|
| | Bar u Grillby'ego | |
|
+15W.D. Ren Toriel Hazel VHS Reinalynn Awril Alex Koalius Wingdings Gaster Sans KiedyśUndyne KiedyśSans Azszar Ahio Jellyka 19 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 9:09 pm | |
| - Mniej, a nie bardziej:
Przytuliła się do niego nagle mocno. Nie przeszkadzał jej zapach, który było czuć z ust Gastera. Alkohol... jakoś była wobec tego tematu neutralna, czasem nawet mogłaby się napić, ale tylko z kimś, a nie sama i nie dla czystej przyjemności. W każdym razie wtuliła się w niego bardzo mocno, a każdy ruch po pleckach - kręgosłupie i żebrach, powoli ją uspokajał. Czuła się już lepiej nawet dzięki takiemu minimalnemu wsparciu. Ciemność rozświetlały trzy kolory - ciepła pomarańcz niczym ogień, zimny jak lód błękit i żywa zieleń niczym czyste pożądanie oraz kolor życia. Zacisnęła oczodoły i pozwoliła, by łzy spłynęły po kościstych policzkach, pojedyncze łzy. - Nic nie szkodzi, już dobrze... - odpowiedziała, głaszcząc go prawą dłonią po policzku z tym ciepłym uśmiechem. Ujęła jego twarz w obie drobne, kościste dłonie i po dłuższej chwili patrzenia mu głęboko w oczy rozsunęła nieco te ząbki i wsunęła między nie język. Pocałowała go tak bardzo z czułością, jednocześnie dociskając go nogami do siebie. Nie miała pola ruchu, mało widziała, ale teraz była pewna, że nic złego już nie może się stać. Zjechała paliczkami niżej, zahaczając nimi - jak paznokciami o skórę - o kręgi szyjne, a potem zjechała w tył na łopatki. Było już nieco lepiej, Ren się uspokoiła i najwyraźniej zapraszała do naprawy błędu. - - N-naprawdę chcesz t-tutaj..? - szepnęła, raczej odpowiedź mogła wyczytać z jego ruchów.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 9:24 pm | |
| - Pozdrowienia dla KOZY:
Powinien się cieszyć? Chyba tak. Bardziej niż tak. Mimo tego wszystkiego no cóż... Wciąż miał swoją kochaną szansę, i nie miał zamiaru jej zmarnować. Przycisnął ją do siebie mocniej, sweter ocierał się o jej żebra, delikatnie drażniąc, nie należał już w końcu do najmilszych w dotyku, swoje lata miał, kiedyś może i mięciutki, teraz był raczej szorstki i idealnie nadawał się do ocierania o kości. Bawił się z jej językiem radosny jak nigdy, plątał, lekko przygryzał, wsuwał swój własny w jej usta, z uczuciem silniejszym niż zwykle. Jakby po tych napojach wyskokowych coś w nim drgnęło. Przycisnął kolano do jej miednicy, drażniąc i naciskając, trochę jakby się powstrzymywał, ale długo nie mógł. Intensywne fioletowe światło zaczęło prześwitywać przez spodnie, a przyjemne dreszcze przebiegały po kręgosłupie, kiedy Ren drażniła swoimi paluszkami jego kości. Szczerze mówiąc, to już nie mógł się powstrzymać. Trochę mało romantyzmu, ale co poradzić. Czasami i takie momenty się zdarzają. - Czemu... nie? - spytał, kiedy skończyli pocałunek. Oblizał się, chcąc jeszcze najdłużej jak tylko mógł delektować się jej smakiem. - To będzie.. C-ciekawe doświadczenie, nie s-sądzisz? - uśmiechnął się i cicho zaśmiał. Dłonie powędrowały z klatki piersiowej niżej. Przez chwilę bawił się z odcinkiem lędźwiowym, a potem wsunął dłonie w jej spodnie, drażniąc każdy kawałek miednicy jaki dostał się pod jego paluszki. - Na pewno tego.. Chcesz? - musiał zadać to pytanie. Po prostu musiał, czuł, że jeśli tego nie zrobi będzie mu z tym po prostu źle. Tak to już z nim jest.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 9:40 pm | |
| - Tak, POZDRAWIAMY :3 (bo tesh może):
Również ucieszyła się z tego, by wystarczyły w końcu tylko słowa, by ten się nieco opamiętał i uspokoił. Tak mogli się bawić, więcej uczucia, niż zachowania jak dzikusy podążające jedynie za chęcią zaspokojenia swoich żądzy. Całowała go tak dłuższą chwilę, z początku namiętnie, a potem coraz bardziej pożądliwie. I ona, pomimo stanu ukochanego, zaczęła go pragnąć, zupełnie jakby zapomniała w jakim miejscu się znajduje i jak należałoby się zachować. Po co coś takiego w takich chwilach? Z zewnątrz było słychać wiele głośnych rozmów, jednak musiała się powstrzymać od jęków. Zauważyła bardzo szybko fioletowy kolorek, nie zdziwiła się, w końcu alkohol mimo wszystko robił swoje. Była gotowa, ale jednak nie tak samo jak wcześniej. Nie chciała mu pozwalać dotykać tylko swoich kości... Postanowiła więc zrobić coś, co już kiedyś zrobiła minimum 3 razy, a dziś zrobi kolejny. - Chcę... pragnę cię tutaj i teraz... jak nigdy. - Decyzja zapadła. A przynajmniej ona wydawała się coś planować. Czując dotyk na miednicy wytworzyła znów bardzo delikatne, zielone ciałko, wraz z podstawowymi narządami, które nie były zbyt dobrze widoczne przez niby zielonkawo-przezroczystą skórę. Przygotowana, chciała go w sobie poczuć, tak jak przed tym wszystkim, jak kiedyś, pieczętując swoje nowe, kolejne życie już na amen. Przejeżdżała powoli zwinnymi paluszkami z tyłu po żebrach, starając się nie krępować mu ruchów rękoma.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 9:54 pm | |
| - Zielone ŚCIANY i fioletowy FILAR~:
Teraz, to już na pewno był pewny tego co chce zrobić. Tym bardziej, że ona sama wyraziła na to zgodę. Co to oznaczało? Nie ma się już po co zatrzymywać i czekać. To zielonkawe światło... Och, znał je dobrze. Jakby inaczej, to w końcu tak bardzo kochane przez niego delikatne ciałko, które teraz należało tylko i wyłącznie do niego. I nikt, ani nic nie mogło go dzielić. No, chyba, że pan naukowiec coś zmajstruje. Wtedy... To chyba dość jasne, że będzie musiał się trochę podzielić. Zanim przeszedł do konkretów, cóż, musiał się pobawić, jak to facet. Gładził jej delikatne ciałko, pozbył się spodni, które w tym momencie wyjątkowo przeszkadzały, oj wyjątkowo, zarówno jej jak i jego. Zwinne paluszki zaczęły bawić się z jej muszelką, gładziły delikatną zieloną skórę, kręciły przez dłuższy czas przy guziczku, który złapał między palce i zaczął masować. Gdyby tylko w tym ciasnym pomieszczeniu było więcej miejsca, ale cóż. Musiał poradzić sobie w taki sposób. Paliczki wsunęły się do jej środka, wykonując dość znane każdemu ruchy. Chciał się z nią trochę pobawić zanim przejdzie do sedna. Sam siebie wystawiał na próbę wytrzymałości, ale cóż, długo to potrwać nie mogło. W dalszym ciągu był typem mało cierpliwego szkieleta, i chociaż zabawa paluszkami trwała całkiem długo, w końcu wyjął je z jej środka, przesuwając po muszelce, i wyżej, aż w końcu położył dłonie na jej biodrach. Chwilę ocierał się swoim fioletowym członkiem o jej miękkie jak aksamit ciało, to tylko kolejna zabawa, jedna z licznych, które tak lubił... I w końcu, zanurzył się w jej wnętrzu. Jęknął cicho, zadowolony. Zaczął wykonywać w miarę spokojne ruchy, powoli przyśpieszał, to tylko początek. Na razie.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 10:29 pm | |
