|
| | Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Nie Maj 08, 2016 9:38 pm | |
| Nawet szaleni naukowcy, którzy wrócili z Pustki Czasu mają wystarczająco dochodów, by zrobić sobie dom. Ta.. Dom. Nie jest on jakiś niezwykły. To dosyć mała rudera, i to dosłownie rudera. Nie przebywa tutaj praktycznie nigdy więc nie przejmuje się jednym wybitym oknem i spróchniałymi deskami. Z daleka można by powiedzieć, że to bardzo zadbany dom, ale gdy podejdzie się bliżej.. Z drewnianych ścian odpadają resztki farby, której kolor chyba był jasnoszary. Teraz jest jakiś taki.. Brudny. Po prostu. Gdzie nie gdzie na deskach widnieją pęknięcia i dziury zrobione przez wyraźnie zadowolone korniki. Dach, pokryty jest ciemnymi cegłówkami i oczywiście, gdzie nie gdzie nie ma ich wcale. Co do wyglądu na zewnątrz... Cóż. Nieduża weranda ze skrzypiącą podłogą, schodami i drzwiami.. W środku, jest dość ubogo. Jakaś łazienka wyjęta jak z horroru. Salon, w której nie ma nic prócz wypłowiałego dywanu w jakieś geometryczne wzory, fotela z którego wystają sprężyny i starego telewizora, który chyba nawet nie działa. No, i do tego wszystkiego mamy kuchnię. Tutaj też, stara lodówka, zakurzone półki, stół i dwa liche krzesła. To co jednak najważniejsze mieści się w piwnicy, do której wejście znajduje się za domem, a wejść też nie da się od tak, tylko trzeba mieć klucz. W piwnicy bowiem mieści się laboratorium, wyglądające niemal identycznie jak True Lab, tylko w wersji pomniejszonej. Komputer do zapisywania danych, dziwne kapsuły i inne urządzanie mogące wyrządzić krzywdę każdemu, kto tylko się w nich znajdzie. Nie brakuje też jego największego osiągnięcia. Specjalnej skrytki z (jak to najprościej było nazwać) "Ekstraktem z Ludzkiej Duszy", do której kod dostępu zna tylko i wyłącznie Gaster. To w końcu najbardziej chroniona przez niego rzecz. Trzeba też przyznać, że laboratorium jest o wiele bardziej zadbane niż jego dom. Wszystko oświetlone jest przez jarzeniówki, które oślepią każdego świeżo obudzonego potwora, który "przypadkiem" tam trafi. | |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pon Maj 09, 2016 9:21 pm | |
| Minęła jakaś godzinka od upolowania sobie nowej "zdobyczy", którą tak jak każdą pozbawił życia i to z wielką łatwością. Nie do wiary, jak głupie są stworzenia chodzące po tym świecie. Zero zła, zero przemocy. Chodzą po Podziemiu jak śnięte krowy i nie mają pojęcia o tym, że zza rogu może zaraz wyskoczyć ktoś kto ich zabije i tym samym pozbawi wszelkiej nadziei i cennego życia. No, ale dla kogo to jest cenne to już pojęcie względne i to nawet bardzo. Na pewno nie dla TEGO naukowca, który ma ich wszystkich jedynie za idealne źródło danych. Nie szczycił się nigdy zwycięstwem, tak było i w tym przypadku. Jedyne co za to zrobił, to udał się na tyły domu gdzie zszedł do swojej piwnicy, wyjątkowo, bogato, wyposażonej piwnicy. Nie miał wystarczająco gratów, urządzeń i organicznych substratów do przeprowadzania jakichkolwiek badań i eksperymentów, więc dzisiaj będzie musiało obejść się bez babrania w jego ulubionej życiowej dziedzinie. Postanowił jednak zająć się czymś o wiele dla niego ważniejszym. Iluzją. Wykorzystuje ją na co dzień w tak ważnym aspekcie jakim jest ukrywanie jego prawdziwego wyglądu, a przecież może posłużyć w wielu innych dziedzinach. Kiedy tylko znalazł się już w swoim ukochanym laboratorium udał się do pomieszczenia, które teraz niestety było puste. Miał tam trzymać potwory, które będą wykorzystywane w eksperymentach, ale na razie zadziała jako idealna kostka do treningu mocy. Trzeba w końcu coś zrobić z iluzją, trzeba ją wykorzystać! Najpierw zaczął od sprawdzenia co tak na prawdę potrafi. Prócz nałożenia iluzji na siebie by stworzyć swój aktualny wygląd, może jeszcze wykonać niezbyt szczegółowe obrazy przedstawiające jakieś maszkary by wystraszyć przeciwników o słabej psychice, lub też stworzyć nieco większe iluzje zmieniające wygląd otoczenia.. Ale. No właśnie, tu jest pies pogrzebany jeśli chodzi o niedoskonałości. Wyglądają sztucznie i są wręcz pół przeźroczyste. - Trzeba to poprawić.. - mruknął do siebie, a echo jego głosu odbiło się w pomieszczeniu. Jeśli się postara będzie mógł zrobić tutaj wszystko. Jeśli tylko się skupi. Tak też zrobił. Wysilił się i całkowicie skupił na iluzji otoczenia. To był jego cel w tym momencie. Wykreował w swojej głowie kawałek typowego lasu Snowdin, padający śnieg, leżący dokoła i okrywający wszystko. Światła lamp miasta znajdującego się w oddali. Starał się to wszystko urzeczywistnić, jednak gdy otworzył oczy zobaczył jedynie marne podróbki tego miejsca, wszystko czarno-białe, pół przeźroczyste, światła miasta nie było widać wcale. Jednak nie zrażał się tym. Nie jest idealny, tak jak każdy. To, że nie wyszło mu za pierwszym razem to nic. Może nie wyjdzie i za drugim, nie wyjdzie za trzecim. Za piętnastym, dwudziestym. Nie zwracał na to większej uwagi. Po prostu próbował. Wciąż wyobrażał sobie las. Świerki, śnieg. Powiew wiatru. Gdy próbował już tak któryś raz z rzędu, naszła go myśl. A gdyby tak porzucić autentyczność tych miejsc? Zmienił swój tok myślenia. Widział drzewa, nienaturalnie powyginane, w pozycjach w jakich powinny się już dawno złamać. Widział śnieg, czarny śnieg roztapiający się za każdym razem gdy ktoś na niego stanął, ale też i jednocześnie sypki jak potworzy pył. Praktycznie nie było w tym światła, panował półmrok, którego nie rozświetlały światła wesołego miasta. Skupił się na tym i gdy otworzył oczy. Całkiem miło się zaskoczył. Wszystko wyglądało niemal idealnie, nie licząc tego, że wciąż każda z tych rzeczy była płaska, jak nałożona na ściany tapeta, która jeszcze była w połowie przeźroczysta. Przeciwnik miał nie widzieć końca i początku. Miał bać się wpadnięcia w krzaki wyglądające jakby były pełne rozkładających się zwłok. - Ale tego nikt się nie wystraszy! - wrzasnął waląc pięścią o ścianę. Nawet jeśli wiedział, że nie jest idealny, porażki nawet w czymś takim nie były zadowalające. Podjął ostatnią próbę z otoczeniem. Tym razem, coś prostszego. Ponownie się skupił, zaczął kreować w swojej głowie kolejne pole. Tym razem całe czarne, tak ciemne, że jedynie światło załamane w czarnej dziurze byłoby czarniejsze. Oczyma wyobraźni widział te wszystkie dziury i niewielkie wzniesienia umieszczone w podłodze, przez które przeciwnik łatwo straciłby równowagę i grunt pod nogami. To miało być coś w rodzaju czarnej kostki pełnej pułapek, o których położeniu wiedziałby tylko sam Gaster. Kiedy ponownie otworzył oczy, "arena" wyglądała wręcz świetnie. Pomijając jakieś płaty ścian, przez które przebijała się rzeczywistość. Było niemal idealnie, jednak postanowił sobie odpuścić. Spędził wystarczająco dużo czasu na tworzeniu tych obrazów, ale co do szybkości ich tworzenia zajmie się później. Chciał pobawić się jeszcze jedną rzeczą związaną z iluzją. Zdjął swoją własną i pozbył się czarnej kostki dokoła. Zastanowił przez chwilę i wybrał osobę, którą znał nawet lepiej niż kto inny mógłby pomyśleć. Czemu by w końcu nie? Każdy uwielbia tą leniwą kupę kości nazywaną Sansem. Skoro potrafił tworzyć iluzję samego siebie, to dlaczego miałby nie potrafić tworzyć iluzji innych? To prostsze od otoczenia. W teorii, ciekawe jak w praktyce. Niski.. Gruby.. Z puchową kurtką i w krótkich spodenkach.. I kapciach. Bardzo wyszukane. Doprawdy. Zrobienie się niskim było banalnie proste, grubokostnym - też. Ubrania były nieco ciężkie do stworzenia, wyglądały nieco jak wyjęte psu z gardła, ale to chyba dobrze. Kiedy tak spojrzał w szybę nieco się zdziwił widząc odbicie Sansa, anie siebie. Jego własna iluzja robiła go w konia! Zwykle zawsze widział swój prawdziwy wygląd. Ale też i nie długo to trwało. Nie był w stanie utrzymać tego wystarczająco długo by zdziałać więcej niż kilka słów (czy też kilka postów). Wrócił do swojego zwykłego wyglądu. Nie wszystko poszło tak jak tego chciał. Ale nie było tak źle. Opuścił pokój i zaczął jedynie przeglądać stare papierkowe roboty, które udało mu się jakoś zdobyć, i zaczął je przeglądać w ramach odpoczynku. | |
| | | Alex Obywatel
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 435 Join date : 10/04/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Wto Maj 10, 2016 4:40 pm | |
| Ukończyłeś swój trening bez żadnych przeszkód! (Dlaczego nie mógł na ciebie spaść jakiś naprawdę ciężki przedmiot? Wtedy podziemie i ogólnie cały świat mieliby lżej.) Dzięki temu trochę się rozwinąłeś! Znowu gratuluję! (Wcale nie. Ani trochę. Ty paskudny morderco.) Zdobyłeś: 50 EXP! Poza tym coraz lepiej idzie ci tworzenie iluzji, ale na szczęście całego podziemia (I świata) ta umiejętność poprawiła się tylko trochę. | |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pią Maj 13, 2016 8:36 pm | |
