wykorzystać magię.. N-Nie wiem, jak wy potwory to robicie czy coś, ugh.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPią Wrz 23, 2016 1:56 am

Redgar popychał kościste ostrze, a wraz z nim generała Crowleya. Widać było, że strasznie się z tym męczy. Stękał, wysilał się, charczał. Potrzebował dobrego strzału, a ta tutaj pytała, jak ma użyć magii?
- Znajdź w sobie...w sercu...ech...znajdź siłę...dobre, lub złe wspomnienie...coś co napędza twoje istnienie...byt...aghh!
Widać było, że jest na wyczerpaniu. Crowley z kolei przetrzymywał to. Też zmuszał wszystkie mięśnie, napinał je, aż mu się żyły pokazywały. Obserwował baczne całą sytuację i nawet usłyszał co nieco.
- Pokładasz nadzieję w tej dziewczynce, rozumiem. Stałeś się aż takim desperatem. Oj, żal mi ciebie Redgar, żal.
- Nie twój zasmarkany interes, ptaku! Dobrze wiesz...ekh...kto stoi za jej zabójstwem!
Cały drżał, ledwo trzymał się na nogach. Do walki wkroczył Temmie, który znów powiększył się do nieludzkich rozmiarów. Próbował staranować Crowleya.
- WiElKiEmMMiE NaRa TunEk! yaYa!
Ale przy próbie uderzenia bokiem w tył kruka, ten tylko odbił oponenta mocnym machnięciem skrzydeł.
Szczęk stali. I nagle głośne brzdęknięcie, poprzedzone trzaskiem łamanych kości. Generał złamał najmocniejsze z pnączy naukowca.
- No i dobra! Nie łudź się dziewczynko!
Crowley zwrócił się do Chici, przy okazji odbijając kolejne pnącza Redgara, które posłał w akcie desperacji. Wróg szedł na nich nie przejmując się niczym i odbijając ciosy mieczem.
- Gaster już to udowodnił. Ludzie nie mają w sobie magii! Mają tą cholerną karpokloniastą determinację. Czerwone to jak nie wiem!
Jego oczy zabłysły szkarłatnym blaskiem. Na jego dziób wystąpił krzywy, perfidny uśmieszek. Był gotów jednym cięciem zakończyć żywot łuczniczki, kiedy ta usłyszała z boku głos Redgara.
- Padnij!
Gruby konar drzewny uderzył w generała, aż ten się zgiął w pół, przybity znów do jednej ze ścian. I po raz kolejny tej nocy obsypał się gruz, wzniecając tumany kurzu.
Redgar powrócił do walki. Tym razem ściągnął już wierzchni płaszcz ujawniając kościsty szkielet, który był mocno zdeformowany przez korzeń, wrastający mu gdzieś we wnętrzności. Całe jego plecy porastały brązowe kolce o frakturze kory. Konarem, którym uderzył Crowleya okazała się być jego zdeformowana ręka, którą przywrócił do normalnego stanu. Prawie. Końcówki pozostały już drzewne i zakończone na ostro. Redgar kaszlnął.
- Nie mogę długo pozostawać w tej formie. Przestań się ze mną bawić Chara i zdaj się na połączenie HATE i Determinacji. Tak to nazywasz, prawda? Jeden strzał wystarczy...chyba....ale musisz mysleć o czymś co najbardziej kochasz i czego najbardziej nienawidzisz. Jednocześnie. Tak, wiem to ciężkie, ale tylko ty mozesz to zrobić. wiesz czemu? Bo w tobie siedzą dwa łby! Więc weź się przyłóż do tego bo zaraz oboje tu zginiemy!
- I tEmmIe! - odezwał się głos z tyłu.
- I Temmie - powtórzył szkielet.
Crowley zdenerwował się nie na żarty. W powietrzu zawirowało teraz niewielkie tornado które wytwarzał, kręcąc młynka nad głową. Po chwili zam wzbił się w powietrze, kryjąc wewnątrz tornada. Dookoła niego latały również wielkie kamulce, fragmenty sali. Jeden z nich został włąsnie poslany ku poszukiwaczom przygód. Z łoskotem rozbił się pomiędzy nimi, tworząc głęboki ślad w posadzce.
- Teraz normalnymi strzałami go nie zranisz. A ja mam coraz mniej energii. Soki z drzewa mogą się zbierać wiele setek lat, ale starczy mi ich na jakieś dziesięć-piętnaście minut walki. Więc bierzcie się do roboty dzieciaki!
Postawił drzewną osłone w momencie w którym tornadowy Crowley rzucił kolejnym odłamkiem. Zaczął również przemieszczać się w tym tornadzie, zbierajac kolejne cześci sali. Był jak odkurzacz, tyle tylko, że o wiele bardziej niebezpieczny.
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPon Wrz 26, 2016 3:19 am

Zadawała mu takie pytania? Ależ owszem, to było w tej chwili najważniejsze! Z słabnącym Redgarem i zwykłymi atakami Chici raczej za wiele by nie zdziałali. Musiała to uczynić, znaleźć w sobie uśpioną od dnia narodzin magię. Nie mogła jednak tego uczynić w tej formie w jakiej się znajdowała. Tym razem musiała wykonać sytuację odwrotną do tej, którą zwykle czyniła - przejąć władzę nad HATE. Przeczołgała się pod Temmie, która zrobiła dla niej chwilową ochronę i splotła ręce jak do modlitwy przypominając sobie kim naprawdę jest. Frisk, Słodziak, Alex, Sans... Nie było ich wiele ale nie była też samotnym bytem po środku tego świata. Ktoś by za nią jednak płakał. Kochała ich, może część mniej, część więcej...
...i jednocześnie nienawidziła.
Czy to było to? Jej oczy przestały błyszczeć czerwienią, zastąpiło je delikatne złoto.
Chcesz abyśmy zginęli?
Zaufaj mi tak jak ja ufam Tobie.
Przypomniała sobie siostrę bliźniaczkę. Jej szeroki uśmiech, ciepłe przytulasy, słodkie całuski w policzek, miłe słowa...
Twoja słabość... I nie liczysz się z tym, że zostawiła cię SAMĄ, zapomniała o Tobie, opuściła cię?
Wspomniała Alexa, jak się poznali, byli razem... Z jakiegoś powodu jej serduszko ciągnęło do niego, czuła się związana... już planowała przyszłość.. rodzina, wspólne życie, dzieci. Jak to dziewczynka!
No chyba cię poj****ło.
Spojrzała na Słodziaka. Dotknęła jego delikatnego futra. Był nie tylko słodkim stworzeniem (od czego wzięło się jego imię), traktowała go też jak przyjaciela, psa o którym marzyła od zawsze, jednak nigdy nie mogła go posiadać na Powierzchni. Takiego towarzysza podróży.
Gdyby nie ten sierściuch to nie bylibyśmy tutaj.
Ostatni przed jej oczami pojawił się Sans. Uśmiechnięty, wesoły szkielet! Jej wujek.. nie! Tatujek Sans! Zawsze będzie mogła do niego przyjść, czyż nie?
Nie zapominasz o tym, że cię chętnie zabije jednym ruchem, gdy tylko się dowie?
Poczuła to w sobie, całą siłę, która wcześniej stawała się tylko aurą. Nie była jednak czerwona, raczej.. przybierała wszystkie kolory tęczy tworząc ją nad ciałem dziewczynki. Tak działała magia?
Nie tylko siła zaczęła być odczuwalna. W jej umyśle pojawiła się jakby nowa furtka... Choć bardziej odpowiednim słowem by było... fuzja. Jakby ktoś wsadził ją do lodowatej wody i cały czas polewał wrzątkiem. Na chwilę straciła kontakt z rzeczywistością - trwało to może kilka sekund, jednak dla niej samej jakby wieczność. Tęczowa poświata zaczęła mieszać się z czerwono-czarnym płomieniem obejmującym jej ciało. Pierwsze doświadczenie prawdziwej magii było bolesne i Chica dosadnie się o tym przekonała. Coś jakby wbiło się w jej serce i dusze, a następnie rozpłynęło się żyłami po jej ciele.
Przed oczami stanęła jej siostra. Uśmiechnięta, szczęśliwa.. taką jaką ją zawsze znała. Tak, niczym się nie różniły, jednak ona miała świadomość, że widzi nie siebie, a Frisk w takiej samej pozycji w jakiej i ona teraz się znajdowała. Na ciało siostry posypały się złote kwiatki, te same, które już widziała w jaskini do jakiej przyszło jej spać. Miała halucynacje? Być może, wszak jaskrawa tęcza rozbłysła nad jej głową. I wtedy pojawiła się ciemna energia z której wyłoniła się Chara. Naprawdę silne wizje podsuwaj jej umysł. Dziewczynka podeszła do jej siostry, objęła ją od tyłu i zostawiła aby następnie skierować swe kroki w stronę Chici. Więc to było tak naprawdę to co kochała i nienawidziła jednocześnie? Jej druga natura? Wyciągnęła rękę w stronę halucynowej Chary, a kolejny prąd przeszedł jej ciało. Co to wszystko mogło znaczyć.
Otworzyła gwałtownie oczy. Nadal znajdowali się w centrum walki. Mimo wszystko nie było jej kilka sekund... a tak wiele wydarzyło się w jej głowie i ciele. Tęczowa poświata już nie otaczała jej ciała, podobnie jak i czerwona aura... czuła je jednak w sobie. Zacisnęła ręce w piąstki, następnie powoli je otwierając - jakby błysk przeskoczył pomiędzy jej paluszkami. Wyglądało to niczym iskierka prądu, w rzeczywistości jednak poczuła magię, którą musiała wybudzić z własnego serca. Nie, nie ona. Siedzący w niej HATE wbił się bardziej w jej duszę, naruszając delikatną strukturę. Wewnętrzna Chara jej pomogła wyrzucając magię ukrytą w duszy na zewnątrz, aby zjednoczyć ją z ludzkim ciałem. Przypłaciła za to minimalnym zwiększeniem zła w swoim sercu, jednak nie miała żadnego wyboru... No i poczuła, że teraz potrafi kontrolować HATE, przywróciła się do normalności.
-R-Redgar...
Wyrzuciła z siebie podnosząc się spod tymczasowej ochrony jaką był Słodziak.
-Ja... -Choć zaczęła niepewnie, to głos w jej głowie zaraz zaczął ją.. wspierać i dopingować. Takie głośne "uda ci się" wypowiadane przez psychopatyczną stronę -...Jeszcze trochę i będzie po wszystkim, obiecuję.
W jej głowie powstała wizja tęczowego łuku i strzał. Nie miała swojej broni, nie czuła, że jest jej potrzebna. Chciała ją... stworzyć. Ręce przepełniała magia, która wciąż jeszcze piekła ją na skórze i wbijała maleńkie szpileczki w żyły... Otwierała przed nią za to nowe ogromne możliwości. Nie umiała nad nią całkowicie panować, nie rozumiała mocy jej działania... Świat jednak nie był źle skonstruowany, dziewczynka urodziła się nie tylko z magią lecz również i z intuicją. Niczym małe żółwie kierujące się ową specyficzną rzeczą, tak i ona na ślepo poddała się temu, co jej ciało i umysł podpowiadał. Chara też nic nie wiedziała, nigdy nie używała prawdziwej, dotychczas zarezerwowanej dla potworów magii.
Delikatnie podniosła lewą rękę, aby następnie obrócić ją szybko w dół. Prawą zaś wykonała ruch jakby wyciągała strzałę - nie miała już ich, podobnie jak i łuku, wszystko jednak sobie imaginowała.
Na razie cała przywołana broń była jasna, nie przybierała doskonałej fizycznej formy, widać było jedynie jej zarys... jakby trochę anielski, choć mogło się tak zdawać z powodu delikatnych skrzydełek.. czy to była Runa Delty? Ciężko powiedzieć, gdyż cała forma była delikatna, rozmazana i świeciła niezwykle jasno. Nie była ona jednak ważna, Chica skupiła swoją moc na tym co ważniejsze - strzałach. Były one całkowicie realne, chodź wyglądały jakby stworzono je z tęczowej poświaty. Chica, choć w swojej normalnej wersji nawet na chwilę się nie wahała, posłała magiczny pocisk w stronę przeciwnika. To dało jej chwilę, nie chciała tracić sił na tworzenie łuku, gdy takowy miała. Wykorzystując moment sięgnęła po swoją poprzednią broń i w niej wytworzyła kolejną tęczową strzałę.
-To działa!
A może spróbować czegoś nowego? Odczuwała w sobie coś jeszcze prócz tęczowych strzał.. nie wykorzysta teraz tego, nie będzie JEJ budzić. Posunie się do tego kroku dopiero, gdy jej zwykła magia ataków nie wystarczy.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyWto Wrz 27, 2016 7:51 pm