| - Zielony ciasny pokój z fioletowym filarem w środku~~:
Gdyby to mięśnie sterowały jej delikatnym ciałkiem to kurczyłyby się pod wpływem dotyku zimnych paliczków i "wciągałaby" lekko brzuszek, jednak ten teraz, delikatny oraz mniej wrażliwy na dotyk, po prostu nieco się zapadał pod paluszkiem, jakby był zbyt mało naciągnięty, jakby skóra była zbyt wątła, a jednak idealnie ukształtowana nie tylko w brzuszek i odpowiednie organy sięgające do żeber, ale również miękkie "żelki", zwane poprawnie piersiami. Cała teraz nie przypominała szkieleta, a dużego żelka. Pomogła mu pozbyciem się spodni, wspierając się nim oraz ścianą, bo po co psuć magie chwili i stawać na własnych nogach? Byli tak blisko nie tylko w przenośni, ale również w praktyce, na serio. Emocjonalnie blisko, cieleśnie blisko, gotowi na akt miłości i oddania. Zacisnęła mocniej swoje kiełki, powstrzymując ledwo od jęków przyjemności. Każda kosteczka jej drżała, po kręgosłupie przechodziły mocne dreszcze, a to wszystko przez dotyk na guziczku, najwrażliwszym z całego tego zlepku magii. Sama ocierała się o jego rękę, wykonywała minimalne ruchy przeciwne do jego ręki. Sama się o niego ocierała, a przynajmniej starała przy tak małej ilości miejsca. Pochyliła się bardziej, czując jak wyjmuje palce. Całe wilgotne, oblepione "nią". I poczuła, że coś innego napiera, a potem wbija się szybko. Wgryzła się w tym momencie mocno w ramię ukochanego, by stłumić głośny jęk. Tylko on go usłyszał zapewne i dobrze. Tak bardzo czuła się nieprzystosowana, znów było jej dziwnie używać takiej ilości magii, aż za żebrami zaczęła być widoczna dusza coraz bardziej.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 10:53 pm | |
| - Ściana musi się cieszyć z tego co się dzieje c::
- Jesteś t-taka u... Urocza.. - wyszeptał, zadowolony. Głos trochę mu drżał, ale to bardziej z podekscytowania i radości, niż z czegokolwiek innego. Trochę szkoda, że oboje musieli powstrzymywać się od wszelkich odgłosów, nawet jeden pojedynczy zbyt głośny jęk, mógłby sprawić, że Grillby chciałby sprawdzić co oni tu ostatecznie wyrabiają. Chociaż.. Znając tego barmana, pewnie teraz siedzi i pilnuje bardziej, żeby nikt się do składzika nie zbliżał i trzymał z dala, podczas gdy ta dwójka rozrabia jak para jakiś nastolatków. Ale kto im zabroni! Zacisnął jedynie mocniej zęby, czując jak Ren wgryza się w jego ramię by stłumić jęk. Zaśmiał się cicho, wyraźnie zadowolony. To był ten rodzaj bólu, który znosiło się z przyjemnością, z resztą, nawet jeśli Ren nie miała aż takiej siły, żeby zrobić mu krzywdę! Była na to zbyt delikatna. Ale on dobrze wiedział, że w tych sprawach, czasami jednak wolała rezygnować z tej swojej delikatności. Pochylony nad jej ramieniem, opierał jej ciężar o ścianę, tak było wygodniej, w ten sposób mógł skupić się na ruchu, coraz szybszym, coraz intensywniejszym. Wpychał się do jej wnętrza z coraz większą siłą, z każdym pchnięciem mogłoby się zdawać, że nawet i coraz głębiej. Pewnie oboje w głowie ciągle powtarzali sobie "Głębiej.. Mocniej..". Chociaż to tylko stworzone magią ciało, była taka ciepła w środku, przyjemnie wilgotna, tak delikatna w dotyku. Pomyśleć, że to, mogło się wydawać, niewinne łono urodziło dwójkę porządnych synów. A mimo to, wciąż było tak doskonałe. - Tak bardzo.. Cie.. K... Kocham.. - wysapał. Mógł powtarzać to w nieskończoność. Dla tej dwójki to zawsze będzie jak pierwszy raz! W pewnym momencie, przeniósł dłonie na jej uda, a potem zgrabnym ruchem prześlizgnął się pod kolana. Uniósł jej nogi, poprawiając trochę pozycję, wciąż opierał część jej ciężaru na ścianie, i dzięki temu mógł jeszcze bardziej przyśpieszyć, oddać się całkowicie rozkoszy. Oddychał przez otwarte szczęki, barwy w oczodołach były intensywniejsze niż zwykle. Słychać już było nawet to charakterystyczne uderzanie. Coś z tej zabawy jak nic wyniknie.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 11:13 pm | |
| - Lekkie trzęsienie i przemeblowanie:
Czy te słowa mogły w tej chwili spowodować, że szkieletka się zawstydzi, jak to się czasem zdarzało? Nie. Mogła jedynie podziękować lekkim uśmiechem, ewentualnie jęknięciem lub dwoma, bo na słowa nie było w tym momencie miejsca. Jednak musiała starać się być cicho mimo wszystko, nie ważne jak bardzo chciała być głośniejsza, mieć więcej swobody, pokazywać jak bardzo się jej podoba. To było jednak widać po reakcji ciała, po tym, że ledwo powstrzymuje głos, po tym jak jest mokra i pragnie więcej, znacznie więcej. Fakt, w takich momentach jak ten pokazywała czasem swoje pazurki, a delikatność chowała do kieszeni. Po co to teraz, całkiem lepiej zdać się na uczucia i tylko na nie. Słyszała ten śmiech, aż miała ochotę powiedzieć coś w stylu "N-no i z cz-czego się ś-śmiejesz?!..." na co przez kilka sekund wskazywała jej mina, jednak to bardzo szybko zniknęło. Każde kolejne pchnięcie, to błogie uczucie i fakt bycia wypełnioną nim... coś niesamowitego jeżeli chodzi o głęboki przeżycia wewnętrzne, które były dla niej ważne. Oddychała ciężko, wręcz sapała przez dłuższe powstrzymywanie głosu. Zaciskała się na jego członku jeszcze bardziej, by było przyjemniej. Miała wrażenie, że przez to ich akt miłosny skończy się szybciej, ale może zaraz po nim będzie kolejny? Chciała go czuć bardziej, pragnęła by wchodził gwałtowniej... - J-ja ciebie t-też... - odpowiedziała ściszonym, ale nieco wyższym tonem niż zwykle, nic dziwnego. Przez zmianę pozycji zaczął wchodzić jeszcze głębiej, miała wrażenie jakby przez to miał się przebić do samej macicy. Ten namiętny pomarańcz oraz zieleń płonęły żywym ogniem pożądania. A ona mogła się tylko oddać i liczyć na rozkosz, w zamian jedynie jęczeć błagając o więcej.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Wrz 08, 2016 11:30 pm | |