| Dzień zapowiadał się idealnie. Bo w końcu jak tu się nie cieszyć! Znów jest cudnie i ponuro jak zawsze. Tak można się tylko i wyłącznie cieszyć. Dlaczego więc nie spożytkować tego w idealny sposób? Skoro już i tak postawił sobie za jeden z nielicznych celów by być silniejszym, musi do tego dążyć cały czas. Żeby tego mało, rozpierała go energia. Po tym co ostatnio zrobił.. W końcu mord tak wielu stworów to coś niesamowitego! Aż rwie się do kolejnych rzeczy, wypełnia go taka siła, że och! Trzeba to spożytkować. Tym bardziej, że pragnął nauczyć się też czegoś całkiem nowego. W drodze do klitki, w której ostatnio trenował zabrał kilka drobnych przedmiotów jak książka, jabłko czy kubek. Więcej w tym momencie nie było mu potrzebne. Zamknął się w pomieszczeniu i dość długo rozmyślał nad tym od czego zacząć. Odłożył przyniesione przedmioty na bok i postanowił najpierw wziąć się za swoje stare kochane sztuczki. Iluzje. Musi je w końcu idealnie opanować, skoro wychodził mu już czarny pokój. Może udadzą się i zwykłe. Ale dla pewności zaczął od czarnej kostki. Starał się wkładać w to mniej energii niż zwykle, jakby to było coś normalnego i całkowicie typowego. Ot, ciemność na życzenie. I niestety, bez większego skupienia chyba nic z tego nie będzie. Pokój znów był w pół przeźroczysty, mógł z łatwością dojrzeć metalowe ściany i drzwi, a wszystko to było tylko nieco przyciemnione. Jednak gdy tylko nieco bardziej się nad tym skupił - wyszło tak jak za pierwszym razem. Pokój był praktycznie idealny. Trzeba się z tego cieszyć. Nie był jednak zupełnie czarny, gdzieniegdzie wciąż były "dziury", a to wielki uszczerbek na znaczeniu całej tej iluzji. Skoncentrował swoje myśli tylko i wyłącznie na dopracowaniu całej kostki. Wiedział, że stworzenie jej uda mu się bez problemu, więc pokładał całe swoje myśli tylko i wyłącznie w jej doskonałość. I cóż.. Po paru chwilach wyszło.. Nawet nawet. Pora jednak na coś bardziej skomplikowanego. Postanowił znów stworzyć iluzję Snowdin. Był dosyć pozytywnie do tego nastawiony więc kto wie, może mu się ładnie uda. Zaczął kreować w swojej głowie wygląd, widział już drzewa, śnieg... W pewnym momencie jednak zamyślił się dosyć. - Ostatnim razem przewidziałam każdy możliwy szczegół i nic z tego się nie udało.. Wszystko wyglądało jak wyjęte z koszmaru. A gdyby tak.. Zrobić to na całkowitego czuja? - myślał na głos, mógł! Był tutaj sam. Głos niósł się echem w pustym pomieszczeniu, odbijał od wszystkich ścian. I nagle przestał. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jest tutaj zimno. Pomyślał po prostu "Snowdin" zamiast kreować wygląd. Nie było to może idealne, ale wyglądało lepiej niż poprzednio. Po pierwsze - przypominało normalny las. Po drugie - nie było wyciągnięte z koszmaru. Snowdin jak się patrzy, jednak znów w połowie przeźroczyste. Chociaż teraz skupiał się nad tym jak tylko mógł, łatał tylko niewielkie dziury. Te wszystkie szczegóły, przede wszystkim głębia, by nie wyglądało jak płaski obraz na ścianie. To było trudne do naprawienia, ale i tak był z siebie dumny. Pstryknął w palce i wszystko zniknęło, pozostawiając tylko metal jaki był na początku. Przyszła pora na coś całkowicie nowego, chociaż w sumie.. Wcale nie tak nowego. Dawno po prostu tego nie używał. Nie miał po co. W Pustce Czasu ta umiejętność była niepotrzebna. Nie było żadnego potwora, któremu mógł zmienić duszę na niebieską, ani przedmiotu do przeniesienia. To w sumie już tylko kwestia kilku prób. Miał już podejść do tego co przyniósł, kiedy to stwierdził, że po co? Przecież może je sobie przynieść stąd. Wyciągnął dłoń w kierunku pierwszej lepszej rzeczy - książka. Pomyślał sobie "Chodź tu jesteś mi potrzebna.". Na początku jedyne co zrobiła to.. Kompletnie nic. Leżała sobie spokojnie i można by nawet rzecz - ignorowała go. Ale po kilku próbach, podrygiwaniu okładki i kartek, w końcu ją uniósł. Nie było to wcale tak męczące. Przypomnienie sobie niektórych rzeczy bywa bardzo trudne, nawet jeśli kiedyś nie potrafił się bez tego obejść. Chwycił zbiór zapisanych kartek w rękę, po czym w ten sam sposób sięgnął jeszcze po jabłko i kubek. - I wszystko po staremu. - stwierdził. Została mu już tylko jedna rzecz, której jeszcze w sumie nie miał okazji wypróbowywać, chociaż dobrze wiedział, że będzie w stanie to zrobić. Pstryknął w palce by pozbyć się swojej własnej iluzji. Tutaj nic się nie zmieniło. Jego ciało zachowywało się jak wodne ciało stałe, czyli po staremu. Przyszedł więc czas to wykorzystać. Wydawało mu się to dość trudne, ale chciał użyć swojego własnego ciała do stworzenia macek. I oczywiście początkowo nic mu z tego nie wychodziło. Dopiero po dość długim czasie (z jakieś pół godziny mu na tym zeszło, nie ma co...) udało mu się zrobić dwie, całkiem porządnie wyglądające macki. Co jednak ciekawe, czuł, że nimi porusza, ale jakoś nie za specjalnie czuł czego dotykają. To w sumie dobrze. Jeśli w nie oberwie, przynajmniej go nie zaboli. Poruszał nimi na lewo i prawo, trochę to ociężale wychodziło, ale jak tylko trochę przyzwyczai się do tego, to bez wątpienia pójdzie lepiej. Postanowił nieco się z tym oswoić, starając się po prostu podnosić przedmioty, które i tak już leżały tutaj bez większego zastosowania. Chwytał i podrzucał by tylko złapać mackami i podawać sobie z jednej do drugiej i z drugiej do jednej. Całkiem przyjemna zabawa. Ale cóż. Nie przyszedł się bawić. Tyle mu w sumie na dzisiaj wystarczy. Wrócił swoją ukochaną iluzję i posprzątał tu trochę, po czym opuścił pomieszczenie. | |
| | | Alex Obywatel
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 435 Join date : 10/04/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Sob Maj 14, 2016 4:12 pm | |
| Ukończyłeś swój kolejny trening dzięki czemu poznałeś dwie nowe umiejętności (Cicho Gaster, wiem że poznałeś tylko jedną, tą drugą tylko sobie przypomniałeś.). Oprócz tego zdobyłeś 45 EXPa (A teraz grzecznie wróć do Hotland i spal się tam, oszczędzając nam wszystkim masy kłopotów). Gratuluję! (Dodałbym jeszcze: powodzenia w mordowaniu i sianiu chaosu, ale wiesz że tego nie lubię. Zaraz... Gaster, czy ty mordujesz tylko dlatego że ja tego nie lubię? Jeżeli tak to jest naprawdę okropnym człowiekiem... znaczy szkieletem... czy czymkolwiek ty tam jesteś...) | |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pon Cze 06, 2016 3:10 pm | |
| Wierzyła mu, całkowicie mu wierzyła, dlatego o tę rzecz się nie dopytywała. Może nie był tak teraz na to gotowy, jej pojawienie się było nagłe i zapewne Gaster się bardzo zdziwił. Dobrze wiadomo, że na wszystko potrzeba czasu, a jeżeli to coś, z czym ciężko sobie poradzić to i wsparciem innych nie powinno się gardzić. Teraz już nie ma po co się spieszyć. - Musiałam dostac druga szanse, ale... ja nie czuje sie, jakbym umarla! Po prostu caly czas siedzialam sama w tym ciemnym miejscu, w jakiejs pustce bez wyjscia... - przymiliła się do dłoni głaszczącej jej policzek. Ale czemu była taka niepewna? Czemu dłoń drżała, jakby zrobił coś strasznego. Zrobiła to samo, co szkielet wcześniej, przyłożyła swoją dłoń do jego i lekko docisnęła do kości policzkowej. - Jezeli... jeżeli to przez te wszystkie moje pytania, to moge nie pytac... - Zaproponowała delikatnie, jednak zaraz dostała odpowiedź, jakiej się nie spodziewała. "Sans?" przeszło jej przez myśl. Ale dlaczego syn miałby zabić własnego ojca. Przecież... pamiętała, ledwo co ale jednak, że kiedyś byli tak szczęśliwą rodziną. Co musiało się stać, że była taka, a nie inna sytuacja? Sans wyrósł na przestępce? Ukochany powiedział to tak... jakby to była jego wina. Nie będzie teraz jednak zadawać więcej pytań, objęła tylko szkieleta i oboje ruszyli w nieznaną jej stronę... Jak dobrze było przespacerować się z ukochanym, ale ostatecznie zatrzymali się przy jakiejś starej ruderze. To... dom Gastera? Czemu tutaj, czemu nie z dziećmi i czemu w takim stanie? Pytania później, chociaż dobrze, że to miejsce, gdzie będą mogli pobyć sami. Ciekawska poniekąd już zaczęła się rozglądać. Widać, że przydałaby się tutaj kobieca ręka. - Ile mnie nie było? - Zapytała, jakby nie było jej kilkanaście lat, co było w sumie prawdą. | |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pon Cze 06, 2016 4:07 pm | |