https://www.youtube.com/watch?v=xfyeud94JnQ

Chicę ogarnęła fala uczuć. Złość mieszała się ze smutkiem i rozpaczą. Gdy chciała wykrzyczeć z głębi serca to co w niej mieszkało, poczuła niezwykłe ciepło. Ogień, jakby to Toriel go rozpalała. Przez tą sekundę czy dwie, kiedy nie była obecna wydarzyło się w jej wnętrzu wiele. Obrazy przelatywały przed oczami, migając coraz szybciej. Aż w końcu całe jej ciało zapełniło się przedziwną mieszanką cierpienia i nienawiści. W głębi serca jednak wiedziała, że nawet w najczarniejszej godzinie znajdzie się światełko nadziei. Kolejna porcja wspomnień przemknęła jej w głowie. Zacisnęła mocniej pięści i czuła, jak skumulowana energia pragnie wydostać się z ciała. Jej nadmiar ukazał się pod postacią niewielkiego wybuchu tęczowej poświaty. Redgar nie mógł tego nie zauważyć. Podobnie Crowley, któremu pot zaczął spływać po piórzastej skroni. Coś się właśnie stało z tą dziewczynką. Nie tracił czasu. Cisnął ogromnym kamulcem w stojąca, tępo wpatrującą się w przestrzeń Chicę. Redgar osłonił ją rozległym konarem. Fragment muru roztrzaskał się z łoskotem na kawałeczki.
- Chica, na co ty czekasz!
Szkielet skupił swoje korzenie na plecach i wystrzelił z nich mackowate, ostro zakończone gałęzie, które posłał w stronę przemieszczającego się Crowleya. Generał odbijał je bez większego trudu. W końcu zebrał więcej wiatru w mieczu i posłał podłużną falę, która powaliła powiększonego Temmiego. Ten odbił się, niczym piłka dwukrotnie i upadł gdzieś z boku. Energetyczne cięcie przeszło nieznacznie przez tarczę, raniąc naukowca, a także Chicę. Rozcięta na poliku i ramieniu skóra była jednak niczym. Redgar nawet na sekundę się nie zatrzymał. Wypuścił kolejne kilka pnączy, by choć na chwilę zatrzymały przeciwnika w miejscu. Był to idealny moment dla dziewczyny. Szybko wyciągnęła dłoń do strzału. Magiczny oręż zabrzęczał cichym, stałym pomrukiem. Rozległ się głośny świst, magiczna strzała niemal eksplodowała przy wypuszczeniu jej z dłoni. Crowley wiedział, że nie da rady tego uniknąć. Zasłonił się mieczem. Przyzwał też kamulce i ścieśnił je najmocniej jak był w stanie. Potężny pocisk trafił bez pudła. Hol pojaśniał na moment, znów trzęsąc kompleksem. Zaraz potem w to samo miejsce pomknęła kolejna, fizyczna strzała, ale czy trafiła, czy nie, nie było już wiadomo. Z dachu posypały się fragmenty tynku i masa kurzu. Echo eksplozji poniosło się po korytarzach, docierając w najgłębsze zakamarki, także do głównej zainteresowanej. Stwierdziła w głowie, ze tym razem zapowiada się coś ciekawego.


***

Redgar powrócił do swojej poprzedniej formy. Upadł na ziemię, dysząc okrutnie. Widać było, że ta przemiana kosztowała go dość sił witalnych. Bez płaszcza wydawał się być jeszcze bardziej wychudły, niż którykolwiek ze spotkanych przez Chicę szkieletów. Spod jednej ze ścian podniósł isę Słodziak, który wrócił z dużej formy, zamienił się na moment w dosłowną kulkę z twarzą Temmie, po czym przywrócił sobie standardowy wygląd i rozmiar, typowy dla jego rasy.
- Naprawdę jesteś....wyjątkowa...tak jak...mówiła Saotori...
Chica nie miała pojęcia o kim mówi, prawdopodobnie odwoływał się do swojej przeszłości. Nadal musiał odpowiedzieć na pytanie Chici. Kurz dokładnie przykrył miejsce ataku, toteż nie było wiadomo, czy generał przeżył.
Nastała chwila ciszy i odpoczynku. Redgar usiadł.
- To czego jeszcze chciałaś się dowiedzieć?


Chica: 80% HP, Hate: 50%
Redgar: 65% HP
Crowley: ???% HP
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptySob Paź 01, 2016 10:32 pm

Stała pośród opadającego kurzu. Jej serce waliło, a skóra piekła niemiłosiernie. Czuła mocne kłucie, gdzieś w środku jej klatki piersiowej. To była dusza? Miała świadomość.. Oddała część determinacji za cenę magii. Nie umiała jej wykorzystywać tak jak i siostra, potrafiła za to przelać wszystko na moc, którą władają prawie tylko potwory. Tęczowa aura nadal unosiła się nad jej rękoma, którymi trzymała i łuk, i strzały. Udało jej się! Nie ważne, czy zabiła Crowleya czy nie. Udało jej się wytworzyć swój własny atak! Po setkach lat znów magia zagościła w ludziach.. Ba, ujawniła się w małej dziewczynce z patologicznej rodziny!
Drżała, bolało ją i piekło... jednak podekscytowanie było silniejsze. Gdy wróg zniknął z pola widzenia ponownie wytworzyła strzałę. Była tęczowa, jakby zrodzona z czystej energii. Nie parzyła w dłonie, jednak była bardzo ciepła. I jej! Czuła się tak, jakby trzymała w rękach co najmniej własne dziecko!
Szybko jednak się ocknęła - wróciła wzrokiem do Redgara. Jej skarb rozpłynął się w rękach pozostawiając jasny był, który następnie spadł na jej ręce. Jakby ktoś je brokatem jej posypał, czy coś.
-W-Wszystko w porządku?
Bez zastanowienia złapała kości Redgara, nadal świecąc tęczową aurą... część jasnego pyłu nawet na niego spadło.
-Saotori?
Już i tak miała sporo pytań! Nie musiał dorzucać jej kolejnych! Puściła szkieleta i wróciła spoglądać na własne ręce. Teraz mogłaby to robić ciągle - przywoływać magiczne strzały i bawić się nimi niczym dziecko.. Oh moment, BYŁA przecież dzieckiem!
-T-To.. dzięki temu, że zabijałam?
Nie była pewną, zdawało się, że raczej siłą duszy uzyskała taki efekt. Strzały były tęczowe, delikatne, subtelne, pełne energii. Nie, nie wyglądały jakby pochodziły od LOVE.
-Ja... Ja chciałam wiedzieć o magii... W-Wszystko.
Mówiąc te słowa skupiła się, pragnąc znów przywołać wszystko. W jej dłoniach zaraz na nowo pojawił się tęczowy łuk ze skrzydłami pochodzącymi z Runy Delty i tęczowa strzała. Magia, czysta magia, w dodatku u człowieka!
-M-Myślałam, że tylko potwory ją posiadają... Ludzie.. Nigdy nikt...
Fakt - na powierzchni zapomnieli o tej sztuce tuż po tym, jak uwięzili potwory pod ziemią. Zresztą.. czy zapłata za magię własna duszą i determinacją nie jest zbyt wielka?
-Chcę wiedzieć o magii i ludziach. Co to jest.. -Pokazała mu łuk i strzałę mieniącą się tęczą -Czy jestem wyjątkowa? Coś więcej potrafię? I.. K-Kim jest Saotori? Kim ty jesteś? Kim jest baronowa..?! Z-Zabiłam tego generała!?
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptySro Paź 05, 2016 10:12 pm

https://www.youtube.com/watch?v=YFnTbuLwX9k

Redgar wciąż jeszcze dyszał po przemianie. Nigdy nie sądził, że będzie do niej jeszcze w ogóle zdolny. Tam, gdzie powinien był być Crowley została tylko kupka popiołu. Nie był niczego pewien, ale Chica chyba właśnie go załatwiła. I pięknie. Wiele lat knowań i planowania właśnie się opłaciło. Nawet, jeśli się odrodzi, albo przeżył (co byłoby nieprawdopodobne, ale w jego przypadku możliwe), to dostał ostro po kuprze. Baronowej raczej już nie ochroni. Szkielet kaszlnał krwią, choć to też było nietypowe, i podniósł się, powolutku.
- Spokojnie, dziecko niedoświadczone, nie wszystko na raz. To, co się stało było i dla mnie zaskakujące
Redgar upadł na jedno kolano, ale po chwili wstał już o własnych siłach. Niemniej poczuł, jak przez moment uciekło mu troszkę życia. Chica z tego wszystkiego omal się nie skichała. Duszności zaatakowały jej gardło, kiedy tylko postanowiła podnieść słodziaka. Ten zdziwił się, przekręcił głowę i pobiegł do Redgara. Alergia ustąpiła jakby natychmiast.
- Nie sądziłem, szczerze powiem, że ci się to uda. Ostatnia taka próba wydarzyła się jeszcze za czasów walki o Powierzchnię.
Ruszyli wolnym krokiem w dalszą drogę, zbierając z posadzki poobijanego Temmie który nadal uśmiechał się tak samo. W czasie drogi do sali tronowej mijali masę dziwnych witraży, przedstawiających dawnych władców, potwory, którym najwyraźniej religia nie była obca, a także obrazy, przedstawiające przeróżne potwory. Ich ślepia jak zwykle zresztą - śledziły podróżników. W tym czasie Redgar opowiadał na większość pytań Chici.
- Crowley mógł paść, ale to by było do niego niepodobne. Ten kruk przetrwał jak dotąd wszystkie boje, a uwierz mi, było tu nadzwyczaj gorąco. Walki o Powierzchnię jakieś 300 lat temu sprawiły, że część potworów skłonna była utworzyć kruchy sojusz z ludźmi. Ci próbowali wykraść naszą tajemnicę magii. Oczywiście byli tacy, którzy robili to ze szlachetnych pobudek, jak chronienie obu królestw, ale wiesz jak to jest...korupcja, zło i HATE wdarły się w serca obu ras. Pierwszy, a zarazem ostatni strażnik obu ras, człowiek z magią, miał stać po stronie tych dobrych, jak i złych. Użył właśnie tej metody. Myśląc o okrucieństwie jakie wyrządziła wojna, a jednocześnie o rodzinie i całej ludzkości którą chciałby chronić, obudził w sobie magię. Rezultat był trudny do przewidzenia. Miotał pociskami energetycznymi w kształcie krzyży, podpalał machiny bojowe, ciął nikczemników wielkim karmazynowym mieczem złożonym z samych dusz pokonanych wrogów. Szybko stawał się coraz potęzniejszy, ale tym samym coraz mniej było w nim z człowieka...a więcej z potwora. I wiesz na czym w końcu polegał drugi, równie nietrwały sojusz ras? Na wspólnym ubiciu tej istoty. Około setki ludzi i przeróżnych monstrów padło, nim zdołali go powalić. Z każdym zabójstwem stawał się coraz to potężniejszy, jego ciało przystosowywało się do magii. To było tak, jakby dusze zabitych napędzały jego pasek many, jeśli już mam mówić językiem gier underkomputerowych.
Chica chyba zrozumiała. Nie był pewien, bo pociągnęła nosem dwukrotnie. Może to dlatego, że wciąż trzymała Słodziaka na rękach?
Wkrótce podróżnicy byli już o krok od baronowej. Wystarczyło przejść niewielki most, pod którym płynęła mała, ściekowa rzeka. Szum wody odbijał się echem w ceglanych murach. Coś wyło w oddali.
- Ostrożnie stawiaj kroki - polecił Redgar, o mały włos samemu nie spadając nogą w wielką, ziejącą dziurę, która wytworzyła się na środku mostu. Granitowe bloki zapadały się pod nimi coraz to szybciej, a spod wody zaczęły wyłaniać się kolce.
- Nie ma czasu na myślenie, skacz! - krzyknął Redgar, chwytając za rękę Chicę i oboje (i słodziak na rękach dziewczyny) przekroczyli śmiercionośną pułapkę, która po chwili wróciła do stanu poprzedniego.
- Ta kobieta jest chora! - skomentował krótko szkielet, strzepując z siebie kurz. Po chwili zebrał się w sobie, strzelił dwukrotnie kostkami i poprosił Chicę i Słodziaka by byli cicho. Dziewczyna znów pociągnęła nosem, ale tak jakby ciszej.
Oto dotarli do sali tronowej. Wielki, okrągły stół, okryty obrusem i potrójny stojak na świece. Te zostały niedawno zgaszone. Złota zastawa również wskazywała, jakby ktoś niedawno opuścił to miejsce. Redgar nie mógł w to uwierzyć.
- Uciekła. Zmyła się ze swojej sali tronowej. Może być jeszcze tylko jedno miejsce. Wieża zegarowa!
Na miejscu Chica zauważyła, że w garnku świecą się trzy trójkątne fragmenty, tak samo duże, jak przy walce z potworem iluzji. Wtedy zdała sobie sprawę, że po Crowleyu przecież nie pozostało nic.