| - Takie tam strzały *lenny*:
Coraz trudniej mu się oddychało z tego wysiłku, zaczął sapać, głośno wydychał powietrze, czasami była w tym jakaś litera alfabetu imitująca zdławiony jęk zadowolenia i rozkoszy. Gdyby w tym pomieszczeniu było zimniej, pewnie byłoby widać białe kłębuszki pary uciekające z ich ust. Śmieszne by było, gdyby jakiś z tych kłębuszków przybrał kształt serca. Kontynuował, zaciskając dłonie na jej nogach, niemal wbijał się w nie paliczkami, ale pomagało mu to w utrzymaniu tępa. Wchodził już i tak głęboko, a obydwoje wciąż chcieli więcej. Czuł doskonale to mokre i ciepłe wnętrze zaciskające się na jego członku. Coraz trudniej było mu powstrzymać głos. Przyjemne dreszcze spacerowały po kręgosłupie i rozchodziły się charakterystycznym mrowieniem. Długo tak nie wytrzyma, ale mimo to... Nie miał zamiaru przestać. Czy to w ogóle było możliwe, by jeszcze bardziej przyśpieszyć? Nawet jeśli, wciąż mógł wykonywać silniejsze pchnięcia i w tym kierunku zmierzał. W końcu zmienił kolor jej małej duszyczki na niebieski. Tym samym uwolnił dłonie, bo magią trzymał ją w powietrzu, jak gdyby nigdy nic. Kościste łapki powędrowały na piersi, które schwytał i którymi zaczął się bawić. Miętoląc, ciągnąć i pocierając sutki. W końcu jednak musiał osiągnąć swój limit. Wykonał ostatnie pchnięcie, z trudem powstrzymując głos. W ostatnim momencie objął ją i przytulił do siebie, bo z tego wszystkiego zapomniał całkiem o Blue. Sapał ciężko, wciąż był w jej środku, raczył swoim nasieniem, i dopiero gdy był pewny, że wszystko z tej porcji już jej oddał, wysunął się z jej wnętrza. Uśmiechał się jak głupi, a ręce drżały. Jak dobrze, że miał na czym je zacisnąć, miał w końcu przy sobie ciałko swojej kochanej Ren. Jemu wciąż było mało. Członek jak dumny żołnierz, stał gotów do ataku po raz koleiny. To była, przynajmniej dla niego, wystarczająca chwila by odpocząć, złapać dech i móc zacząć znów. Bez ostrzeżenia w sumie, znowu wepchnął się w jej wnętrze, nie byłby jednak sobą, gdyby drugi raz zrobił dokładnie to samo. Użył do tego macki, iluzji, nie mógł już niestety wykorzystywać macek, które tworzył kiedyś, ale wciąż została mu iluzja. Chociaż, to co tworzyła iluzja nie było aż tak wyczuwalne, to wciąż było. W sumie, różnica sił między nimi pewnie sprawi, że Ren nie poczuje różnicy. Macki owinęły się wokół jej nadgarstków i kostek, całkiem delikatnie, ale wystarczająco silnie by jej nie upuścić. I jedna, całkiem niepozorna fioletowa macuszka, wcisnęła się zaraz do jej wnętrza, była o wiele większa niż mogło się spodziewać, i zaprawdę sięgała o wiele dalej, niż Gasterowa zabawka. I z racji, że to się nie przemęczało - była o wiele mocniejsza w swoich ruchach. Po krótkiej chwili zabawy Gaster, usadowił Ren w pozycji klęczącej, podsuwając swoją zabaweczkę zaraz pod jej kościsty nosek i usta. Był nawet na tyle grzeczny, że macku puściły jej nadgarstki.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Pią Wrz 09, 2016 12:10 am | |
| - Bo raz to za mało dla obojgu!:
Oddychała tak głośno, chociaż nie musiała bo nie miała płuc, głównie z tego powodu, że musiała jakoś powstrzymywać wszystkie dźwięki przyjemności, jakie chciały się wydobyć z jej gardła, a posapywanie pomagało w tym szkieletce. Nie była jednak tak głośna, jak jej ukochany. Czasem znów wracała do metody wgryzania się w kości Gastera, byleby powstrzymać krzyk, kiedy ocierał się o odpowiednie, najwrażliwsze ze ścianek. Czuła wyraźnie jedynie dwa miejsca na początku - swoje wnętrze oraz kości udowe. Tam, gdzie najwięcej się działo. Tego uścisku niemalże nie czuła, skupiała się przecież na czymś innym. I jej trudniej było się uciszyć, gdy wchodził tak głęboko. Mieli nawet podobne reakcje, oboje drżeli. Cóż, byli teraz całkowicie połączeni w przenośni i w praktyce. Starała się zaciskać, wiedziała, że przez to na bank mu przyjemniej, a i ona czuła wyraźniej. Z łatwością poczuła to, jak jakaś silna magia owija się wokół jej duszy, to blue. Ukochany jedynie zwolnił ręce, aha! Dodanie do tego wszystkiego zabawy z sutkami spowodowało, że szybciej znalazła się na swojej granicy. Tuż przed jego ostatnim pchnięciem zaczęła się wzdrygać i stopniowo zaciskać na członku mocniej, niezależnie od jej woli. Tak szybko stało się tam ciepło i bardzo wilgotno, a do tego poczuła w środku jak Gaster się dosłownie wylewa. Wysunęła język na wierzch na krótką chwilę. To takie przyjemne, a zarazem dziwne uczucie. I dzięki temu, że szybko nie wyszedł, wszystko w niej zostało. Czuła tam wyraźne, dziwne ciepełko. Nic dziwnego... - J-jak mi t-teraz d-dobrze... - wymamrotała zadowolona, odwzajemniając uśmiech. Widać to jednak nie był koniec, zaraz nieco zaskoczona została porwana przez macki, pamiętała je! Nagle o wiele grubsza i większa macka wepchnęła się wręcz bezlitośnie. Czuła, jak każdy jej ruch wpycha spermę Gastera jeszcze głębiej i głębiej, jak najdalej się dało. To tak bardzo przyjemne! Nie powstrzymywała średnio głośnych jęknięć, nie mogła... Czyżby zmiana pozycji? Tak, gdy spojrzała na obraz przed sobą nieco bardziej przytomnie po prostu nic nie odpowiedziała, złapała członka u nasady, gdzie zaczęła poruszać powoli mocno zaciśniętą dłonią, a czubek długiego języka zaczęła wciskać w małą dziurkę na samym czubku członka, robiąc powolne, okrężne ruchy językiem, aż oplotła nim całkiem samą główkę.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Pią Wrz 09, 2016 12:24 am | |