| Droga do jego.. Nie. Od teraz do ich domu była dziwnie spokojna. Po tym wszystkim co zrobił, po tych wszystkich przestępstwach jakie dokonał, było dziwnie cicho. Spodziewał się jakiejś hordy goniących go psów, a tymczasem jedyne co spotkał to ciszę. Jakby wszyscy zapomnieli o nim i wszystkim co zrobił. Tak jakby.. No tak. W końcu przestał już tak jakby istnieć. Został wymazany z kart istnienia. Więc nie miał co się obawiać, tak długo, aż się nikomu nie pokaże. Pewnie dlatego nikt im nie przeszkodził, ani nic. Śnieg powolutku przykrywał ich ślady, tworzył dokoła ciekawą atmosferę. To wszystko było zbyt szczęśliwe, wciąż w pewien sposób nierealne. Kiedy w końcu pogodzi się z tym, że to wszystko nie było snem, a najprawdziwszą prawdą? Kiedy nagle powiedziała o tej pustce, zatrzymał się. Stał tak przez krótszą chwilkę nie mogąc w pewien sposób pojąć tego co usłyszał. Pustka? Że co? Ale.. W jaki sposób? Czyżby w momencie gdy umierała, linie czasu znów zaczęły płatać figle, tak jak w momencie, w którym miał dokonać największego odkrycia czasowego z portalem. Ale, nie wyglądała jakby tam wylądowała. Kiedy on znalazł się w pustce czasu, jego ciało powoli zaczynało się rozpadać, a ona była cała i zdrowa, jakby nic jej się nigdy nie stało, jakby po prostu przebudziła się z długiego snu. - Ciemny pokoj? - spytał. - Mozesz.. Opowiedziec mi cos wiecej? - wypowiadając te słowa ruszył w końcu z miejsca, nieco szybciej, chcąc w końcu postawić swoją stopę w rozlatującej się ruderze, i chociaż niby wszystko się rozpadało, przynajmniej był to jakiś dom. Przytulił ją do siebie, jakby nie robił tego przez cały czas. W dalszym ciągu nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Skończyli więc w taki sam sposób. Tylko jak na nią zadziałała ta pusta przestrzeń? Może sposób w jaki się tam dostało miał jakieś większe znaczenie? - Pytaj smialo dalej. - stwierdził z uśmiechem na twarzy. - To normalne, ze masz tyle pytan. A ja.. Jestem tu, zeby odpowiadac. Śnieg skrzypiał pod nogami jako jedyny niszcząc otaczającą ciszę. I chociaż droga mogłaby się zdawać długa, wcale taka nie była. Dotarli tutaj doprawdy szybko, nawet i za szybko. Chciał jeszcze trochę z nią pospacerować! Ale cóż mógł poradzić. - Sam nie wiem. - odpowiedział szczerze, jakby inaczej. Sam w końcu zniknął na bardzo długo, do tej pory nie wie na jak. Ale sam się tym nie przejmował. - Jakos... Dni same tak mijaly i.. - wypowiadając te słowa otworzył drzwi domu. Skrzypnęły przerażająco, ktoś wyjątkowo strachliwy zaraz by miał gęsią skórkę. - Wybacz, za stan.. Ale, jakos nie mialem glowy by to wszystko kiedys posprzatac. | |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pon Cze 06, 2016 5:44 pm | |
| Dłużąca się droga zachęciła ją do przypomnienia sobie tych złych chwil, byleby móc porozmawiać spokojnie z ukochanym. Świetnie było poczuć znów chłodny wiatr oraz śnieg Snowdin na kościach. Odetchnęła głęboko, jakby miała płuca, uśmiechając się szeroko do niego - No więc jedyne, co szczególnego pamiętam to ciemne miejsce, które wyglądało, jakby było czarnym pokojem. Gdy próbowałam iść w przód nic się nie zmieniało, nie miało końca. A może to ja nic nie widziałam? Nie mogłam nic zrobić, rzucone kości znikały po chwili. Nie było wyjścia, a gdy czas mijał, czułam, jakbym traciła nadzieję. Przestawałam się uśmiechać, myśleć pozytywnie, dużą ilość czasu spędzałam leżąc i płacząc. Nie pamiętam czy spałam, czy nie, ale w końcu obudziłam się w Komnacie Zapisu, a potem zobaczyłam ciebie... - Opowiedziała mu to, jak potrafiła, musiał zadawać bardziej szczegółowe pytania, jeżeli chciał jakieś lepsze informacje, niż tylko to. Nawet nie zauważyła, kiedy już mogła wejść do środka. Nie przejęła się nawet skrzypnięciem, tylko wręcz wbiegła do środka jak małe, radosne dziecko i zaczęła biegać po całym domu szukając nie wiadomo czego. Zagląda w każdy kąt, przez co podłoga nie nadążała skrzypieć. Nie miała czasu na zadawanie pytań, bo wzięła się za opierniczanie szkieleta. - JAK MOGLES TAK NIE ZADBAC O SWOJ DOM?! PRZECIEZ PAJAKI CI SIE TU ZALEGLY! - Czy jej się wydawało, czy jeden z nich pomachał odnóżem do dwójki szkieletów? Uniosła łuki brwiowe, podeszła do Gastera i chwyciła go za policzek, ciągnąc go do najbliższej ściany. Przycisnęła Wingusia do niej bardzo mocno, robiąc poważną minę. - Mój drogi, jeżeli chcesz, żebym tu mieszkała, radzę ci się z tym szybko uporać... - To brzmiało, jak groźba, nawet jedna z białych kropek w jej oczodołach błysnęła pomarańczem, jakby miała mu zaraz przywalić kością z całej siły w czaszkę. Zamiast tego wsunęła mu przez przypadek minimalnie kolano między nogi, ujęła twarz w dłonie i pocałowała czule. | |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pon Cze 06, 2016 6:18 pm | |
| - +18:
Słuchał z zainteresowaniem. Trudno w końcu było oczekiwać od niego czegoś innego, spędził sporo czasu w takim samym miejscu, gdzie czas niby płynął niby nie, ale nawet jeśli nic nie dało się zrobić. Można było tylko czekać i myśleć ile tak na prawdę minęło czasu. W jego przypadku jednak nie było to aż tak nudne. Zawieszony w tej ciemności i całkowitej pustce rozmyślał o tym co poszło źle, dlaczego tutaj wylądował, gdzie wkradł się błąd, dlaczego portal otworzył się sam, dlaczego to miejsce było takie puste i bez niczego. Mógł robić jedynie to. Czuł smutek słysząc o tym, że z jej strony wyglądało to o wiele gorzej, że cały ten czas spędziła płacząc i tracąc nadzieję. To było nawet gorsze niż śmierć. Lepsze byłoby stracić przytomność i nagle się obudzić kilkadziesiąt lat później, niż cały ten czas nie mogąc nic zrobić w pustce. - Okropne miejsce.. - podsumował. - To nie fair. Nigdy nie powinnas trafic w takie miejsce.. Skonczyc w ten sposob.. - zdawał się mówić ze złością. Nie mogąc pogodzić się z tą myślą, że tam wylądowała. To była najgorsza kara świata i kto jak kto, ale Renia nie powinna kończyć w ten sposób. Nigdy. Czul się winny tego jak skończyła. Może... Może gdyby przestał aż tak skupiać się tylko na badaniach. Gdyby poświęcił więcej czasu rodzinie.. Nikt wtedy by nie ucierpiał. Widząc Renię latającą po całym mieszkaniu jak mały samolocik, trudno było się nie uśmiać. Sprawdzała wszystko, jak dziecko, które właśnie wpadło do działu z zabawkami i musi wszystkie obejrzeć. Wiedział jak to się skończy. Ten dom wyglądał jak rudera, która miała więcej niż powinna i dawno miała być rozebrana. Do tego wszędobylski kurz i pajęczyny... I pająki. On machał? Nie zdziwił słowami swojej żony. Położył doń na jej czaszce i poklepał jak małe dziecko. - Wiesz, ze stawiam badania wyzej niz cokolwiek innego. - po tych słowach pocałował ją w kość nosową. - Ale nadal jestes wyzej niz badania. Dlatego z checia to wszystko posprzatam. Ale najpierw.. - położył swoje dłonie na jej kościach policzkowych i przytrzymując jej twarzyczkę zaczął całować najlepiej jak tylko był w stanie. Był we własnym domu, mógł robić co chce, więc mógł przestać się powstrzymywać. Wysunął swój język i splótł go z zielonkawym językiem swojej ukochanej. Przymknął oczy całkowicie, powoli zaczął przesuwać swoje zimne łapki niżej, drażniąc jej kręgi szyjne, gładząc materiał sweterka. W końcu zatrzymały się mniej więcej na wysokości bioder i przyciągnął do siebie. Co jak co, ale tutaj trzeba zmniejszać odległość. - Tak bardzo mi cie brakowało.. - szepnął, wykonując jeden sprawny ruch, którym to tym razem ona została "przybita" do ściany. Podążył niżej, racząc swoim jęzorkiem każdy jej krąg szyjny.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pon Cze 06, 2016 10:27 pm | |
| - +18:
- Jezeli to przyczynilo sie do tego, ze moglam cie znow zobaczyc, to bylo warto - wyszeptała, przymykając oczodoły do połowy na krótką chwilę. Zrobiła tym krótką przerwę w pocałunku, ale zaraz znowu do niego wróciła, splatając języki w długim, namiętnym tańcu miłości, przesuwając dłonie z twarzy niżej, by móc go objąć odpowiednio. Nie chciała mu krępować ruchów swoją osobą, chociaż ich kości były blisko siebie i pomiędzy nie było niemal wolnej przestrzeni. Oboje tak zimni, a między nimi zapłonęło tak gorące uczucie. Cały czas obserwowała twarz ukochanego, jakby na niej chciała się doszukać wszystkich emocji. Mocniej przycisnęła kolano do jego krocza, poruszając nim wyraźniej. To mogło tylko trochę zaboleć, ale ona robiła to na tyle umiejętne, że ta czynność była bardzo podniecająca. Wypuszczone nosem powietrze, podczas nagłej zmiany miejsc, nieco zaświszczało. - Mi ciebie tez... czas to wlasnie teraz nadrobic. Zaszalejmy, jak kiedys, skoro nikt nie patrzy. - Ten uwodzicielski głos, lekki uśmiech oraz spojrzenie niegrzecznej diablicy... Przygryzła koniuszek języka, unosząc głowę powoli do góry. Kości od ramion w dół pokryły się przezroczysto-zielonkawą magią, tworząc imitacje skóry. Dlatego też nagle zrobiło się tak miękko w okolicy jej żeber... Żeby nie stać bezczynnie zjechała lewą ręką na jego krocze, zacisnęła na nim kościste palce. Już była widoczna połówka białej duszy, pod kośćmi i "skórą". Coraz bardziej była zadowolona z początku zabawy.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pon Cze 06, 2016 10:51 pm | |