Mogła wziąć te trzy fragmenty Karpoklonu i zostać podleczona po raz kolejny. Wcześniej po walce nie mogła złapać oddechu. To na pewno pomoże. Ale od dłuższego czasu coś było z tym nie tak.

Redgar i Chica rozpoczęli niedługo potem marsz na sam szczyt wieży zegarowej. Schody zawijały się cały czas w prawo, pnąc się do przodu na pięć lub więcej pięter w górę, niczym wąż. Z niewielkich okien na półpiętrach dało isę widzieć sztuczny księżyc, który jasno oświetlał tę część Wodospadów.
- Saotori...nie powiedziałem ci o niej jeszcze, prawda? - kaszlnął Redgar, zatrzymując się na moment. Przez krótką chwile, jakby usłyszał coś, czego nie chciał. Trzepot skrzydeł? Nie, nie mogło to być...a może?
- No to w sumie tak, jak ci mówiłem były waki o Powierzchnię i my ostatecznie przegraliśmy. Ale było coś więcej. Ta hybryda człowieka i potwora. Przez lata próbowaliśmy odtworzyć ten efekt i w końcu odkryliśmy Karpoklon. A niedługo potem prace nad nim ewoluowały w coś, co nazywają dziś Determinacją. Z tego co wiem, eksperyment do dziś jest średnio lub wcale nieudany. Ale patrząc na ciebie...wierzę, że to się może udać. Widzisz, jedną z osób z którą pracowałem przy projekcie była młoda szkieletka, cóż...półszkieletka. Miała w sobie dużo genów rodu królewskiego, także pod względem wyglądu. Wielu naukowców uważało ją za jakiś wybryk natury, odmieńca. A przecież wszyscy nie tak dawno byliśmy "odmieńcami" w oczach ludzi. Potwory tak szybko zapominają...
Trzecie piętro wieży pokazywało jego wewnętrzne mechanizmy. Ogromne koła zębate poruszały się, jakby ktoś bez ustanku je naoliwiał. Głośne, powolne cyknięcia towarzyszyły im w drodze na szczyt.

Chica mogła w tym momencie się zakrztusić i skichać od futra Słodziaka, jeśli nie wchłonęła wcześniej Karpoklonu.

- Saotori nie mogła się odnaleźć w grupie. A była mądra i bystra, jak nikt inny. Przyjąłem ją pod swe skrzydła, pomogłem przełamać lody i wkrótce potem...zakochała się we mnie. Byliśmy nie do zdarcia. Sęk w tym, że ona przez długi czas należała do innego zespołu naukowego. Chyba to już dałaś radę słyszeć wcześniej - walki pomiędzy pomniejszymi armiami potworów doprowadziły do tego, że była posądzana przez Baronową o szpiegostwo. No i dostałem wybór... albo Crowley ją usunie...albo cały nasz projekt i zespół...
Zrobiło się na moment cicho. Przy piątym piętrze dało się słyszeć cichy szum wiatru, przechodzącego przez cegły.
- Wybrałem ją...ale tak naprawdę nie miałem żadnego prawa głosu...to baronowa zadecydowała. A wyrok wykonał Crowley
Zacisnął pięści, powstrzymując łzy.

https://www.youtube.com/watch?v=0Tb395MJBYs

Cegły jakby poruszyły się. Nagle z łoskotem ściany otworzyły się. W chwili obecnej były to same schody. Cała obudowa, ściana, zostały zniszczone od czwartego piętra po niemalże sam szczyt. Nad głowami podróżników górował Crowley. Zebrał w wicher cegły, które okrążały go. Trzepotał wściekle wielkimi skzydłami. Nie miał jednego oka, części zbroi i obficie krwawił w okolicy podbrzusza. Ale nie wyglądał na mocno osłabionego. Przeciwnie.
- Rozjebię was na strzępy, na kawałeczki!
Rzucił jednym z odłamków, ale Redgar wyłapał go na kościstą barierę.
- Biegnij do góry! Musisz mieć dobry kąt strzału
Po raz kolejny się przemienił. Już nie z taką werwą, ale wiedział, że innej drogi walki nie ma
- No chodź, kruczy synu! Zakończmy to!

Chica: 75% HP (jeśli wzięła karpoklon 85%), HATE: 50%
Redgar: 60% HP i spada (po 5 na każdą turę)
Crowley: 65% HP
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPon Paź 24, 2016 1:06 am

Wędrowała słuchając uważnie słów Redgara. Dlaczego ona właściwie się w to wszystko wkopała? Jakie miała pobudki? Im dłużej spędzała czas w tym dziwnym miejscu, tym bardziej wszystko jej się w umyśle rozmazywało. Właściwie jedyne, co ją jeszcze trzymało to jej towarzysze - z jednej strony miała Słodziaka, którego naprawdę pragnęła zachować jako ostatnią cząstkę miłości w swoim małym świece. Z drugiej strony przy niej był i Redgar - nie mogła go opuścić w takiej chwili. Nawet miała plany.. i to spore. Na pewno zrobi wszystko, aby choć trochę więcej zrobić dla tego miejsca. Nie wiedziała dlaczego... być może dla samego Redgara? Raczej dobroduszną nie była całkowicie... miała w sobie jednak pokłady dobra i współczucia, a skoro mogłaby pomóc... czemu do tego sie nie zabrać?
Historia jaką jej przekazano jednocześnie rozwiała kilka pytań... jak i dodała kolejne czarne plamy do całości. I jak tutaj szukać odpowiedzi na wszystko? Jak zrozumieć? Wciąż jeszcze była dzieckiem... choć trzeba było przyznać - dość mądrym i rozumnym. Zresztą wiek nawet zdawał się być jej atutem, na tyle krótko chodziła po świecie, że w nic nie wrosła, nie zagnieździła się w żadnych schematach, a jej energia była praktycznie nieskażona.
Słuchanie o dualności myśli uderzyło w nią jednak. Czy ona właśnie taka nie była? Z jednej strony kochała swoją siostrę całym sercem...  z drugiej nawet i jej nienawidziła. Lubiła też Podziemie... jednocześnie pragnąc widzieć jak ten świat płonie w ogniach piekielnych. Zaprzyjaźniła się z potworami, kochała ich... jednak i tak przy tym wciąż w głowie widziała jak klęczą, w płaczu błagając o oszczędzenie. Dziwne uczucie - jakby jednocześnie jedną ręką trzymała FIGHT, a drugą naciskała MERCY. Czy to była droga do uzyskania magii?
-Redgar... Czasami czuję się ani człowiekiem, ani potworem... Jestem wiecznie pośrodku... tak myślę. Może to dlatego? Nie z powodu zabijania... Nie rasy... Tylko drogi? -Zaczęła.. nawet pewne z nim rozmawiając. Pomimo, iż raczej powinna iść i słuchać starszego. Jak tu jednak się z nim nie podzielić spostrzeżeniami? -Wszyscy mówią, że są dwie ścieżki... Albo jesteś dobrym pacyfistą, albo jesteś złym mordercą. Jak moje siostry. Huuuh, ciekawe porównanie... To jakby... -Niestety musiała przerywać, a to aby poprawić Słodziaka na rękach... a to aby po raz kolejny kichnąć. -...ja jestem kimś, czego większość nie zauważa, bo jest zbyt ciężko to osiągnąć. Redgar... Jestem po prostu neutralna, prawda? Jak równowaga, pomiędzy dobrem... a złem. I to musiało być to samo! Do magii potrzeba neutralności! A-Ale to niesamowicie trudne... łatwo przedobrzyć i stać się pacyfistą... można też przesadzić i wpaść w morderczą drogę.
Zakończyła dając Redgarowi czas na jakiś komentarz do jej słów. Zresztą skupiła się również na drodze, przez którą właściwie większość czasu milczała, zastanawiając się zarówno na swoimi słowami, jak i Redgara. A może ją też to czekało? Popadnięcie w szaleństwo i zniszczenie wszystkiego, co kocha?
Cóż, możliwe.
Bardzo prawdopodobne by nawet rzekła.
Na szczęście to nie skutek jej magii, a tej ciekawej cząstki, jaką w sobie nosiła, pełnej czystej formy HATE. Kiedyś przez to oszaleje. Tak wiele razy popychało ją do walki i mordowania, że niedługo jej LOVE stanie się na tyle wysokie, że straci możliwość racjonalnego myślenia.
-Nie mam tutaj nic do mówienia, ty jesteś tutaj szefem... Prowadź.
Rzuciła Redgarowi... skupiając się przez chwilę na Karpoklonie. Bardziej odruchowo sięgnęła do niego ręką... szybko jednak wstrzymaną przez Słodziaka. Wpierw więc musiała małego futrzaka uspokoić cichym szeptem w jego kierunku i delikatnym całusem w czubek noska... od którego to oczywiście niemal momentalnie kichnęła. Ostatecznie jedna Karpoklon został wchłonięty. Cóż, jeszcze trochę, a by się udusiła... co tu mówiąc o walce jakiejkolwiek!
A taka zapewne ją niedługo znów czekała. Na razie jednak pochłonęła się słuchaniu o... czy to była ukochana Redgara? Takie właśnie odniosła wrażenie słuchając jego słów. Ta hybryda.. też jej przypominała - może niekonieczne żywą osobę ale coś, co już od dawna wisiało w powietrzu nad Podziemiem. Jak mogła więc nie zachichotać słysząc ten fragment?
-W-Wybacz.. Mam mamę z rodziny królewskiej, która się kocha w szkielecie... Już wiem jakby to wyglądało.
Nie mogła się powstrzymać - musiała więc wyjaśnić Redgarowi, co też spowodowało u niej nagły chichot i że zdecydowanie to nie były jego słowa. Wręcz przeciwnie zresztą! Słuchała go niezwykle uważnie i z zaciekawieniem!
-Czasami los stawia nas przed trudnym wyborem. Coś o tym wiem... I zawsze zdaje mi się, że podjęłam złą decyzje.
Spojrzała na Słodziaka. Nie, on był tego warty. Za wszelką cenę nie mogła się go pozbyć. Kochała go niczym członka rodziny! Nie według "starego" pojęcia tego słowa. Teraz miała nową "rodzinę", taką której się nie porzuca i na zawsze miewa w swoim sercu... a Słodziak już do niej należał.