| - Lodziarz przyjechał!:
Oboje sapali jakby nie byli w stanie złapać oddechu, chociaż oboje nie potrzebowali powietrza do niczego. Nawet jeśli ktoś by się uparł, to w końcu szkielety, nie mają czegoś takiego jak płuca... Chociaż, te inne narządy mają, ale sprawy rozmnażania trzeba zostawić na później. Zaraz. Ale to teraz.. Wyjaśniania na później, o! Czyny można pokazać teraz, co w sumie już robili. Wyjątkowo zadowoleni, szczęśliwi jak nigdy. Jak dwójka nastolatków, którzy właśnie robią coś zakazanego w tym miejscu. Ciekawe czy Grillby często miał takich gości. Dość niegrzecznych. Ale, może wcale nie ma nic na przeciw? Pewnie sam nie jeden czy nie dwa się tutaj bawił. Macka zajmująca się jej dołem na pewno nie zwracała uwagi na coś takiego jak delikatność, wpychała się głęboko, nawet głębiej niż powinna, jakby samo to, że jest stanowczo za gruba jej nie wystarczało. Ale cóż, to nie miało jakiegokolwiek czucia, więc jeśli miała przed sobą opór, chciała go pokonać. Nic więc dziwnego, że wciskała się do jej wnętrza i chciała dostać o wiele za daleko. Żeby tego mało, stworzył jeszcze jedną mackę, która po chwili przymierzania, wcisnęła się w drugą dziurkę, i zachowywała nieco bardziej jak "dżentelmen", bo była dość spokojna, jak na razie. Gdy ta mała, delikatna rączka zaczęła się nim zajmować, no cóż. Musiał zakryć usta dłonią. Nie był jeńcem wojennym, znaczy, nie w swojej aktualnej osobowości, bo kiedyś to tylko na jeńca się nadawał. W każdym razie, trudno mu było powstrzymywać się od szczekania podczas walk z silniejszymi, a co dopiero teraz od jakichkolwiek odgłosów radości. Żeby jakoś to wytrzymać, macki wpychały się z większą siłą w jej wnętrze. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymał, położył dłonie na jej czaszce i jednym sprawnym ruchem, wpakował się do jej kochanych ust. No cóż, co jak co, ale językiem to ona się serio potrafiła posługiwać. Jęknął przy tym cicho, nie mogąc powstrzymać odgłosu.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Pią Wrz 09, 2016 11:50 am | |
| - Deep, deeper, yet deeper ... WHAT?:
Mimo iż w jakiś sposób byli martwi, to zachowywali się bardzo żywo, wręcz jak żywi. Wszystkie poboczne reakcje to wina tego, co weszło im w kre... szpik kostny. Ale kto by się przejmował, są potworami o wyglądzie szkieletów w dużej części. Miała nadzieję, że cokolwiek się stanie, Grillby zignoruje jęki, krzyki itp. Dlaczego? To przez tę mackę, która znalazła kolejne wejście, tym razem do samej macicy i tam zaczęła się wpychać. To bolało, ale jednocześnie było tak nieziemsko przyjemne. Żelkowate ciało może nie opierało się tak jak ludzkie i było bardziej elastyczne, jednak... kości miednicy coraz bardziej były rozpychane przez wchodząca do środka mackę. Ach jak on mogła powstrzymać się od jakichkolwiek odgłosów? To, że miała otwarte szczęki i bawiła się z członkiem ukochanego jej nie pomagało ani trochę, wręcz przeciwnie, było ją bardziej słychać... Ale... To jeszcze... Za mało... Druga macka, w drugie wejście. Była rzeczywiście łagodniejsza, lecz ocierające się o siebie zielone ścianki wzmacniały odczucia Ren podczas ruchu w jej jedynym prawdziwym wejściu. Zaraz też i członek został wepchnięty w jej wnętrze. Mogła w końcu śmiało jęczeć, bardziej zagłuszona być nie mogła. Oplotła całego penisa długim, zielono-pomarańczowym językiem i wedle rozkazu rąk Gastera zaczęła poruszać głową. Wydawane dźwięki powodowały dodatkowe wibracje. Tak, było jej tak dobrze, mogła być teraz wykorzystana przez niego w całości, chciała należeć tylko do niego.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Pią Wrz 09, 2016 4:25 pm | |
| - zMACKOwana:
Nie był zbyt zadowolony z pomysłów jakie wpadały mu do głowy... Bo co jeden to brutalniejszy w wykonaniu, a jednak mimo wszystko nie chciał w większym czy mniejszym stopniu zranić Ren. Chociaż tak właściwie, macka, która dobierała się już centralnie do jej łona raczej nie była najdelikatniejsza. Ale nie potrafił jej też teraz powstrzymać, zajmowany wyjątkowo zwinnym językiem i delikatnymi ustami Reni. Oboje hałasowali bardziej niż powinni, a w tym momencie już na pewno Gaster, który opierał się jedną ręką o ścianę, a drugą starał się przytłumić odgłosy radości. Cholera, tak dobrze... Tak przyjemnie... Diabeł nie kobieta! Ale cóż się dziwić. Oboje w końcu wrócili z prawdziwego piekła. Musieli mieć ze sobą jakieś gorące powiązania, i jeszcze gorętsze uczucia. Pewnie z łatwością już zauważyła, że fioletowy członek mężulka, powoli zaczyna przygotowywać się do wystrzału, chociaż i tak starał się jak najdłużej z tym wstrzymać. Cóż, zapewne pomagał w tym język, który zaciskał się, i nie pozwalał mu w spokoju dojść, ale to chyba mu nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Ten w połowie masochista jeszcze się z tego bardziej cieszył, powoli zapominając o tym, że powinien powstrzymywać chociaż trochę jęknięcia i stękanie. A z resztą.. Zamknął drzwi. Nikt tu nie wparuje uprzednio ich nie wyważając, a dziwne odgłosy.. Pewnie i tak wszyscy w barze są uchlani, czemu się powstrzymywać? Znaczy, po co AŻ tak bardzo.. Troszkę, można sobie pozwolić. I w sumie przed pomyśleniem tego, zaczął już to trochę olewać. Z tego wszystkiego nie był w stanie utrzymać odpowiedniej władzy w mackach, ta iluzja zaczęła robić co chce, to trochę niebezpieczne. Jedna wpychała się wprost do jej macicy, nie zwracając uwagi na przeszkody takie jak ból czy miednica, a druga zaczęła poruszać się o wiele szybciej niż powinna. Do tego, dwie, które uprzednio trzymały jej nadgarstki, owinęły się w okół piersi, ściskając je dość mocno i zaczęły bawić się z sutkami. Cóż, coraz trudniej było utrzymać magię, tak, żeby była GRZECZNA.
