Jakże miłą lokacją jest Waterfall! Czy może być coś lepszego od wilgotnego powietrza, mokrawej ziemi i chlupiącej, często kapiącej na mordkę, wody? Cóż, wiele potworków odpowiedziałoby, że tak, ale z pewnością nie Rhav! Rozkoszował się niemal każdym krokiem, który go zwodził coraz to dalej od terenów zamieszkałych. Szedł w strony, w które de facto nigdy się nie zapuszczał - kompletnie nie wiedział co go czeka, co znajdzie. Obudził się u niego taki dziecięcy zmysł odkrywcy; z radością pochłaniał nowe widoki ulubionej krainy. Dotarłszy nad jakąś rzekę, przystanął nad nią.
- Hej, całkiem fajnie tu - stwierdził. Przez moment nawet przeszło mu przez myśl, żeby pomoczyć nogi. Tafla wyglądała nadzwyczaj spokojnie, ale nie niepokojąco. Było cicho, można było się odprężyć... Do czasu.
W pewnym momencie do uszu chłopaka dotarł jakiś dziwny dźwięk. Początkowo go zignorował, ale gdy się powtórzył, rozejrzał się bacznie, stawiając swoje płetwo-uszy. Skąd ten dźwięk...? Utkwił wzrok w wodzie. Czyżby...? Może ktoś się topi?! Prawdę powiedziawszy, chłopak nie dostrzegł nikogo kąpiącego się, ale też nie stał tutaj zbyt długo. Może nurkował? Zresztą, nieistotne!
W głowie Rhava dźwięczała teraz tylko jedna myśl - ktoś potrzebuje pomocy! Był wodnym potworem, świetnie się odnajdywał w tych rejonach, no a jak pomoże, to może... Może nawet uda mu się dołączyć do Straży Królewskiej! Na nic nie czekając, zaczął się rozbierać - zrzucił z siebie całe wierzchnie ubranie, ukazując niezbyt umięśniony, ba, wręcz chorobliwie chudy, tors. Zdjął także skarpety, które trzymał na nogach, położył (czy raczej rzucił) to wszystko przy brzegu, w miejscu nie rzucającym się w oczy; przy jakimś kamieniu. Zauważył, że trzęsą mu się dłonie; sam nie wiedział, czy to ze strachu, czy może z jakiejś niezdrowej ekscytacji.
Wszedł do wody; początkowo powoli, z czasem schodząc coraz głębiej, by w końcu całkowicie się zanurzyć. Niemal automatycznie zamknął oczy. Potrzebował też chwili, by uruchomić skrzela i zacząć oddychać rozpuszczonym tlenem. Gdy tylko jego ciało przyzwyczaiło się do tej niecodziennej sytuacji, rozejrzał się. Próbował namierzyć miejsce, z którego dochodził ten jakże cichy na powierzchni głosik.
- Hej ho? - zawołał, zastanawiając się, czy ktokolwiek go usłyszy i raz jeszcze zawoła; tak by Rhav mógł go namierzyć, podpłynąć i wyciągnąć na brzeg.