Już chciała powiedzieć Redgarowi, że zdaje jej się, iż chwilowy spokój jest zwykłą ciszą przed burzą jak na nowo wszystko powróciło do sytuacji chaosu. I jeszcze powrócił ten, który rzekomo miał być martwym.
-Uh.. Wiedziałam, że trzeba było sprawdzić co z nim jest. -Skupiła się na tyle na Crowleyu, że nawet nie spostrzegła, jak towarzyszący jej szkielet ponownie się przemienił -Ugh.. Co ty robisz!?
Nie chciała ponownej przemiany Redgara. Wiedziała jednak, że może on po prostu nie przetrwać walki. Zresztą nie miała też czasu na upominanie szkieleta, aby przypadkiem się przez to wszystko nie zabił.
Redgar był silny.. Stanowczo za silny, nawet jak na poważnie rannego! Być może i jej zwykła magia nie wystarczy? Najrozsądniejszym wyjściem wydawało się w tym momencie oddanie znów kontroli w ręce.. czegoś gorszego. Skoro jej zwykła magia nie potrafiła tak dobrze załatwić ptasiego to czemu by nie spróbować innej drogi?
-Ty na siebie uważaj.. -Bez zastanowienia podeszła bliżej przeciwnika -A my się pobawimy...
Przeskakiwała miedzy tymi trybami, jakby było to coś naturalnego. Ot, dwie osobowości w jednym ciele, dwie duszyczki, które w trudnej chwili ze sobą współpracują.
Tym razem jednak jej aura nie była tęczowa - wręcz przeciwnie, przybierała barwę czarnego węgla. Zresztą przywołane strzały również nie wyglądały jak wcześniej - choć nadal nie całkiem materialne, to z widocznymi zarysami wzorów z których... wyrastały złote płatki? A cóż ta dziecinka miała w głowie?
Teraz tylko uczynić tak samo z łukiem i będzie gotowa do ataku.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyCzw Paź 27, 2016 10:41 pm

Wchłonięty Karpoklon w jakiś sposób odnowił nieco sił witalnych dziewczynki. Tym razem było jednak inaczej niż ostatnim razem. Poczuła przez chwilę dziwne mrowienie w palcach. Duszności znów ustały. Temmie przeskoczył ze stołu na kolejny stół, demolując z hukiem zastawę.
W tym czasie Redgar opowiadał swoją historię. Gdy Chica wspomniała o romansie Toriel i Sansa, ten jakby się lekko uśmiechnął pod nosem.
- Tak...to mogła być wspaniała miłość. Razem moglibyśmy nawet uratować Baronową od totalnego szaleństwa. A tak...cóż, można powiedzieć, że niedługo potem zgładziła też swojego kochanka. Lord Fishbourne był naprawdę dobrym, uczynnym i oddanym swej pani człowiekiem. Nigdy oficjalnie jej nie poślubił, nie zdążył nawet. W czasie wojny kierował nawet niewielkimi oddziałami, jak prawdziwy królewski strażnik. Choć nigdy do niej nie należał, to miał wyszkolenie. Ale cóż, kiedy wojska naszej władczyni tych terenów zaczęły przegrywać, ta zrzuciła całą winę na niego i po prostu zgładziła go jednym, krótkim ruchem. Co ciekawe, nie płakała za długo po nim. ale nigdy już potem nie miała nikogo
Wspięli się nieco wyżej. Redgar jakby przypomniał sobie o jeszcze jednym fakcie.
- Chociaż...w sumie to nie, chyba mieli nawet córkę...z tego co wiem ona nadal ży...

Rozmowę przerwało nagłe przybycie Crowleya.

Wiatr rozwiewał włosy Chici wzmocnionej teraz nienawiścią Chary. Stała na wyższym stopniu schodów Wieży, ładując swoją magię. Nie kontrolowała jej jednak tak idealnie jakby tego chciała. Czarna aura była cała postrzępiona, do tego stopnia, że elektryzowała też ubranie, jak i fryzurę dziewczynki. Do tego czerń, z elementami białych płatków wściekle migotała, niczym stroboskop. Tak wytworzona strzała dostosowała się do niestabilnej czarno-białej aury. Chwilę później w dłoni wojowniczki zaczął wytwarzać się także zarys ramion łuku. Wyrastały niczym czarne gałęzie w znacznym przyśpieszeniu.
W tym czasie Crowley już szykował kolejną cegłę do ataku, ciskając przy okazji potężnym tornadem, wytworzonym z miecza.
- Chica, stań za mną! - znów Redgar stanął na wprost poteznego, tnącego ostro ataku generała. Niewielka fala tornado wyrzuciła w powietrze fragmenty schodów, ale tam, gdzie szkielet postawił drzewną barierę, wszystko było całe. Okazało się jednak, że atak był na tyle skuteczny by zniszczyć dolną część schodów, które z łoskotem spadły gdzieś w dół. Pogoda robiła się nieprzyjemna.
- Nie ma już odwrotu! Chica! Musisz dobrze trafić!

https://www.youtube.com/watch?v=ndKxSE8qfn4

Redgar wystawił dłonie w bojowej pozycji i strzelał znów ostrymi gałęziami, które goniły po niebie rozsierdzonego kruka. Ten próbował wycinać sobie drogę naprzód, ale nadworny naukowiec-mutant skutecznie go blokował. Gdy Crowley poczuł się dostatecznie mocno spętany, Redgar postanowił tak wygiąc jego ciało i skrzydła, by strzała Chici trafiła prosto w pierś. Tam, gdzie miał namalowane białe serce. Farba już była po części starta i teraz była to raczej jak jego połowa. Ledwie widoczna biel została przykryta przez rdzę, brud a także zeschniętą krew.
Chica przymierzyła się do strzału, dalej iskrząc wściekle, jak piorun. I po chwili magiczny nabój popędził ze świstem prosto w pierś Generała. Ten tylko się perfidnie uśmiechnął. Gruchneło, niczym piorun przeciwnający niebo. Cała okolica pojaśniała od eksplozji, wszystko się zatrzęsło.
Redgar wyłączył swoją nadnaturalną formę, omal nie spadając na sam dół. Utrzymał się z ledwością na ostatnich dwóch schodkach.
- Idź...dalej... - wydyszał z ledwością. - - Zgładź...Baronową...niech to się...skończy
Zakasłał paskudnie, brocząc krwią. Chica przystapiła kolejne kilkanaście schodków w górę. Była już nieopodal szczytu wieży i już miała znów wejść w obszar nie zniszczony przez Crowleya, kiedy oś z dołu zaczęło lecieć prosto na nią.
Był to generał. Otoczony wietrzną tarczą przetrwał bezpośrednie trafienie. Nacierał z jednym zmiażdżonym skrzydłem, zniszczoną całkowicie zbroją płytową, niesprawną jedną ręką i na wpół złamanym mieczem. Ale wciąż był pełen werwy i zapału do walki. Unosił isę teraz w zasadzie dzięki swej mocy tornada.
- NIE POZBĘDZIESZ SIĘ MNIE TAK ŁATWO DZIECIAKU! REDGAR MÓGŁ CIĘ NASZPRYCOWAĆ MOCĄ, ALE TO SIĘ NIE SKOŃCZY JAK 300 LAT TEMU! ODDAM ŻYCIE ZA MĄ PANIĄ, JEŚLI BĘDZIE TRZEBA!
Wydawało się, że już nic nie jest w stanie zmienić losów tej bitwy. Redgar nie miał już nawet sił, by wykrzesać z siebie przemianę, choć próbował usilnie. Chica natomiast miała jeszcze czas na oddanie jednego strzału. Odsłonięta pierś, bardzo łątwa do trafienia ręka, twarz, która pewnie skuliła by się przed uderzeniem no i skrzydło, które dawało mu jeszcze jako taką siłę nośną. Dwa śmiertelne miejsca i dwa dające mu szansę na przeżycie. Które z nich wybierze Chica?
A jest jeszcze Redgar, który jakieś dwa piętra niżej z ledwością trzyma się na skrawkach schodów wieży.



Chica: 85% HP 50% HATE (Weź pod uwagę, że każda kolejna próba użycia magii wyzwala w tobie czarno-białą, migoczącą jak stroboskop aurę, w której powoli pojawia się kapka czerwieni. Nie wiesz dlaczego tak się dzieje)
Redgar: 45% HP
Crowley: 35% HP (Prawa ręka, Głowa, Pierś, Skrzydło)
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptySob Paź 29, 2016 2:27 am