| - +18:
Ta długa rozłąka robiła swoje. Przez to wszystko właśnie czuł jedynie ten swoisty głód, który tak bardzo chciał zostać zaspokojony, niekoniecznie w szybki, ale bez wątpienia dobrze każdemu znany sposób. Nie było przecież nic lepszego jak dwójka kochających się szkieletów w tak intymnej sytuacji i to jeszcze całkiem sami w pustym domu z pewnością, że nikt tutaj się nie zjawi. To idealny moment by pozbyć się wszelkich hamulców i nacieszyć sobą. Chociaż byli tak blisko siebie, nawet mu to nie przeszkadzało w wykonywaniu jakichkolwiek ruchów. W końcu, w rzeczywistości był czymś na wzór cieczy, i chociaż ona widziała go jak normalnego męża, nadal mógł spokojnie w tak ciasnych momentach poruszyć wszystkim. Pewnie i tak nie zauważy niczego dziwnego. W końcu.. Zaraz nikt nie będzie zwracał uwagi na takie pierdółki. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak Gaster zdolny był wciąż do tak silnego uczucia, nawet jeśli swoje już przeżyło, to cud że po tym wszystkim ocalało i wciąż kręciło się w pustym naczyniu jego duszy. Otworzył oczy z zadowoleniem, niech patrzy. Niech widzi te dwa mieszające się ze sobą tony. Surowy i zimny błękit. Miły i ciepły pomarańcz. Chociaż tak się różniły, każdy zgodnie patrzył na nią z pożądaniem, nie krył się z tym. Mogła w sumie dostrzec tylko to w tym momencie. Po skończonym pocałunku oblizał się, rozkoszując jej smakiem. Drgnął lekko czując jej kolano napierające na jego wrażliwy punkt. Dobrze wiedziała czego chce, ale on z kolei nie chciał od razu przechodzić do sedna. Chciał się z nią trochę pobawić, nacieszyć jej ciałem. To jedynie pobudziło buzujące w nim hormony, o ile da się tak w ogóle powiedzieć, bo nie miał niczego co mogłoby je uwalniać. Na jej słowa uśmiechnął się jedynie szeroko, przenosząc swoje dłonie na żebra, czy też w tym momencie nawet i skórę, bardzo, bardzo mięciutką. Jego zwinne paluszki, nie ominęły nawet centymetra kwadratowego jej magi. Żadnego. Skupił się jednak w tym momencie na jej piersiach. Bawił się nimi jak mały chłopiec, który dostał długo wyczekiwaną zabawkę, a w końcu nawet przykucnął by móc w wygodny sposób bawić się nimi swoim językiem. Płomienie w jego oczach zdradzały więcej niż mimika twarzy czy jego ruchy. Gdy ukochana tylko położyła dłoń w jego wrażliwym miejscu, płomyki zaczęły jarzyć się mocniej. On również nie mógł się tego doczekać, ale to jeszcze nie teraz.. Jeszcze nie. Najpierw zabawa. Później konkrety. Po jej nodze wspinać zaczęła się jedna mała, niepozorna macka, która jak na razie jedynie smyrała ją pod nogawką.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Wto Cze 07, 2016 8:43 pm | |
| - +18:
Pierw natłok bólu oraz strachu, potem zdziwienia i niepewności, a na końcu szczęścia... ta zabójcza mieszanka zmieniła się w czyste pragnienie porzucenia przeszłości oraz złych chwil, stała się pożądaniem. Tak silnym, że oboje ulegli mu bez chwili zawahania, równie szybko. Jej dłonie spoczywające na intymnej części ciała Gastera nie były aktem pospieszenia się, a jedynie zaproszeniem, że może już zrobić wszystko, czego tylko zapragnie. Kiedy tylko mogła spoglądała w oczodoły ukochanego, nadal w pewien sposób czując swego rodzaju strach. Dziwnie przyjemne uczucie, jakby miała przed sobą dzikie zwierze, które zamierza ją zaraz rozszarpać, a ona nie może z tym nic zrobić. Jeżeli tylko włoży w to więcej wysiłku, może przebić się przez skórę, sięgnąć znów do kości oraz samej duszy. Zaboli, ale to byłby przyjemny ból, zadany przez ukochanego. Tak, niech dojdą w końcu do momentu, gdzie ból będzie się mieszał z przyjemnością. By nie przerywać mu zbytnio zabawy przez chwilę stała w bezruchu, przez chwilę, bo zaraz dopadła do jego kręgów szyjnych i przejechała po nich kilka razy językiem z wyraźnym uwielbieniem, a zaraz po tym bez ostrzeżenia wbiła kły mocno w kość z cichym mruknięciem. Nawet jeżeli tym gestem musiała mu na chwilę przerwać zabawę, to było warto. Zaciskała szczęki powoli coraz mocniej. Niech wie, że z tej pułapki nie ma wyjścia!
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Wto Cze 07, 2016 9:23 pm | |
| - +18:
Starał się jeszcze trochę powstrzymać, dał się już trochę ponieść, sam stwierdzał, że należy już pozbyć się hamulców, ale trochę bał się tego co mógłby zrobić. Co jeśli by ją zranił? Bzdura! Przecież jej nigdy niczego nie zrobi, w każdym razie nie świadomie. Ale jeśli sprawy będą się tak miały dalej... Wiadomo jak to się skończy. I tak powoli przestawał się powstrzymywać, więc... Po co ciągle to przedłużać i pytać się o to samo! Akcja! Chcemy akcji! Przymilał się do jej ciała jak kot, który właśnie zobaczył człowieka z puszką najlepszego jedzonka. Jego dłonie zdawały się być wszędzie, jego język nawet na chwilę się nie zatrzymał, a on wciąż chciał więcej. Czuł rozpierające go ciepło, które napełniało go nowymi siłami. Jego do tej pory całkiem delikatne spojrzenie, przerodziło się w drapieżne błyski pełne pożądania. Uśmiechnął się szeroko czując jej język, nawet odchylił głowę na bok by dać jej więcej swobody. Wypuścił głośno powietrze kiedy poczuł wbijające się w jego kręgi zęby. Może innych by to zabolało, ale dla niego to czysta przyjemność. Ściana zaczynała robić się nudna... Nic więc dziwnego, że bez ostrzeżenia zarzucił sobie jej nogi na miednicę i przytrzymując by pozostała blisko niego przeniósł ich na kanapę. Wyjątkowo wszelkie sprężyny były na razie przykryte poduszkami, ale pewnie w trakcie tego wszystkiego dadzą o sobie znać. Zrzucił swój niepotrzebny w tym momencie płaszcz. Oczywiste, że to Renia znajdywała się na dole. Przerwał jej miłą zabawę w piranię wgryzającą się w kości i pocałował namiętnie znów splatając ich języki. W międzyczasie jego dłonie niebezpiecznie mocno wbijały się jej zielonkawą skórę, w końcu się przez nią przebijając. Zdawał się być z tego szczerze zadowolony, a barwy w jego oczach znów błysnęły. Jedna z kościstych rączek powędrowała na wewnętrzną stronę jej kręgosłupa, bawiąc się każdym kręgiem. Druga, zajęła się duszą. W tym momencie nie przywiązywał zbytniej wagi do tego czy jest cała czy nie. Sama się prosiła o to by ją dopaść, by ją złapać, by zacząć miętosić i dotykać. Na początku delikatnie, potem coraz mocniej, coraz bardziej agresywnie. Wyszczerzył kły, odpłacając jej się za gryzienie. Tylko, w jego przypadku zaczął przygryzać jej delikatną zielonkawą skórkę i nie da się ukryć, że zapomniał trochę o delikatności, szczególnie kiedy jego szczęka znajdywała się we wrażliwych okolicach jej piersi. Dwie, całkiem niepozorne macki wkradały się przez nogawki jej spodni, drażniąc każdą kostkę, którą ominęły, dążąc do jej intymnego miejsca. Nie miały tam wyraźnego w sumie celu, można powiedzieć, że rządziły się swoim prawem, ale mimo to jedynie drażniły delikatne okolice jej łona. I pewnie chciały więcej, ale naukowiec im na to nie pozwalał. Jak na razie. W końcu, tak jak na razie było dobrze, ona rozłożona na kanapie i znajdujący się nad nią Gaster, który powoli zaczynał dobierać się już do jej spodni.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Czw Cze 09, 2016 5:52 pm | |
| - +18:
Tyle się bał o wszystko, niech teraz strach go już opuści, niech odrzuci hamulce, niech rzuci się w wir szaleństwa odmiennego od tego dotychczasowego. Niech zapomni o rzeczach moralnych, niech spojrzy na nią oczami pożądania takimi, jak nigdy wcześniej. W tym momencie nie było nic więcej, niż oni sami, tonący we własnych pragnieniach. Pomrukiwała z każdym dotykiem jego dłoni oraz języka na sobie. Zieleń najczęściej porównywana do chęci życia oraz radość rozbłyskiwała niesamowicie mocno, mieszając się z pomarańczem, a nawet poniekąd błękitem Gastera. Nawet jeżeli została podniesiona i przeniesiona na kanapę, zdążyła wyjąć kły i wgryźć się nieco niżej, równie gwałtownie oraz mocno. Niestety zabawa w przegryzanie kości musiała zostać przerwana. W tej krótkiej przerwie zrzuciła swój fartuszek oraz pelerynkę, nie zwracając uwagi na to, gdzie to rzuca. Ledwo zdążyła to zrobić, a znów czuła, jak Gaster próbuje bawić się jej językiem. Oddać swoją dominację? Tak po prostu? To dosyć trudne, jednak niech się nacieszy. Nawet namiętny pocałunek nie uciszył jej na tyle, by nie było słychać tego głośnego jęku pełnego rozkoszy i bólu. Wbił się w skórę, która może stworzona z magii, jednak czuła nią całkiem sporo. Po kręgosłupie ciągle przechodziły jej miłe dreszcze, co innego, gdy wziął się za dusze. Jedną ręką chwyciła szkieleta za sweter na plecach z głośnym jękiem, którego pocałunek nadal nie był w stanie stłumić. Nie mogła się powstrzymać od ruchów, nawet najmniejszych, oraz tych bardziej gwałtownych. Wyginając szkielet ku górze wydała z siebie kolejny jęk. Owszem, czuła macki, ale najsilniejsze doznania miała przez pieszczenie duszy oraz kręgosłupa, dlatego na resztę zwracała trochę mniej uwagi. Czasem udało jej się smyrnąć Gastera kolanem po kroczu.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Czw Cze 09, 2016 7:14 pm | |
| - +18:
Powoli przestawał się czymkolwiek przejmować. Przestawał zwracać uwagę na delikatność. Kto jej w końcu potrzebował? Na co to komu, nawet w takim momencie? To przecież zbędne hamulce, które tylko niszczą zabawę! A o to przecież chodzi! O to, żeby nic już nikogo nie powstrzymywało, by moralność nie istniała! Stało się więc to, czego poniekąd się obawiał. Oddał się całkowicie swojej żądzy, swoim pragnieniom. Liczyło się tylko i wyłącznie to. Ta nieziemska przyjemność, której tak dawno nie mógł doświadczyć. Pocałunek trwał doprawdy długo, a w jego czasie ręka, która zajmowała się kręgosłupem znalazła się już na jej miednicy i nie widziała żadnych przeciwwskazań by odpiąć guzik i zejść jeszcze niżej, do miejsca, którym zajmowały się już macki. Zimne i oślizgłe macki, które nawet za bardzo przypominały jego realne ciało. Obydwie razem z jego szkieletową łapką, z wielką radością zajęły się jej muszelką. Zanurzyły w jej wnętrzu, powoli poruszając, by w końcu wykonywać coraz to szybsze ruchy. Druga dłoń w dalszym ciągu zajmowała się duszą. Nie dało się ukryć jak bardzo zadowolony był naukowiec słysząc te jęki, to melodia dla jego uszu, która spowodowała, że nawet i z tym małym białym kawałkiem przestał obchodzić się z delikatnością. Przerwał pocałunek i wszystkimi wolnymi częściami ciała, które się do tego nadawały, zaczął pieścić ten mały kawałek duszy. Podgryzał, lizał, masował. Och, to tylko część tego wszystkiego co robił! Można śmiało powiedzieć, że zajął się nią najlepiej jak tylko potrafił. - Mhm.. Jestes taka pyszna.. - uśmiechnął się szeroko, kiedy po dłuższej chwili zostawił biały kłębuszek w spokoju. Zsunął się niżej, niemal w sumie schodząc z kanapy, by tylko swobodnie dostać się do centrum jej kobiecości. - Ciekawe czy tutaj tez.. Mhmm.. - Oblizał się jak zwierze, które zobaczyło właśnie najsmakowitszy kąsek świata. Zdjął jej spodnie, które były jak najbardziej niepotrzebne i odrzucił gdzieś na bok. Zbliżył z zadowoleniem do jej łona i nadal pozwalając macką robić co robiły, oblizywał każdą kostkę, która była w tej okolicy. Wewnętrzne strony kości udowych, miednica... Aż w końcu sam wziął się za najważniejszy organ tej okolicy. Macki wręcz wyparowały, aktualnie niepotrzebne, podczas gdy Gaster zagłębiał się swoim językiem w jej wnętrze, co prawda może ktoś by sądził, że nie tak bogate jak kogoś ze skóry i krwi, ale to w dalszym ciągu najpiękniejsze wnętrze do jakiego mógł się dostać.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Czw Cze 09, 2016 9:41 pm | |
| - +18:
Między nimi nigdy to nie było delikatne... i dobrze. Na ostro, wykorzystując i biorąc z miłosnego aktu 100%, tak jest najlepiej. Nie ma nic lepszego niż dwa pozbawione moralności, kochające się szkielety. W takim tempie Sans oraz Papyrus będą mieć kolejne rodzeństwo... Nawet jeżeli się zmienił i był bardziej brutalny, ta zazwyczaj delikatna i radosna Renia tak czy owak cieszyła się tym, co ma teraz. Ręka schodząca powoli do miednicy, niemalże w połowie zwracała na nią uwagę, jednak czystym odruchem było, że zaczęła ocierać się o kościstą dłoń bardzo mocno, ale za to powoli. Znów głośny świst powietrza, jakby oddychała i zaraz kolejny jęk rozkoszy. Zaczęła się zatracać bezpowrotnie na kilka dłuższych chwil. Czując kły w duszy krzyknęła wręcz z przyjemności, unosząc kości z kanapy na moment. Zaraz ona całkowicie oszaleje, bardziej niż teraz. Przestanie myśleć, zacznie całkowicie czuć. Nie przejmowała się czymś chłodnym i oślizgłym, cała była zimna, a wnętrze stworzone z magii nie dość, że ciasne, to śliskie, a co najlepsze je też można było przebić, co będzie nieco bardziej bolesne. Wszak magiczna skóra imitowała wszystkie organy kobiece, skądś się dzieci biorą jednak... Nim się zorientowała już coś poczuła w swoim wnętrzu. Westchnęła zadowolona, oblizując lubieżnie kiełki. Zamknęła oczodoły, puszczając ukochanego wolno. Zaparła się rękoma, ciałem, gdyby planować zaraz być bardziej gwałtowny. Szybsze ruchy, czuła że magia pod ich naporem jest gotowa pęknąć, wpuścić głębiej... Nie mogła powstrzymać drżenia nóg, gdy wchodziły tak głęboko i poniekąd troszeczkę rozpychały miednice. Jęki łączyły się ze sobą, może ciche, ale tworzyły wspaniałą muzykę dla Gastera. Jedyna istota, która krzyczała przez niego, ale z przyjemności. Rozsunęła jeszcze bardziej nogi, by było wygodnie. Aż ma ochotę zarzucić mu je na szyje i przycisnąć do swojego krocza tak, by nie mógł się odsunąć~
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Czw Cze 09, 2016 10:44 pm | |
| - +18 BARDZO:
Chociaż nie powinien czuł jak wypełniają go wszelakie emocje, w tym dwa, szczególnie mocne. Miłość i pożądanie. Działające razem jak spółka, nierozłączne, istniejące nawet w pustym naczyniu takim jak Gaster, a on powinien niczego nie odczuwać. Nawet trochę. Nie miał duszy, ale czy aby na pewno? To stawało trochę pod znakiem zapytania. Ale, chyba najważniejsze było to, że jednak czuł... A co za tym idzie, wszelkie ruchy były tak bardzo szczere jak nigdy. Mimo to... Skoro nic go nie powstrzymywało. Nic nie hamowało jego czynów, nie mógł zachowywać się zbyt miło i delikatnie. Brutalność chyba nawet w takich momentach go nie opuści. Nie dało się ukryć jego zadowolenia. Te wszystkie krzyki, jęki, świsty - układały się w jedyną taką i niepowtarzalną muzykę dla jego uszu. Pieściły jego szatanie ego jak najlepszy możliwy grzech, jak kolejne morderstwo. Chociaż nie powinien nawet na nią patrzeć, nawet dotykać tymi brudnymi łapskami, robił to z przyjemnością, jeszcze większą niż kiedyś. Jeszcze większą niż gdy poznali się pierwszy raz. Wszelkie ruchy jakie wykonywał, wszelkie myśli, wszystko skierowane było w jeden punkt. Wszystko zmierzało do kulminacyjnego punktu, do sceny, w której będą ze sobą bliżej niż kiedykolwiek. Jego język czuł się jak ryba w wodzie, mogąc w spokoju penetrować jej wnętrze, ocierać się o każdą zieloną ściankę bez żadnych przeszkód i problemów. Trwało to jeszcze dłuższą chwilkę, w trakcie której swoimi kościstymi paluszkami pieścił jej guziczek. Nie ominął niczego i czuł, że dłużej już nie wytrzyma. Odsunął się dając jej chwilę przerwy przed tym co nadejdzie. Dwie macki ponownie się pojawiły, sunęły po jej nogach, tym razem jednak nie skończyły tylko na delikatnym pieszczeniu. Obydwie wcisnęły się w tą samą, kochaną przez każdego dziurkę, rozpychając się najbardziej jak tylko mogły. Wpychały się coraz głębiej i głębiej, chciały przeć dalej i nic nie mogło ich powstrzymać. Wtargnęły bez najmniejszego ostrzeżenia do jej łona i zdawały się na tym nie zatrzymywać. Pchały wciąż dalej i dalej, nie oszczędzając żadnej ze ścian jej zielonkawego ciała. Jedna z nich przebiła się przez magię jego ukochanej w łatwością, i pomknęła wyżej owijając się wokół kręgosłupa, dążąc w kierunku duszy. Druga, nieco bardziej się ślamazarzyła, jej przebicie osłonki przychodziło z większym trudem, rozpychała się i starała przebić, powodując jeszcze większy ból swoim ślamazarzeniem się. W końcu jednak jej się udało i pomknęła w tym samym kierunku, jednak nie zatrzymała się przy duszy, a podążyła w kierunku Reniowych kiełków, czy raczej bardziej za cel miała jej zgrabny język. Wpakowała się do jej ust bez ostrzeżenia, podczas gdy jej macka bliźniaczka owinęła się wokół duszy, ściskała, pieściła, starała się nawet do niej wepchać. Ciężko określić, czy to ból czy przyjemność... No, dla Gastera czysta przyjemność, ale tylko z patrzenia. Tak być nie mogło. Przecież, co to za zabawa jedynie patrzeć?! W międzyczasie tego wszystkiego pozbył się w sumie wszystkich swoich ubrań, bo kto mu zabroni! Odrzucił je gdzieś na bok i zbliżył do ukochanej. Trudno było określić, czy w oczach miał radość, szaleństwo, sadyzm czy tylko i wyłącznie przyjemność i pożądanie. To było ciężkie do stwierdzenia. Bez większych ceregieli i czekania, dołączył się do dwóch macek, które już teraz wystawiały Reniową miednicę na całkiem niezłą próbę. Wepchnął do jej wnętrza swojego członka, rozpoczynając chyba najostrzejszą zabawę w Podziemiu tego stulecia. Ciasno bo ciasno, ale to jedynie zwiększało doznania zarówno żony jak i naukowca. Ocho cho.. Narrator chyba ma krwotok.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pią Cze 10, 2016 5:52 pm | |