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Nie Wrz 11, 2016 3:22 pm | |
| - Macuszkowo <3:
Ciało stworzone z czystej magi już teraz zachowywało się bardzo specyficznie, gdyż w każdych innych normalnych warunkach pod takim napięciem już zaczynałoby się rozrywać niczym prawdziwa galaretka, a teraz? Trzymało się bardzo mocno, nie chciało się rozlecieć i Ren nie musiała się nawet o to starać, to działo się samo. Przez to czuła coraz wyraźniej ból, ale i jednocześnie przyjemność. Jak bardzo Gaster teraz musiał być świadomym, że jego ukochana jest słaba i kompletnie bezbronna. Taka była prawda... ale o tym nie teraz! Nic dziwnego, że próby powstrzymywania głosu kończyły się fiaskiem. Robiła ile mogła, polegała głównie na stłumieniu tego swoim ukochanym, dosłownie, jednak mimo to zaczęło się robić średnio głośne. To był jeden z powodów, dla których wykorzystywała język nieświadomie niczym pierścień, zabraniając mu dochodzić. Im mocniej i głębiej próbowały się wcisnąć macki, tym mocniej go zaciskała. Ledwo wytrzymywała z powodu takiej przyjemności, nawet ból tego nie przysłonił. Kości miednicy jakby nieco zaskrzypiały, minimalnie otworzyły się stare rany, zasklepione pęknięcia, ale mimo wszystko nie wycofała się, bo wiedziała, że krzywda się jej nie stanie. Ufała ukochanemu. Zaczęła się niespokojnie wiercić, poruszając biodrami na boki. Było jedynie słychać jęki przyjemności i jednocześnie sapnięcia zmęczenia. Tyle adrenaliny, tyle uczuć w takiej sytuacji, dosyć nowej sytuacji. Nie mogła się temu bardziej poddać.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Nie Wrz 11, 2016 3:41 pm | |
| - Łamanko *lenny*:
Kontrolowanie czegokolwiek stawało się już niemal niemożliwe. Ta mała zabawa robiła się już coraz niebezpieczniejsza, głównie z tego względu, że Gaster ledwo kontrolował swoje iluzyjne macki. Zaczynały być coraz bardziej brutalne, i coraz bardziej nie powstrzymywały się przed robieniem czegokolwiek. Nadmiar różnych emocji i odczuć tak bardzo zajmował umysł naukowca, że nawet nie zauważył, z jaką siłą wpychały się w małą i biedną Ren, nadwyrężając miednicę, która jakby nie patrzeć swoje przeżyła. Cichy odgłos otwierających się pęknięć z łatwością były zagłuszane. Ich własne stękania, jęki i sapanie, to jedyne co można było usłyszeć, tak najwyraźniej... I bez otwierania drzwi. Zaciskał zęby, opierając się o ścianę i starając powstrzymać głos. Swoisty ból mieszał się z przyjemnością, której nie był nawet w stanie z siebie uwolnić. Ciepło i mrowienie rozchodziło się po kościach, powodując jedynie, że macki robiły jeszcze bardziej co chciały. Rozpychały się, i nie zwracały uwagi na to, że zaraz coś złamią. W chwilowych przebłyskach świadomości, kiedy alkohol, ani euforia nie przeszkadzały w interpretacji sytuacji, starał się je nawet powstrzymać, ale zaraz przychodziła kolejna fala, która niweczyła cały plan, pozwalając iluzji robić co chce. Dosłownie, jak to tak dalej potrwa jej miednica się złamie, znowu! Nie chciał tego, ale też nie potrafił tego powstrzymać. Myślenie w tym momencie jest takie trudne..
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Nie Wrz 11, 2016 4:10 pm | |
| - Łamanko BARDZO:
Nie ważne jak bardzo nie dało się tego kontrolować, ale jakie były konsekwencje. Jedna ze starych ran zaczęła się po prostu coraz bardziej otwierać, przez co jęki Ren szybko zamieniały się w krótkie krzyki, głównie przy każdym dosyć gwałtownym wejściu macki znów wgłąb jej łona. Ból zaczął paraliżować niektóre z jej kości, głównie kręgosłup stał się nagle bardzo sztywny oraz nogi. Nic dziwnego, nie ważne, że poniekąd zagrożenie... po prostu to próba, jak duże zaufanie ma do Gastera, a ma ogromne, więc nie ma co się dziwić, że nie próbowała nawet przerwać. A może jednak powinna? Jest pijany (nie tylko miłością), więc nie wiadomo co myśli i czy wgl. to robi. Ostatecznie dłużej nie wytrzymała, szybko zabrała głowę, łapiąc się jedną ręką za okolice miednicy, a drugą za mackę na prawej piersi, po czym spojrzała na niego błagalnie, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, chociaż wyraźnie chciała. Przynajmniej próbowała, ale jedynie co nadal było słychać jęki.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Nie Wrz 11, 2016 4:28 pm | |
| - Upsi c::
To trwało stanowczo za długo. Zbyt długo nie był w stanie kontrolować samego siebie jakby nie patrzeć! Jasne, że był zagrożeniem, ale nie powinien nim być dla Ren. Dla nikogo ze swojej rodziny. A tym czasem, proszę! Właśnie łamał jej miednicę, bo nie potrafił kontrolować swojej własnej magii. Trudno było myśleć w takim momencie, racja, ale mógłby się chociaż postarać. W tym czasie macka zdążyła niemal całkowicie odnowić pęknięcie. Przez dłuższą chwilę nawet nie zauważał, że to już nie jęki radości, a krzyki bólu. Kiedy tylko cofnęła głowę, no cóż, tego się w sumie można było spodziewać - wystrzelił niczym z armaty. Przynajmniej dzięki temu, wreszcie wróciło mu zdrowe myślenie, chociaż to też była długa chwila oczekiwania zanim się pozbierał. Niemal od razu pozbył się tej niepotrzebnej iluzji, która jedynie zaczynała krzywdzić. Padł na kolana, w kółko powtarzając "Przepraszam, przepraszam, przepraszam...", z tak żałosnym wyrazem twarzy, jakby właśnie popełnił najgorszą na świecie możliwą zbrodnie... W sumie to tak było. Przez chwilę panikował, i to dosłownie, zanim przypomniał sobie o tym, że przecież może zregenerować tą ranę. Ostrożnie, zbliżył dłoń do jej własnej, delikatnie ją odsunął, i położył swoje kostki jak najbliżej uszkodzonego miejsca na miednicy. Delikatne fioletowo-zielone światełko leczenia, rozświetliło pokój. - Ja.. W-wybacz.. P.. Poniosło.. M-mnie.. - wyjąkał, starając się powstrzymać łzy. Był na siebie wściekły. To w końcu najgorsza możliwa rzecz jaką mógł w tym momencie zrobić!