Te wszystkie historie... Było ich coraz więcej i Chica ledwo w swojej głowie wszystkie układała i mieściła. Chciała jednak o wiele lepiej poznać to miejsce i pochodzące stąd istoty. Zresztą - lubiła takie opowieści! Jak wróci do domu będzie miała co opowiadać siostrze...
Oh moment. Nie minęła chwila jak uświadomiła sobie dwa fakty... Raz - nie miała domu. Dwa - nie miała chyba już siostry.
I po co tu się starać? Już prawie dopadły ją czarniejsze myśli, jak znów spojrzała na Temmie, które... z jakiegoś powodu podciągało ją na duchu. Redgar zresztą podobnież - chyba lubiła towarzystwo pot prostu miłych szkieletów. Cóż, na pewno ta dwójka zdziałała cuda i to w ostatnim momencie. Najgorszym, co by mogła zrobić to popaść w kolejne szaleństwo przy powrocie przeciwnika wymagającego większych umiejętności walki.
Oddała jednak część swojej świadomości drugiej stronie - taka była po prostu lepiej przygotowana do stawania twarzą twarz z trudną sytuacją. Choć czuła się tak, jakby ktoś w jej żyły wsadził gwoździe, a ją samą podpalił, to przerzucenie połowy emocji na "drugą" duszę utrzymało ją w gotowości do działania. Czarna aura powróciła, zaczynała oplatać jej ciało niczym ciernie jakiejś paskudnej rośliny. Ciernie i delikatne złote kwiaty. Tym była jej magia? Opętaniem przez pnącza zła przyprószone świetlistymi płatami, których celem nawet nie było przykrycie tego, że to jest złe. Nie, ta czerń wybijała się aż nazbyt mocno, a złote kwiatuszki były raczej perfidnym żartem od losu, upiększeniem tego, co powinna już dawno z siebie wyciągnąć. Ale skoro śmierć mogła być piękna i drogę pacyfimu pokazywali jako ścieżkę wśród piękna.. to czemu czystej nienawiści, esencji HATE nie ubrać w królewskie kwiaty?
Czy to były naprawdę korzenie? Nie takie jak Redgara oczywiście, raczej metaforyczne, wyrastające z ziemi, jakby należały do jakiejś istoty z sedna piekieł, która teraz pod postacią roślinnych pnączy pragnie porwać dziewczynkę w swoje sidła.
A może to nie było porwanie i przeciągnięcie na swoją stronę? Może to było opętanie? Czerń coraz bardziej przepełniała nie tylko jej ciało ale i umysł. Te pnącza chciały ją okryć, a na jej metaforyczny grób miał pokryć się złotymi kwiatami? Miejsce w który zginie Chica, a narodzi się niszczycielka świata lub coś gorszego?
Na razie jednak nie miała nic innego - tęczowe wizje nie chciały się przywołać za żadną cenę. Jak anielski łuk mieniący się całą gamą kolorów nie pokazywał się - na jego miejsce wytwarzała się czarna energia przyjmująca wzór godny władców piekieł. Strzały zresztą nie były lepsze, jakby ich jedynym celem było odbieranie życia. A to wszystko ozdobione złotymi kwiatami.
-Nie będzie już odwrotu.
To była ona, czy druga strona charakteru, która zagościła w jej duszy? Sama nie była pewna kto teraz kontrolował układ mowy... Nie interesowało jej to jednak, najważniejszy był cel, przeciwnik, który zdawał się bawić w kotka i myszkę z nimi.
Posłała pierwszy atak w stronę Generała i dając sobie chwile czasu tym samym skupiła si na Redgarze.
-Lepiej się w to nie mieszaj. Zostań tutaj.
Ruciła ostro, jednak będąc pewnym, że tym razem jest stuprocentową sobą. Machnęła zaraz na Temmie, aby ten został z Redgarem. To mogło być za trudne dla niego. A i nie chciała, aby kiedykolwiek oglądał on ją taką, jaką zamierzała się stać.
Więc to tak miało wyglądać? Pre-boss-battle? "Mini" boss w wersji maxi? Chica wiedziała, że ona tego nie wytrwa.
Ale znała kogoś, kto został wręcz do tego stworzony.
-Nie jestem dzieciakiem.
Naciągnęła strzałę... po czym sobie coś uświadomiła.. Nie, właściwie dlaczego by miała dalej tak robić? Nawet nie była sobą. Czy to było szaleństwo? Poczucie zwiększenia mocy? Już nawet miała gdzieś na ile przy tym zwariuje i straci siebie. Już od pewnej chwili nie była sobą. Zrzuciła na podłogę swój łuk, który wcześniej dzierżyła. Magiczna broń rozsypała się w pył, a dziewczynka podniosła rękę przywołując coś nowego.
Coś, co musiała spróbować. Było podobne, identyczne. Ale o wiele szybsze i wygodniejsze w użyciu.
A przede wszystkim - celniejsze. I o wiele bardziej bolesne.
Zgładzić? Nie, nie... już nie chciała go po prostu zgładzić czy oszczędzić.
Chciała się z nim bawić.
Sprawiać, żeby cierpiał. Powodować u niego ból zarówno fizyczny, jak i psychiczny. Znęcać się nad o wiele większym i potężniejszym od niej. Skąd te wszystkie myśli miała? Nie, nie, nie uznawała ich za obce, były w stu procentach jej własnymi! Jej czyli tej, którą się stała.
-Jesteś głupi, jeśli sądzisz, że to jego moc.
Wyciągnęła prawą rękę przed siebie, trzymając w rękach... nic innego jak kuszę. Czarną, zdobioną takimi samymi kwiatami jak reszta aury, jakie wyrastały wręcz z jej ciała. Lewą ręką załadowała jedną za strzał do niej i puściła ją luźno, dając się bardziej oplątać czarno-złotej aurze.
Jesteś głupi jeśli sądzisz, że obchodzi mnie co było 300 lat temu.
Wystrzeliła dwa razy. Raz celując w skrzydło, raz w ręce. Oszczędziła go? Ostre strzały z łuku może raniły, jednak te same wystrzelone z kuszy mogły już paraliżować.
-Jesteś całkowitym głupkiem jeśli sądzisz, że tak łatwo odbiorę ci życie.
Trzecia strzała załadowana, a dziewczynka wystrzeliła ją znów w poprzednie skrzydło, jakby po prostu chciała go skrępować, uczynić bezsilnym i poddać pod tylko jej decyzję o dalszym losie. Nawet nie trzymała broni dwoma rękami, jakby w całej tej sytuacji po prostu kpiła z niego. Zresztą to samo mówił wyraz twarzy - czerwone oczy błyszczały niczym neony, a pod nimi malował się szeroki uśmiech. Chica będąc pewną, że obezwładniła Crowleya i uczyniła go sobie podatnym, możliwym do zbicia na jeden strzał podeszła jeszcze bliżej - wręcz doskoczyła do niego. Na skutek takich ran nie powinien dłużej mieć sił utrzymywać żadnej magii. Oh, zwykły ptaszek?
Zdezintegrowała poprzednią broń i strzały i postawiła kilka kroków w jego stronę, tworząc kolejny przedmiot użytkowy z czarnej aury.
-Twa pani będzie kolejną zabawką... Chętnie zobaczę ja cierpi z moich rąk... Długo... i boleśnie,
Nie była tego świadomą, wszak Baronowa mogła okazać się setki razy bardziej potężna. Ale cóż - Chica sobą nie była, ani trzeźwo nie myślała, po prostu przyjęła za pewne to, że się nią "odpowiednio" zajmie. Tym razem broń w jej prawej ręce przypomniała hybrydę jednorękiego miecza i włóczni - ciężko było powiedzieć, gdy przedmiot tworzony był z nie całkiem wyszkolonej magii, a aura i kwiaty przykrywały większość.
Wciąż jednak była to silna broń. I na tyle długa, aby Chica mogła przyłożyć go aby tknąć piersi końcem ostrza.
-Chcesz umierać w cierpieniach czy mam cię oszczędzić? Oh... Nie... Dlaczego bym miała!? Zrobiłeś krzywdę bliskiej mi osobie... No nie ładnie.
Zachichotała. Jednak wybór mu pozostawiła. A czarne korzenie coraz bardzej ją zarastały, produkując kolejne złote kwiaty.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyNie Paź 30, 2016 2:32 pm

https://www.youtube.com/watch?v=eO228FUw730

Lecący w powietrzu Crowley odbił pierwszy strzał z energetycznej kuszy Chici. Odbił ten który poszedł na skrzydło. Ten który miał iść w rękę też Trzeci poszedł jednak dość niespodziewanie i trafił go w skrzydło. Generał nie przewidział, że to aż tak go może sparaliżować. Zawył okrutnie. Jego magia powietrza psuła się teraz straszliwie. Tornado zanikało i wracało, niczym śnieżący telewizor łapiący jakiś tam obraz co i rusz. W końcu gruchnął z impetem o wewnętrzną ścianę wieży, lekko trzęsąc nią w posadach. Upadł na schodki, ledwie się na nich mieszcząc. Przyklęknął, dysząc ciężko. Jego prawa część głowy zaczęła krwawić. Jednym skrzydłem poruszał żałośnie, bez celu. Drugie wciąż jeszcze rwało się do lotu, choć bełt z kuszy skutecznie powstrzymywał jego zakusy. W świetle sztucznego ksieżyca był teraz niczym zgarbiony gargulec, czekający na dzień, w którym znów będzie mógł wznieść się w górę. Wstał, podpierając się na złamanym mieczu. Czy ona właśnie wyczarowała sobie znikąd inną broń?
- A więc...to ty...Mistrzyni Broni. Przepowiednia Wiedźmy powoli zaczyna isę dopełniać - odparł basowym tonem Crowley, kaszląc krwią. Koniuszek mieczowłóczni tkwił teraz pod jego brodą nie reagował. Mówił dalej.
- Wiesz, że jak teraz zabijesz mnie, nic już nie powstrzyma tego miejsca przed zniszczeniem? Co ci za kłamstw naopowiadał tamten szkielet? - Wskazał skinieniem głowy na Redgara, leżącego piętro niżej.
- Obiecałem mojej pani, że będę jej bronił aż do ostatniego tchu. I jak boję się śmierci, tak przywitam ją z wielką ulgą
Już nadstawiał głowę dla Chcy, by ta zadała ostatni cios, kiedy to zerwał się wiatr. Ostatkiem sił Crowley przywołał magię.
- Ale to nie ty mi ją przyniesiesz!
Generał wywołał niewielki wybuch, który wyrzucił w powietrze fragment muru, a także kilka pojedynczych schodów. Samemu zaś zaczął spadać bezwładnie na sam dół. Zniknął we wznoszącej isę coraz wyżej mgle. Czy zginął? Tego nie dało się już określić. Nie pozostawił po sobie nawet jednego trójkąta.
Ważne było to, że droga na szczyt została zablokowana. Częściowo. Wystające wypustki, pozostałości po schodach, fragmenty muru - wszystko to było po drodze do ostatniej partii schodów, gdzie już czekał szczyt. Na dole Redgar powoli zaczął się gramolić, ale sporo by mu zajęło żeby mógł zrobić cokolwiek. Chica natomiast, nie spodziewająca się ataku, w sumie to samobójczego, zauważyła, że krwawi na czole. Na pomoc pzybył słodziak który łapką starał się zatamować krwawienie. Nie miał mocy leczniczych, ale posiadał przecież inne przydatne cechy, których Chica już doświadczyła. Do tego sama stała się mocniejsza w tworzeniu broni. Mistrzyni Broni? Wiedźma? Pytań było coraz więcej, a wszystkie miały rozwiązać się u szczytu. Baronowa była zaledwie o krok, ale droga była zablokowana. Tak blisko, a tak daleko.
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptySro Lis 02, 2016 11:15 pm

Stała nad nim pełna w swoim szaleństwie i wściekłości. Celowała w niego bronią i gdyby nie braki siły oraz chwilowe otrzęsienie to zabiłaby go na miejscu.
Niestety nie miała okazji. Wpierw skupiła się na usłyszeniu jego słów. I chodź normalna strona jej charakteru każde wyłapywała chcąc dalej usłyszeć co za nimi się kryje i co oznaczają, to musiało to poczekać. Na Redgada i normalną Chicę.
Na razie rządziła ta druga.
-Co ty odwalasz? Nie jestem żadną twoją "mistrzynią broni" cholera. A wiedźmy nie istnieją.
Burknęła bardziej przyciskając ostrą końcówkę włóczniomiecza do niego samego. Tak bardzo by chciała aby cierpiał.. a ten nadal swoje gadał! W kółko i kółko!
-Mam gdzieś twoje zdanie. Co za kłamstw? To WASZ świat.. Ja mam swój własny.. do zniszczenia.. do zagłady. Tego pragnę, nic więcej.
Nie była sobą, stąd mówiła.. o półprawdzie. Prawie w ogóle go nie słuchała w niektórych momentach - była gotowa do ostatecznego ataku.
I wtedy zerwał się wiatr.
Cholera, uciekł jej... Popełnił samobójstwo? Opętana Chica jedynie padła na posadzkę spojrzeć za jego spadającym truchłem. Napluła w tamtym kierunku.
-Cholerny idiota.
W dodatku pozostawała kwestia schodów, Redgara i niej samej. Rekom przetarła zaraz czoło bardziej rozcierając sobie krew na połowie twarzy. Jedna mała ranka przy tak wielkiej ilości zadrapań i ran problemem być nie mogła. W tej chwili musiała wrócić do Redgara i skupić się na dalszej drodze. Zdaje się, że czekało ich coś... jeszcze gorszego. Czuła to w kościach.
Powróciwszy do normalnego stanu psychicznego przywołała do siebie Temmie i za jego pomocą wróciła na miejsce spoczynku szkieleta, którego zaraz poratowała oparciem na własnym ciele.
-Jesteś pewien, że dalsza droga jest dla Ciebie odpowiednia? Jak chcesz możesz tutaj odpocząć chwile... -Zmrużyła zaraz oczy. Stała tuż przed nim, a Słodziak wesoło ocierał się o jej nogi -...i opowiedzieć mi co miał na myśli tamte idiota. Nie jestem mistrzynią broni.. potrafię ją tylko przywołać.
I jak na zawołanie zmaterializowała w jednej ręce zdobiony tęczowo nóż... który zaraz teatralnie wbiła w ziemię, gdzie zniknął rozpadając się na tęczowy kurz.
-...musimy iść dalej. Za wszelką cenę...
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPią Lis 04, 2016 3:42 am