| - +18 BARDZIEJ:
// Aż się prosi o toOna zaś czuła, jak jej dusza przepełniona jest szczęściem, radością z powodu bliskości ukochanego. To wszystko kiedy już traciła nadzieję, kiedy była w połowie do utraty duszy. Na ostatnim zakręcie zatrzymała się i cudem zawróciła. Gdyby tak się nie stało Gaster nigdy więcej nie spotkałby tej szkieletki, którą pokochał. Już i tak wydawała się jeszcze bardziej drapieżna, masochistyczna... Cieszyła się z tej jego specyficznej brutalności. Nie bił jej, nie przyprawiał o czysty ból. Aby on był połączony z przyjemnością trzeba by być mistrzem. Dla Ren ten szkielet nim był, niesamowitym mistrzem w swoim fachu. Ach przecież za to tylko mocniej go kochała i kocha nadal, na nowo. Czy chciała, czy nie, mało co kontrolowała swoje odruchy, całe ciało... Wysunęła język, spoglądając spod pół przymkniętych powiek na wyczyny ukochanego. Wyglądała, jakby miała się zaraz całkowicie rozpłynąć przez te niezliczone ilości przyjemnych doznań, a to jeszcze nie koniec, to dopiero połowa, sam jej początek. Wydawało się, że ciężko dyszy przez usta, że ledwo łapie wdech, że wstrzymuje powietrze... tak by było, gdyby miała wszystkie potrzebne organy. Ta nadmierna wilgoć spowodowana przez język... minimalnie się podniosła, kładąc mu chłodną dłoń na czaszce i dociskając do siebie mocniej z głośniejszym westchnieniem, odchylając głowę na chwilę w tył. Już kompletnie drżały jej kości udowe z każdym mocniejszym podrażnieniem guziczka, nie mogła tego powstrzymać nawet jeżeli chciała, ot. odruch. Przerwa, jaka przerwa? Ona nie chce przerwy, pragnie mieć ukochanego przy sobie cały czas! Spojrzała na niego gniewnie, mając ochotę powalić go na kanapę i przejąć kontrole nad zabawą, jednakże to szybko zostało jej wynagrodzone. Dwie macki, które wepchnęły się do ciasnego wnętrza wykorzystały całkiem limit wolnego miejsca. Magiczna skóra była całkiem przyciśnięta do kości miednicy, rozciągnięta. Ren błyskawicznie wróciła do pozycji leżącej, kiedy tylko zrozumiała, że macki nie poprzestały na zwyczajnej zabawie, a na siłę dorwały się do macicy. Uderzyła ręką o kanapę, zaraz wbiła w materiał kościste palce. Wygięła się w spory łuk ku górze z krzykiem, szeroko otwierając oczodoły. Zielony jak i pomarańczowy punkcik w oczodołach bardzo się zmniejszyły. Zaraz jęknęła, to dopiero pierwsza. Zaczęła się poruszać niespokojnie na boki, bo kolejna próbowała się przedrzeć. Wolną dłoń zacisnęła na wysokości duszy, na skórze. Przez to, że czuła dotyk na kręgosłupie, nie mogła przestać jęczeć błagalnie o więcej. Ale czego chcieć więcej? Gaster zna ją najwyraźniej doskonale, ponieważ pieścił każdy wrażliwy punkt w idealny sposób. Zamknęła lewy oczodół, trzymając w ustach jedną z oślizgłych zabawek. Lekko podgryzała ją kłami, sama wychylała się, by połknąć ją wręcz w całości. Kolejne zaskoczenie, poczuła jak kości miednicy rozpychane są ponad możliwości. Ponownie krzyknęła, macka skutecznie ją uciszyła. Dzika bezsilność, absolutna władza ukochanego już robiła swoje. Było jej tak cholernie przyjemnie, że nie była w stanie się pozbierać. W jej oczach było widać jedynie szaleństwo, całkowite pożądanie. Już była całkowicie nieprzytomna, pod względem bycia tu i teraz, świadomości. Coś chrupnęło, to chyba była właśnie miednica. Mimo to nie chciała przerywać nawet przez chwilę. - Ahhhhh... no dalej, pokaż się z najciemniejszej strony - ledwo wysapała.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Pią Cze 10, 2016 9:48 pm | |
| - +18:
Czy to co robił aby na pewno było dobre? Nie potrafił tego stwierdzić. W jego oczach nie było praktycznie niczego innego od tego pragnienia, może jedynie szaleństwo. Uśmiechał się zadowolony jak nigdy nie mogąc nawet na chwilę przestać. Najgorsze jest tylko to, że to nie był zwyczajny uśmiech, tylko ten jego okropny i obleśny uśmiech, który robił za każdym razem, kiedy jego przeciwnik właśnie miał zobaczyć smoczy łeb lub kość, która zakończy jego żywot. Ale przecież z nią nie chciał tego zrobić. Nie był w stanie tego stwierdzić. Sprawia jej przyjemność, czy już tylko ból. Cieszy się, czy nie? Przestać, czy kontynuować? Trudno odpowiedzieć na to w takim momencie. Te wszystkie krzyki wydobywające się z jej ust, zatracił się w tym całkowicie. Już nie jak myślący szkielet, zachowywał się jak zwierze, które chciało rozerwać swoją ofiarę na strzępy. Chwycił ją za nadgarstki i niemalże się na niej kładąc, trzymał je ponad jej głową. To, że w środku było ciasno w żaden sposób mu nie przeszkadzało. To nawet i dobrze, zwiększył tym samym swoje własne doznania. W końcu, teraz nie tylko ona miała tutaj przyjemności, jemu też się coś należało. Poruszając się w rytm jęków partnerki, sam w końcu zaczął wypuszczać głośniej powietrze, a okulary zsunęły mu się z kości nosowej i potoczyły gdzieś na podłogę. Ten jeden krzyk jak nic słychać było w całym Snowdin, a spowodował też, że naukowiec podkręcił tępo. Macki zaczęły poruszać się niespokojnie, jakby zaraz ktoś miał kazać im zniknąć. Przylgnęły mocniej do kręgosłupa, bawiąca się z duszą owinęła ją mocno i zaczęła ściskać, ledwo się powstrzymywała przed "wyrwaniem" jej, poruszając się rytmicznie w przód i tył. Tą samą część powtórzyła druga macka, która nie robiła sobie niczego z kiełków szkieletki i z miłą chęcią wepchała się głębiej, nie pozwalając jej już w ogóle zamknąć szczęki i owijając wokół odcinka szyjnego. Te ciche chrupnięcia trochę zaniepokoiły Gastera, nie chciał jej przecież zrobić niczego poważnego, a jak tak dalej pójdzie, jej miednica jak nic trzaśnie. Pewnie jeśli zaraz czegoś nie zrobi, macki zaraz złamią jej kręgosłup i licho wie co jeszcze... Ale nie potrafił. To dzikie pragnienie nie pozwalało mu przestać, nie pozwalało mu przerwać jakiejkolwiek czynności. Mógł się jedynie oddać przyjemności, i to wszystko. Zamknął oczy i zacisnął mocniej dłonie na jej nadgarstkach, wypuszczał z siebie głośno powietrze czując, że powoli zbliża się jego limit. Schylił się do duszy owiniętej przez jedną z macek, która widząc co chce zrobić wycofała się i zaczęła plątać między żebrami. Wygryzł się w zielonkawą skórę, która stała mu teraz na drodze i jak zwierze, wyszarpał sobie drogę do duszy, którą chwycił mocno w zęby, podgryzał, lizał, ssał. Bawił się nią jak kawałkiem mięsa, którego jakoś za bardzo nie chciał od razu zjeść. Trochę jak taki kot, który chce się jeszcze pobawić upolowaną myszą. To wszystko trwało dosyć długą chwilę, kiedy poczuł, że zaraz będzie miał nadejść wielki finał, że tak to nazwiemy. Wszystkie ruchy, macki, on sam, wszystko stało się wyraźnie intensywniejsze i szybsze, wszystko zmierzało ku końcowi. W końcu wykonał ostatnie energiczne pchnięcie wydając z siebie jęk i zaciskając dłonie najmocniej jak tylko mógł na jej nadgarstkach. W tym samym kierunku poszły macki, które zacisnęły się na jej kościach. Padł wyraźnie zmęczony, ale i zadowolony zaraz obok niej, a macuszki zniknęły, wyparowały jakby były zrobione w rzeczywistości z pary.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Sob Cze 11, 2016 12:50 pm | |
| - +18:
Wszystko jak najbardziej kusząca trucizna, która coraz bardziej i bardziej rozchodzi się po ciele. Nie jest się w stanie tego cofnąć i jedyne co można robić to brnąć dalej. W jej oczodołach nie było nawet jednej łzy, mimo iż wspomnienia właśnie teraz zaczęły uderzać do niej bardziej, niż powinny. W tym szaleństwie pełnym bólu oraz przyjemności znalazło się malutkie, ostre szkiełko. Cały czas czuła się taka brudna... teraz dotykał ją tylko Gaster... jak najlepsza woda zmywał z niej okropne uczucie... uczucie po mordercach... Nie zdążyła mu nic opowiedzieć, bo nie pamiętała zbyt wiele, bo nie chciała pamiętać. Nie może tego jednak w sobie trzymać. Z zamyślenia, które nagle się gdzieś wkradło w ich miłosny akt, nic nie zostało, gdy miała wrażenie, że kręgosłup zaraz zostanie złamany na kilka części bez żadnych problemów. Ta brutalność, ta siła... gdyby chciał mógł zrobić wszystko i robił! (w granicach rozsądku) ale szczerze Ren nie mogła się z nim równać pod żadnym względem. Poruszyła dłońmi, zablokowane ręce bardzo utrudniały jej skupienie się na czymkolwiek innym, niż tylko na tej ciasnocie oraz wrażeniu, że miednica nadłamie się w którymś miejscu. Mimo wszystko wystawiła język, cały czas znajdujący się pod macką i przygryzała go wraz z Gasterową zabawką, kompletnie nie zważając na kolejne porcje bólu. Co tam ból! To już czyste szaleństwo pełne +. Jej siły zaczęły słabnąć, macka męczyła dusze zbyt bardzo, jednak to, co pomogło Ren wytrwać w pustce, teraz nie pozwalało się duszy rozpaść. Również była blisko końca, wyczerpana, ale szczęśliwa. Ponowne spojrzenie na ukochanego, trwające tylko sekundę, gdy tak rozszarpywał skórę. Czemu ujrzała potwora? Co to za istota stworzona z mazi wgryzająca się w duszę? Gdy ponownie mrugnęła, nie było po tym śladu... To szybkie tempo, ta czysta brutalność... Objęła go nogami, przyciskając do siebie mocniej i drżąc. Kilka razy mocniej się wzdrygnęła, a potem padła, rozkładając się na kanapie, leży w całkowitym bezruchu. Zamknęła szczękę, pomimo tego, że język nadal wystawał. Coś na wzór śliny skapywało z niego na Renie. To ciężkie sapanie... Wtuliła go w siebie, tym razem delikatnie, nie zmieniając pozycji. Magiczna skóra wydawała się znikać powoli, zamiast regenerować. Czuła się, jakby ktoś wyssał z niej magiczną siłę.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Sob Cze 11, 2016 4:00 pm | |
| Powinien być z siebie zadowolony. Powinien się cieszyć, bo dostarczył jej tyle radości, ale nie potrafił. Dopiero teraz, gdy było po wszystkim doszło do niego po jak cienkiej linii stąpał. Gdyby dał się bardziej ponieść, gdyby na prawdę przestał na wszystko zwracać uwagę i stracił panowanie, mógłby ją skrzywdzić o wiele mocniej niż tylko przez te "drobne" zabawy. O mało nie złamał jej miednicy, a nawet kręgosłupa i żeber. Powinien być z siebie zadowolony. Ale nie był. Cokolwiek mogła pomyśleć o tym Renia, on nie był z tego w żaden sposób szczęśliwy. W końcu... Jeszcze chwila i by przegiął. Przecież takie rzeczy nie były dla niego niczym dziwnym w przeszłości, w której była martwa. Nie było tam niczego co mogłoby go powstrzymywać. Odgłosy łamanych kości, lejącej się strumieniami krwi i latających wszędzie flaków to przecież dla niego nic, to jak czysta codzienność i rozrywka, która swego czasu była najlepszą istniejącą na świecie. Ale nie teraz. Nie przy niej. Nie w takim momencie. Czuł się z tym cholernie źle... Leżał obok niej, jakimś cudem udało mu się nie zlecieć z kanapy. Dyszał ze zmęczenia. Barwne kropki w oczach wróciły do swojej białej barwy. Pstryknął w palce, a koc leżący gdzieś na podłodze podleciał do nich i przykrył. Nie ma w końcu niczego lepszego po takich igraszkach! Przytulił się do niej, chociaż czuł, że nie powinien. Nie powinien nawet tego wszystkiego zaczynać. Miał ręce splamione krwią wielu istnień, jego oczy widziały krwawe sceny w nadmiarze, a usta śmiały się z zadowolenia zbyt wiele razy. Nie powinien jej dotykać, patrzeć, całować. Była na to zbyt niewinna. Najgorsze jest tylko to, że doskonale wiedział, że w końcu będzie musiał jej powiedzieć prawdę. Nie może tego przecież ukrywać w nieskończoność. Ale był tchórzem, który się tego bał. - Nie przesadzilem? - spytał cicho kładąc głowę na jej obojczyku. Zamknął oczy, bał się, że jeśli w nie teraz spojrzy zobaczy wyrzuty sumienia i wszystkie te rzeczy, które zrobił. | |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Sob Cze 11, 2016 8:26 pm | |
| Leżała już spokojnie. Jej oczodoły nie gasły zbyt szybko, świeciły jedynie coraz słabiej. Póki zielonkawe ciało nie zniknęło całkowicie, tak samo język. Znów w oczodołach było widać jedynie białe kropki. Odetchnęła kilka razy, uspokoiła się, wtulając w ukochanego. Kiedy zapytał, czy nie przesadził uśmiechnęła się szeroko, złapała go delikatnie za nadgarstek i pociągnęła rękę na tył miednicy przy kości udowej. Nakierowała palce na malutkie pęknięcie, które powstało na bliźnie. Już wcześniej była tutaj pęknięta, o wiele bardziej. Zaraz jej uśmiech zbladł i nakierowała dłoń na drugą stronę, tam obok siebie było kilka wyczuwalnych blizn. - Nie przesadziłeś. Cieszę się z naszego stosunku po tak długim czasie. Od momentu... kiedy umarłam... czułam się tak brudna. - Mówi coraz ciszej, spokojniej. Odsunęła się od niego, skuliła i zakryła kocem, jakby czegoś się wstydziła. W jej oczodołach pojawiły się pomarańczowe łzy, oko znów się uaktywniło. - Nie mogłam znieść wspomnień porywaczy, oni... oni zanim mnie zabili... oni... - rozpłakała się całkiem, zakryła twarz dłońmi i jeszcze ją ukryła w kocu. Mimo to ona nie bała się tego robić z Gasterem, nie była wystraszona wspomnieniami. On jej pomógł, jak najsilniejszy lek na okropny ból głowy. Lewą ręką sięgnęła po jego dłoń i splotła palce, wciąż płacząc. | |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Sob Cze 11, 2016 11:44 pm | |
| Wciąż nie byłem pewien tego, czy dobrze postąpiłem. Jakby nie patrzeć byłem z tego zadowolony. Ta paskudna część mnie, która myślała jedynie o morderstwach i eksperymentach, która nie zwracała uwagi na krzywdy i cierpienie innych, cieszyła się jak nigdy. Czułem jak to wredne ego powtarzało w kółko "Dobrze ci z tym. Cieszysz się. Jesteś tylko do tego zdolny. To twoje zadanie! Możesz jedynie zadawać ból. Jesteś tylko zwierzęciem, chcącym spełniać swoje pragnienia!", te słowa mnie dręczyły. Ale nie potrafiłem też się z nimi nie zgodzić. Niby, nie miałem duszy... Straciłem ją w jakimś punkcie swojego życia wyzbywając się tych dobrych cech takich jak współczucie czy chęć niesienia dobra. Mimo to czułem w pewien sposób niektóre z tych dobrych cech. W tym miłość. To dziwne uczucie. Być tak bardzo pustym w środku, ale jednocześnie wypełnionym uczuciem. To chyba jej dar. Była powodem, dla którego nie mogłem oszaleć, dla którego wciąż trzymałem się przy "życiu". Powodem przez, który teraz miałem wyrzuty sumienia, tego samego sumienia, które tak wiele razy siedziało cicho i nie mogło przebić się przez twardą skorupę. Ale kiedy zniknęła.. Całkowicie się zatraciłem. Chciałem o wszystkim zapomnieć. Schować ten ból... Ale tym samym straciłem wszystko na czym kiedyś mi zależało, o tym co razem straciliśmy. Zaniedbałem Papyrusa. Z Sansa zrobiłem królika doświadczalnego, na którym bez skrupułów używałem sztucznej determinacji bez żadnych obaw, że pewnego dnia przekroczę granice i stanie się z nim to samo co z całą resztą. Całkowicie zapomniałem o Reni... A teraz? Jak to się stało, że jak gdyby nigdy nic leżałem sobie tutaj obok niej. Po tak udanych igraszkach, które w większości były powstrzymywaniem się od zrobienia czegoś o wiele gorszego niż powinienem. To było paskudne... Tak bardzo paskudne uczucie, i po tym wszystkim zdolny byłem zadać tylko to jedno pytanie. Nagle chwyciła moją dłoń. Chciała więcej? Po tym wszystkim? Nie. To było coś o wiele gorszego. Dla kogoś takiego jak ja, to było jasne, nie musiałem długo się zastanawiać. To były ślady po wielu pęknięciach, i tylko to jedno, całkiem niewinne było świeże, z dzisiaj. Ale nawet jeśli nie powinno się tam nigdy pojawić. Czułem jedynie jak narastał we mnie gniew. Skąd wzięła się reszta. Skąd wzięły się inne. Dobrze pamiętam co robiłem ze swoją własną żoną i nigdy wcześniej nie kończyła w ten sposób. Jej słowa... Ledwo się powstrzymywałem, zacisnąłem dłonie w pięści. Po tym jak umarła.. Czuła się... Brudna? Płomienie rozbłysły w moich oczodołach. Miałem to obojętne spojrzenie, to samo, które patrzyło na śmierć wielu potworów, w tym Toriel. Zdawało się być bez emocji, ale kryło gniew, wręcz furie. Kto... Kto śmiał zrobić to mojej żonie?! Kto zrobił coś tak paskudnego mojej ukochanej Reni?! Nie była niczemu winna! O niczym nawet nie wiedziała! To tylko i wyłącznie moja wina, nie powinno jej się nic stać. Może... Może gdybym był z nią na prawdę szczery, chociaż raz, ten jeden jedyny raz. Może nigdy do tego wszystkiego by nie doszło. Nie musiała kończyć. Wiedziałem już wszystko. Jej łzy... Mówiły same za siebie. To było tak typowe uczucie... Krzywdzące bardziej dla posiadacza, niż obiektu, w który było skierowane. Gniew. Żrące pragnienie wyniszczające od środka. Zemsta. Poczucie