| |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Nie Wrz 11, 2016 4:38 pm | |
| - Śnieżek pada:
Nagle wszystko zniknęło, było po wszystkim, tak przynajmniej myślała. Przyjęła wszystko z Gastera na swoją uroczą twarzyczkę. Kto by pomyślał, że nawet po tym, co się stało, ona część tego zbierze palcami dłoni, którą trzymała w okolicy piersi i po prostu je obliże. To miało znaczyć, że wszystko okej, a może po prostu wyłączył jej się umysł w panice, że nie ochroni psychiki? Nic bardziej mylnego. Ból nie ustępował... Ale on... Był przecież obok... Była... bezpieczna. Szkieletka przytuliła go delikatnie, wedle jego delikatnego "rozkazu" przesunęła dłoń bardziej na brzuch, który nadal nie zniknął. Zaczął leczyć rany, kiedy ona wtulała się w niego i głaskała go delikatnie po karku. Ból przyćmiewał jedną ważną rzecz, którą ukochany zauważył po dłuższej chwili. Za zieloną skórą, w środku, w tej jakże dobrze podrobionej macicy, coś słabiutko świeciło. Było bardzo małe, ale jednak widoczne i gdyby się tylko zbliżyć, to... ma kształt serca! Kiedy się uspokoiła na jej nieco ubrudzonej twarzyczce pojawił się delikatny uśmiech. Już wiedziała, już czuła. Takie bardzo małe, bardzo bezbronne, we wczesnym stadium. Magia Ren i Gastera połączyła się, tworząc po raz trzeci nowe życie. - K-kochanie... - Szepnęła jedynie tyle, więcej nie była w stanie. Rana zasklepiała się powoli w swoim tempie. Czuła jedynie to nieprzyjemne mrowienie i ten delikatny, minimalny ruch w swoim wnętrzu.
| |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Nie Wrz 11, 2016 5:08 pm | |
| Był na siebie zły. Zły jak nigdy dotąd, zrobił coś paskudnego, tak bardzo paskudnego i okropnego, nigdy sobie tego nie wybaczy, nigdy. Jak mógł ją skrzywdzić, i to w taki sposób. I to całkiem nieświadomie, a może jednak świadomie? Chociaż po części? Nikt przecież do końca nie wie co kryje się w głowie tego szaleńca, który nadal stara się odciągnąć od siebie myśli morderstw i eksperymentów, chociaż były bardzo kuszące. Jeśli to przez to zdolny był ją skrzywdzić, czy w ogóle był godzien zbliżania się do niej? Tuliła go, głaskała. Starała się uspokoić, on z resztą też musiał uspokoić siebie. Panikował bo chciał jak najszybciej uleczyć ranę, którą jej zrobił, ale był na tyle roztrzęsiony, że szło to dość powolnie, ale całe szczęście, pęknięcie się łączyło i zasklepiało. Odetchnął z ulgą, drugą dłonią przycisnął ją do siebie, gładząc po pleckach, nadal powtarzając "Przepraszam, przepraszam...". Mógłby tak w nieskończoność. I w końcu. Zauważył coś podejrzanego. W sumie, to nie powinno być wcale takie podejrzane, doskonale przecież wiedział co właśnie zrobił, a mimo to i tak uważał to za podejrzane. Widać, że szok i niedowierzanie robi swoje. Ale zaraz trafił go jeszcze większy szok. Ta delikatna, idealna imitacja skóry nadal nie znikała. Było po wszystkim, dlaczego więc mimo to wciąż tu była. I wtedy to zobaczył. To niewielkie białe światełko, mniejsze niż główka od szpilki. Ledwo widoczne dla kogoś niedoświadczonego, ale dla niego to było wręcz zbyt proste do dostrzeżenia. Malutka dusza. Malutka, malusieńka dusza w jej wnętrzu. W jej brzuchu. GASTER CHOLERA ODDYCHAJ, NIE PIERWSZY RAZ BĘDZIESZ MIEĆ DZIECKO, WIESZ PRZECIEŻ LEPIEJ NIŻ KTO INNY JAK TO DZIAŁA. Ale to jednak facet. A facet chociaż przeżywałby to już nie wiadomo, który raz i tak nadal jest w szoku i zdziwieniu i nie może oddychać. On teoretycznie nigdy nie oddychał, ale jakoś wstrzymywał powietrze. Zaraz gdy skończył leczyć jej miednicę, położył dłoń na jej brzuszku. Tak ostrożnie, jakby miała się rozpaść niczym domek z kart. W jednym momencie cała złość przerodziła się w niewyobrażalne szczęście. I szok. Który to już raz wspominam o tym? Po mały upewnianiu się, że na pewno nic więcej nie jest w niej uszkodzonego, przytulił ją tak mocno, że nawet i trochę przesadził, co w sumie sam szybko odgadł, odejmując trochę siły. - R-ren.. - to było najweselsze westchnięcie na świecie. Odsunął ją nieco do siebie, żeby spojrzeć na jej ubrudzoną twarzyczkę, którą zaraz zaczął wycierać. Przydałyby się jakieś chusteczki, ale niezbyt mieli cokolwiek pod ręką. TO SKŁADZIK. A i tak nic tu nie było! Pfff, Grillby sknera nawet w składziku wszystko ukrył, a Gaster... Nawet nie zauważył kiedy zaczął płakać z tej radości. Łzy spływały po jego uśmiechniętej mordce jak jakiś wodospad. Nie jest ojcem pierwszy raz, a przeżywa jakby był! No co za.. Ale panika w końcu znów wróciła. - A-ale nie mamy miejsca w domu! S-sami nie mamy gdzie spać, a co dopiero dziecko?! I co na to Sans i Papyrus!? Myślisz, że się ucieszą? I, i, i, i aby na pewno n-nic ci nie jest?! Dobrze się czujesz?! - to ledwo pierwsze sekundy, chłopie, to tobie zaraz coś będzie. - N-nic cie już więcej nie boli?! - zaraz znów zaczął gadać o czym innym, z jeszcze większa paniką. - Trzeba będzie dobudować nowy pokój, będę musiał znaleźć jakąś nową pracę... Ale nie mogę cie przecież zostawić samej.. Chociaż Pap i Sans będą z tobą... Ale co jeśli nie będą mogli?! A-a-a co jeśli nagle ci się pogorszy i nie będzie mnie w domu?! - powoli nie może złapać tchu, tak nawija. | |
| | | W.D. Ren Bywalec