Redgar był ledwo żywy. Dyszał ostro, chrapliwie. Trzymał się na ramieniu Chici, stawiając powoli każdy krok. Bardzo tu też pomagał Temmie. Wiatr nieco ustał, ale nadal wszystko trzeszczało złowieszczo. W każdej chwili wszystko mogło się zapaść. Ale naukowiec parł naprzód, przy okazji tłumacząc Chice porządek tego świata.
- Saotori...nie umarła tylko dlatego, że była naukowcem z przeciwnego obozu. Był jeszcze jeden powód dla którego inne potwory postrzegały ją za dziwną. Saotori potrafiła w snach widzieć rzeczy, które jeszcze się nie wydarzyły. Przedmioty, osoby, zdarzenia, ich alternatywne wersje. To ona dostrzegła cię jako pierwsza. Wiedziała, że któregoś dnia przyjdziesz i uwolnisz nas od tego koszmaru. I jak na razie ci się to udaje: Crowley leży gdzieś tam w dole, może wreszcie martwy, kto wie.
Byli już pięterko wyżej. Temmie w pewnej chwili podparł Redgara główką. Stworzenie było zaskakująco domyśle i życzliwe. Szkielet pogłaskał je po głowie.
- Nietrudno się domyślić, że kiedy jednego dnia poproszono ją o radę, jak zresztą po raz kolejny, a Sao przewidziała porażkę rządzących, postanowiono, że się ją zetnie. Mówiłem jej, by skłamała, ale ona uparcie twierdziła, że muszą poznać prawdę, swój los. Bo inaczej to piekło się nie skończy. Nie słuchała mnie, nawet jak każdego dnia się dla niej starałem. Ale ona była coraz bliższa szaleństwa i rzucała się do przodu, nie bała się niczego. To było szalone, nierozważne, nielogiczne. Czasem po prostu lepiej jest siedzieć cicho i żyć.
Pokiwał głową w zadumie na moment kryjąc twarz pod ręką. Obtarł kilka łez i dodał jeszcze parę zdań.
- Ale była zbyt uparta i zrobiła po swojemu. Tak, jak zawsze chciała. Dumna, otwarta, wierząca w prawdę.
W końcu stanęli przed przepaścią. Redgar zaproponował, żeby moze Temmie ich przeniósł, albo rozszerzył ciało. Decyzja należała do Chici.

Kiedy już przeszli przez przepaść, Redgar zatrzymał dziewczynę tuż przed wejściem na sam szczyt. Położył dłoń na ramieniu towarzyszki i zaczął.
- Posłuchaj. Nie wyjaśniłem ci jeszcze dlaczego nazywana jesteś mistrzynią broni. Widzisz, w przepowiedni Saotori była mowa o tym, że opanowawszy do perfekcji duchową broń powalisz Baronową. To, że ją przywołujesz to jedno. Ale mozesz przywołać ją w każdej chwili i instynktownie wiesz, co robić. Wedziałabyś jak strzelać z kuszy jedną ręką bez treningu? Chyba nie. To jest twoja magia - Magia Władania Broniami. Baronowa najbardziej boi się ciebie. Ale musisz....musisz mi powiedzieć jedno...
Znów spuścił wzrok, jakby się namyślał, jakby odwlekał to pytanie w nieskończoność. W koncu uniósł znów głowę i zapytał, z trwogą w głosie.
- Czy ty zabijesz naszą panią? Czy oszczędzisz ją, jak Crolweya?

Chica: 85% HP, 35% HATE (Spada, ze względu na uspokojenie swej duszy i kontrolę siebie)
Redgar: 45% HP (chyba wciąż ma siłę walczyć, ale jego prędkość tworzenia magii jak i uników drastycznie spadła)
Temmie: T33M13% HP (oN mA dUŻo HapE, bO SzEdu Na CoLlEG, A TaM s13 NiE ObiALi :3 )
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyNie Lis 06, 2016 3:45 am

Pomagała samemu Redgarowi, w tej formie mogła... Zresztą nie była sama, Słodziak cały czas jej pomagał... właściwie robiąc większość roboty za niej! Ale co się dziwić, toć to dziecko bez większej siły fizycznej.
-To bardzo ciekawe, co mówisz... Jednak... nie sądzę, abym w jakimkolwiek stopniu się czuła wyróżniona. Nie jestem od uwalniania z koszmarów, huh. Nie ja.
Przed oczy wrócił jej obraz siostry. To ona zawsze była tą lepszą, milszą, bardziej pomocną, tą, której się udawało, która pomagała światu! Sama mogła jedynie stać z boku w cieniu siostry i próbować z tym żyć tłumacząc sobie, że przecież naprawdę są takie same!
Jednak cóż, nie były i nigdy nie będą. Na słowa Redgara po prostu odwróciła głowę, aby mu nie pokazać, że już kilka łez zleciało na jej policzki.
-To moja siostra jest wybawcą i spełnieniem wszelkich przepowiedni. Ja... Znalazłam sie tutaj przez przypadek. N-Nawet nie ja go zabiłam!
Słuchała jego słów, choć było jej ciężko. Czuła się jakby... Mówił jakąś ładną historię, nie o niej, dotyczącą historii kogoś innego! Jak mogła komukolwiek pomagać? Sama nie dawała nawet rady z rzeczami, gdyby nie oddawała władzy swojej drugiej stronie to zapewne nawet by nie dożyli tego momentu!
-Nie sądzę, aby jej przepowiednia była prawdą. Nie jestem tym, za kogo mnie masz... Tak myślę.
Poprosiła Temmie o przeniesienie ich. Wolała nie kombinować, za dużo niepokoju i niepewności zagościło w jej umyśle. A kolejne słowa szkieleta wcale nie pomagały w tej sytuacji!
-Ale... J-Ja sama nie wiem jak ją przywołuje dokładnie! To jest takie... Jakbym podświadomie czegoś pragnęła... -Wolną ręką zamachnęła się tworząc tęczowy sztylet we własnej ręce -...a potem orientowała się dopiero, co zrobiłam... -Sztylet zaraz przemienił się w cienką strzałę, następnie rozpadając na iskierki, które zleciały na podłogę ostatecznie niknąć.
-Pytasz się mnie czy ją zabiję?
Zmrużyła na chwilę oczy. To była ciężka droga - tutaj nie można było być neutralnym, trzeba było wybierać pomiędzy życiem, a śmiercią.
Robiła jednak rolę swojej siostry, czyż nie? Wybrańca, przepowiedni.. dokładnie podobnie, na mniejszą skalę jednak. Chyba będzie musiała.. więc kierować się jej słowami, czyż nie?
-...Ja... Nie chcę nikogo zabijać.
To były jej słowa. Dopiero, gdy je wypowiedziała uświadomiła sobie, że tak NAPRAWDĘ myślała! Nie kierowała się siostrą, po prostu sama w sobie odnalazła odpowiedź na to pytanie.
-Nie chcę zabijać, jeśli będzie się dało rozwiązać inaczej problem! Chyba, że... Znów oszaleję. Wówczas nawet ja nie powstrzymam... "siebie" przed zabiciem.
Spojrzała na wprost, jak najszybciej chcąc wyrzucić te słowa ze swojego umysłu, skupić się już tylko na celu. Wciąż to jednak do niej wracało.
-Nie kontroluję w całości swojego ciała i duszy. Mogę ci jedynie obiecać, że ja jej nie zabiję. Ta "druga" strona... Gdy będzie chciała wydać wyrok to go wykona, ne mam nad nią kontroli.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyPon Lis 07, 2016 2:24 am

https://www.youtube.com/watch?v=Dprj8wC5MpE

Redgar uśmiechnął się tylko, ścierając strużkę krwi z kącików swoich ust. Był niemalże pewien, że to wciąż jest ta, o której mówiła jego ukochana.
- Nie wiem, nie znam twojej siostry tak dobrze. Wiem, że jakieś dziecko wpadło do podziemi już wcześniej...w sumie to nie jedno i nie dwa. Ale jak na razie mamy tylko ciebie i radzisz sobie świetnie
Nikt wcześniej nie zmusił Crowleya do takiego ruchu. Ta mała była teraz w sumie jedyną nadzieją, jaką posiadał Redgar. Bardzo silną nadzieją. Ścisnął mocno jej rękę, kiedy zadawał pytanie. Zatrzęsła się mocno. Szkielet nie miał już zbyt wiele sił. Wydawał się teraz nieporadnym starcem. Znów będzie musiał siedzieć przy drzewie wiele setek lat, by odzyskać wigor. Zanim to jednak nastąpi, musi dopilnować, by dokonała się jego zemsta.
Dzwon na wieży zabił, obwieszczając godzinę duchów. Wibracje były odczuwalne, wszak byli niemalże u szczytu. Baronowa czekała na nich w małej klitce, pokoju niemalże dróżnika. Tuż nad nią górował wspomniany, mosiężny dzwon z wielkim sercem w środku. Był niewzruszony wobec wiejącego wiatru.
Światło w klitce zamigotało. Najwyraźniej w środku ktoś czekał.
Redgar uśmiechnął się niemrawo.
https://www.youtube.com/watch?v=zPIy8RuVEFI
- Oszczędzisz ją, tak? No dobrze. Ale zanim to nastąpi, chcę, byś jej dobrze przekopała ten tyłek. - stwierdził, kiwnąwszy ku dziewczynie głową.
Temmie nieopodal wskoczył na ramię Chici i cała trójka ruszyła do przodu. Wtedy to dzwonnica poruszyła się po raz kolejny. Jej podstawy zatrzęsły się mocno. Bicie ustało na sekundę, a po chwili brzmiało tak, jakby dźwięk szedł od tyłu. Cały pokój okręcił się wokół własnej osi dwukrotnie. Zębatki trzeszczały jak szalone. Klitka Baronowej na moment zniknęła im z oczu i pojawiły się przed nimi inne drzwi. Gdyby odwrócić głowę, nic się nie zmieniło.
- A to cwaniara! Użyła ostatniego swojego triku! Chodź ze mną, biegnij!
Redgar otworzył drzwi, ukazując im drogę do pustego korytarza, wypełnionego witrażami poprzednich królów i arystokratów. Na pewno nie byli to wcześniej. W półcieniu wciąż jednak dało się dostrzec miejsce do którego dążyli, z tym, że to oddalało się z każdą chwilą. Redgar znów uciekł się do swojej magii i zaczął przytrzymywać filary. Nagle oddalający się punkt zatrzymał się, drżąc w miejscu.
- Biegnij Chica! Biegnij, póki mam siły witalne! musisz otworzyć tamte drzwiczki!
Szkielet był gotów poświecić swe życie jak i wszelkie siły witalne. Temmie był tak elastyczny, że nie pozwolił na nazbyt długi ból towarzysza. Wziął dziewczynę na swój grzbiet i w ciągu kilku chwil zaczęli mknać korytarzem w stronę drzwi małej budki. Z każdym przebytym metrem dostrzegali, jak pochodnie wokół nich zapalają się, jedna po drugiej. W końcu dopadli i z łoskotem wbili się w drewniane wrota. Chica samą swoją masą otworzyła je i jej oczom ukazała się czerń. A potem nagle cisza.