winy. To wszystko, było tak okropne... To po części moja wina. Nawet nie zauważyłem, kiedy złamała mnie za rękę. Jak długo ją zaciskałem? Jak długo musiałem jej tym sprawiać ból? Odsunąłem ją od siebie i wstałem. Nie wiedziałem co zrobić. Co powinienem o tym myśleć. Do głowy przychodziło mi tylko jedno, i to całkiem wulgarne stwierdzenie "Zaje*** tych su********!!". Na samą myśl mnie nosiło. Najchętniej rozwaliłbym teraz ten dom w proch, ale musiałem się powstrzymać. Przecież, teraz nie mieszkam tu sam. Przejechałem dłonią po twarzy, nawet nie zauważyłem kiedy stanąłem na swoich okularach, które chrupnięciem oznajmiły, że są jak nic do wymiany. Jeśli nie wyładuję tego chociaż trochę... Biedny stół. Jednym ruchem zwaliłem z niego te kilka szklanek i butelek, które z hałasem uderzyły o podłogę, cześć z nich nawet się rozbiła. Wywróciłem sam mebel, na którym się znajdowały. - Kto... - mój głos drżał. Sam nie wiem. To przez gniew czy poczucie winy. - Nie wymagam wiele... Powiedz... Po prostu kto... Jeśli... Jeśli nie pamiętasz... To nic... - starałem się mówić powoli, brzmieć spokojnie. Ale nie potrafiłem. Stałem tyłem do niej, nie mogłem na nią spojrzeć, nie teraz. To nie dlatego, że te bydlaki nie dość, że ją zabiły, ale się do niej dobierały. Nie mogłem jej pokazać, jak bardzo rządziły mną uczucia, które kiedyś w sumie były dla mnie czymś abstrakcyjnym. Mam stare dane z moich eksperymentów.. Łatwo znajdę tych, którzy mogli to zrobić. Co z nimi zrobię? Czy to nie oczywiste? Zabiję. "Dokładnie tak. To jedyne do czego się nadajesz. To twoje jedyne pragnienie. Tylko to musisz zaspokajać.", słyszałem ten głos i chociaż to okropne zgadzałem się z nim. Czułem jak trzęsą mi się dłonie. | |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Nie Cze 12, 2016 8:59 am | |
| Gdyby tylko był skory wyznać Reni co czuje, jakie ma pytania... pomogłaby mu ze wszystkim. Nawet nie wiedziała, jak wielką moc trzymała w swoich dłoniach, może inaczej... jak silną osobę miała obok i jakie umiejętności skrywała jej dusza za ogromnie grubą powłoką miłości, niewinności oraz radości z życia. To zapewne dodawało Gasterowi sił. Mimo wszystko radziła sobie sama w miarę możliwości, nie wykorzystywała go... ta niewinna istotka może nie miała w sobie siły fizycznej, brutalności, jednak miała coś o wiele silniejszego, czego nie zauważa do dziś. Nie była zdziwiona ani trochę reakcją ukochanego, w końcu mogła mu powiedzieć. Wcześniej całe szczęście tego nie zauważył, ale w końcu musiała zrzucić z siebie ten ciężar i jedyne, czego oczekiwała, to wyrozumiałość. Nawet nie skrzywiła się, gdy ukochany ścisnął jej delikatną, nieco drżącą dłoń z całej siły. Zrobiło się Ren jeszcze bardziej przykro, co musiał teraz czuć? Złość, ogromną złość. Nie, to złe uczucia, nie może ich czuć! Musi być inna droga, na pewno jest! Było jej tak przykro, że była na tyle nierozważną szkieletką, że dała się porwać w biały dzień. Patrzyła na ukochanego wystraszona, przecież to wszystko, co negatywne, zżerało go od środka. Nie mogła na to pozwolić. Bez dłuższego wahania się odrzuciła koc na bok kanapy i rzuciła się na plecy Gastera, przylegając do nich ciasno, obejmując go bardzo mocno. Nie drżała, jej ruchy były zdecydowane oraz pewne. Objęła go tak, by nie mógł ruszać rękoma, by pięści miał na własnych żebrach. Swoimi otwartymi dłońmi zakryła te pięści. To miłe ciepełko Reni, która nadal minimalnie płakała, nie mogło nie uspokoić szkieleta. Oparła czoło o jego kręgosłup. - Teraz niewiele mogę sobie przypomnieć... - przycisnęła go plecami jeszcze mocniej do siebie, chcąc uspokoić. - Wiem, że jeden z nich był bardzo duży i silny, obejmując mnie mógł z łatwością złamać wszystkie moje kości. - Chyba jedyna rzecz, jaką mogła teraz powiedzieć, ale to mogło się wydawać przerażające. Od początku nie miała szans z przeciwnikami, byli zbyt silni, a ona była jedynie zwyczajną dziewczyną, ukochaną kobietą Gastera, dopiero co matką. Poruszyła się powoli w tył, ciągnąć go na kanapę. Usadowiła go ostrożnie na niej, sama usiadła mu na kolanach i oparła się plecami, robiąc z niego fotelik. Objęła się jego rękoma, znów swoje dłonie położyła na Gasterowe. Przymknęła oczodoły... - Nie marnuj czasu na wydarzenia z dawna, ciesz się moim powrotem. Pójdziemy razem do dzieci... znów będzie jak kiedyś. Będziemy szczęśliwą rodziną. - W pewnych aspektach to było niestety niemożliwe, jednak ona o niczym nie wiedziała. | |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin Nie Cze 12, 2016 2:07 pm | |
| Uspokoić się? Nie był w stanie. Jak mógł być spokojny w takim momencie, wiedząc, że jego ukochana żona zginęła w najgorszych możliwych okolicznościach. Co z tego, że to daleka przeszłość, co z tego, że te potwory mogą już nie żyć ze starości, albo może nawet i je już kiedyś zabił tylko o tym nie wie? No, w końcu jak miałby wiedzieć. W sumie, jeśli tak by się stało, to i nawet lepiej. Teraz nie musiała by patrzeć jak z zimną krwią pozbawia ich życia, jak odrywa po kolei każdą z kończyn, jak rozbija ich dusze na drobne kawałeczki. Wszystko to ze szczególną brutalnością. Beż żadnych zahamowań. Nie musiałaby na to patrzeć. Ale każdy zna szczęście takich historii. Gdyby Renia to wszystko zobaczyła... Jak wtedy by na niego patrzyła? Wciąż jak na ukochanego męża, czy jak na potwora. Jak ojca jej dzieci, czy zwykłego mordercę, który jest ścigany przez wszystkie możliwe siły Królewskiej Straży. To, że wciąż tutaj była, przytuliła, płakała. To nieco spowodowało, że zaczął powoli odkładać te parszywe emocje na bok. Nie mogły nim teraz rządzić, nie w takim momencie. W końcu... Potrzebowała wsparcia. Nie kłębka nerwów, który zaraz eksploduje i bez portek wyskoczy z domu załatwić kilku przypadkowych przechodniów. - Ren.. - odezwał się drżącym głosem. - Ja... Przepraszam... Ale, nie będzie... Szczęśliwej rodziny. - oparł głowę o jej plecy, ściskając mocno dłonie. Jeśli ma być z nią szczery, nie może tego ukryć. Ona, musi to wiedzieć. Nie ma innego wyjścia. Po prostu nie ma. - Kiedy zniknęłaś, nie wiedziałem co ze sobą zrobić.. Wszystko co robiłem, to jedynie eksperymenty, badania i laboratorium. Wszystko inne, po prostu nie istniało... To był dla mnie jedyny sposób ucieczki.. - chociaż nie powinien, zdawał się mówić to z takim spokojem. Jakby to wszystko było nieważne i niewarte uwagi. Jakby było niczym. - Sans sam musiał zajmować się Papyrusem.. A ja tylko ściągałem do laboratorium kolejne potwory, które.. - wziął głęboki wdech. - Po prostu szły na śmierć. W to wszystko... Nawet, wplątałem Sansa.. Zrobiłem z niego królika doświadczalnego.. - słowa powoli, coraz ciężej zaczęły wypływać z jego ust. Jakby siedział z głową w wodzie. - Ale, jeden eksperyment się nie udał i.. Wylądowałem w takim samym miejscu co ty. Pustka Czasu. Ta nicość nie obeszła się ze mną jednak tak łagodnie jak z tobą. - czy on się uśmiechał? Podniósł ją ostrożnie i usadowił obok siebie. Wystawił dłoń, nad którą wisiał tylko pusty kontur. - Widzisz, to moja dusza. A raczej, to była moja dusza. Po prostu.. Zniknęła. Pewnie już nawet i wcześniej, ale dopiero w tej Pustce to sobie uświadomiłem. To był powód, dla którego nigdy nie czułem wyrzutów sumienia, przez który nigdy nie zwróciłem uwagi na to, że Sans i Papyrus to jednak moi synowie, że powinienem się nimi zaopiekować. Po prostu... Jakby nie istnieli. Zwracałem uwagę tylko na najstarszego, bo był idealnym obiektem badań.. - wstał, uniósł dłoń, przez chwilę się zawahał, zadrżała, ale jednak pstryknął w palce, pozbywając się iluzji, którą tak ukrywał prawdę. Rozlatujące się ciało, jedna, wielka czarna maź, w której widać było jedynie pływające kości, a jedynymi rzeczami, które wyglądały dość normalnie były dłonie i twarz, czy raczej maska. - To trochę moja kara. Ale się tym nie przejąłem. Po prostu... Zatraciłem się w.. Morderstwach.. - z trudem wypowiedział ostatnie słowo. - Tak.. Jestem mordercą. Nikim innym. Nie zasługuję na nic innego jak tylko piekło. Mów co chcesz.. Tam gdzieś w środku siedzi bestia, która nie zna słowa "litość". Pewnie.. Gdyby nie to, że jesteś dla mnie tak ważna.. Jesteś.. Po prostu wszystkim.. Pewnie już byś nie żyła. To też powód, dla którego Sans.. Po prostu mnie zabił. Nie dziwię mu się. Hehe.. W końcu, bał się o Papyrusa.. Licho wie, co mógłbym mu zrobić, gdybym... | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin | |
| |
| | | | Całkiem niepozorna rudera gdzieś w lasach Snowdin | |
|
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|