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 1 Liczba postów : 69 Join date : 02/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Sro Wrz 21, 2016 7:35 pm | |
| Widząc reakcje ukochanego była pewna, że przeraził się on swoimi czynami. Wspomnienia ze spotkania z Lisem oraz Bykiem, przeszłość Ren z nimi związana i wszelakie krzywdy, jakie jej wyrządzili, wciąż było dla obojga świeże. W takiej sytuacji jak ta kto najpierw potrzebował wsparcia? To trudne pytanie, potrzebowali go wzajemnie, tyle. No może szkieletka musiała się uspokoić, a Gastera trzeba było usadowić w jednym miejscu i kazać oddychać głębiej, niż na ćwiczeniach w szkole rodzenia. Wiedziała na co się pisze, znała przeszłość ukochanego, jego upodobania, więc teoretycznie wiedziała co i jak, skoro się na wszystko w trakcie zgodziła, a nie gwałtownie przerwała. Poza tym podczas całej ich zabawy czuła się nieco... nieogarnięta? To przez ten fakt, że magia ukochanego i połączyła się z jej, tak, w ten oto sposób rodzą się małe szkielety, gdy pijane Gastery oraz bezbronne Ren robią to w schowku w barze!.. Rana powoli zasklepiała się, dlatego szkieletka miała taki grymas na twarzy, nie dość, że swędziało to jeszcze dziwnie szczypało, a podczas zrastania nawet skrzypiały kości. To dziwne, niefajne i wgl. lepiej tego nie pamiętać. Mimo wszystko głaskała uspokajająco męża i wydawała z siebie ciche "shhhh", żeby tylko się tu nagle nie rozpłakał jak malutkie dziecko, bo miałaby już drugie na głowie w tej chwili. Zaśmiała się cicho, widać wiadomość, że będą mieli kolejne dziecko wyrwała go z tego stanu ciągłego przepraszania. Położyła swoją drobną dłoń na jego, gdy położył ją na brzuchu. Wtuliła się w niego, również szczęśliwa, mimo iż początkowo wcale nie chciała tego wszystkiego robić. Zamknęła oczodoły na krótką chwilę, gdy ukochany wytarł jej twarz ze swoich pozostałości. Scałowała jego łzy, resztę wycierała lewą dłonią, kciukiem. - Oczywiście, że się ucieszą, w szczególności Papyrus. Zawsze był radosnym dzieckiem, więc... A w domu znajdzie się miejsce, spokojnie. - Jaki uroczy jest z niego panikarz, aż trudno się nie śmiać. - Dobrze się czuję, nic mnie już nie boli kochanie. Potrafię o siebie zadbać, wiesz? Ale... długo już tutaj siedzimy, więc może... czas wyjść i pójść na spacer, żebyś pooddychał? - Pocałowała go w policzek, nagle go przytuliła, wsadzając twarz w cycki. Może to go uspokoi? Nie była w sumie pewna teraz przyszłości, jeszcze nie rozmówili się z Undyne, Gaster teoretycznie jest wciąż poszukiwany. Była o wiele bardziej zestresowana, niż by mogło się wydawać i myślała o wielu różnych rzeczach. Mimo, iż mówiła, że jest okej, to bardzo się bała, nawet o wiele wiele bardziej, niż byłaby w stanie wyznać, ale w szpiku miała pozytywne myślenie, tym się wspierała jak tylko mogła. Pocałowała go w kościste czółko. | |
| | | Wingdings Gaster Zakorzeniony
HP : 100 Poziom duszy : 7 Doświadczenie : 77 LOVE : 6 Liczba postów : 519 Join date : 01/01/2016 Skąd : Powierzchnia
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Sro Wrz 21, 2016 7:53 pm | |
| Panikował. Panikował jak zawsze w takich momentach, nawet jeśli teoretycznie znał się na tym lepiej niż ktokolwiek na świecie. Panikował, bo nie miał innego wyjścia! Nawet jeśli jest wielkim naukowcem, który zdobył największe osiągnięcia istniejące w Podziemiu, to tak czy siak miał prawo na chwilę słabości. TYM BARDZIEJ, że ta słabość dotyczyła jego żony i kolejnego dziecka! To się pobawił. Wciąż to do niego jakoś nie docierało, znaczy... Docierało, ale tak w połowie? Druga połowa, czyli to, że znów będzie ojcem ojcem, i tym razem będzie mógł się wykazać jako przykładny tatulek.. To jakoś nie mogło do niego dojść. Cały czas nie widział siebie w tej roli, chociaż swego czasu, kiedy na świecie był tylko Sans, jakoś sobie radził. Nawet jeśli początkowo bał się wziąć go na ręce. Ostatni raz tak ostrożny to był jak budował CORE. Trzymał dłoń na tym niewielkim jeszcze zielonym brzuszku, z uśmiechem szerszym niż mogłoby się zdawać. Głaskał, jak na najcenniejszą rzecz świata przystało. - Tak myślisz? - spytał, a światełka w jego oczodołach błyszczały jak dwie wielkie gwiazdy. Dwie... Wielkie... Kolorowe gwiazdy. - Po co się pytam... Na pewno masz rację. - głos mu się trząsł jak galaretka, którą w rzeczywistości był. Kiedy go przytuliła, przez chwilę wyskoczył mu na twarzy fioletowy rumieniec. Leżał tak przez chwilę, przytulony do niej. Och tak. To działało jak najlepszy lek na uspokojenie. W końcu jednak się pozbierał do kupy, tak jak powinien nieco wcześniej. Wstał z podłogi, otrzepał z kurzu, naciągnął w końcu spodnie i zapiął tak jak powinien. Podał dłoń Ren, a gdy oboje już stali, pstryknięciem palca, założył na nich iluzję. Tym razem dla odmiany - koty! Bo czemu nie. Bo słodkie kulki kocha każdy. - Wiesz.. Ciągle mają mnie na celowniku? Lepiej nie kusić losu. - stwierdzi, łapiąc ją swoją czarną puchatą łapą, i otworzył drzwi. Wyglądał dość śmiesznie. Cały czarny, z białym koniuszkiem ogona, pyszczkiem, jedną białą łatą przy lewym oku i uszy z pędzelkami. Uroczy. No, a do tego skórzana kurtka i jeansy. Taki, standard. Otworzył drzwi i wyszedł z baru razem z Ren jak gdyby nigdy nic... Haha.
z.t | |
| | | Vincent Mieszkaniec
HP : 54 Poziom duszy : 2 Doświadczenie : 70 LOVE : 1 Liczba postów : 147 Join date : 21/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Pią Wrz 30, 2016 9:36 pm | |
| Wszedł do baru, trzymając pod ramię robota. Musiało to wyglądać niezwykle zabawnie - cóż, w końcu nie codziennie widuje się takie pary. Jeleniopodobny potwór i maszyna na oko XIX-wieczna. Trochę skrzypiąca puszka i jakaś zwierzyna z lasu z widocznym adhd. Vincent nawet nie zwrócił uwagi na poruszenie, jakie mogli sobą wywołać. W końcu znalazł jakiegoś towarzysza do alkoholu! Kiedy on ostatnio cokolwiek pił? Nawet nie pamiętał! Cieszył się niezmiernie. - Gdzie chcesz usiąść? - zapytał, ale nawet nie czekał na odpowiedź. Od razu pociągnął go do najbliższego stolika. Usiadł na kanapie i chwycił kartę, zastanawiając się, w czym by dzisiaj umoczyć pyska. Szybko skierował wzrok na swojego towarzysza - Co będziesz pił? Booo... Będziesz pił, nie? Uhm... Roboty mogą pić? - zapytał w końcu. Sam nie wiedział. Nie pojmował tego wszystkiego. W Podziemiach był od zawsze, a z takim dziwnym zjawiskiem jeszcze się nie spotkał. Tsk! To pewnie przez ojca. W końcu, stosunkowo niedawno zaczął korzystać z życia. Wcześniej całymi dniami przesiadywał w lesie, niemalże odizolowany od ludzi... Raz na jakiś czas chodził do centrum, załatwiać sprawunki z matką. Rogacz potrząsnął delikatnie głową. Nie chciał o tym teraz myśleć. Czemu go na to naszło...? Jeszcze nawet niczego nie wypił! Westchnął, stwierdzając, że powinien się skupić na Glitchim. Jakkolwiek by to nie brzmiało. - Ja chyba najzwyczajniej w świecie - piwo - stwierdził w końcu. | |
| | | Glitchy Żółtodziób
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 0 Liczba postów : 31 Join date : 11/06/2016 Age : 26
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Sob Paź 01, 2016 12:10 pm | |
| Wszedł (czytaj: został "wszednięty") z Vincentem do Grillby'ego. Kilka par oczu powędrowało w ich kierunku. Glitchy uśmiechnął się, poprawił kapelusz i pomachał sztywno reszcie gości. Miał już rozglądać się za jakimś pustym stolikiem, ale nagle rogacz znów przejął inicjatywę (tak jakby wcześniej jej nie przejmował) i posadził go przy własnoręcznie odkrytym. - Ale tu fajnie! - powiedział z szerokim uśmiechem na metalowej twarzy. - A co je-st? Bo tak to mogę pić wszystko, ale nic mi z tego nie bę-ędzie. Tak jakbym pił wodę i jadł lód. | |
| | | Vincent Mieszkaniec
HP : 54 Poziom duszy : 2 Doświadczenie : 70 LOVE : 1 Liczba postów : 147 Join date : 21/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Nie Paź 02, 2016 2:45 pm | |
| Robotowi się podobało! Vincent z tego wszystkiego aż wesoło zamachał ogonkiem - tak, jak czynią to pieski. Na szczęście, jego kitka była dużo mniejsza i nie było to zbyt widoczne. Bo, jakby zobaczyła to jakaś osoba trzecia to rogacz chyba zapadłby się pod ziemię! Robił to mimowolnie, zupełnie jak pupil, gdy zobaczy swojego właściciela. Dość... Krępujące. Uśmiech jednak mu zrzedł, gdy dalsze słowa Glitchiego doszły do jego uszu. - Cooo? - zapytał, krzywiąc się. Cały misterny plan... - A... Nie wiem... Jakiś olej może? Nie? Po co masz pić coś, czego skutków i tak nie poczujesz? - chłopak jęknął. Nie tak miało być! Podrapał się po głowie, zastanawiając się, jak by tu temu wszystkiemu zaradzić - Nawet czysta nie da niczego? Vin przysunął się bliżej robota. Ogarnął wzrokiem metalową puszkę. Była mniej więcej jego wielkości, no, może jedynie trochę szersza. Miał różne dziwne śrubki i części, to tu, to tam. - Hm, a jak pijesz, to tak normalnie, ustami? - zapytał. Nie dało się ukryć, brzmiało to dość głupawo, ale... Kto wie? Może blaszany koleżka wyjmuje lejek i wlewa do jakiejś dziurki? Na przedramieniu, albo gdzieś w tułowiu? - Nie boisz się, że coś... No wiesz... Zardzewieje gdzieś? | |
| | | Glitchy Żółtodziób
HP : 100 Poziom duszy : 1 Doświadczenie : 0 LOVE : 0 Liczba postów : 31 Join date : 11/06/2016 Age : 26
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Czw Paź 13, 2016 11:02 pm | |
| - To-o znaczy niby coś czuję, ale działać to nie działa. - dodał automat. - I co to jest czy-czysta? Niemało zdziwiło go kolejne pytanie jeleniowatego. To chyba oczywiste, że pije ustami, co nie? W końcu od tego one są, tak samo jak do mówienia, jedzenia i robienia wielu innych rzeczy, które tutaj lepiej pominąć. Skołowany, Glitchy pokiwał twierdząco głową. - Nie, o-o to się nie martwię. Doktor Alphys mi z tym po-o-mogła. - powiedział, przypominając sobie, że urocza dinozaurka zastosowała na nim coś rdzoodpornego. | |
| | | Vincent Mieszkaniec
HP : 54 Poziom duszy : 2 Doświadczenie : 70 LOVE : 1 Liczba postów : 147 Join date : 21/06/2016
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego Sob Paź 15, 2016 6:33 pm | |
| - Słabo! - stwierdził, wzdychając. Uniósł brwi do góry - Hm? Czysta? Chodziło mi o wódkę - odparł. Kąciki jego ust powędrowały do góry. Czyżby robocik nie wiedział o czym mowa? Vin z chęcią by mu zaproponował kilka shotów, ale... Jaki to miało sens, gdy nie było skutków ubocznych? Są różne trunki, ale to raczej nie był żaden z tych, które pije się dla smaku. Chłopak odrobinę się zmieszał. Wyczuł zdziwienie Glitchiego. Więc... Aż taką głupotę klepnął? Ale... Ale przecież to wcale nie są takie proste kwestie! Vin nigdy wcześniej nie miał do czynienia z robotem, więc wielu rzeczy nie wiedział. A to była wprost idealna okazja do dowiedzenia się! - Aha, dobra z niej osoba - przytaknął, także próbując powspominać o nijakej doktor Alphys. Koniec końców niczego sobie nie przypomniał. Wniosek był jeden - wcale nie znał Alphys! - Uhmm, a kto to doktor Alphys? Siedział przy stole jeszcze przez chwilę, cicho stukając palcami o blat. W pewnym momencie wstał. - Poczekaj chwilę - powiedział, patrząc na robota - Pójdę po to piwo, bo zaschło mi w gardle - stwierdził, po czym poszedł w stronę baru. Przez chwilę gadał z właścicielem, zamówił dwa trunki i dzierżąc je w dłoniach, żwawym krokiem wrócił do stołu. Jeden z kufli postawił przed robotem. Wprawdzie, nie podobało mu się to, że biedaczyna niczego nie poczuje, ale skoro już tu przyszli, to czemu nie? No i oczywiście, Vincent nie zamierzał pić sam. A Glitchy nie zardzewieje przez to, więc nie było żadnego problemu. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bar u Grillby'ego | |
| |
| | | | Bar u Grillby'ego | |
|
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|