...

https://www.youtube.com/watch?v=7rktAj8hYiM

W zdradliwym cieniu dało się zauważyć sylwetkę pewnej postaci. Podłoga zapłonęła w zielonkawym blasku. Krąg przywołania, stworzony ze świec. Z każdym kolejnym uderzeniem dzwonu, zapalał się kolejny płomień. Tajemnicza postać patrzyła przez okno. Jasny księżyc nagle stał się krwistoczerwony. Powoli zbliżał się on do okna, odsłaniając coraz więcej, jakby nie chcąc zepsuć chwili. W jego jasności wciąż jednak widać było spopielałe ruiny wrzosowisk. Dłoń - ukryta pod długą, czarną, materiałową rękawicą, sięgającą do łokci - spoczęła na drugim, gołym wręcz ramieniu. Wydawało się, jakby potworzyca stara się sama otulić przed chłodem nocy. Smukła sylwetka stawała się coraz bardziej widoczna. Górną część ciała opinała prosta zbroja bez rękawów, cała w łuskach, całkowicie czarnych, acz połyskujących w świetle. Biodra przykrywała modną suknią, choć tu była tak smukła, jak spodnie. Poniżej bioder znajdowała się jakby jej druga, główna część. To tu były wszystkie falbany i fałdy sukni. Chica pomyślała, że zdecydowanie ciężko było by jej w tym chodzić. Motyw fal przewijał się na stroju, zdradzając po części pochodzenie oponentki. Spod wysokiego, gustownego, postrzępionego kołnierza wystawała burza czerwonych włosów.
Mroczny wiatr zawył swą melodię.
~ Cóż za piękny, karmazynowy księżyc. Przypomina mi, ile krwi przelano w dawnych czasach - zaczęła rezydentka wieży. Jej głos był raczej smutny, niźli w jakikolwiek sposób zły. Odwróciła część twarzy, patrząc żółtawym okiem na przybyłą dziewczynę.
~ Walczyłam tak długo, aż moje ości stały się czarne...jak moje serce. To ci powiedział Redgar, prawda?
Znów wpatrywała się w czerwień księżyca.
~ Broniłam tej ziemi, jak i tajemnic Karpoklonu, a on to wszystko zrujnował. W końcu dopiął swego i stworzył kolejną Perfekcyjną Hybrydę.
Chica zdawała się nic z tego nie rozumieć. Rozmówczyni szybko wyjaśniła o co jej chodzi, a raczej tylko zaczęła.
~ Tak, tak. Ty jesteś tą Perfekcją. Karmił cię Karpoklonem, prawda? Wyczułam to, kiedy zabiłaś kilku moich podwładnych. Wessałaś ich Esencję Brutalności. Jaki kit ci wsadził? Że to leczy choroby? Że nie wiem, jesteś śmiertelnie chora i to twoje jedyne wyjście?
Nagle Chica zdała sobie sprawę z tego, że już nie kicha, ani nie kaszle przy Temmie. Wszelkie objawy alergii ustąpiły. Temmie sam wpatrywał się w dziewczynę swoim standardowym wzrokiem. Dało się jednakże dostrzec dosłownie zmaterializowany znak zapytania nad głową Słodziaka. Jego oczy zaczęły wędrować na wszelkie strony?
- TeM niE roZumIe
Baronowa prychnęła. Przez całe ciało przebiegła jakaś dziwna kwadracikowa fala, przywodząca na myśl Glitch. W tym glitchu, niemal jak w odbiciu dało się dostrzec jakąś kozią sylwetkę, jak i krucze pióra.
~ No oczywiście, uczulenie na Temy, stara sztuczka. W takim razie nie będę się z tobą cackać, Mistrzyni Ostrzy!
Baronowa odwróciła się ku Chice, wyciągając zza pleców broń, która zmaterializowała się w jej ręku z metalicznym brzęknięciem. Jego blask rozwiał dodatkowo ciemność i w zielonkawym tonie pokoju pojawiła się nutka czerwieni. Kobieta trzymała w dłoniach karmazynowy miecz, z gustowną, chroniącą palce rękojeścią. Ostrze, długie na około 90 centymetrów, przywodzące kształtem ość, płonęło czarnym ogniem.
Twarz oponentki wydawała się znajoma. Wyglądała trochę jak pewna rybia strażniczka, bez żadnych opasek na oczy, nie miała też tak wystających zębów. Twardsze ości policzkowe zdradzały jednak, że jest sporo starsza, a jednak wciąż zachowała swój wdzięk. Była jak dojrzała, doświadczona przez los arystokratka, tak bardzo odmienna od typu wojowniczki. Jej żółte drapieżne oczy o pionowych źrenicach łypały teraz groźnie. Wdawała się być nie zdenerwowana, ale zirytowana całą zaistniałą sytuacją.
Drzwi za Chicą zatrzasnęły się z łoskotem. Na suficie pojawiły się nagle cztery, jarzące się błękitem strzały, wszystkie wycelowane w dziewczynę. Gdy już uderzyły, nieważne czy w cel, czy ją minęły, Baronowa rozpoczęła pojedynek.
~ W noce takie jak ta, dzieci takie jak ty...umierały nabite na pal! Broń się, Perfekcyjna Hybrydo!
Baronowa skoczyła w przód, wyprowadzając idealny sztych mieczem prosto w serce Chici. Jej rybia twarz nie zdradzała żadnych emocji.
https://www.youtube.com/watch?v=qbdUEkLjbns


NIECH ROZPOCZNIE SIĘ BITWA.
Chica: 85% HP, 40% LOVE
Dziewczyna odkryła w sobie nagle, że jest o wiele silniejsza, niż normalnie. Jej ataki i magia bije tak silnie, jakby miała o 3.5 więcej LOVE . Pozwala jej to - tymczasowo na czas trwania sesji - wymyślać w locie nowe umiejętności magiczne. Czyżby miało to coś wspólnego z wchłanianiem Karpoklonowych trójkątów?
Temmie: 100%HP
Słodziak może w tej bitwie pomóc w taki sposób, jak pomagał - jako wierzchowiec, lub tarcza, zależy jak też uzyć jego rozciągania.
Redgar: 35%HP
Redgar zdaje się podtrzymywał podstawy iluzji tak, by Chica dotarla na miejsce, ale jeśli tylko dziewczyna wytrzyma, dotrze na miejsce za 3 tury
Baronowa: 100% HP

Jeśli potrzeba ci rozpiski jak sprawa ma się z trójkątami i dlaczego tak a nie inaczej, to mam to zapisane w oddzielnym pliku. Ujawnię na koniec sesji, albo na PW teraz, wedle życzenia xD
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyWto Lis 29, 2016 2:34 am

Wybraniec? Ktoś ważny? Mistrzyni? Nie, ona nigdy się za nikogo takiego nie uznawała. Wręcz przeciwnie - była nikim i za każdym razem przypominano jej o tym. Już prędzej jej siostra była wybrańcem, o czym bardzo boleśnie dla duszy się przekonała, gdy tylko tutaj przybyła.
A teraz była sama z jakimś śmiesznym "losem" i przepowiednią... czy czymkolwiek nie było gadanie o niej. Już chciała po raz kolejny przypomnieć, że nie, nie jest magiczną dziewczynką, która zbawi świat. Nie jest nawet zwykłą dziewczynką, która uratuje wszystko. Właściwie to jest tylko bliźniaczą siostrą takowej! Już chciała nawet coś więcej przekazać Redgarowi, ale widząc jego uśmiech zrezygnowała. Powinna się cieszyć, że chociaż ktoś w nią wierzy... ale ja mogła? Nadal była nikim. Tylko miała jakąś dziwną energie w sobie.
-...postaram się zrobić co w mojej mocy.
Tylko na tyle się zdała mu odpowiedzieć. Nawet posłała jakiś nie do końca udany uśmiech na który się zmusiła. Naprawdę nie wierzyła, że jest kimś "więcej". Chciałaby kiedyś być, ale nie wierzyła. Odsunęła jednak na chwilę wszystkie złe myśli. Musiała się skupić przed walką... bo co innego mogło ją czekać? Pogłaskała czule Temmie... właściwe częściowo to jego wina, że się w to wszystko wpakowała. Oby po tym wszystkim był wiernym i kochanym pupilem. Zresztą meh.. już był kochany! No i przewędrował z nią taka drogę!
Na tyle skupiła się na zwierzaku, że w pierwszej chwili nawet nie zauważyła, że coś się zmieniło. Posłuchała się jednak Redgara dość szybko, oceniając sytuację... a właściwie dając się porwać zwierzakowi.


Podniosła się z posadzki na tyle, aby mogła spokojnie ustać. Zaczęła się rozglądać, niemal od razu znajdując cel swojej podróży. Wpatrywała się w swoją, jak mniemała przeciwniczkę. Właściwie... czuła się teraz naprawdę gorzej. Jakby wszystkie złe myśli do niej powróciły... co ona tutaj robiła? Nie była wojownikiem, wybrańcem, nikim z żadnej przepowiedni. Była dziewczynką z miasteczka, które przypadkiem znalazło się w złym miejscu i wciągnęło ją w wir chaosu.
Nawet nie pasowała do tej scenerii. Wystarczyło na nią spojrzeć - zwykłą, ubrudzoną kawałkami ziemi i kurzu... gdyby nie resztki krwi można by pomyśleć, że przed chwilą bawiła się jak każde inne dziecko. Nie pasowała ani do tego miejsca, ani do swojej rywalki - dumnej, pięknej, o wiele lepszej. Zaraz spuściła głowę łapiąc za materiał swojego ubrania.
Głupia jesteś? Weź się w garść.. Bo ja to zrobię.
Normalnie nie mogła do tego podejść, słuchała słów Baronowej z uwagą... i czuła się jeszcze gorzej. Wpatrywała się w nią, cały czas, jakby szukając w jej wyglądzie odpowiedzi kim jest i co tutaj z nią robi. Nie rozumiała jej słów - to stanowczo jej nie pomagało.
Nie odczuwała jednak alergii, to prawda. Zacisnęła piąstkę jednej ręki, drugą na chwilę przesuwając palcami po futerku zwierzaka, aby się nic nie martwił.
-...ja... ja nie...
Nie wiedziała co mówić.. A może nic nie powinna? Wystarczająco była przybita, słowa Baronowej jeszcze bardziej ją dobiły tylko. Czym się stała? Hybrydą...?!
Ty już byłaś hybrydą moja droga.
I jeszcze miała walczyć sama z sobą? Tego już za wiele. Przymknęła na chwilę oczy nabierając powietrza. Skupiła się na przeciwniczce... czy to był glitch? Już nic ją nie zdziwi. Obserwowała też broń.. potężną, piękną... jak jej oponentka.
A co ona miała? Nawet gdyby chciała to nie wiedziała dokładnie jak ma panować nad tym, co w niej siedzi. Nie, nie tylko złej stronie, również i magii - po prostu pojawiały się!
I wtedy pojawiły się strzały, które zaraz posypały się dookoła niej - odskoczyła zawczasu, jednak wcześniej padając na posadzkę. Normalnie by się poddała, pogodziła z losem...
...jednak nie była normalna. Czerwień przestała widnieć tylko na włosach baronowej.

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Tumblr_nwbpqipvbS1u427xjo2_1280

Czerwone oczy dziewczyny błyszczały intensywnie. Z pogardliwą miną wstała z posadzki i podniosła się do pionu. Jednocześnie była dalej sobą... i nie. Wokół niej unosiła się tajemnicza, magiczna aura, jakby skupiła się całość jej wewnętrznej siły. Nie, to już nie sama magia, to już była mieszanka wszystkiego, czym zainfekowano tą dziewczynkę - magia, HATE, Karpoklon... i jej wrodzona determinacja.
Prawdziwa determinacja. Była w końcu bliźniaczą siostrą Frisk... Jak mogła i jej nie posiadać? Co więcej - była też opętana przez Charę, czyż nie? To już dwie fuzje, trzecia jaką teraz dostała... i magia. Nie, będzie musiała się czegoś pozbyć, maleńki organizm aż tyle może nie przetrwać... na walkę powinno jednak starczyć. Zresztą była w takim trybie, że nie zważała na konsekwencje niczego.
A może to był i lepszy tryb? Na co było jej skupianie się na drobnym ciałku jak miała duszę, która mogła wszystko pomieścić. Ludzką duszę. Wystarczyło tylko... zrobić jeszcze lepszą fuzję.
Czarny HATE oplótł jej czerwone serce niczym cierniowy, wijący się krzak. Posypały się na niego tęczowe skry, niczym magia... którą zaraz wchłonęła sama dusza. Nieświadomie, kierowana przez demona, którego nosiła w sobie stanęła po przeciwnej stronie do siostry. Frisk używała determinacji do przeciwstawiania się magii, walki dobrem, łaski i tak dalej... Ona teraz użyła dokładnie takiej samej... albo lepiej określiwszy: bliźniaczej do Friskowej determinacji, aby przyjąć magię do siebie, kontrolować ją i... właściwie oszukać pewne zasady. To była umiejętność potworów, moc którą tylko im przypisywano. Ludzie mieli... no właśnie, silne dusze i determinacje.
A ona teraz ją wzięła, na tyle samo silną co Friskową i użyła aby oszukać. Opleciona HATE dusza sprawiła piękną iluzję, że jest ona słabsza, taka jak potworza... wystarczyła odpowiednia ilość determinacji i mogła panować nad nowymi umiejętnościami niczym prawdziwy potwór.
Nie, nie zrobiłaby tego, gdyby demon w niej się nie wybudził. Czy nie była teraz idealną harmonią? Wręcz wokół niej unosiło się to wszystko - iście dobroduszna determinacja ludzka, zmieszana z morderczym HATE... a to wszystko by wyzwolić w gruncie neutralną magię.
Silną, ludzką magię.

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Tumblr_nwbpqipvbS1u427xjo3_1280

Cały ten etap trwał... może sekundę, dwie? Podniosła się dość szybko, aby zaraz zatrzymać atak Baronowej. Właściwie to z nieukrywaną pogardą i błyszczącymi oczami odpowiedziała przeciwniczce w iście specyficzny sposób. Brzdęk metalu rozniósł się po sali... a przynajmniej powinien. Walczyła z rybią panną, czyż nie? Czemu więc na pierwszy ogień nie przywołać czegoś, co nieświadomie skojarzy się z inną przedstawicielką wodnych stworzeń? W jej rękach spoczęła włócznia mieniąca się wszystkimi kolorami tęczy. Jasna, bijąca po oczach jakby niebiańska.
Chica jednak nie pochodziła z edenu, była całkowitym przeciwieństwem z piekła. Zatrzymawszy (albo spróbowawszy zatrzymać) atak Baronowej, następnie odskoczył na bok z ruchem, jakby kończyła jakąś figurę baletową. Włócznia w jej rękach zaraz zaczęła się zmieniać. Nie, jej broń nie mogła być tęczowa, to były wszak kolory należące do Chici. Charo-Chica miała przeznaczoną dla siebie wersję kolorystyczną. Tęcza odpadła z włóczni niczym tania farba, a spod niej wyłonił się czarny metal.. twardy, szorstki... na którym jednak pojawiły się złote punkty... coraz większe.. rozwijające się... magiczne złote kwiaty, tworzące aurę dla broni. Stuknęła dołem włóczni o podłogę.
-Możemy tak walczyć. Trochę nudnie. Możesz też mi wszystko wyjaśniać. Po kolei... Będzie ciekawiej.
Zamachnęła się bronią w stronę Baronowej i wykorzystując siłę ciągu po wszystkim jeszcze dalej odskoczyła. Wolała wpierw podejść z dalsza.
-Zaciekawiona wolniej cię zabiję.
Powrót do góry Go down
KiedyśSans
Obywatel
KiedyśSans


HP : 100
Poziom duszy : 18
Doświadczenie : 45
LOVE : 2
Liczba postów : 293
Join date : 02/01/2016
Age : 34
Skąd : Tomaszów Podziemiecki

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyWto Gru 13, 2016 2:45 am

Błysnęła stal. Stworzona naprędce magiczna włócznia przyjęła na siebie atak, jednak omal nie wypadla z rąk dziewczynki. Baronowa szybko zdała sobie z tego sprawę. Atakiem od dołu podrzuciła broń Chici i kopnęła oponentkę w tył, posyłając ją na deski.
~ Oh, czyżbym się pomyliła? Wstawaj, to nawet nie jest prawdziwa walka
Przekręciła ostrze szerszą stroną ku Chice i trzymała je nisko przy nodze. Jej przeciwniczka szybko się podniosła. Włócznia zmieniwszy kolor wydała się jakby trwalsza. Tak przygotowana, Chica skoczyła z atakiem. Rybia wojowniczka dostrzegła ten, jakże prosty w jej oczach, manewr i sparowała go natychmiast. Metaliczne odgłosy uderzających o siebie broni wypełniły dzwonnicę.
Baronowa prychnęła. Raczej ze znudzenia i zawodu, aniżeli czegokolwiek innego.
~ A co tu tłumaczyć? Jesteś pięknym okazem hodowanej hybrydy. Źle mówię? To jak wyczarowałaś broń świadczy o twoich zdolnościach. Tyle tylko, że coś ci nie idzie. Prawdziwy atak to wygląda TAK!
https://www.youtube.com/watch?v=7d_OAtDUgw4
Baronowa ruszyła do przodu z czubkiem miecza wycelowanym w serce drobnej istoty. Gdy tamta zareagowała, broniąc się, rybia mistrzyni fechtunku cofnęła się o krok, cięła na odlew, zmuszając Chicę do odskoku. Gdy to się stało (lub nie), Baronowa wykonała odwrotność tego samego ruchu raniąc lewy polik dziewczynki. Znowu wycofała się o krok, i wyprowadziła ze świstem trzy szybkie dźgnięcia. Poruszała się jak tancerka, nie gorzej niż zwinna Chica. Gdy dziewczyna zyskała trochę dystansu do Baronowej ta przystawiła miecz do swego czoła. Stal błysnęła karmazynową czerwienią. Rezydentka wieży cięła tym razem od góry, tworząc pionową, czerwoną fale. Gorąc bijący od niej był nieznośny. Fala była śmiertelna, acz prosta do uniknęcia. Zniszczyła niewielką część wieży. Od wstrząsów zabił dzwon.

Będący niedaleko Redgar aż jęknął z przerażenia. Zaklął pod nosem. Zmusił się by zamknąć iluzję przed sobą. Parł do przodu. Jeszcze tylko troszkę...

Temmie biegało to tu, to tam, zwinnie unikając jakichkolwiek ciosów wrogiej rezydentki. W końcu, zmniejszając się do niewielkich rozmiarów usiadło na ramieniu Chici.

Nie był to dobry pomysł. Rybia wojowniczka tak zaganiała swoją zdobycz, by ta aktywowała tworzone na ziemi czerwone włócznie, strzelajace w stronę sufitu. Jedna z nich drasnęła "hybrydę" w lewe ramię. W tym samym czasie Baronowa przygotowywała zamaszysty i potężny cios mieczem. Trzymała go przy ziemi , oburącz. Jej ostrze znów zapłoneło czerwonym blaskiem. Wyglądało na to, że mistrzyni fechtunku skupia swoje siły witalne. Potrzebowała jednak chwili czasu, stąd połowa posadzki wypełniła się strzelajacymi, energetycznymi włóczniami. Gdyby ich uniknąć, długość broni Chici była by odpowiednia. A gdyby tak zamienić to na coś bardziej dystansowego? W każdym razie było pewne, że atak Baronowej będzie niemalże śmiertelny. Chyba, że Chica da radę się osłonić lub sparować ten cios.
~ Pokaż mi co potrafisz ty mała hybrydo!
Znów się gliczowała.

Temmie: 100% HP
Chica: 75% HP, 50% LOVE (Chara zaczyna się wręcz niecierpliwić opieszałością i niezgrabnością Chici. Szepta Chice by ta użyła broni dystansowej)
Baronowa: 100%HP
Redgar - Dotrze za 2 Tury
Powrót do góry Go down
Toriel
Obywatel
Toriel


HP : 100
Poziom duszy : 5
Doświadczenie : 0
LOVE : 0
Liczba postów : 489
Join date : 24/08/2016

[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 EmptyWto Gru 13, 2016 3:53 am

Obrywala - nic dziwnego, zwazywszy na wiele roznych aspektow. Zreszta... sama zdawala sie tym nie przejmowac. Byla wypelniona rzadza krwi, agresja i rodzajem chorej ekscytacji spowodowanej walka. Rany? Otarcia? Bol? Bedzie cierpiec, mocno, gdy jej wewnetrzy demon odda swiadomosc wlacicielce tego ciala. Teraz wciaz z usmiechem podnosila sie, wypluwala na podloge resztki sliny i krwi, przecierala rany reka i dalej sie trzymala.
-Naprawde ktos taki jak ty czerpie radosc z uderzenia mnie? -Tym razem to ona zasmiala sie wrednie, patrzac z pogarda na przeciwniczke -Mam 8 lat. Ty setki. Powinnas chowac sie ze wstydu, ze jestem w stanie z Toba walczyc, hihi.
Sciagnela Temmie z ramienia, z prostym uspokajajacym je gestem. Potrzebowala go, zwlaszcza teraz. Zreszta - w tym stanie on ja nie obchodzil. Liczyla sie tylko pomoc jaka mogl przyniesc. Byl zreczny i przede wszystkim - mial swoje wlasne umiejetnosci lamania wielu zasad, ot chocby fizyki. A ona posluchala wewnetrznego glosu. Sprobuje czegos nowego.
-Powtarzasz sie Rybko. A ja chce tylko wiedziec coz to za piekna hybryda ze mnie. Rzekomo.
Nie da sie zaatakowac, szybkim ruchem przywolala Temmie do porzadku aby znow zrobil za jej prywatnego wierzchowca. Moze odskoczyc, moze ja przeniesc w miejsce z odleglosci... Wszystko bylo wyjsciem, zdala sie na zwierzaka.
W miedzyczasie uszykowala bron. Z wloczni latwo przerobila magia wytwarzajac strzaly, luk sama dorobila. Wszystko czarne, matowe, porosniete magicznymi zlotymi kwiatami.
Temmie oddalil sie od Baronowej. Idealna pozycja.
Idealny moment by uzyc swych umiejetnosci.
Baronowa wypelnila posadzke wloczniami. Czy mogla nadazyc sie lepsza okazja. Jeden ruch reka, twarda decyzja i skupienie magii.
Magii odwracania. Magii powodujacej, ze caly atak przeciwnika skupia sie na nim. Ba, nawet jesli uda jej sie odwrocic tylko polowe z wszystkich wloczni w strone autorki to juz bedzie sukces.
A takie nalezy uczcic. W jej wypadku - ulozywszy sie na Temmie jako podporce, nadal uzwajac go jako zachowacza dystansu ulozyla luk i strzaly, prosto w Baronowa, jakkolwiek potraktowana odwrocona przez Chice magia. Czarna strzala przemknela przez pokoj zostawiajac za soba slad w powietrzu.
Temmie cos zadrzal, niepewny czy aby na pewno jego wlascicielka nie przesadza. Jesli ja zostawi, bedzie musiala sie zlapac sciany.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?   [Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości? - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
[Quest Chici] Czy boisz się ciemnej ości?
Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Telefon Chici
» Quest Savera
» Quest Inka
» Quest Noctisa
» Quest Johnnego

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Beyond Undertale PBF :: Okruchy Czasu :: Okruchy Czasu :: Dawna linia czasowa-
Skocz do: